Jan III Sobieski: Lew Lechistanu

Był ostatnim wielkim królem Polski, końcowym tchnieniem chwały i glorii Rzeczypospolitej. Po jego śmierci państwo polskie i kultura sarmacka staczały się już tylko ku nieuchronnej katastrofie.

Aktualizacja: 26.12.2016 16:14 Publikacja: 22.12.2016 14:00

12 września 1683 r. rozegrała się bitwa pod Wiedniem, w której wojska wielkiego wezyra Mustafy zosta

12 września 1683 r. rozegrała się bitwa pod Wiedniem, w której wojska wielkiego wezyra Mustafy zostały rozgromione dzięki atakowi polskiej husarii. Jan III Sobieski do Polski powrócił w glorii chwały i z tytułem Obrońcy Wiary.

Foto: Wikipedia

W tym roku upłynęło 320 lat od śmierci jednego z najbardziej niezwykłych władców Polski, elekcyjnego króla Rzeczypospolitej Obojga Narodów Jana III Sobieskiego. Polacy mają w zwyczaju nazywać go po prostu ,,królem Sobieskim", ale prawdziwie chwalebne przydomki nadały mu inne narody. Po II bitwie chocimskiej Turcy obwołali go Lwem Lechistanu, a po odsieczy wiedeńskiej Europa nazwała go Obrońcą Wiary.

Jak podają kroniki, Jan III Sobieski urodził się w piątek, 17 sierpnia 1629 r., między godziną 14 a 15, w Olesku – rodowym zamku jego matki, wojewodzianki ruskiej, Zofii Teofili z Daniłowiczów (obecnie Olesk jest miejscowością w obwodzie lwowskim). Jego biografowie podkreślają, że przyszedł na świat pod zodiakalnym znakiem Lwa. Ojcem przyszłego króla był Jakub Sobieski z Sobieszyna herbu Janina. Rosnący w siłę i znaczenie ród Sobieskich spokrewniony był z pochodzącą z Rusi, ale całkowicie spolonizowaną i potężną familią magnacką Żółkiewskich. Najsłynniejszą postacią tego rodu był hetman i kanclerz wielki koronny Stanisław Żółkiewski herbu Lubicz. Jego zwycięskie wojny z Rosją i narodami muzułmańskimi aż do tragicznej klęski i śmierci w bitwie z Tatarami 6–7 października 1620 r. pod Cecorą sprawiły, że w pamięci Jana Sobieskiego osoba pradziadka otoczona była kultem połączonym z rosnącą nienawiścią do wyznawców Allaha. Szczególnej, proroczej symboliki w tym kontekście nabierają słowa z „Eneidy" Wergiliusza wyryte na nagrobku w krypcie kolegiaty rodowej Żółkiewskich w Żółkwi, gdzie złożono bezgłowe zwłoki wielkiego hetmana i kanclerza wielkiego koronnego: „Powstanie kiedyś z kości naszych mściciel". Jeśli wierzyć fragmentom jego autobiografii, kiedy Lew Lechistanu przyszedł na świat, okolice zamku w Olesku zaatakowały podjazdy tatarskie. Wspomnienie z dzieciństwa nieustannego zagrożenia ze strony Tatarów ukształtowało bojowy charakter przyszłego monarchy. W jego pamięć zapadły głęboko słowa epitafium wyryte na grobie jego pradziada w Żółkwi, a będące cytatem z „Ody" Horacego: „O, jak słodko i dostojnie jest umierać za ojczyznę".

Ojciec Jana III, czterokrotny marszałek Sejmu, wojewoda bełski oraz ruski, senator Jakub Sobieski był niezwykle światłym magnatem. Swoim synom Janowi i Markowi zapewnił najlepsze możliwe wykształcenie w tamtych czasach. Od 1640 do 1643 r. Jan uczęszczał do Kolegium Nowodworskiego w Krakowie. Pobierał też prywatne lekcje w dziedzinie, którą w przybliżeniu nazwać by można politologią, a więc nauką o funkcjonowaniu państwa, utrzymywaniu jego zdolności obronnej i finansach. Zdobyta wiedza pozwoliła młodemu magnatowi na krytyczną ocenę polskiej rzeczywistości połowy XVII w., ułomne funkcjonowanie Sejmu i pogłębiające się warcholstwo polskiej magnaterii.

