Rumuni też mieli swoich żołnierzy niezłomnych

Ion Gavrilă zwany Ogoranu i Toma Arnăuţoiu uosabiają losy tysięcy rumuńskich bojowników antykomunistycznego ruchu oporu, którzy w latach 40. i 50. podjęli zbrojną walkę z prosowieckim reżimem

Aktualizacja: 08.10.2016 14:09 Publikacja: 06.10.2016 18:09

Foto: Rzeczpospolita

Na początku lat 90. telewizja rumuńska i Lucia Hossu-Longin serialem dokumentalnym „Memorialul durerii” (Pomnik cierpienia), który liczył ponad sto odcinków, pierwszy raz po pół wieku oddała hołd ofiarom prześladowań komunistycznych, a zwłaszcza zbrojnemu ruchowi oporu.

Jak duży i wytrwały był ich opór? W osiemnastu łańcuchach i lasach rumuńskich Karpat oddolnie skrzyknięte „bandy” liczyły tysiące ludzi pod koniec lat 40., topniały do setek w latach 50., a potem jednostek, które działały nawet do 1976 r. Losy poszczególnych oddziałów da się ująć znamiennymi biografiami dwóch legendarnych postaci, najbardziej znaczących i krańcowo odmiennych biografii ówczesnej młodej ambitnej inteligencji wiejskiej. Są to Ion Gavrilă (pol. Jan Gawryła, ur. 1923 r.) zwany Ogoranu i Toma Arnăuţoiu (pol. Tomasz Arnełcoju, ur. 1921 r.). Uosabiają oni postawy ludzi w trzech podziemnie zasłużonych południowych pasmach karpackich: w samym środku Rumunii Făgăraş (Góry Fogarskie – najdziksze i najwyższe: 6 szczytów powyżej 2,5 tys. m) i w dwóch pasmach schodzących na południe: zachodni Muscel w kierunku Piteşti i sąsiedni wschodni Bucegi między Braszowem i Ploieşti. Miasta te były centrami milicyjnego dowodzenia akcjami przeciw górskim „bandom”, a następnie więzieniami.


Ogoranu – ostatni „wyklęty bandyta”

Zanim zaistniał rumuński odpowiednik IPN, kilka charyzmatycznych osób w istotnych miejscach i środowiskach upomniało się o prawdę dziejową i właściwą hierarchię pamięci, na przekór stalinowskiej pogardzie dla mamałygi, co nie wybucha. Od początku lat 90. Ana Blandiana, tegoroczna laureatka gdańskiej nagrody Europejski Poeta Wolności, wraz z mężem Romulusem Rusanem i Akademią Obywatelską na corocznych lipcowych spotkaniach i wykładach letniej Szkoły Młodych w najcięższym więzieniu Sighet Marmatiei gromadziła bohaterów i świadków „pamięci jako formy sprawiedliwości”. Na spotkaniach w Sighet poznałem m.in. córkę Tomasza Joannę (Ioana Raluca Voicu Arnăuţoiu) oraz ogorzale jowialnego 70-latka Ogoranu pośród kilkorga „bandytów”, którzy przeżyli. Patrząc po sali z szelmowskim uśmiechem, westchnął: „Siedzi tu trzysta lat więzienia”. Na marginesie godzi się uzmysłowić, iż Sighet to także odpowiednio uczczone miejsce urodzenia Elie Wiesela, żydowskiego laureata pokojowego Nobla i upartego tropiciela „chrześcijańskiego antysemityzmu”, m.in. w środowisku niezłomnych Rumunów (o czym z konieczności poniżej).

Ogoranu zmarł 1 maja 2006 r. w domu we wsi Gâlţiu w historycznym województwie Alba na północno-wschodnim pogórzu karpackim. W swoim domu w dwóch znaczeniach. Przez 20 lat, po rozwiązaniu ugrupowania w 1956 r., ukrywał się tam u Any, domniemanej wdowy po studencie medycyny Petru Săbăduşu, aresztowanym za współprzywództwo studenckiego strajku w 1946 r. Săbăduş (pol. Sebedusz) został zatrzymany w 1948 r. przy uchodźczej próbie przekroczenia granicy z Jugosławią. Prawdopodobnie zabito go w więzieniu – nigdy nie potwierdzono zgonu ani nie oddano ciała, stąd domniemane wdowieństwo Any.

W 1976 r. Ogoranu został przypadkiem aresztowany w Klużu, mając dwukrotny wyrok kary śmierci orzeczony w 1955 r. Dzięki staraniom Amerykanów – od ambasadora Barnesa po byłego prezydenta Nixona – amnestionowano ostatniego rumuńskiego „wyklętego bandytę”. Już jako małżonek Any dożył w domu w Gâlţiu 83 lat. W kwietniu 2006 r. zdążył napisać ostatni tekst, dopisek do listu otwartego żony Any do ministra sprawiedliwości, w którym rezygnowała ona z odwołania się od odmowy przyznania jej tytułu Bojownika Antykomunistycznego Ruchu Oporu przez ministerialną komisję. Ana zmarła kilka tygodni po Ionie. W tym samym roku w dwóch znamiennych wydawnictwach ukazały się piąty i szósty tom wspomnień Ogoranu „Konary uginają się, ale nie łamią”. Piąty („La pas prin Frăţia de Cruce”) w wydawnictwie Ruchu Legionowego, szósty („Biskup Ioan Suciu wobec nawały”) w wydawnictwie Życie Chrześcijańskie. W piątym tomie Ogoranu podkreśla, ile w swoim wychowaniu zawdzięcza liceum i tytułowemu Bractwu Krzyżowemu Negoiul (od nazwy karpackiego szczytu, do którego prowadzi kilkusetmetrowy Czarci Żleb). Na dobre i złe ukształtowała się wówczas postawa legionisty, którego etykietka towarzyszyć będzie Ogoranu aż do śmierci i później. W szóstym tomie potwierdza głębię religijności unickiej, oddając hołd swojemu biskupowi, którego uśmiercono w więzieniu Sighet w 1953 r. wraz z prawie wszystkimi biskupami i ministrami Cerkwi greckokatolickiej, zdelegalizowanej aż do 1990 r.


Rotmistrz zbójników z Karpat

Porucznik kawalerii Tomasz Arnełcoju (dalej Rotmistrz), dowódca najgroźniejszego, więc najbardziej tępionego oddziału karpackiego, jesienią 1958 r. został w końcu zdradzony przez kuzynostwo zaufanej rodziny. Obława milicyjna pojmała oddział we śnie z powodu środków nasennych podanych w śliwowicy, notabene podarowanej przez Securitate. W 1959 r. wyrok śmierci na nim i bracie Piotrze oraz 14 „bandytach” wykonano w bukareszteńskim więzieniu Jilava, okrytym złowrogą sławą.  

Jego dwuletnią córkę Joannę Securitate zabrała wraz z matką (Maria Plop, towarzyszka zbójnickiego życia Rotmistrza, zmarła w więzieniu) z karpackiej groty w urwisku 8 m nad ziemią (razem z częścią arsenału oddziału: 12 karabinów, 2 pistolety maszynowe, 10 pistoletów, około tysiąca sztuk amunicji). Po aresztowaniu rodziców dziewczynka została oddana do sierocińca, a potem do adopcji u państwa Voicu. Swoją heroiczną tożsamość znana w Rumunii skrzypaczka Raluca Voicu odkryła przypadkiem w 1990 r., aby po kilku latach sądowych starań odzyskać ją formalnie i od tej pory używać dwojga imion i nazwisk: Ioana Raluca Voicu Arnăuţoiu. W zasobach byłej Securitate córka dociekała prawdy o ojcu i jego towarzyszach walki, co niestrudzenie przedstawia w publikacjach, filmach i na wystawach w kraju i za granicą, w tym niedawno w Polsce na gdyńskim festiwalu „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci” oraz w warszawskim Domu Spotkań z Historią i w środowisku Karty, zasłużonym dla odzyskiwania tożsamości Europy Środkowo-Wschodniej.

Młodzi Ogoranu i Arnełcoju po ukończeniu renomowanych liceów w swoich miastach (Fagarasz i Kiszyniów) podjęli studia: Jan agronomiczne w metropolii Kluż, Tomasz w Oficerskiej Szkole Kawalerii w Târgovište. Liceum i uniwersytet (Gawryła i Sebedusz poznali się w czasie studenckiego strajku w maju 1946 r.) były inkubatorami zaangażowania politycznego albo po stronie powszechnie uznawanej narodowej partii ludowej, skupiającej wiejsko-miasteczkowe elity unickie i prawosławne, albo po stronie ruchu legionowego, najbardziej w prawosławiu dynamicznego środowiska politycznego ówczesnego królestwa, z czasem paramilitarno-terrorystycznego i stygmatyzowanego (młodzi liberałowie i socjaliści byli w zdecydowanej mniejszości). Osobną instytucją wychowawczo-polityczną była ówczesna armia, oparta na wiejskich rekrutach i stanowiąca ostoję młodego państwa. Za czasów króla Karola przeszła udany chrzest bojowy po stronie Rosji, a w czasie I wojny światowej walczyła po stronie ententy w wyniku objęcia tronu przez Ferdynanda (1914–1927). Obie szkoły wojskowe Tomasza nosiły imię Ferdynanda I (podobnie jak uniwersytet w Klużu) jako świadectwo skoku cywilizacyjnego pokolenia lat 20., w tym pewnej drogi awansu młodzieży wiejskiej.

Warto zwrócić szczególną uwagę na wątek wojskowy, który dotyczy obcego Polakom teatrum wojny 1943–1945 po stronie Wehrmachtu, a następnie aliantów. Ze swoim pułkiem Rotmistrz brał udział w ekspedycjach na terytorium Jugosławii i Węgier, skąd wrócił ranny. Tysiące żołnierzy uczestniczyło w kampanii rosyjskiej. Na Krymie zginął najstarszy brat Tomasza, a ranny został podpułkownik Gheorghe Arsenescu. Obaj wojskowi, przeniesieni do rezerwy na przełomie roku 1947/1948, zorganizowali w paśmie Muscel ledwo 20-osobowy oddział znany jako Zbójnicy Muscelu lub Partyzanci Wolności, bo tym właśnie mianem przez dekadę kwitowali rekwirowaną żywność, odzież itp. (według Securitate w latach 1948–1958 dokonali ponad 70 dużych „kradzieży” z magazynów publicznych). Dla poznania honorowych metod walki „zbójników” warto przytoczyć charakterystyczny fragment zeznań kierownika karpackiego schroniska Padina (w paśmie Bucegi), gdzie 17 sierpnia 1952 r. „banda” postanowiła zaprowiantować się z okazji nie lada gratki, czyli kursu dla ok. 130 przewodników turystycznych (dodajmy: odpowiednio zabezpieczonego, o czym świadczy raport samej Securitate, podający, że zginęło tam 15 funkcjonariuszy i agentów). „Chodziliśmy od pokoju do pokoju (…) w każdym przedstawiali się, że są partyzantami wolności i ostrzegali, aby nie wykonywać żadnych niepotrzebnych ruchów pod groźbą utraty życia. (...) W pokoju nr 5 zapytali 6 osób, która jest z partii komunistycznej; wszystkie odpowiedzi były »nie«, więc nic im nie wzięli. W pokoju nr 6 były same kobiety; kiedy im to powiedziałem, stwierdzili, że tam nie wejdą. W pokoju nr 16 było 20 osób, m.in. dwóch oficerów. Zapytali, czy są z Securitate. Odpowiedzieli, że z żandarmerii wojskowej. »No to macie dużo szczęścia, bo już by was nie było«”.

Charakterystycznym przejawem współpracy między ugrupowaniami Ogoranu i Arnełcoju była likwidacja „bandy dywersyjnej Mandea”, wysłanej w góry przez Securitate, która regularnie delegowała w ich rejony „drogowców”, „elektryków”, „hydraulików”, a nawet (z powodzeniem) narzeczonych podstawianych siostrom i córkom współdziałających rodzin. Fałszywi bandyci zostali rozpoznani i wytropieni w paśmie Muscel przez ludzi Rotmistrza. Gdy usiłowali się schronić w łańcuchu Făgăraş, zostali zlikwidowani przez ugrupowanie Ogoranu.


Sieć powiązań

Dość szybko obu oficerów podzieliła różnica zdań co do istoty i celu zbrojnego oporu. Pułkownik Arsenescu dążył do kadrowego trwania z bronią w ręku w oczekiwaniu na Amerykanów i konflikt z Sowietami, krótko mówiąc – III wojnę światową (dodajmy, że wpadł dopiero w 1961 r., w następnym roku został stracony w więzieniu Jilava). Rotmistrz świadomie kształtował alternatywne społeczeństwo, jak zwykło się mawiać w Polsce, w sieci powiązań aprowizacyjnych, ostrzegawczych itd., również dzięki rodzinnemu zakorzenieniu we wsi Nucşoara (pod tym także mianem funkcjonuje grupa Arnełcoju) i okolicy. Setki osób, dziesiątki rodzin były zaangażowane w pomoc dla „bandytów”, poczynając od rodziców (ojciec Ion – nauczyciel i kierownik szkoły, gospodarz na 12 ha pól i łąk oraz 20 ha lasu) i rodzeństwa (siostra Elena, 5 lat więzienia, i najmłodszy Anton), których pozbawiono środków do życia, domu i ziemi po egzekucji w 1959 r. Sieć powiązań obejmowała wiele rodzin sąsiadów, z których powszechnie znana jest Elisabeta Rizea (12 lat więzienia), a najbardziej dotknięta represjami rodzina Titu Jubleanu, kronikarza „bandy”: w walkach zastrzelono żonę Marię (1952 r.) i najstarszego syna Constantina (1958 r.), aresztowano i torturowano siostry, Matyldę w wieku 17 lat i Weronikę, która poroniła w siódmym miesiącu ciąży.

Osobno warto podkreślić cenę życia prawosławnych proboszczów i ich rodzin. Pośród nich należy zapamiętać dwa nazwiska Drăgoi i Constantinescu. Ks. Ion Drăgoi, proboszcz Nucşoary, ojciec czworga dzieci i lider partii ludowej, w 1948 r. przyjmował w cerkwi przyrzeczenie partyzantów – żołnierzy raczej nominalnej Rumuńskiej Armii Oporu: „W imię Boga Wszechmogącego i na ten święty krzyż ja (...) przysięgam, że staję się zbójnikiem dobrowolnie, nieprzymuszony przez nikogo, aby walczyć o uratowanie i wyzwolenie ojczyzny i narodu ze szponów bolszewicko-komunistycznej bestii i spod ciężkiego jarzma rosyjskiego”. Potem wspomagał ich nawet po 5 latach więzienia i ciężkich robót, za co w procesie w 1959 r. wymierzono mu karę śmierci. Wiele mówi formuła sentencji wyroku: „za włożenie fałszywej maski duchownego, spoza której wyziera ohydna twarz godnych pożałowania kryminalistów gotowych w każdej chwili z zimną krwią uderzyć w czcigodnych obywateli”.

Można mówić nawet o swoistej „bandyckiej” rywalizacji z Nucşoarą nieodległej parafii Poenarei. Proboszcz Ion Constantinescu, ojciec trojga dzieci i działacz ludowy, przechowywał ludzi, broń i radiostację. Jego skazano na śmierć, a za „niezadenuncjowanie bandy” żonę Justynę (nota bene z zasłużonej duchownej rodziny Poenarean) i córkę Julianę (w siódmym miesiącu ciąży) odpowiednio na 15 i 13 lat więzienia. Urodzoną w więzieniu córkę Justynę oddano do sierocińca, podobnie jak wymienioną wyżej Joannę.

W wielu życiorysach pojawia się odniesienie do ludowców – po rumuńsku ţăranişti (pol. caraniści, od ţară – ziemia, więc „ziemian”, czyli bolszewicko stygmatyzowanych „kułaków”) – którym udało się połączyć w jednej partii narodowej ponad historycznymi podziałami geopolitycznymi (niemiecko-węgierski Siedmiogród i grecko-turecka Wołoszczyzna z austriacko-rosyjską Mołdawią) i ekumenicznie prawosławnych z unitami.


Tradycja legionowa

Dla zakończenia wątku prawosławnego należałoby wrócić do wcześniej podkreślonej tożsamości legionowej. Oryginalnie Legion Michała Archanioła po 1918 r. bronił najpierw mołdawskich rubieży przed rosyjskim bolszewizmem, pod koniec drugiej dekady międzywojnia kierując się przeciw żydowsko-liberalnemu i żydowsko-socjalistycznemu zagrożeniu dla istoty żywiołu rumuńskiego. Uosobieniem i wyzwaniem dla Rumunów stała się kochanka króla Karola, dla której nawet abdykował. Nie to jest wszak przedmiotem naszej uwagi. Chodzi o postawę obywatelską legionistów, w szczególności więzienną, którą mianem „dârji” (niezłomni, twardzi) określiła niesympatyzująca z ruchem Nina Dombrowski, długoletnia więźniarka skazana na dożywocie, wychowana na dworze króla Michała liderka „bandy”, która przygotowała bombę pod partyjną trybunę na 7 listopada 1952 r. Publicznie nieraz potwierdzał to Octav Bjoza, po 2009 r. przewodniczący Stowarzyszenia Byłych Więźniów Politycznych, w wieku 19 lat skazany na 15 lat więzienia i obozów pracy za licealną (i legionową) organizację Straż Rumuńskiej Młodzieży w Braszowie, której statutowym celem było „zwalczanie reżimu demoludowego”. Jego niedawne najwyższe odznaczenie Gwiazdą Rumunii sprowadziło na niego i prezydenta Iohannisa ataki organizacji żydowskich z Fundacją Elie Wiesela na czele. W reakcji na te ataki Bjoza powtarza w kółko: „Nie miałem nic wspólnego z legionistami oprócz tego, że to oni, wspaniali współwięźniowie, wyrabiali w 19-latku postawę patrioty zakorzenionego w wierze ojców”. Podobnie atakuje się pamięć o dokonaniach Ogoranu oraz dziesiątków bohaterów antykomunistycznych.

Swego rodzaju symbolem wewnętrznego przezwyciężania tej groźnej etykietkowej tożsamości był metropolita Bartłomiej Anania, za studenckich czasów w Klużu w 1946 r. główny „prowodyr” wspomnianego strajku antykomunistycznego i antywęgierskiego zarazem, dwukrotnie skazywany jako „legionar”. W 1941 r. za manifestacyjny udział w pogrzebie jednego ze swoich byłych przełożonych: w 1935 r. jako 14-latek należał do Więzi Przyjacielskiej (Bukietu Przyjaciół w kwiecistej mowie legionowej), rok później do Bractwa Krzyżowego znanego nam z biografii Ogoranu. W 1958 r. w licznym gronie legionistów został skazany na 25 lat więzienia i ciężkich robót za spisek przeciw porządkowi społecznemu. Wytrwałą i okresowo kontrowersyjną (w USA 1966–1976, do dziś pomawiany o „misyjne” powiązania z Securitate) karierę uczonego duchownego zwieńczyło w 2006 r. wydzielenie dla niego osobnej północno-zachodniej metropolii, a rok później okazał się jedynym kontrkandydatem (66 głosów przeciw 95) wybranego patriarchy Daniela.

Fundacje imienia obu protagonistów starają się bronić i rozpowszechniać postawy legendarnych „zbójników” jako wzorce dla młodego pokolenia, mimo obojętności mediów czy pedagogów. Chociaż szkoła w Nucşoarze, rodzinnej wsi Tomy Arnăuţoiu, nosi jego imię.

Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie