Ojciec i syn
To największe wyzwanie dla Tuska – posłowie PiS będą się starali dowieść, że korzystając z tajnej, premierowskiej wiedzy na temat przekrętów Amber Gold, przestrzegł swojego syna pracującego w liniach lotniczych tej spółki.
Wszystko wskazuje na to, że premierowicz zatrudnił się u taniego przewoźnika OLT Express, nie informując o tym ojca. Tak opowiadał o tym w sierpniu 2012 r. w trójmiejskiej „Gazecie Wyborczej", gdzie pracował, zanim trafił pod skrzydła Amber Gold. „Na początku współpracy zaznaczyłem, że interesuje mnie wyłącznie lotnictwo, a nie złoto. Gdy projekt linii lotniczych ruszał, wiele osób mówiło: »Amber Gold jest podejrzany, ale OLT może zmienić polski rynek lotniczy«. Z ojcem rozmawiałem o tym w czerwcu, gdy już z nimi od trzech miesięcy współpracowałem. Wtedy ojciec wyraźnie powiedział, że mu się to nie podoba, i mówiąc delikatnie, że to było niemądre. Pewnie wykazał się większą intuicją niż ja w kontekście wielu publikacji o OLT Express i jego właścicielu. Po tej rozmowie prosiłem OLT o rozluźnienie umowy – w taki sposób, by nie wiązała żadnej ze stron na stałe do żadnych działań".
W tej sprawie kluczowe jest, kiedy premier dowiedział się o tym, że Amber Gold to finansowa piramida, której dni są policzone. Niekorzystnie dla Tuska brzmią uwiecznione przez kelnerów od Sowy słowa ówczesnego prezesa NBP Marka Belki podczas biesiady z szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem.
„Kilka miesięcy przed faktem zadzwoniłem do Donalda i powiedziałem mu, że sprawa Amber Gold jest dość poważna, że jest to piramida finansowa. Poważniejsza dlatego, że oni są właścicielami tego szybko rozwijającego się OLT Express, że będzie jakaś awantura z tym OLT Expressem. (...) Młody Tusk, się okazuje, jest zatrudniony w firmie, k..., nie wiadomo jakiej" – mówił Belka na nagraniu latem 2014 r.
Tyle że po wybuchu afery, w sierpniu 2012 r., premier zapewniał, że nie miał pojęcia o jej przestępczej działalności. Mówił: – Między późną wiosną a wczesnym latem 2012 r. żadna z informacji, jakie otrzymałem, nie wykraczała poza to, o czym media informowały dość szeroko.
Jest jeszcze jedna informacja, którą na pewno weźmie pod lupę komisja śledcza, jako że PiS zapowiadał to już w poprzedniej kadencji. Otóż, gdy wybuchła afera, premier mówił, że informacje na temat piramidy finansowej dostał od ówczesnego szefa ABW gen. Krzysztofa Bondaryka zbyt późno. Bondaryk zareagował bezprecedensowo. Opublikował kalendarium działań swoich ludzi w sprawie Amber Gold, za które – jak się okazało – wkrótce zapłacił głową. Kluczowa okazała się informacja, że Tusk i inni najważniejsi ludzie w kraju dostali ostrzeżenie od ABW 24 maja 2012 r.