Czarnobrody miał niebywałe wyczucie aktorskie. Swoimi dziwnymi zwyczajami podtrzymywał legendę o własnej niezwykłości. Był uwielbiany przez piratów i znienawidzony przez wszystkich marynarzy pływających pod banderami państwowymi. Kiedy dokonywał abordażu, miał dziwny zwyczaj umieszczania pod kapeluszem zwoju wolno tlącego się lontu, nasączonego mieszaniną saletry i mleka wapiennego. Dzięki temu pojawiał się przed swoimi ofiarami w spektakularnym obłoku ciemnego dymu. Musiało to robić piorunujące wrażenie na załogach napadanych statków. Mimo że długa czarna broda dodawała mu powagi, wieku i grozy, nie był człowiekiem starym. W chwili śmierci miał prawdopodobnie 35 lat, co by oznaczało, że urodził się ok. 1680 r.

Teach zawędrował do Indii Zachodnich (na Karaiby) wiedziony głodem przygody i rozboju. Te wyspy były schronieniem dla łajdaków, renegatów i rzezimieszków wszelkiego autoramentu. Tam w 1640 r. powstało owiane złą sławą Bractwo Wybrzeża, które tworzyło coś na wzór republiki pirackiej. Do 1716 r. jej centralną siedzibą była wyspa Providence w archipelagu Bahamów. Tamtejszy port Nassau mógł pomieścić aż 500 pirackich statków.

Piracka kariera Edwarda Teacha rozpoczęła się właśnie na wyspie Providence. Tam poznał kapitana Benjamina Hornigolda, który przyjął go do swojej załogi, a poznawszy się na jego talentach żeglarskich i dowódczych, uczynił Teacha swoim protegowanym. W 1716 r. zdobyli slup – niewielką, jednomasztową jednostkę o skośnym żaglu, zdolną pomieścić 75-osobową załogę i 14 dział. Hornigold podarował ją Teachowi, który wówczas jeszcze nie nosił swojej słynnej czarnej brody. Zapuścił ją dopiero po bitwie morskiej z okrętem królewskim „Scarborough". Teach wiedział, że jego ponura legenda jest równie groźna jak prawdziwe okrucieństwo. Pod względem znajomości wojny psychologicznej zdecydowanie wyprzedzał swoją epokę. Broda stała się częścią wizerunku, który przerażał mieszkańców obu Ameryk. Dopełnieniem tego groźnego wyglądu były pistolety wiszące w kaburach jak na bandolierze. Jego wygląd paraliżował przeciwników. Czarnobrody rozsyłał swoich marynarzy do karaibskich i amerykańskich portów, żeby rozsiewali przerażające wieści o jego okrucieństwie i nadnaturalnych zdolnościach. Złowrogi mit krążący po tawernach był równie skuteczną bronią jak działa ustawione na okrętach.

W 1718 r. Czarnobrody dowodził już flotyllą czterech okrętów z 60 działami i 400 ludźmi. Zgromadził nieodnaleziony do dzisiaj skarb o olbrzymiej wartości 350 tys. funtów brytyjskich. W szczytowym momencie kariery sam uwierzył we własną legendę i był przekonany, że jest niepokonany, a może nawet nieśmiertelny. Jego wrogowie też w to wierzyli, aż do dnia potyczki z dwoma okrętami dowodzonymi przez angielskiego porucznika Roberta Maynarda, działającego na polecenie gubernatora Wirginii Aleksandra Spotswooda. Kiedy doszło do walki na pokładzie królewskiego okrętu, Czarnobrody otrzymał pięć postrzałów w klatkę piersiową i co najmniej 20 ran ciętych. Mimo to nadal dzielnie się bronił, jakby zadane rany nie czyniły mu krzywdy. Dopiero cięcie przez kark, które oddzieliło głowę od ciała, ostatecznie odebrało mu życie.

Jeszcze wiele lat po śmierci Czarnobrodego krążyły wśród marynarzy opowieści, że kiedy jego bezgłowe zwłoki zostały wyrzucone za burtę, trzykrotnie okrążyły statek, zanim utonęły. Maynard powiesił głowę Czarnobrodego na bukszprycie. Kilka tygodni później rząd brytyjski z dumą ogłosił, że drugiego obok Williama Kidda największego pirata w historii spotkała zasłużona kara i tak skończy każdy, kto zadziera z marynarką królewską.