Rz: Jarosław Kaczyński zapowiada kolejną reformę wymiaru sprawiedliwości. Czy jest potrzebna sądownictwu? Może należałoby w końcu dać mu spokój i pozwolić orzekać?
Janusz Wojciechowski, europoseł PiS, szef Biura Pomocy Prawnej przy Prezydencie RP: Potrzebne jest przywrócenie odpowiedzialnej roli ministra sprawiedliwości. Dziś ta funkcja jest zredukowana do roli administratora sadownictwa, a tu potrzeba roli adekwatnej do nazwy urzędu i odpowiedzialności. Jeśli minister ma być odpowiedzialny za wymiar sprawiedliwości, musi mieć możliwość interwencji, kiedy dzieje się niesprawiedliwość. Połączenie funkcji ministra i prokuratora generalnego to pierwszy konieczny ruch. Zrobiły się nam bowiem dwie korporacje: sądy niezawisłe i prokuratura niezależna. Nie ma możliwości jakiejkolwiek interwencji. Spotykam się z ogromną krzywdą ludzi i słyszę, że nic nie można już zrobić. Przykład? Kobieta została ewidentnie zamordowana, a prokuratura przyjmuje, że popełniła samobójstwo. Rodzina ani nikt z zewnątrz nie mają prawa zadać pytania prokuraturze, dlaczego tak się stało... Szukają więc ratunku u posłów, m.in. u mnie... Ale tu też odpadła możliwość interpelacji... W ostatnich dniach słyszę, że w sprawie o korupcję na 150 tys. zł sprawca w ramach układu z prokuraturą ma zapłacić grzywnę 20 tys. zł i po sprawie. I też trudno interweniować, bo prokuratura niezależna. To się musi zmienić i dobrze, że już się zmienia.
Poza tym minister sprawiedliwości zyskał prawo do wnoszenia kasacji, ale ta ma bardzo sztywno określone przesłanki. Potrzebne jest szersze prawo, prawo do wnoszenia apelacji nadzwyczajnych w każdym rodzaju spraw, w beznadziejnych przypadkach, tam, gdzie ludziom dzieje się krzywda. Musi mieć dostęp do akt sądowych i możliwość badania skarg na sądy. W relacjach obywatel – wymiar sprawiedliwości – krzywda ludzka nie może odbijać się od ściany.
Takie analizowanie wyroków sędziom pewnie się nie spodoba.....
Podobanie się nie ma tu nic do rzeczy. Mnie też wiele rzeczy się nie podoba. I nie musi. Kwestia nadzoru zewnętrznego to możliwość zainteresowania się niektórymi wyrokami. Nie chodzi o to, czy są one politycznie poprawne, tylko czy są sprawiedliwe. Często sędziowie orzekają jak chcą, myśląc sobie, że jest tylko druga instancja i nikt więcej ich nie sprawdzi. Świadomość, że może to jeszcze zrobić minister, skłoni do refleksji. Podkreślam, że chodzi tylko o możliwość apelacji, w żadnym razie nie oznacza to naruszania niezawisłości. Psychicznie lżej dźwigać ciężar sędziowskiej władzy ze świadomością większej kontroli. Byłem sędzią w czasach, gdy istniała rewizja nadzwyczajna. W niczym mi to nie przeszkadzało ani nie szkodziło. Prawdziwa cnota kontroli się nie boi. Kontrolować zresztą będzie nie polityk, tylko Sąd Najwyższy, bo to on ma rozpatrywać apelacje nadzwyczajne.