W tym roku upłynęło 320 lat od śmierci jednego z najbardziej niezwykłych władców Polski, elekcyjnego króla Rzeczypospolitej Obojga Narodów Jana III Sobieskiego. Polacy mają w zwyczaju nazywać go po prostu ,,królem Sobieskim", ale prawdziwie chwalebne przydomki nadały mu inne narody. Po II bitwie chocimskiej Turcy obwołali go Lwem Lechistanu, a po odsieczy wiedeńskiej Europa nazwała go Obrońcą Wiary.
Jak podają kroniki, Jan III Sobieski urodził się w piątek, 17 sierpnia 1629 r., między godziną 14 a 15, w Olesku – rodowym zamku jego matki, wojewodzianki ruskiej, Zofii Teofili z Daniłowiczów (obecnie Olesk jest miejscowością w obwodzie lwowskim). Jego biografowie podkreślają, że przyszedł na świat pod zodiakalnym znakiem Lwa. Ojcem przyszłego króla był Jakub Sobieski z Sobieszyna herbu Janina. Rosnący w siłę i znaczenie ród Sobieskich spokrewniony był z pochodzącą z Rusi, ale całkowicie spolonizowaną i potężną familią magnacką Żółkiewskich. Najsłynniejszą postacią tego rodu był hetman i kanclerz wielki koronny Stanisław Żółkiewski herbu Lubicz. Jego zwycięskie wojny z Rosją i narodami muzułmańskimi aż do tragicznej klęski i śmierci w bitwie z Tatarami 6–7 października 1620 r. pod Cecorą sprawiły, że w pamięci Jana Sobieskiego osoba pradziadka otoczona była kultem połączonym z rosnącą nienawiścią do wyznawców Allaha. Szczególnej, proroczej symboliki w tym kontekście nabierają słowa z „Eneidy" Wergiliusza wyryte na nagrobku w krypcie kolegiaty rodowej Żółkiewskich w Żółkwi, gdzie złożono bezgłowe zwłoki wielkiego hetmana i kanclerza wielkiego koronnego: „Powstanie kiedyś z kości naszych mściciel". Jeśli wierzyć fragmentom jego autobiografii, kiedy Lew Lechistanu przyszedł na świat, okolice zamku w Olesku zaatakowały podjazdy tatarskie. Wspomnienie z dzieciństwa nieustannego zagrożenia ze strony Tatarów ukształtowało bojowy charakter przyszłego monarchy. W jego pamięć zapadły głęboko słowa epitafium wyryte na grobie jego pradziada w Żółkwi, a będące cytatem z „Ody" Horacego: „O, jak słodko i dostojnie jest umierać za ojczyznę".
Ojciec Jana III, czterokrotny marszałek Sejmu, wojewoda bełski oraz ruski, senator Jakub Sobieski był niezwykle światłym magnatem. Swoim synom Janowi i Markowi zapewnił najlepsze możliwe wykształcenie w tamtych czasach. Od 1640 do 1643 r. Jan uczęszczał do Kolegium Nowodworskiego w Krakowie. Pobierał też prywatne lekcje w dziedzinie, którą w przybliżeniu nazwać by można politologią, a więc nauką o funkcjonowaniu państwa, utrzymywaniu jego zdolności obronnej i finansach. Zdobyta wiedza pozwoliła młodemu magnatowi na krytyczną ocenę polskiej rzeczywistości połowy XVII w., ułomne funkcjonowanie Sejmu i pogłębiające się warcholstwo polskiej magnaterii.
Światły Sarmata
Mając zaledwie 14 lat, Jan Sobieski przystąpił do nauki na Wydziale Filozoficznym Akademii Krakowskiej. Równocześnie z innymi przedmiotami intensywnie przykładał się do nauki języków obcych i po ukończeniu studiów w 1646 r. biegle mówił po łacinie, niemiecku, francusku, a nawet częściowo po turecku i grecku. Kroniki wspominają nawet o podstawowej znajomości języka tatarskiego, co w późniejszych latach miało być niezwykle pomocne przy przesłuchaniach jeńców. Matematyka, inżynieria i architektura zajmowały Jana w równym stopniu co nauki humanistyczne i nauka języków obcych. Zafascynowanie astronomią i spotkanie z Janem Heweliuszem wskazują, że Sobieski był człowiekiem niezwykle światłym i chłonnym wiedzy. U Heweliusza zamówił nawet instrumenty obserwacyjne: lunety, mikroskop, prototyp peryskopu, globus ziemski i mapy nieba. W podzięce za otrzymywane 1000 florenów pensji rocznie Jan Heweliusz zadedykował przyszłemu królowi swoje dzieło „Firmamentum Sobiescianum". Wykonany przez Heweliusza „Atlas nieba" dołączył do 7 tysięcy ksiąg, które Sobieski zgromadził w Wilanowie. Jana III kojarzymy z wizerunkiem wielkiego dowódcy i typowego przedstawiciela polskiej arystokracji, tymczasem był on przede wszystkim człowiekiem bardzo światłym i wielkim humanistą. Świadczy o tym choćby niezwykle ciekawa korespondencja z uczonym niemieckim Gottfriedem Leibnizem.
Miłość do nauki i poszukiwanie nowych prądów myślowych w żaden sposób nie ograniczało płomiennej wiary Jana Sobieskiego. Był gorliwym i praktykującym katolikiem. Prawnuk Stanisława Żółkiewskiego od początku zdawał się czuć na sobie brzemię obrońcy wiary katolickiej, która była zagrożona rosnącą popularnością reformacji w Europie Zachodniej i ekspansją islamu od południa. Tytuł Obrońcy Wiary nie uchronił króla od pretensji ze strony polskich biskupów, że skąpi on datków na budowę nowych kościołów i klasztorów w Polsce. Niektórzy hierarchowie ośmielali się nawet słać listy do papieża, w których oskarżali Jana III o sprzyjanie protestantom. Były to w większości oskarżenia niedorzeczne. Jan III był gorliwym katolikiem, który zwykł awansować i nagradzać protestantów, którzy porzucili nauki Lutra i powrócili na łono Kościoła katolickiego. Oprócz gestów symbolicznych, jak choćby wybudowanie kaplicy królewskiej dla katolików w zdominowanym przez protestantów Gdańsku, zwolenników reformacji nie dotknęły żadne, znane z Europy Zachodniej, represje. Znamienne, że Kościół nigdy nie docenił polityki polskiego króla. Wymownym gestem braku zaufania do Jana III był protest papieża wobec próby przejęcia przez króla dochodów z biskupstwa krakowskiego na potrzeby wojska w 1680 r. Trzy lata później ten sam papież błagał go o pomoc w obliczu nieuchronnego upadku Wiednia i najazdu tureckiego na Europę. Walcząc o fundusze na wzmocnienie i modernizację wojska, Jan III Sobieski nie wahał się przed wejściem w ostre spory z wyższym duchowieństwem zarządzającym bogatymi biskupstwami i opactwami.