Wielka wpadka „Dwójki”. Jak przejęto tajne archiwum

Wywiad i kontrwywiad wojskowy II RP ma na swoim koncie wiele sukcesów. Ale podczas kampanii wrześniowej słynna „Dwójka" popełniła niewybaczalny błąd, pozwalając Niemcom przejąć część swojego tajnego archiwum. Skutki tej wpadki były niezwykle poważne.

Publikacja: 26.11.2020 21:00

Centralne Archiwum Wojskowe w Forcie Legionów, Warszawa 1931 r.

Centralne Archiwum Wojskowe w Forcie Legionów, Warszawa 1931 r.

Foto: NAC

5 września 1939 r. Niemcy opanowali Bydgoszcz. Niemal jednocześnie z oddziałami Wehrmachtu do miasta wkroczyli oprawcy z Einsatzgruppe IV, a dokładnie Einsatzkommando 1/IV dowodzone przez SS-Sturmbannführera Helmuta Bischoffa. On i jego podwładni skupili się przede wszystkim na krwawych represjach na mieszkańcach Bydgoszczy, ale dostali także zadanie dodatkowe – jak najszybciej dotrzeć do siedziby Ekspozytury nr 3 polskiego wywiadu, aby aresztować jej pracowników i znaleźć tajne dokumenty. Była to jedna z głównych placówek wywiadowczych II RP, prowadząca działania wymierzone przeciwko Niemcom i dysponująca świetną, tworzoną od lat, siatką agentów. Siedziba ekspozytury była zamknięta na cztery spusty, esesmani wspomogli się więc drabiną, przedostając się do pomieszczeń na pierwszym piętrze. Budynek świecił pustkami. Jedynie na biurku szefa placówki mjr. Jana Żychonia znaleziono bilet wizytowy. Na jego odwrocie Żychoń długopisem dopisał „Götz von Berlichingen". Była to jawna kpina, bo Götz to postać tytułowa z dramatu Goethego i Niemcy dobrze znali najsłynniejszy fragment dzieła: „Zawrzyjcie wasze serca szczelniej niż wrota. Nadchodzą czasy oszustwa, któremu dano wszelką swobodę. Nikczemni będą posługiwać się podstępem i chytrością, a ludzie sprawiedliwi nie unikną ich sideł". Wtedy wywołało to wśród esesmanów złość, ale już niedługo słowa te miały stać się także gorzkim memento dla wielu współpracowników „Dwójki".

Bischoff i jego ludzie ruszyli w ślad za prącymi w głąb Polski wojskami hitlerowskimi, dokonując bestialskich mordów i organizując placówki Gestapo, natomiast zadanie tropienia tajnych akt przejął inny oficer Einsatzgruppe IV – Walter Hammer, dowódca komanda 2/IV. Z oddziału tego wydzielono specjalne grupy poszukiwawcze (Auswetrungstrupp), które 1 października 1939 r. dotarły do Warszawy. Ale dokumentami polskiego wywiadu interesowała się również Abwehra, czyli niemiecki odpowiednik Oddziału II – polskiego wywiadu i kontrwywiadu. Abwehra wysłała w teren wyspecjalizowane jednostki zwiadu (Frontaufklärunsgtruppen). I to właśnie dowódca jednej z nich, kpt. Hans Bulang, jeszcze pod koniec września pierwszy przekroczył progi Pałacu Saskiego w Warszawie, w którym mieściła się siedziba Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, a co za tym idzie – także centrala Oddziału II. Na widok ponad 100 szaf pancernych, w których, jak oczekiwał, powinny znajdować się tajne akta, nie krył podekscytowania. Przeliczył się jednak. Jego zwierzchnik Oskar Reile wspominał: „Specjaliści otworzyli szafy jedna za drugą, ale prawie wszystkie były puste. W jednej znaleziono rysunki i karykatury (...) przedstawiające sceny z prac polskiego wywiadu. (...) W trzech szafach znaleziono (...) zbiór drukowanych regulaminów służbowych Wehrmachtu, książki adresowe większości wielkich miast w Niemczech, książki telefoniczne wydawane przez niemieckie dyrekcje poczt oraz obszerną kartotekę emigrantów rozsianych po całym świecie". W całym Pałacu Saskim nie było ani jednego wartościowego dokumentu wytworzonego przez polski wywiad.

Niemcy zaczęli podejrzewać, że sytuacja jest taka sama jak przed pół rokiem w Czechosłowacji. Czesi dosłownie w ostatniej chwili, wykorzystując pomoc Wielkiej Brytanii, ewakuowali wszystkich agentów i kluczowe dokumenty swojego wywiadu. Kiedy szef Abwehry admirał Wilhelm Canaris zjawił się w siedzibie czeskich służb, zastał puste pokoje. Towarzyszący mu kpt. Bulang stwierdził: „Tego się spodziewaliśmy. Sami zrobilibyśmy to samo". W Pałacu Saskim Bulang przeżywał niepokojące déja vu. Nie spodziewał się, że los, a w zasadzie nieodpowiedzialność polskich oficerów i urzędników, kilka dni później da mu jeszcze jedną szansę na sukces. W warszawskim Forcie Legionów. Do tego samego miejsca trop poprowadził esesmanów Hammera.

Na tajnych frontach

Niemcy nieprzypadkowo tak wytrwale poszukiwali dokumentów polskiego wywiadu i kontrwywiadu, który funkcjonował w ramach Sztabu Generalnego WP jako Oddział II, stąd jego potoczna nazwa. Był on bowiem w kierunku niemieckim bardzo skuteczny i dysponował rozbudowaną siatką agentów, również na terenie Rzeszy. Chyba największy sukces „Dwójka" odniosła jeszcze podczas wojny polsko-bolszewickiej: złamano szyfry przeciwnika, zablokowano jego łączność i przeprowadzono skuteczną akcję dezinformującą w kluczowym momencie Bitwy Warszawskiej. Równie spektakularna była działalność wywiadowcza placówki IN-3 w Berlinie stworzonej przez mjr. Jerzego Sosnowskiego, jednego z najlepszych polskich szpiegów w historii. Zdobył on m.in. dowody na łamanie przez Niemców postanowień traktatu wersalskiego, dowody współpracy niemiecko-sowieckiej, a także plany wojny przeciwko Polsce. Słynna była także akcja „Wózek", w ramach, której bydgoska Ekspozytura nr 3 regularnie inwigilowała przesyłki pocztowe przewożone tranzytem koleją z Niemiec do Prus i Gdańska przez polskie Pomorze. Pod egidą Biura Szyfrów powstała także polska szkoła kryptologii i kryptoanalizy – jedna z najlepszych na świecie. To właśnie tam pracowała trójka genialnych matematyków: Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski, którzy złamali kod słynnej niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma. W drugiej połowie lat 30. XX w. „dwójkarze" dostarczali dość dobrych informacji na temat niemieckich przygotowań do wojny, m.in. trafnie rozpoznali koncentrację aż 40 wielkich jednostek niemieckich. Niestety, polskie władze nie doceniały wystarczająco tych informacji lub wyciągały z nich błędne wnioski.

Od prawej: agent polskiego wywiadu Jerzy Sosnowski, zwerbowana agentka Benita von Falkenhayn i brat

Od prawej: agent polskiego wywiadu Jerzy Sosnowski, zwerbowana agentka Benita von Falkenhayn i brat Jerzego, Janusz Sosnowski. Tiergarten, lata 20.

EAST NEWS

Oprócz sukcesów zdarzały się także bolesne porażki. Jedną z najpoważniejszych było bezsensowne uwikłanie się w sowiecką operację dezinformacyjną „MOCR-Trust", która na wiele lat sparaliżowała działalność polskiego wywiadu w Związku Radzieckim i uniemożliwiła odkrycie agresywnych planów Sowietów wobec Polski w 1939 r. Wielokrotnie dochodziło także do konfliktów personalnych, szczególnie na linii referatów „Wschód" i „Zachód", co znacznie osłabiało spójność i skuteczność działań Oddziału II. Ostatnią fatalną wpadką, kosztującą życie wielu osób, było nieodpowiednie zabezpieczenie tajnych akt we wrześniu 1939 r.

w Forcie Legionów

Główny skład Archiwum Wojskowego znajdował się w Warszawie w Forcie Legionów przy ul. Zakroczymskiej. Niemcy o tym wiedzieli, ponieważ była to informacja jawna. W tym samym miejscu w sposób autonomiczny działał Tajny Referat Archiwalny Oddziału II. Tym faktem akurat publicznie się nie chwalono, ale nietrudno było przewidzieć, że skrupulatni Niemcy, po zdobyciu stolicy Polski, zajrzą również do fortu. To nikogo nie zaskoczyło. Dopiero fakt, że okupanci natrafili tam na bezcenne akta polskiego wywiadu, był szokujący. Nawet dla nich samych.

Która nazistowska służba bezpieczeństwa – wojskowa Abwehra czy esesmańskie SD (podlegały mu Einsatzgruppe) – dotarła pierwsza do Fortu Legionów? Najnowsze badania historyka Aleksandra Woźnego wskazują, że raczej było to komando 2/IV Waltera Hammera. Jednak przez długie lata to oficerowie Abwehry przypisywali sobie ten sukces i relacja jednego z nich, Oskara Reilego, jest w tym względzie najpełniejsza. „Po kilku dniach odbywał kapitan Bulang daleki spacer, który doprowadził go do Fortu Legionów – wspominał Reile – (...) Bulangowi wydawało się, że jedne z drzwi prowadzących do fortu nie były zamknięte, pchnął je, wszedł i nie mógł uwierzyć własnym oczom. W ogromnym pomieszczeniu na wielu regałach wypełnionych aktami leżały wielkie zwoje z napisami: »Attaché wojskowy w Tokio... Paryżu... Rzymie... Ekspozytura w Bydgoszczy« itp. Był to, jak się okazało, zbiór autentycznych tajnych dokumentów, i to w ogromnych ilościach".

Niemiecki łup był niezwykle cenny, o czym świadczy m.in. relacja szefa SD Waltera Schellenberga. Pojawił się on w zdobytej Warszawie, aby zapewnić Hitlerowi bezpieczeństwo podczas defilady zwycięstwa, ale tuż po niej na gwałt musiał wracać do Niemiec: „W stolicy Rzeszy spędziłem dwa dni na omawianiu z moimi ekspertami problematyki kontrwywiadowczej i przeglądaniu przejętych dokumentów polskiego wywiadu. Ilość informacji wywiadowczych zebranych przez Polaków, zwłaszcza na temat niemieckiego przemysłu zbrojeniowego, była zdumiewająca" – wspominał.

Kiedy Schellenberg pędził z Warszawy do Berlina, aż sześć ciężarówek należących do SD, bo ostatecznie ta służba przejęła większość tajnych polskich dokumentów, przewoziło je do nowo utworzonego Heeresarchive Zweigstelle w Gdańsku-Oliwie. Gromadzono tam wszelką wojskową dokumentację przejętą na opanowanym przez Niemców obszarze Polski. Warto dodać, że odnalezienie archiwum „Dwójki" nie było jedynym sukcesem Niemców na tym polu. W ręce hitlerowskich służb bezpieczeństwa i Abwehry wpadły także m.in. ważne dokumenty Straży Granicznej i niemal cały zasób archiwum MSZ!

Toporem i gilotyną

Co znajdowało się w feralnych teczkach odnalezionych przez Niemców w Forcie Legionów? Ciężko o precyzyjną odpowiedź, ale na pewno dla Niemców najcenniejszą zdobyczą były archiwalia polskich ataszatów wojskowych w Niemczech, przez które także przechodziła działalność wywiadowcza, oraz Ekspozytury nr 3 z Bydgoszczy. Nie jest jasne, czy były to oryginały czy kopie, które mjr Żychoń wysyłał do Warszawy, kiedy jeszcze ta placówka działała. Po przedostaniu się na Zachód szef Ekspozytury nr 3 twierdził, że wszystkie ważne dokumenty wywiadowcze i kontrwywiadowcze zostały ewakuowane i zniszczone jeszcze przed przekroczeniem granicy z Rumunią, ale jednocześnie zaznaczył, że w Warszawie zostały kopie. Biografka Żychonia, Joanna Bochaczek-Trąbska, pisze: „Pierwszy etap ewakuacji akt Oddziału II odbywał się w sposób zamierzony, natomiast drugiemu, który objął również Sztab Naczelnego Wodza, towarzyszyła atmosfera pośpiechu. Być może właśnie w tym etapie skierowano część akt do Fortu Legionów. A być może były to kopie ważnych akt, które składowano tam od dawna i w chaosie ewakuacji i oblężenia po prostu o nich zapominano".

Niemcy nie mogli na podstawie przejętych w forcie akt odtworzyć całej polskiej siatki wywiadowczej na terenie Niemiec i Gdańska, bo np. sporą cześć materiałów tzw. referatu „Zachód" udało się ewakuować, ale tak czy inaczej znaleźli w nich prawdziwe nazwiska i pseudonimy polskich szpiegów, obszerne sprawozdania z akcji wywiadowczych, były tam nawet teczki ważnego referatu BS-4 Biura Szyfrów z placówki w Pyrach. Wkrótce rozpoczęły się aresztowania, śledztwa i procesy kończące się z reguły wyrokami śmierci przez ścięcie toporem lub gilotyną. Represje dotknęły około setki agentów i współpracowników „Dwójki", zwykle doświadczonych i świetnie usytuowanych w najbardziej newralgicznych punktach służb III Rzeszy lub przemyśle zbrojeniowym. Co gorsza, żaden z nich nie spodziewał się zdekonspirowania, bo któż mógł przypuszczać, że Niemcy dysponują oryginalną polską dokumentacją. Jeden z oficerów Ekspozytury nr 3, mjr Marian Włodarkiewicz, wspominał: „(...) Gestapo natychmiast po moim aresztowaniu w kwietniu 1941 r. przedłożyło mi dossiers całego szeregu moich dawnych zwolnionych agentów, ich karty pracy z moimi podpisami, i tym podobne elementy, które dały mi 100 proc. pewności, że nie blagują. Przez 7,5 miesięca wałkowali ze mną te papierki, a ja byłem bezsilny z wściekłości wobec takiego nawału dowodów mej pracy, której nie mogłem negować, bo to było idiotyzmem".

Niemcy przede wszystkim zlikwidowali wciąż dla nich groźne pozostałości po siatce szpiegowskiej mjr. Sosnowskiego, które, pomimo że Sosnowskiego aresztowano jeszcze w 1934 r., nadal sprawnie funkcjonowały (notabene tragiczny koniec tego asa polskiego wywiadu to także historia, która chluby Oddziałowi II nie przynosi). W grudniu 1939 r. aresztowana została kurierka majora, a jednocześnie jego kuzynka, Maria Runge, która załamała się podczas brutalnego śledztwa w Moabicie i wydała innych agentów. W tym samym czasie Gestapo zjawiło się u ppłk. Richarda von Falkenhayna. Wpadł również kluczowy polski agent umieszczony w samej centrali Abwehry w Berlinie, kpt. Günther Rudloff. Hitlerowcy wyjątkowo nie ścięli mu głowy, ale umożliwili popełnienie honorowego samobójstwa w więzieniu.

Likwidowano także struktury wywiadowcze stworzone przez mjr. Żychonia. 12 grudnia aresztowano Paulinę Tyszewską-Müchlen, sekretarkę i kochankę Reinholda Kohtza (zastępcy kierownika niemieckiego wywiadu w Wolnym Mieście Gdańsku; on także trafił do więzienia), która przez lata dostarczała bezcenne materiały polskiemu kontrwywiadowi. Stracono ją w marcu w Moabicie. To samo spotkało jej siostrę Franciszkę Borucką i jej męża Brunona, również cennych polskich agentów. W styczniu wpadł Wiktor Katlewski, księgowy w Urzędzie Uzbrojenia Marynarki Wojennej w Berlinie, który m.in. jako pierwszy zdobył informacje na temat tajnego poligonu w Peenemünde, gdzie testowano prototypy rakiet V-1 i V-2, a także jego kuzyn, również zdolny agent, Konrad Smoczyński. To tylko garść nazwisk z bardzo długiej listy osób aresztowanych i straconych na podstawie informacji znajdujących się w materiałach przejętych przez SD w Forcie Legionów. Niemcy nie ograniczyli się jednak wyłącznie do destrukcji polskich siatek wywiadowczych działających na terenie Niemiec, dzięki przejętym teczkom personalnym przez całą wojnę dość skutecznie ścigali przedwojennych pracowników „Dwójki", którzy zaangażowali się w działalność ruchu oporu.

We wrześniu 1939 r. Rzeczpospolita była całkowicie nieprzygotowana do obrony swojej niepodległości. Zawiedli przede wszystkim ludzie zajmujący najwyższe stanowiska w państwie, a chaos, który był rezultatem gwałtownego upadku państwa, zdezorganizował jego struktury na wielu poziomach. Ogarnął także te, które przed wybuchem wojny działały w miarę sprawnie, jak Oddział II SG. W efekcie niektórzy oficerowie polskiego wywiadu złamali jedną z kardynalnych zasad obowiązujących w tym fachu – za wszelką cenę i bez względu na sytuację chronić swoje źródła osobowe. Niefrasobliwością wykazali się także archiwiści i urzędnicy odpowiedzialni za bezpośrednią opiekę nad tajnymi materiałami, zresztą nie tylko ci pracujący w „Dwójce" (vide choćby utrata archiwum MSZ).

Straty poniesione przez polski wywiad w wyniku przejęcia przez Niemców wielu ściśle tajnych akt były ogromne, ale trzeba podkreślić, że nie sparaliżowały całkowicie jego pracy. Polskie struktury były na tyle rozległe i dobrze zakonspirowane, że przez całą wojnę, kontynuując działalność na Zachodzie i w warunkach konspiracji w kraju, dostarczały aliantom wiele bezcennych informacji. Niektórzy badacze szacują nawet, że przeszło połowa całego alianckiego dorobku wywiadowczego podczas II wojny światowej stanowiła efekt działalności polskiego Oddziału II.

5 września 1939 r. Niemcy opanowali Bydgoszcz. Niemal jednocześnie z oddziałami Wehrmachtu do miasta wkroczyli oprawcy z Einsatzgruppe IV, a dokładnie Einsatzkommando 1/IV dowodzone przez SS-Sturmbannführera Helmuta Bischoffa. On i jego podwładni skupili się przede wszystkim na krwawych represjach na mieszkańcach Bydgoszczy, ale dostali także zadanie dodatkowe – jak najszybciej dotrzeć do siedziby Ekspozytury nr 3 polskiego wywiadu, aby aresztować jej pracowników i znaleźć tajne dokumenty. Była to jedna z głównych placówek wywiadowczych II RP, prowadząca działania wymierzone przeciwko Niemcom i dysponująca świetną, tworzoną od lat, siatką agentów. Siedziba ekspozytury była zamknięta na cztery spusty, esesmani wspomogli się więc drabiną, przedostając się do pomieszczeń na pierwszym piętrze. Budynek świecił pustkami. Jedynie na biurku szefa placówki mjr. Jana Żychonia znaleziono bilet wizytowy. Na jego odwrocie Żychoń długopisem dopisał „Götz von Berlichingen". Była to jawna kpina, bo Götz to postać tytułowa z dramatu Goethego i Niemcy dobrze znali najsłynniejszy fragment dzieła: „Zawrzyjcie wasze serca szczelniej niż wrota. Nadchodzą czasy oszustwa, któremu dano wszelką swobodę. Nikczemni będą posługiwać się podstępem i chytrością, a ludzie sprawiedliwi nie unikną ich sideł". Wtedy wywołało to wśród esesmanów złość, ale już niedługo słowa te miały stać się także gorzkim memento dla wielu współpracowników „Dwójki".

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Przemyt i handel, czyli jak Polacy radzili sobie z niedoborami w PRL