Kapitan Stankiewicz: Mentalność rolnika zanurzona w morzu

„Żaden kraj bez morza nie ma wolnego oddechu. Nie może osiągnąć dobrobytu i samodzielności, które się osiąga, gdy się posiada własne wybrzeże, własny port i własną flotę" – kpt. ż.w. Mamert Stankiewicz.

Publikacja: 26.12.2019 19:00

Kapitan Stankiewicz: Mentalność rolnika zanurzona w morzu

Foto: Wikimedia Commons/CC BY-SA

80 lat temu zginął śmiercią marynarza, na morzu, kapitan Mamert Stankiewicz. Przeszedł do legendy jako „Znaczy Kapitan", rozsławiony przez inną legendę – swego znakomitego wychowanka i pisarza kapitana Karola Olgierda Borchardta. Dzięki zapaleńcom takim jak Znaczy Kapitan II Rzeczpospolita zaczęła korzystać z dobrodziejstw, jakie oferuje morze: od wzbogacającego budżet państwa transportu i handlu morskiego po rozszerzanie horyzontów myślowych i unowocześnianie wizji świata. W dużej mierze to dzięki morzu porozbiorowa Polska stopniowo przestawała być zaściankowa, zacofana, wyłącznie rolnicza (z całym szacunkiem dla ziemiaństwa). A zaczynała – jako spadkobierczyni polski szlacheckiej – od morskiego zera, a nawet jeszcze niżej, wręcz od pogardy dla morza.

„Może nie wiedzieć Polak co morze, gdy pilnie orze"; to słynne stwierdzenie, oddające staropolską mentalność, pochodzi z poematu „Flis" Sebastiana Fabiana Klonowica (pierwsze wydanie: Kraków 1595). Poczynając od XVI stulecia, woda interesowała szlachcica o tyle, o ile mógł nią spławiać zboże lub w postaci rybnego stawu; morze darzył nieskrywaną niechęcią, uważając, że czeka go na nim wszystko, co najgorsze. Przekonanie to jeszcze się wzmogło po morskiej wyprawie Zygmunta III Wazy do Szwecji: gdy w listopadzie 1592 r. zmarł Jan III Waza, nasz król Zygmunt III Waza wyruszył przez Bałtyk, aby objąć tron po ojcu. Królewska flotylla wyruszyła z Gdańska 16 września 1593 r. na 40 okrętach szwedzkich (przyprowadził je szwedzki admirał Klas Fleming) oraz kilkunastu gdańskich i holenderskich wynajętych przez polskich możnowładców; w sumie flotylla liczyła 57 naw. Znamienne, że polski król nie dysponował polskimi okrętami. Literatura staropolska, jak każda literatura będąca zwierciadłem życia, poglądów i mentalności swoich czasów, pokazuje szlachecki lęk:

„Lepsza rzecz jest ubogim w ziemi być niepłodnej

Niż bogatym pod strachem dyskrecyjej wodnej" – pisał Wacław Potocki (1621–1696).

W kulturze staropolskiej utrwaliło się przekonanie o morzu „jako o potędze nam obcej, wrażej, miażdżącej bezsilnego człowieka. Zionie ona grozą i lękiem, odstręcza nieznanym i odpycha, nie nęci wcale przeżyciami dotąd nieznanymi i egzotycznymi". Stąd osąd, jaki pozostawiło morze w staropolskiej kulturze, jest „nikły, wprost niedostrzegalny, a w swym uczuciowym zabarwieniu nader jednostronny" (Roman Pollak, „Wśród literatów staropolskich", Warszawa 1966).

Wybitny znawca kultury staropolskiej, prof. Janusz Tazbir, w artykule „Ziemianin – żeglarz – podróżnik morski..." („Odrodzenie i reformacja w Polsce", t. XXII, 1977), kreśli taki oto obraz: wiejskie spokojne życie na roli było darem bożym, egzystowanie na rozkołysanym pokładzie zaś dopustem bożym. Polski szlachcic żywił niezachwiane przekonanie, że profesja żeglarska dobra jest dla Holendrów, Anglików, Hiszpanów, jednym słowem dla obcych, i oczywiście dla ludzi niskiego stanu, mieszczan, plebsu, ale nie dla herbowych. W pojmowaniu szlachty żeglarzem był szyper, bosman, prosty marynarz, kupiec w porcie, pirat, odkrywca nieznanych lądów, a ludzie ci, wszyscy razem wzięci i każdy z nich z osobna, nie byli godni szacunku, a ich profesja nie była poważana.

W 60. rocznicę śmierci Znaczy Kapitana wydawnictwo Iskry opublikowało w 1999 r. jego wspomnienia spisane jeszcze przed II wojną, zatytułowane „Z floty carskiej do polskiej". Stankiewicz wybiega w nich także myślami w przyszłość i dlatego warto się nad jego refleksją zastanowić: „Znikające żaglowce. Nastaje era parowców i motorowców. Z marynarza, potomka korsarzy i odkrywców, armatorzy chcą zrobić urzędnika, rzemieślnika czy nawet po prostu konduktora tramwajowego. Telegraf i radiotelegraf dociera wszędzie. W biurach żeglugowych, do których marynarze nie są dopuszczani, wydaje się, że statek dopłynie za sprawą nadeszłych instrukcji – jak na sygnał zielonej chorągiewki dróżnika. Ale wtedy, gdy morze spłata jedną ze swych niespodziewanych sztuczek (...) radiotelegraf nic nie pomoże i dramat na morzu zostanie rozegrany bez reżyserów lądowych".

Gaspar, polski Żyd urodzony w 1450 r. w Poznaniu, na usługach portugalskich dotarł do Afryki, Indochin, Cejlonu, pomagał portugalskim żeglarzom w docieraniu do Indii, uczestniczył w wyprawie Pedra Álvaresa Cabrala (1467–1520), który jako pierwszy Europejczyk dotarł do Brazylii. Ale co to obchodziło polskiego szlachcica handlującego zbożem?

Kapitan Mamert Stankiewicz pracował po to, aby w Polsce matki i żony więcej już „nie myślały, że wszelka kariera będzie dla ich synów i mężów dobra, byle nie zawód marynarza".

80 lat temu zginął śmiercią marynarza, na morzu, kapitan Mamert Stankiewicz. Przeszedł do legendy jako „Znaczy Kapitan", rozsławiony przez inną legendę – swego znakomitego wychowanka i pisarza kapitana Karola Olgierda Borchardta. Dzięki zapaleńcom takim jak Znaczy Kapitan II Rzeczpospolita zaczęła korzystać z dobrodziejstw, jakie oferuje morze: od wzbogacającego budżet państwa transportu i handlu morskiego po rozszerzanie horyzontów myślowych i unowocześnianie wizji świata. W dużej mierze to dzięki morzu porozbiorowa Polska stopniowo przestawała być zaściankowa, zacofana, wyłącznie rolnicza (z całym szacunkiem dla ziemiaństwa). A zaczynała – jako spadkobierczyni polski szlacheckiej – od morskiego zera, a nawet jeszcze niżej, wręcz od pogardy dla morza.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie