Szwedzi, w większości z Norrlandii, decydowali się na exodus do Związku Sowieckiego, bo myśleli, że czeka ich tam lepsze życie. W kraju rosło bezrobocie. Pierwsza grup, złożona z 30 osób, dotarła do Karelii w 1923 r. Byli to robotnicy z fabryk z rodzinami. Potem dołączali inni, przede wszystkim górnicy z Kiruny. Robotników werbowała do pracy Szwedzka Partia Komunistyczna i stalinowscy urzędnicy, którzy uprawiali propagandę nawet na potańcówkach. Na potrzeby migracji do ZSSR powstało w Kirunie biuro rekrutacyjne. Tworzyły się do niego długie kolejki Szwedów, kuszonych obietnicami darmowej edukacji, ośmiogodzinnego dnia pracy, prawa do urlopu i gratisowych podróży do ojczyzny. Na początku, by móc ruszyć w drogę do raju, wymagane było członkostwo w partii komunistycznej. Później jednak wystarczyło oświadczenie, że się uwielbia Związek Sowiecki.
Chętnych do pracy w ZSRR rekrutowano także poza Skandynawią. W USA i w Kanadzie szukano wolontariuszy wśród szwedzkich i fińskich emigrantów. Fińska historyczka Kaa Eneberg opowiada, jak Greta Garbo podróżująca parowym statkiem z USA do Göteborga, była świadkiem entuzjazmu grupy będącej w drodze do stalinowskiego imperium. Rodziny z dziećmi przez całą podróż śpiewały z radości. Gwiazda kina nie kryła zachwytu z powodu euforii emigrantów.
Jedną z osób, która w 1933 r. wyemigrowała do ZSRR, była siedmioletnia Alice Eriksson Kalla z Kiruny. Jej tata należał do komunistów, czytał wszystkie dzieła Marksa i Engelsa. Kiedy zamknięto kopalnię, imał się różnych zajęć, aż w końcu zabrał całą rodzinę do sowieckiej Karelii. Tam zgładzono ojca Alice jako wroga ludu, matka utonęła w obozie pracy, dziewczynkę skazano na łagier, bo byłą córką Ernsta Eikssona i Szwedką. Alice mogła wrócić do ojczyzny po 58 latach.
Jurij Dmitriew, rosyjski historyk i aktywista, szef regionalnego oddziału organizacji Memoriał w Pietrozawodsku, poświęcił wiele lat na odtwarzanie losów ofiar stalinowskiej machiny terroru. Dzięki jego żmudnej pracy wiele szwedzkich rodzin dowiedziało się, co się stało z zaginionymi krewnymi, którzy wyjechali do ZSRR i dostali –jak się okazało– kulkę w tył głowy w Karelii. Dmitriew odkrył zbiorowe mogiły w Sandarmochu i Krasnym Borze. W Sandarmochu leżą pochowane ofiary 58 nacji; Rosjanie, Ukraińcy, Polacy, Finowie a także Szwedzi z Kiruny. Co roku w sierpniu, w rocznicę początku Wielkiego Terroru w ZSRR, odbywają się tu nabożeństwa żałobne. W uroczystościach na cześć ofiar uczestniczyły też do niedawna lokalne władze. W ubiegłym roku zabrakło jednak na nich także szefa regionalnego oddziału Memoriału, bo siedział od 16 grudnia 2016 r. w areszcie. Stowarzyszenie Memoriał Putin dyskredytuje jako obcego agenta.
Powodem aresztowania aktywisty nie była jednak formalnie jego działalność ani pamiątkowe obeliski w karelskich lasach i książki o ofiarach zbrodni Stalina. Dmitriewowi zarzucono mianowicie gromadzenie i próby rozpowszechniania dziecięcej pornografii. Dowód stanowiły zdjęcia zaadoptowanej córki i 11-letniej wnuczki, które się kąpią w wannie. Do zarzutów dołączono również oskarżenie o nielegalne posiadanie podstawowych części broni palnej. Wcześniej rodzinę nękano licznymi groźbami i włamaniem do mieszkania.