Światły Sarmata

Mając zaledwie 14 lat, Jan Sobieski przystąpił do nauki na Wydziale Filozoficznym Akademii Krakowskiej. Równocześnie z innymi przedmiotami intensywnie przykładał się do nauki języków obcych i po ukończeniu studiów w 1646 r. biegle mówił po łacinie, niemiecku, francusku, a nawet częściowo po turecku i grecku. Kroniki wspominają nawet o podstawowej znajomości języka tatarskiego, co w późniejszych latach miało być niezwykle pomocne przy przesłuchaniach jeńców. Matematyka, inżynieria i architektura zajmowały Jana w równym stopniu co nauki humanistyczne i nauka języków obcych. Zafascynowanie astronomią i spotkanie z Janem Heweliuszem wskazują, że Sobieski był człowiekiem niezwykle światłym i chłonnym wiedzy. U Heweliusza zamówił nawet instrumenty obserwacyjne: lunety, mikroskop, prototyp peryskopu, globus ziemski i mapy nieba. W podzięce za otrzymywane 1000 florenów pensji rocznie Jan Heweliusz zadedykował przyszłemu królowi swoje dzieło „Firmamentum Sobiescianum". Wykonany przez Heweliusza „Atlas nieba" dołączył do 7 tysięcy ksiąg, które Sobieski zgromadził w Wilanowie. Jana III kojarzymy z wizerunkiem wielkiego dowódcy i typowego przedstawiciela polskiej arystokracji, tymczasem był on przede wszystkim człowiekiem bardzo światłym i wielkim humanistą. Świadczy o tym choćby niezwykle ciekawa korespondencja z uczonym niemieckim Gottfriedem Leibnizem.

Miłość do nauki i poszukiwanie nowych prądów myślowych w żaden sposób nie ograniczało płomiennej wiary Jana Sobieskiego. Był gorliwym i praktykującym katolikiem. Prawnuk Stanisława Żółkiewskiego od początku zdawał się czuć na sobie brzemię obrońcy wiary katolickiej, która była zagrożona rosnącą popularnością reformacji w Europie Zachodniej i ekspansją islamu od południa. Tytuł Obrońcy Wiary nie uchronił króla od pretensji ze strony polskich biskupów, że skąpi on datków na budowę nowych kościołów i klasztorów w Polsce. Niektórzy hierarchowie ośmielali się nawet słać listy do papieża, w których oskarżali Jana III o sprzyjanie protestantom. Były to w większości oskarżenia niedorzeczne. Jan III był gorliwym katolikiem, który zwykł awansować i nagradzać protestantów, którzy porzucili nauki Lutra i powrócili na łono Kościoła katolickiego. Oprócz gestów symbolicznych, jak choćby wybudowanie kaplicy królewskiej dla katolików w zdominowanym przez protestantów Gdańsku, zwolenników reformacji nie dotknęły żadne, znane z Europy Zachodniej, represje. Znamienne, że Kościół nigdy nie docenił polityki polskiego króla. Wymownym gestem braku zaufania do Jana III był protest papieża wobec próby przejęcia przez króla dochodów z biskupstwa krakowskiego na potrzeby wojska w 1680 r. Trzy lata później ten sam papież błagał go o pomoc w obliczu nieuchronnego upadku Wiednia i najazdu tureckiego na Europę. Walcząc o fundusze na wzmocnienie i modernizację wojska, Jan III Sobieski nie wahał się przed wejściem w ostre spory z wyższym duchowieństwem zarządzającym bogatymi biskupstwami i opactwami.

W 1646 r. obaj bracia Jan i Marek Sobiescy wyruszyli w długą, dwuletnią podróż po Europie, odwiedzając Niemcy, Niderlandy, Francję i Anglię. Kończyła się wojna 30-letnia, dlatego bracia Sobiescy mogli się zapoznać z ówczesną techniką militarną, sposobem prowadzenia walki, fortyfikacjami, organizacją formacji zbrojnych i uzbrojenia. Znajomość języków obcych z pewnością ułatwiała dokładne przyjrzenie się sztuce militarnej użytej w wojnie trzydziestoletniej. Przyszły król miał okazję poznać stosunki panujące we Francji we wczesnym okresie panowania Ludwika XIV. W czasie swej wielkiej podróży bracia Sobiescy nawiązali znajomości z wpływowymi postaciami ówczesnej Europy Zachodniej, m.in. z Wilhelmem II Orańskim, Karolem II Stuartem i księciem Kondeuszem. Francja zrobiła na Janie Sobieskim tak silne wrażenie, że zapragnął nawet wstąpić do gwardii królewskiej. W 1648 r. do podróżujących braci Sobieskich dotarła wiadomość o śmierci ich ojca, podówczas kasztelana krakowskiego. Śmierć ich ojca zbiegła się z wybuchem powstania Bohdana Chmielnickiego na Ukrainie. Marek i Jan Sobiescy przystąpili do kampanii przeciw buntownikom, stając na czele własnych chorągwi, husarskiej i kozackiej. W 1648 r. król Jan Kazimierz nadał Janowi Sobieskiemu starostwo jaworowskie po jego zmarłym ojcu Jakubie Sobieskim. Zaledwie 19-letni kasztelan przeszedł swój chrzest bojowy, uczestnicząc w wielu bitwach i potyczkach, w tym w bitwie pod Batohem w czerwcu 1652 r., podczas której zginął w czasie dokonanej przez Tatarów rzezi kilku tysięcy polskich jeńców jego brat Marek Sobieski. Jan objął po zamordowanym bracie starostwo krasnostawskie. Śmierć Marka spotęgowała w Janie nienawiść do islamu, co znalazło wyraz w sprzecznym z dyplomacją napadzie na posła tatarskiego. Nienawiść wiązała się z potrzebą poznania wroga. Jan chciał dokładnie poznać życie Tatarów, ich język, obyczaje i – co ważne – organizację i sposób prowadzenia walki.

Piętno zdrajcy

W życiorysie bohatera spod Wiednia są wątki bardzo niechlubne, o których potomni prawie zapomnieli. 16 października 1655 r. jako pułkownik wojska kwarcianego poddał się pod Ujściem armii króla szwedzkiego Karola X i pozostał przy nim do 24 marca 1656 r. Czy był zatem zdrajcą pokroju Jana Radziwiłła? Niestety, należał do pierwszych polskich magnatów i dowódców, którzy przeszli na stronę szwedzką. Później nie był też biernym obserwatorem przebiegu zdarzeń, ale aktywnym szwedzkim dowódcą, który ze zdumiewającą konsekwencją prowadził swoje oddziały do Prus, a później przyczynił się do klęski wojsk polskich w bitwie pod Gołębiem w lutym 1656 r. Dopiero 24 marca 1656 r., w obliczu pogarszającej się sytuacji Szwedów, przeszedł pod Łańcutem pod komendę Stefana Czarnieckiego, by od tej pory walczyć ze swoimi dotychczasowymi sojusznikami. Na wieść o odejściu Sobieskiego rozzłoszczony król Karol X Gustaw rozkazał powiesić na szubienicy portrety Sobieskiego i innych dowódców wojsk kwarcianych, którzy powrócili na służbę Jana Kazimierza. Wiedza o sztuce wojennej Tatarów przydała się Sobieskiemu, gdy 26 maja 1656 r. dowodził jako chorąży wielki koronny 2-tysięcznym korpusem tatarskim w trzydniowej bitwie z wojskami Karola Gustawa pod Warszawą. Przyszły król na polu walki odkupywał chwile zdrady wobec prawowitego władcy Polski Jana Kazimierza. Poczucie winy zmusiło go nawet do opowiedzenia się po stronie króla podczas rokoszu Jerzego Lubomirskiego. Czas spędzony pod komendą króla szwedzkiego z pewnością wzbogacił wiedzę militarną Sobieskiego. Mógł bowiem obserwować działania znakomicie wyszkolonej i wyposażonej armii szwedzkiej. Zdobytą wiedzę zastosował w 1657 r. w zwycięskich walkach z wojskami siedmiogrodzkiego księcia Jerzego II Rakoczego. 17 października 1660 r. był jednym z czterech komisarzy, którzy podpisali z Kozakami ugodę cudnowską.

Młodość Jana Sobieskiego upłynęła w obliczu nieszczęść, które coraz liczniej nawiedzały jego ojczyznę. Wojna z Kozakami na Ukrainie, walki z wojskami rosyjskimi na Litwie i Zadnieprzu, najazd szwedzki, utrata Prus Książęcych jako lennika Polski oraz najazd księcia siedmiogrodzkiego Jerzego II Rakoczego, spustoszyły i osłabiły kraj. Dochodziły do tego wewnętrzne tarcia pomiędzy profrancuskim stronnictwem królewskim a tą częścią magnaterii polskiej, z Jerzym Lubomirskim na czele, która sprzeciwiała się elekcji vivente rege księcia wielkiego Kondeusza na króla Polski.

Rzeczpospolita potrzebowała jak powietrza władcy oświeconego, którego wizja przyczyniłaby się do odnowy jej sił. Sobieski cieszył się wielką popularnością wśród szlachty polskiej. Mimo iż swoim wykształceniem, znajomością języków, obyciem w świecie i wszechstronnymi zainteresowaniami wyrastał ponad ogół szlachty, to swoim stylem bycia zdawał się być jednym z nich. Z dyplomaty europejskiego formatu potrafił przeobrazić się w sejmikowego rębajłę, gotowego stanąć do pojedynku na ubitej ziemi. Zwycięska bitwa z kilkakroć liczniejszymi wojskami kozackimi Doroszeńki pod Podhajcami 4–16 października 1667 r. przyniosła Sobieskiemu niezwykłą popularność i sławę. Połączenie 5 lutego 1668 r. nadanego mu urzędu hetmana wielkiego koronnego z funkcją i godnością marszałka wielkiego koronnego otworzyło mu drogę do tronu.

Wielu historyków uważa, że królem – choć niekoronowanym – był już, zanim korona spoczęła na jego skroniach. Już w czasie panowania słabego Michała Korybuta Wiśniowieckiego przejął pełnię władzy w Polsce i kontrolę nad wojskiem. Głosy z sejmików wzywały go do objęcia korony. Efektem tego był kolejny wstydliwy epizod z jego życia. W czerwcu i lipcu 1972 r. po zwycięstwie chocimskim wespół z prymasem Mikołajem Prażmowskim usiłował z pomocą 16 chorągwi dokonać zamachu stanu i usunąć Korybuta Wiśniowieckiego z tronu. Wiadomość o śmierci księcia Kondeusza, który miał być następcą Korybuta, zakończyła spisek. W tym czasie żołnierze, a właściwie żołdactwo Sobieskiego, dopuszczali się bezkarnych rabunków w Warszawie. To jednak nie zaszkodziło hetmanowi. W obiegowej opinii był wzorem szlachcica, pogromcą bisurmanów, Sarmatą do wypitki i wybitki, utrzymującym jednocześnie wielki posłuch u żołnierzy swoich chorągwi, które szły za nim niezależnie od sprawy, w jakie je prowadził.

Gorąca miłość do Marysieńki

Sobieski znakomicie radził sobie w relacjach z kobietami. W 1655 r. na przyjęciu dworskim w okresie trwania sejmu warszawskiego poznał Marię Kazimierę d'Arquien de la Grange, pannę dworską królowej Ludwiki Marii Gonzagi. Mimo wybuchu namiętnego i odwzajemnionego uczucia do Jana, podówczas chorążego wielkiego koronnego, w 1658 r. Marysieńka za wstawiennictwem królowej oddała swą rękę Janowi „Sobiepanowi" Zamoyskiemu. Sobieski wiernie czekał, aż ukochana do niego wróci. 14 maja 1665 r., zaledwie parę tygodni po śmierci „Sobiepana", wziął tajny, a 5 lipca oficjalny ślub z Marią Kazimierą d'Arguien de la Grange primo voto Zamoyską. Z uwagi na krótki okres żałoby po zmarłym mężu towarzyszyła temu wydarzeniu atmosfera, którą podgrzewały złośliwe publikacje Jana Andrzeja Morsztyna.

O bogatym życiu erotycznym Jana III krążyły najrozmaitsze plotki i opowiastki. Najpikantniejsze mówiły o jego kilkunastoosobowym haremie dziewcząt o nieco południowej urodzie, o erotycznych inicjacjach młodego Jana podczas podróży do Francji, o jego afekcie do panny Orchowskiej i będącym jego konsekwencją pojedynku z Michałem Pacem. Być może ocaliło mu to życie, bo gdy leczył zadane mu przez krewkiego Litwina rany, jego brat zginął w rzezi po bitwie pod Batohem, w której sam się mógł znaleźć. W krążących opowieściach Sobieski jawi się jako pełnokrwisty samiec alfa niestroniący od uciech życia doczesnego.

Marysieńka nie ustępowała na tym polu mężowi i to w takim stopniu, że jego rogi nie zmieściłyby się na żadnym portrecie króla. Maria Kazimiera potrafiła bowiem poradzić sobie w sypialni z każdym mężczyzną, nawet nuncjuszem papieskim Pignatellim, czyli późniejszym papieżem Innocentym XII. O fantazjach pary królewskiej świadczą przesiąknięte erotyzmem fragmenty listów Jana do Marysieńki słane z pól bitewnych. Na podstawie ich lektury można śmiało stwierdzić, że Jan III wniósł bogaty wkład do epistolograficznej „Kamasutry" tamtego okresu, tyle że w sarmackim wydaniu. O czym zresztą można było rozmyślać i rozmawiać przy obozowych ogniskach? Zazwyczaj o dziewkach i alkoholu. Picie trunków stawało się główną uciechą, obyczajem i prawdziwą plagą w Rzeczypospolitej końca XVII w. Ograniczenie eksportu zboża do Gdańska powodowało, że jego znaczna część przerabiana była na pitą bez umiaru gorzałkę. A król od alkoholu nie stronił.

Pokonał Turków, lecz przegrał z prywatą

W 1671 r. przed Rzeczpospolitą pojawiło się widmo najazdu Osmanów. Pomimo ostrzeżeń Sobieskiego Michał Korybut nie podjął żadnych działań w związku ze słabą kondycją twierdzy w Kamieńcu Podolskim. 26 sierpnia 1672 r. całe Podole przeszło na 27 lat pod panowanie tureckie. Jesienią tego samego roku ruszyła wyprawa Sobieskiego skierowana przeciw czambułom tatarskim. Trzy tysiące jazdy Sobieskiego pokonało wielokroć silniejsze siły tatarskie. Wojska hetmana oswobodziły 44 tys. ludzi wziętych przez Tatarów do niewoli.

11 listopada 1672 r. atak polskiej husarii pod Chocimiem rozgromił 30-tysięczną armię turecką. To wspaniałe zwycięstwo było rewanżem za Kamieniec Podolski. 10 listopada 1673 r. zmarł król Michał Korybut Wiśniowiecki. 21 maja roku następnego wybrano Sobieskiego na nowego władcę Polski. Koronację, która odbyła się 2 lutego 1676 r., poprzedził niezwykle uroczysty wjazd króla do Krakowa. W owym czasie bałtyckie koncepcje polityczne Jana III z wolna upadały. Lawirująca dyplomatycznie Francja zbliżyła się politycznie do Turcji, skutkiem czego Sobieski zerwał stosunki z dworem Ludwika XIV i zawarł 3 marca 1683 r. sojusz z Leopoldem I Habsburgiem. Wbrew przewidywaniom Turcy nie uderzyli na Polskę od południowej flanki, lecz skierowali swe siły na Wiedeń. 12 września 1683 r. rozegrała się bitwa, w której wojska wielkiego wezyra Mustafy zostały rozgromione gwałtownym atakiem polskiej husarii i pozostawiły 15 tys. zabitych żołnierzy. Straty wojsk Sobieskiego wyniosły 3 tys. zabitych. Ścigając Turków, Sobieski zapisał na swe konto jeszcze jedno zwycięstwo pod Parkanami, po czym w grudniu tego samego roku w pełni chwały powrócił do Krakowa. Wcześniej jednak wysłał do Polski 80 wozów ze zdobyczami wojennymi.

Jan III przeszedł do historii jako jeden z największych polskich królów. On sam miał jednak mieszane uczucia wobec własnych osiągnięć. Jego polityka bałtycka poniosła fiasko. Niepowodzeniem zakończyły się próby zapewnienia tronu dla królewicza Jakuba. Natomiast na zawsze rozwiązał problem zagrożenia ze strony Turcji. Przystąpienie do antytureckiej Świętej Ligi, a później budowa fortyfikacji Okopów św. Trójcy na granicy z Portą i Szańców św. Maryi zabezpieczyły południowe granice Rzeczypospolitej. Zwycięzca spod Wiednia był znakomitym wodzem, ale miał znacznie mniej szczęścia w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Wszelkie próby reformowania sejmu i systemu politycznego Rzeczypospolitej były sabotowane przez magnaterię. Jesień życia spędził na czytaniu książek, sadzeniu drzewek, także cytrusowych, tworzeniu ogrodów owocowych i kwater warzywnych w Wilanowie. Zgodnie z podaniem odmiana jabłka zwana kosztelami pochodzi od zapytania króla na widok małej ilości jabłek: „Kosz tylko?". Interesował się też ziołami. W ostatnich latach życia Jan III Sobieski był już przeciwieństwem jurnego mężczyzny z dawnych lat. Schorowany, otyły, chodzący z trudem, cierpiący na dnę moczanową, nadciśnienie i syfilis, snuł się po ogrodach swojej podwarszawskiej rezydencji. Zmarł 17 czerwca 1696 r. w Wilanowie. Niektórzy historycy przypuszczają, że schorowanego króla zabiła nadmierna dawka rtęci, jaką zaaplikował „leczący" syfilis króla żydowski lekarz.

Legenda Lwa Lechistanu

W zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie znajduje się portret Jana III Sobieskiego namalowany między 1673 a 1677 rokiem. Autorstwo tego dzieła przypisuje się dwóm malarzom: Jerzemu Siemiginowskiemu-Eleuterowi bądź Danielowi Schultzowi. Uważa się, że jest ono najwierniejszym wizerunkiem architekta odsieczy wiedeńskiej.

Jan III był znakomitym propagandystą, który doskonale wiedział, że obrazy powinny go ukazywać jako mocarza w pełnej glorii. Dlatego ich wykonanie zlecił nadwornym malarzom: Janowi Triciusowi, Marcinowi Altomonte, Janowi Reisnerowi oraz Aleksandrowi Franciszkowi Desportesowi, którzy ukazali go jako mężczyznę o silnej, a nawet otyłej budowie ciała, z podgoloną czupryną, sumiastym sarmackim wąsem, pełnym stanowczości i majestatu wyrazie twarzy. Twarz króla jest dumna, wyniosła, ale i pełna napięcia, co wskazuje, że właściciel Wilanowa mógł dość łatwo wpadać w gniew. Aby podkreślić ścisłe związki króla ze zwycięskim wojennym rzemiosłem, na portretach dodane są nieodłączne militarne atrybuty: berła, buławy i szable. Władca jest ukazany jak antyczny heros, rzymski imperator, często ubrany w tuniki i rzymskie zbroje. Nie brakuje też sarmackich portretów Sobieskiego w kontuszach i w kołpakach na głowie obszytych otokami z aksamitu i ozdobionych piękną broszą i ptasimi piórami.

Północną część parku Łazienkowskiego w Warszawie zwieńcza postawiony na ulicy Agrykoli pomnik Jana III Sobieskiego. Twórca wiktorii wiedeńskiej w zbroi wspina rumaka nad powalonym islamskim wojownikiem. Fundatorem odsłoniętego 14 wrześniu 1788 r. pomnika, który zaprojektował Andrzej Le Brun, a wyrzeźbił Franciszek Pinck, był ostatni król okaleczonej rozbiorami Polski Stanisław August Poniatowski. Następnego dnia na cokole pojawił się wymowny anonimowy napis:

„Bohaterowi z Wiednia,

co chrześcijan zbawił,

Piękny pomnik z kamienia

Stanisław wystawił,

Dwakroć złotych kosztował

– trzykroć bym dołożył,

By Stanisław skamieniał,

a Jan III ożył".

Współcześnie, kiedy Europa głowi się nad rozwiązaniem „problemu islamskiego", szczególnego znaczenia nabiera wspomnienie o polskim władcy, który w 1683 r. ocalił cywilizację chrześcijańską. Jak znaczące to było wydarzenie, świadczy fakt, że rozgromieni przez Jana III Sobieskiego Osmanowie zachowali respekt dla ginącej Rzeczypospolitej, nie uznając zaborów Polski. Przez całe dziesięciolecia, kiedy państwa polskiego już nie było, do rytuału dworu sułtańskiego należało zapytanie podczas dworskich ceremonii: „Czy poseł Lechistanu już przybył?".

W tym roku upłynęło 320 lat od śmierci jednego z najbardziej niezwykłych władców Polski, elekcyjnego króla Rzeczypospolitej Obojga Narodów Jana III Sobieskiego. Polacy mają w zwyczaju nazywać go po prostu ,,królem Sobieskim", ale prawdziwie chwalebne przydomki nadały mu inne narody. Po II bitwie chocimskiej Turcy obwołali go Lwem Lechistanu, a po odsieczy wiedeńskiej Europa nazwała go Obrońcą Wiary.

Jak podają kroniki, Jan III Sobieski urodził się w piątek, 17 sierpnia 1629 r., między godziną 14 a 15, w Olesku – rodowym zamku jego matki, wojewodzianki ruskiej, Zofii Teofili z Daniłowiczów (obecnie Olesk jest miejscowością w obwodzie lwowskim). Jego biografowie podkreślają, że przyszedł na świat pod zodiakalnym znakiem Lwa. Ojcem przyszłego króla był Jakub Sobieski z Sobieszyna herbu Janina. Rosnący w siłę i znaczenie ród Sobieskich spokrewniony był z pochodzącą z Rusi, ale całkowicie spolonizowaną i potężną familią magnacką Żółkiewskich. Najsłynniejszą postacią tego rodu był hetman i kanclerz wielki koronny Stanisław Żółkiewski herbu Lubicz. Jego zwycięskie wojny z Rosją i narodami muzułmańskimi aż do tragicznej klęski i śmierci w bitwie z Tatarami 6–7 października 1620 r. pod Cecorą sprawiły, że w pamięci Jana Sobieskiego osoba pradziadka otoczona była kultem połączonym z rosnącą nienawiścią do wyznawców Allaha. Szczególnej, proroczej symboliki w tym kontekście nabierają słowa z „Eneidy" Wergiliusza wyryte na nagrobku w krypcie kolegiaty rodowej Żółkiewskich w Żółkwi, gdzie złożono bezgłowe zwłoki wielkiego hetmana i kanclerza wielkiego koronnego: „Powstanie kiedyś z kości naszych mściciel". Jeśli wierzyć fragmentom jego autobiografii, kiedy Lew Lechistanu przyszedł na świat, okolice zamku w Olesku zaatakowały podjazdy tatarskie. Wspomnienie z dzieciństwa nieustannego zagrożenia ze strony Tatarów ukształtowało bojowy charakter przyszłego monarchy. W jego pamięć zapadły głęboko słowa epitafium wyryte na grobie jego pradziada w Żółkwi, a będące cytatem z „Ody" Horacego: „O, jak słodko i dostojnie jest umierać za ojczyznę".

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie