Migalski: Bierni, mierni, ale wierni nie pomogą PiS

Pozbawiona osobowości partia rządząca nie jest zdolna do skutecznego sprawowania władzy.

Aktualizacja: 05.04.2017 16:21 Publikacja: 04.04.2017 19:57

Foto: PAP, Jakub Kamiński

Wszyscy się zastanawiamy, dlaczego partii rządzącej nagle zaczęły spadać notowania. Nawet liderzy PiS przeszli od fazy zaprzeczania faktom do etapu próby wyjaśnienia tego zjawiska. Ja także na łamach „Rzeczpospolitej" starałem się znaleźć powody tego stanu rzeczy. Przed dwoma tygodniami sformułowałem tezę, że jest to spowodowane wejściem formacji rządzącej w okres wojny wewnętrznej, w której na drugi plan odchodzi dobro całej formacji, a pierwszoplanowym celem staje się podział między siebie tortu już zagarniętego przez cały obóz rządzący. W tym etapie, który zresztą pogrążył i AWS, i SLD i PO, nieważny staje się interes całej formacji i walka z opozycją; perspektywa się zawęża, a przeciwnikiem staje się kolega z rządu czy też konkurent z tej samej partii w okręgu i województwie.

Ale do tego opisu należy dodać coś, co tłumaczy specyficzny przypadek PiS. Bo o ile proces opisany powyżej jest niejako „ponadczasowy" i charakterystyczny dla wszystkich partii rządzących, o tyle jest jeszcze coś, co może być przypisane tylko partii Jarosława Kaczyńskiego. Otóż przez ostatnią dekadę została ona wyjałowiona z wielu ciekawych osobowości, a uzupełniona przez osoby o nienarzucającej się inteligencji. Kolejne „czystki" pozbawiały ją polityków mających własne zdanie, potrafiących formułować sprzeczne z prezesowymi strategie polityczne, mających poczucie podmiotowości i samodzielności. Zastąpiły ich osoby pozbawione tych wszystkich przymiotów, za to wszystko zawdzięczające Kaczyńskiemu i w nim upatrujące źródeł swego awansu społecznego i finansowego. Rzesze Piotrowiczów odwdzięczyły się prezesowi PiS lojalnością, czyli tą cechą, którą Kaczyński przedkłada u swych podwładnych ponad przymioty intelektu.

Tak zarządzana partia, z takim modelem awansu, okazała się o wiele silniejsza, niż wszystkie tworzone wobec niej „postpisowskie" alternatywy – zaczynając od Polski Plus/Polski XXI przez PJN po Solidarną Polskę. Trzymane twardą ręką PiS po kolei eliminowało je z życia politycznego i albo odsyłało buntowników w niebyt polityczny albo w końcu zmuszało do upokarzającego powrotu na łono partii-matki (część z secesjonistów zasiliła także konkurencyjną wobec PiS Platformę Obywatelską).

Jak widać, Kaczyński dzięki swojej metodzie, nie tylko pokonał prawicową konkurencję, ale także – w 2015 roku – zdobył władzę. Jego modus operandi okazał się skuteczny. Ale właśnie – tylko w zdobyciu władzy, a nie w jej sprawowaniu. Tak bowiem wyjałowiona z polityków formacja okazuje się po półtora roku niezdolna do skutecznego rządzenia. Konieczność obsadzenia kilku tysięcy posad i stanowisk uwidoczniła to z całą jaskrawością. Nagle wszyscy się zorientowali, że jakość pisowskich kadr jest zastraszająco niska, a ich nieporadność, pazerność, głupota, buta i rozpasanie podobne do poprzedników, od których przecież formacja Kaczyńskiego miała się różnić.

Wystarczy przeprowadzić prosty eksperyment myślowy – czy gdyby w MSZ pracowali tacy ludzie, jak Paweł Kowal czy Paweł Zalewski, to resort ten funkcjonowałby lepiej niż pod zarządem Witolda Waszczykowskiego? Czy gdyby zamiast Marka Kuchcińskiego marszałkiem Sejmu był Ludwik Dorn lub Marek Jurek, to czy na pewno doszłoby do grudniowego kryzysu? Gdyby w rządzie były takie osoby, jak Kazimierz Ujazdowski, to nie byłby on oceniany lepiej?

By jeszcze bardziej uwidocznić problemy PiS, wynikające z nieznoszącego sprzeciwu sposobu zarządzania partią przez Kaczyńskiego, warto prześledzić ponowną karierę Adama Bielana. Jego obecny powrót i zawrotnie szybkie odbudowywanie swojej pozycji jest nie tylko dowodem na posiadanie przez niego niewątpliwych talentów, ale także na to, że polityka kadrowa prezesa PiS doprowadziła jego ugrupowanie na skraj przepaści. Bo kiedyś Bielana zastąpił Adam Hofman, potem Hofmana Mastalerek, aż wreszcie jego zastąpiły panie Mazurek i Witek. Nie ma lepszej egzemplifikacji procesu autodestrukcji PiS niż prześledzenie tego właśnie procesu. Trudno się więc dziwić temu, że Kaczyński ponownie stawia na byłego europosła. Co ma bowiem zrobić? Wybrać rzecznikiem partii Waldemara Andzela?

Po kilkunastu miesiącach rządzenia okazało się, że z działaczami posłusznymi i karnymi można zdobyć władzę, ale nie sposób jej skutecznie sprawować. Kadry pisowskie zostały tak przetrzebione przez ostatnią dekadę, że gdy w końcu objęły rządy, okazały się niezdolne to tego zadania. Bo czym innym jest bezmyślne powtarzanie w mediach komunikatów dnia, a czym innym skuteczne zarządzanie podległymi sobie ministerstwami, urzędami i instytucjami. Nagle okazało się, że „materiał ludzki" pochodzący z Nowogrodzkiej jest lichej jakości. Nie lepszym niż aparat PO czy SLD; nie mniej pazerny i nie mniej skłonny do zachowań aroganckich. Piotrowicze, Tarczyńscy czy Misiewicze okazali się podobni w swych reakcjach do Nowaków, Chlebowskich czy Drzewieckich.

Po półtora roku jasno już widać, że proces wyjaławiania PiS z silnych osobowości skutkuje niezdolnością tej formacji do skutecznego sprawowania władzy. I prezes będzie musiał przyznać, że o ile jego partia potrafiła wygrać wybory, to bardzo ciężko będzie jej rządzić. Zwłaszcza że właśnie w rewolucji kadrowej, a nie w zmianach instytucjonalnych, upatrywał on nadziei na długie sprawowanie przez siebie władzy. Ale z ugrupowaniem pozbawionym podmiotowych osobowości, gdzie miejsce jest tylko dla jednego silnego człowieka, nie sposób sensownie rządzić. By użyć nieco zbyt mocnego porównania: młotkami można zabić pacjenta, ale do jego zoperowania potrzebuje się skalpeli. Kaczyński dziś płaci cenę za predylekcję do posługiwania się tymi pierwszymi i niechęci do tych drugich. ©?

Autor jest politologiem, byłym europosłem PiS i PJN

Wszyscy się zastanawiamy, dlaczego partii rządzącej nagle zaczęły spadać notowania. Nawet liderzy PiS przeszli od fazy zaprzeczania faktom do etapu próby wyjaśnienia tego zjawiska. Ja także na łamach „Rzeczpospolitej" starałem się znaleźć powody tego stanu rzeczy. Przed dwoma tygodniami sformułowałem tezę, że jest to spowodowane wejściem formacji rządzącej w okres wojny wewnętrznej, w której na drugi plan odchodzi dobro całej formacji, a pierwszoplanowym celem staje się podział między siebie tortu już zagarniętego przez cały obóz rządzący. W tym etapie, który zresztą pogrążył i AWS, i SLD i PO, nieważny staje się interes całej formacji i walka z opozycją; perspektywa się zawęża, a przeciwnikiem staje się kolega z rządu czy też konkurent z tej samej partii w okręgu i województwie.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego