Majowe zamieszki w Hongkongu mają głębsze podłoże niż obawy przed kontynentalnym reżimem. Wraz z chińskim otwarciem na świat zachwiał się fundament gospodarczego rozkwitu enklawy. Przez ponad półtora wieku Hongkong był – obok Szanghaju – jedną z niewielu szczelin uchylonych dla światowego handlu z Chinami. Odkąd otwarto inne drzwi, a nawet szerokie wrota, miasto traci na znaczeniu, a wraz z autonomią Hongkongu znika ostatni relikt wojen opiumowych, z których pierwsza wprost dotyczyła równowagi handlowej.
Srebro i jedwab
W czasach przednowoczesnych Chiny interesowały się światem tylko raz, gdy w XV stuleciu admirał Zheng He odbył blisko 30-letnie peregrynacje po Oceanie Indyjskim. Ponieważ nie znalazł nic atrakcyjnego, cesarze stracili ciekawość do zamorskich krain, a świadectwa podróży urzędowo zniszczono. Synonimem chińskiego stosunku do obcych został mur – wyznaczający granicę cywilizacji pośród barbarzyństwa.
Inaczej było w Europie, gdzie marzenia o bogactwach Azji były głównym motorem odkrywczej ekspansji. Cała reszta, łącznie z podbojem obu Ameryk, jest tylko pobocznym skutkiem szukania drogi do indyjskich i chińskich skarbów. Tym większe było rozczarowanie Hiszpanów, gdy w 1565 r. prawie dopięli celu, docierając ze wschodu na Filipiny. Pierwsi napotkani Chińczycy, a w istocie lokalni szmuglerzy i piraci, prędko odarli przybyszów z wielkich nadziei. Choć galeony dotarły tak daleko, nie mogły zawinąć do portów na kontynencie, a tym samym Hiszpanie nie mogli postawić stopy na chińskiej ziemi. Prawo zakazało prywatnego handlu z cudzoziemcami, a nawet pobytu obcokrajowców w Chinach, od czego nie było wyjątku. Odstępstwa nie sposób było wyjednać, ponieważ posłanie petycji wprost do cesarza czy choćby pośledniejszego urzędnika groziło śmiercią – podobnie jak przyłapanie cudzoziemca na znajomości języka chińskiego. Wyjątkiem był osobisty monopol władcy na handel zagraniczny, prowadzony głównie z Japonią, lecz i z tym krajem w końcu zerwano stosunki, z czego korzystali Portugalczycy z Makao, zarabiając na pośrednictwie między cesarstwami.
Nadto wśród dóbr, które wypełniały ładownie hiszpańskich okrętów, Chińczycy nie znaleźli nic godnego wymiany. Wszystko, co znali, było lepsze, bardziej nowoczesne i luksusowe od europejskich produktów, stąd perkal, świecidełka i żelazne narzędzia na nic się nie przydały. Wszakże Hiszpanie dysponowali jednym surowcem, który był Chinom niezbędnie potrzebny – i to w ogromnych ilościach, odkąd dynastia Ming wprowadziła srebrne pieniądze. Eksperyment z banknotami niezbyt się powiódł, ponieważ władcy ulegli pokusie zatykania deficytu makulaturą. Kryzys wzmógł się od konfliktu z Japonią, która była głównym dostawcą srebra, a mnóstwo metalu znikało z rynku, chowane na czarną godzinę.
Po 1760 r. portowe miasto Kanton, wraz z ujściem Rzeki Perłowej, stało się jedyną furtką do handlu z Chinami