Kampania prezydencka w USA była najbrutalniejszą z dotychczasowych. Kandydaci nie tylko zarzucali sobie kłamstwa, ale i oskarżali się o przestępstwa. Donald Trump obiecał nawet, że jeśli zostanie prezydentem, to zamknie Hillary Clinton w więzieniu. Również intymne kwestie życia prywatnego kandydatów i ich rodzin były wykorzystywane do wzajemnych ataków. Amerykańska kampania nie zna świętości, mimo że kandydaci w co drugim zdaniu powołują się na Boga.
Kiedy znamy już wyniki wyborów w najważniejszym państwie świata, możemy się zastanowić, jak będzie w Polsce za kilka lat. Tym bardziej że przedstawiciele partii rządzącej spędzili sporo czasu w USA, podglądając, jak robi się nowoczesną kampanię wyborczą.
Popularny jak Duda
Andrzej Duda jest obecnie najpopularniejszym politykiem w Polsce i cieszącym się największym zaufaniem społecznym. Choć mniejszym niż jego poprzednicy po roku prezydentury. Dzisiaj na krajowej scenie politycznej Andrzej Duda nie ma sobie równego. Jednak podobnie było z prezydentem Bronisławem Komorowskim, który „nie miał z kim przegrać", a przegrał. Dlatego już dzisiaj obóz „dobrej zmiany" profilaktycznie eliminuje potencjalnych kontrkandydatów Dudy.
Stąd wzmożone ataki z wielu frontów na Donalda Tuska, który dzisiaj jawić się może jako najpotężniejszy rywal urzędującego prezydenta. O Tusku usłyszymy jeszcze wiele złego, choć może się okazać, że nie ma zbyt wielu dowodów potwierdzających stawiane mu przez polityków zarzuty. Pytanie, czy Tuskowi opłaca się wracać do Polski. Ewentualna przegrana byłaby fatalnym zwieńczeniem politycznej kariery. A Tusk już raz przegrał wybory prezydenckie, po których długo podnosił się psychicznie.
Wygrana to, paradoksalnie, powrót do politycznego piekiełka, z którego tak chciał się uwolnić. Tusk musiałby być też petentem u Grzegorza Schetyny, od którego zależałoby partyjne poparcie dla jego kandydatury. Po drugiej kadencji na stanowisku szefa Rady Europejskiej, jeśli oczywiście dojdzie do reelekcji, były premier jako urzędnik polityczny będzie miał otwartą drogę do najważniejszych stanowisk nie tylko w polityce europejskiej, ale i światowej.