Kampania samorządowa minuta po minucie

Tegoroczne wybory rozstrzygną się w sieci.

Aktualizacja: 25.07.2018 15:50 Publikacja: 24.07.2018 18:45

W nowych warunkach politycy nie mogą liczyć na to, że coś ukryje się przed wyborcami

W nowych warunkach politycy nie mogą liczyć na to, że coś ukryje się przed wyborcami

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Jesienią – najprawdopodobniej 21 października i 4 listopada – odbędą się wybory samorządowe. Pierwsza kampania po podwójnym zwycięstwie PiS z 2015 roku będzie sprawdzianem dla wszystkich. Zarówno dla PiS, jak i dla partii opozycyjnych. Prekampania już się toczy i można wychwycić, czym to starcie różni się od poprzednich.

Dziś wszystko wskazuje na to, że zarówno kampania samorządowa, jak i wszystkie następne będą prawdziwymi kampaniami totalnymi. Niektórzy politycy używają określenia „kampania live". Wszystko przez to, że to internet oraz media społecznościowe – nie tylko Twitter, ale i Facebook czy inne serwisy – zaczynają być polami dominującymi, na których relacjonowana jest kampania i gdzie natychmiast pojawiają się intepretacje tego, co się dzieje. – To kampania na żywo, w której politycy cały czas muszą tworzyć nową treść, nowy kontent. I od razu reagować – przyznaje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Krzysztof Gawkowski, wiceprzewodniczący SLD.

W 2011 roku, gdy Donald Tusk dzięki „Tuskobusowi" zapewnił Platformie zwycięstwo, liczył się przed wszystkim „obrazek" transmitowany przez telewizje informacyjne. Relacje na bieżąco w internecie – głównie na Twitterze – były wtedy czymś stosunkowo nowym.

Teraz sztaby przygotowujące kampanijne wydarzenia i ich przesłania całą strategię muszą dopasować nie tylko pod to, co pokaże telewizja, ale też pod dziennikarzy, którzy na bieżąco relacjonują poczynania kandydatów – zarówno tekstowe w mediach społecznościowych i portalach, jak i wideo tworzone za pomocą smarfonów. Zwykle z intencją zaszkodzenia kandydatowi. W poniedziałek podczas kilkugodzinnego przejazdu po stolicy Rafała Trzaskowskiego, kandydata PO i Nowoczesnej, towarzyszył mu Dariusz Matecki. Mówi o sobie, że od prawie 15 lat działa „w celu obnażania hipokryzji polityków dawnej UW, KL-D, PZPR". Matecki rejestruje i błyskawicznie publikuje relacje i opatruje je swoim komentarzem. W poniedziałek to on nadawał ton prawicowej dyskusji o objeździe Trzaskowskiego, zwracając na przykład uwagę, że po krótkiej podróży metrem, kandydat PO przesiadł się do niewielkiego busa i jechał nim na kolejne spotkanie. „Klimatyzowany bus" stał się błyskawicznie orężem przeciwko Trzaskowskiemu – podchwycił go na Twitterze jego główny kontrkandydat Patryk Jaki. To, że Trzaskowski podróżował później innymi środkami lokomocji, m.in. miejskim rowerem, nie miało już żadnego znaczenia. Opowieść konkurentów o kandydacie PO była już ustalona. Szybko trafiła na portale niechętne Platformie i nie tylko. Ale widzowie telewizji mogli w ogóle nie zorientować się, o co chodzi w tej rzekomej kontrowersji.

Oczywiście nie jest to nic nowego. W USA „trackers" – ludzie nagrywający i relacjonujący spotkania polityków, zwykle po to, by szukać kontrowersji – pojawili się w kampaniach około 2012 roku. Czasami robili to z własnej intencji, czasami wynajęci przez konkurencję. Rola tego typu działań będzie rosła. Bo skoro w sieci natychmiast zaczyna się dyskusja na wiele tematów – jak np. o busie Trzaskowskiego – to wszystkie ruchy sztabów, plany i posunięcia nabierają nowego znaczenia. Nie da się ukryć już praktycznie nic. Wszystko jest transmitowane, relacjonowane i komentowane w czasie rzeczywistym. I to z wielu stron. – Wiem, że każde moje słowo, każdy gest będzie zarejestrowany i omawiany. Przywykłem do tego – przyznaje w rozmowie z nami jeden z ważniejszych polityków opozycji.

Im bardziej dla wyborców – nie tylko tym zaangażowanym, zainteresowanym politycznie – internet zaczyna być pierwszym i jedynym źródłem informacji, tym większe znaczenie historii, które się w nim pojawiają. Tak jak akcja internetowa PSL „Sami Swoi", która pojawiła się w internecie równolegle z konwencją PiS 14 kwietnia. Ewidentnie zaskoczyła ona polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy jeszcze w 2015 roku (zwłaszcza sztab Andrzeja Dudy i on sam) wykorzystywali internet do maksimum jako narzędzie do tworzenia opowieści, która później dominowała w mediach tradycyjnych. Teraz pole gry nieco się wyrównało.

Jesienią do walki o władzę staną nie tylko politycy i ich doradcy, ale też prawdziwe armie zwolenników i ludzi wspierających ich w internecie.

Takie warunki oznaczają nowe, jeszcze wyższe wymagania dla sztabów i polityków. Nie tylko długofalowo, ale też minuta po minucie. Inne środki – kampanie outdoorowe, spoty telewizyjne itp. nadal mają znaczenie, ale mniejsze niż wcześniej. To, jak dane wydarzenie zostanie pokazane w wieczornych serwisach, niegdyś kluczowy punkt dla sztabowców, przestaje już być punktem odniesienia.

To też powoduje, że w przyszłości kampanie będą jeszcze szybsze. Tematy, o których kiedyś mówiono tygodniami, w nowych warunkach są „przetwarzane" w ciągu dni lub godzin. Tak samo z nowymi pomysłami, programami, propozycjami wyborczymi.

Jedno w tym wszystkim pozostaje niezmienne: znaczenie bezpośredniego kontaktu z wyborcami, umiejętność gromadzenia i przyciągania tłumów, wysoka frekwencja na spotkaniach, energia i impet. Jak i naturalność. To wszystko pozostaje. Zmienia się jednak filtr, przez który te wydarzenia są obserwowane. Umiejętność rozmowy z ludźmi pozostaje jedną z kluczowych cech dla kandydata. Będzie to widoczne zwłaszcza w kampanii prezydenckiej 2020 roku. Jeden z potencjalnych kandydatów – Donald Tusk – do maksimum potrafił wykorzystywać swoje umiejętności rozbrajania trudnych sytuacji w rozmowach z ludźmi. Ale jednocześnie nie dziwi, że Tusk tak mocno stawia na media społecznościowe.

Kto nie odnajdzie się w nowych warunkach, nie tylko polegnie na polu bitwy, ale przede wszystkim zostanie zamilczany i zignorowany.

Jesienią – najprawdopodobniej 21 października i 4 listopada – odbędą się wybory samorządowe. Pierwsza kampania po podwójnym zwycięstwie PiS z 2015 roku będzie sprawdzianem dla wszystkich. Zarówno dla PiS, jak i dla partii opozycyjnych. Prekampania już się toczy i można wychwycić, czym to starcie różni się od poprzednich.

Dziś wszystko wskazuje na to, że zarówno kampania samorządowa, jak i wszystkie następne będą prawdziwymi kampaniami totalnymi. Niektórzy politycy używają określenia „kampania live". Wszystko przez to, że to internet oraz media społecznościowe – nie tylko Twitter, ale i Facebook czy inne serwisy – zaczynają być polami dominującymi, na których relacjonowana jest kampania i gdzie natychmiast pojawiają się intepretacje tego, co się dzieje. – To kampania na żywo, w której politycy cały czas muszą tworzyć nową treść, nowy kontent. I od razu reagować – przyznaje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Krzysztof Gawkowski, wiceprzewodniczący SLD.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego