Pokolenie urodzone w późnym PRL kojarzy Hankę Bielicką jako ekscentryczną starszą panią – zawsze w kapeluszu, z mocnym makijażem, w barwnych sukniach lub eleganckich żakietach – która z szybkością karabinu maszynowego wygłaszała ze sceny prześmiewcze monologi. Zawsze brzmiała niezwykle naturalnie, ale wbrew pozorom nie improwizowała. Przez te wszystkie lata teksty pisali dla niej np. Bogdan Brzeziński i Zbigniew Korpolewski, autor wspomnień „Hanka Bielicka. Umarłam ze śmiechu" (Prószyński i S-ka 2011), choć oczywiście miała wpływ na ostateczny kształt monologu – oprócz dowcipu, ironii czy zabawnej puenty dla artystki ważny był także dobór słów, ich rytm i „siła rażenia". Musiały pasować do granej postaci. Chciała brzmieć wiarygodnie zarówno jako „dama na wczasach", jak i „woźna w szkole", ale też jako „paniusia miejsko-wiejska z dość poważnie zmąconym poczuciem własnych korzeni", czyli wymyślona przez Brzezińskiego specjalnie dla Bielickiej postać Dziuni Pietrusińskiej, którą artystka odgrywała przez 25 lat w „Podwieczorku przy mikrofonie".
Przez ponad pół wieku (!) dla publiczności była wulkanem energii i humoru, wyciszała się jedynie w domu, gdy nikt jej nie oglądał. Nim jednak została pierwszą damą polskiej estrady, marzyła o wielkiej scenie, wybitnych rolach. Na drzwiach wejściowych do jej mieszkania w Warszawie przy ul. Śniadeckich 18 wisiała tabliczka: „Hanka Bielicka – artystka dramatyczna". Nie był to jednak przejaw próżności, pani Hanka puszczała do nas oko! Przez lata grała w sztukach teatralnych czy serialach telewizyjnych, ale nade wszystko ceniła swoje występy estradowe. Dawała widzom radość i śmiech, choć ją samą los nie zawsze rozpieszczał.
Dwie wojny
Hanka Bielicka urodziła się 9 listopada 1915 r. w Kononowce, niewielkiej wsi na północ od Ługańska (dziś Ukraina). W tym czasie jej ojciec Romuald Jan zarabiał na utrzymanie rodziny jako administrator majątków ziemskich, matka Leokadia zaś pracowała jako garderobiana. Hanka była drugą córką państwa Bielickich – 2,5 roku wcześniej urodziła się Maria (zm. 15 marca 1988 r.). Rodzina postanowiła uciec przed nawałnicą I wojny światowej i rewolucją bolszewicką do Łomży, rodzinnego miasta pani Leokadii. Babcia Władysława Czerwonko otoczyła wnuczki troskliwą opieką, zwłaszcza tę młodszą, zwaną Hanką, choć na chrzcie otrzymała imiona Anna Weronika.
Jak przystało na panienkę z dobrego domu, przyszła gwiazda estrady w odrodzonej Polsce pobierała lekcje gry na pianinie, ukończyła łomżyńskie gimnazjum żeńskie im. Marii Konopnickiej i rozpoczęła studia na Wydziale Filologii Romańskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Ale że energia ją rozpierała, równocześnie studiowała na Wydziale Aktorskim w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej. Początkowo ojciec, bądź co bądź poseł na Sejm Rzeczypospolitej w latach 1925–1927 z ramienia endecji i działacz społeczny, sprzeciwiał się ewentualnej aktorskiej karierze córki, ale ponoć skapitulował, gdy miejscowy ksiądz biskup powiedział: „Panie Bielicki, złego Kościół nie naprawi, a dobrego karczma nie popsuje".
Niekwestionowanym autorytetem zawodowym był dla niej Aleksander Zelwerowicz. Profesor szybko dostrzegł vis comica Bielickiej, natomiast zupełnie nie widział jej w rolach dramatycznych. W jednym z wywiadów artystka wspominała, jak podczas zajęć z przejęciem recytowała jakiś melodramatyczny monolog, a profesor Zelwerowicz ryknął: „Zabierzcie tego krokodyla, bo umrę ze śmiechu!".