Niedocenieni bohaterowie narodowi

W naszej tradycji narodowej za bohaterów uznaje się najczęściej wszelkiej maści męczenników i obrońców przegranej sprawy, którzy bardziej cenią sobie honor niż zdrowy rozsądek.

Publikacja: 24.10.2019 15:35

Według Mickiewicza Ordon, nie chcąc oddać wrogowi amunicji, wysadził się wraz z całym arsenałem w po

Według Mickiewicza Ordon, nie chcąc oddać wrogowi amunicji, wysadził się wraz z całym arsenałem w powietrze. Tak też przedstawia to słynny obraz Wojciecha Kossaka pt. „Gen. Sowiński na szańcach Woli”

Foto: Wojciech Kossak

Od dziecka jesteśmy karmieni martyrologią narodową i kultem cierpiętników, prawdziwych lub fikcyjnych, którzy gotowi są zginąć za ojczyznę nawet wtedy, kiedy jest to bez sensu. Czcimy nawet postacie literackie, takie jak pułkownik dragonów Jerzy Michał Wołodyjowski, jeden z głównych bohaterów Trylogii Sienkiewicza, który po kapitulacji twierdzy w Kamieńcu Podolskim, wraz ze swoim przyjacielem Hasslingiem-Ketlingiem of Elgin, wysadził zamek w powietrze, demonstracyjnie poświęcając własne życie.

Ideałem patrioty jest także Julian Ordon, który jak przekonywał w swoim wierszu Adam Mickiewicz, wolał wysadzić broniony przez siebie szaniec, niż oddać go w ręce nacierających żołnierzy II korpusu piechoty rosyjskiej. Niestety, wieszcz namieszał tym wierszem, jak umiał. Kiedy wiersz dotarł z Drezna do Warszawy, tak poruszył mieszkańców stolicy, że za duszę Ordona zamawiano msze żałobne, chociaż bohater cieszył się doskonałym zdrowiem. Przez kolejne dziesięciolecia otaczano kultem miejsce, gdzie Ordon miał wysadzić swoją redutę w powietrze.

W rzeczywistości ppor. Julian Konstanty Ordon dowodził jedynie artylerią w reducie nr 54 na Woli. Nie wysadził jej i nie poświęcił swojego życia. Kiedy załoga fortu, składająca się z dwóch kompanii 1. Pułku Strzelców Pieszych pod dowództwem kpt. Franciszka Bobińskiego, zaczęła bezpośrednią walkę na bagnety z wdzierającymi się Rosjanami, prawdopodobnie w wyniku czyjegoś błędu w powietrze wyleciał magazyn z amunicją. Dla poety najważniejsze było, że podczas wybuchu zginęło aż 300 Rosjan. Był to mocny fundament pod nową legendę narodową.

Konstanty Julian Ordon przeżył powstanie listopadowe. Przez resztę życia tułał się po Europie. Być może mickiewiczowski stygmat bohatera narodowego zaciążył na nim tak mocno, że 4 maja 1887 roku postanowił naprawdę odebrać sobie życie.

Każda epopeja narodowa, legenda patriotyczna czy podanie o początkach państwa opiera się zazwyczaj na świadomym przekłamaniu. Herosi nie istnieją, a straceńcy gotowi oddać życie za ojczyznę są największą zmorą historii.

Prawdziwi bohaterowie kształtują losy narodu w czasach pokoju. Mało kto chce jednak o nich pamiętać. A przecież to nie romantyczni straceńcy, ale twardo stąpający po ziemi przedsiębiorcy, przemysłowcy, finansiści i bankierzy kształtują siłę i dostatek państwa.

Kto dziś pamięta o adiutancie marszałka Józefa Piłsudskiego, gdyńskim armatorze Jerzym Jabłonowskim, którego Niemcy zamordowali w Auschwitz? Niewiele osób mogłoby wymienić z pamięci nazwiska takich przedsiębiorców II Rzeczypospolitej, jak chemik Józef Kochanowicz, włocławski przemysłowiec Hugo Mühsam, bielski wynalazca Walter Jan König, kaliski budowniczy instrumentów muzycznych Juliusz Betting czy zamordowany w Auschwitz kupiec Stanisław Lurski.

Było ich oczywiście znaczniej więcej. Wszystkie dzieci znają Tadeusza Kościuszkę, ale tylko nieliczni studenci wiedzą, kim był minister skarbu Królestwa Kongresowego Ksawery Drucki-Lubecki, twórca pierwszego w historii banku narodowego. Od młodzieży wymaga się pamiętania nazwiska Romualda Traugutta, ale podręczniki przemykają po nazwisku naczelnika rządowych zakładów górniczo-hutniczych Królestwa Kongresowego, inżyniera Fryderyka Wilhelma Lempego.

W tradycji anglosaskiej zasłużony patriota to aktywista, ideowiec i przedsiębiorca dbający o swój dobrobyt, a przez to o zamożność własnego państwa.

Najwięksi amerykańscy przemysłowcy byli zawsze filantropami. Budowali uniwersytety jak John D. Rockefeller, wznosili świątynie kultury jak Andrew Carnegie, przekazywali ogromne zbiory sztuki muzeom jak John Pierpont Morgan.

Ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych upatrywali siły swojego niepodległego państwa w rozwoju przedsiębiorczości. Ameryka nie stała się potęgą ze względu na swoje rozległe przestrzenie. Rosja miała ich dwa razy więcej. Ameryka nie stała się supermocarstwem tylko ze względu na arsenał nuklearny. Rosja ma większy. Swoją potęgę Ameryka zawdzięcza przeświadczeniu, że aktywność gospodarcza jest postawą patriotyczną. Stąd właśnie od angielskiego słowa „busy", oznaczającego „zajęty" lub „aktywny", powstała nazwa biznes – często drobny i rodzinny, komponent potęgi narodowej.

Od dziecka jesteśmy karmieni martyrologią narodową i kultem cierpiętników, prawdziwych lub fikcyjnych, którzy gotowi są zginąć za ojczyznę nawet wtedy, kiedy jest to bez sensu. Czcimy nawet postacie literackie, takie jak pułkownik dragonów Jerzy Michał Wołodyjowski, jeden z głównych bohaterów Trylogii Sienkiewicza, który po kapitulacji twierdzy w Kamieńcu Podolskim, wraz ze swoim przyjacielem Hasslingiem-Ketlingiem of Elgin, wysadził zamek w powietrze, demonstracyjnie poświęcając własne życie.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Przemyt i handel, czyli jak Polacy radzili sobie z niedoborami w PRL