Balkon Maneta

Pozornie dzieło Édouarda Maneta, po raz pierwszy zaprezentowane na Salonie Odrzuconych w 1869 r., miało jedynie ukazywać nowoczesne oblicze Paryża i jego mieszkańców. De facto obraz rzucał wyzwanie burżuazyjnym konwenansom.

Aktualizacja: 03.10.2019 16:44 Publikacja: 03.10.2019 15:24

Manet na obrazie uwiecznił Berthe Morisot, Fanny Claus, Léona Leenhoffa i Antoine’a Guillemeta

Manet na obrazie uwiecznił Berthe Morisot, Fanny Claus, Léona Leenhoffa i Antoine’a Guillemeta

Foto: Wikipedia

Jeszcze w pierwszej połowie XIX w. balkony nie występowały powszechnie na paryskich kamienicach. Zmieniło się to wraz z objęciem prefektury departamentu Sekwany przez barona Georges'a Haussmanna, który na polecenie Napoleona III przygotował plan urbanistycznej przemiany Paryża. W latach 1852–1870 zgodnie z owym planem wyburzono i przebudowano w stolicy Francji kilka dzielnic, wznosząc okazałe kamienice, realizując szerokie aleje, parki (Lasek Buloński), place gwiaździste (Place de l'Étoile) oraz dwa szeregi biegnących okrężnie bulwarów. Nowo budowane kamienice wzbogacano o balkony, których ażurowe balustrady były nie tylko wyrazem nowoczesności – pozwalały przechodniom obserwować pojawiających się na balkonie zamożnych właścicieli. Balkony, choć wąskie, powiększały optycznie przestrzeń mieszkalną. Miały też jeszcze jedną zaletę: panny z dobrych domów, dotychczas skrupulatnie skrywane przed niechcianym przez rodziców wzrokiem obcych, mogły prezentować swoje najnowsze toalety, pozwalały się podziwiać przechadzającym się w dole adoratorom, przełamywały dotychczasowe konwenanse. „Zdemontowanie" barier ubezwłasnowolniających kobiety miało nastąpić dopiero w XX w. Édouard Manet już w 1869 r. potraktował balkonową balustradę niczym ażurową klatkę, z której kobiety miały się wkrótce uwolnić.

Dyskretny urok burżuazji

Warto zauważyć, że sam Manet wzrastał w zgodzie z zasadami obowiązującymi wśród najlepiej sytuowanego mieszczaństwa. Jego ojciec, Auguste Manet, był szanowanym prawnikiem, pełnił nawet obowiązki szefa gabinetu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Matka, Eugénie Désirée Fournier, córka dyplomaty, pochodziła z rodziny arystokratycznej, spokrewnionej ze szwedzką rodziną królewską (jej ojcem chrzestnym był Karol XIII). Édouard urodził się w Paryżu 23 stycznia 1832 r., w kamienicy przy ulicy Petits-Augustins 5 (obecnie: Bonaparte). Jako 10-latek zaczął uczęszczać do gimnazjum, ale niespecjalnie skupiał się na nauce – każdą chwilę poświęcał na rysowanie. Rodzice, zwłaszcza ojciec, nie byli zadowoleni, ale chłopcu z pomocą pospieszył brat matki, Edmont-Édouard Fournier, który zabierał go na wycieczki do Luwru, pokazując mu dzieła najwybitniejszych malarzy.

Zasadniczy ojciec nie zmienił zdania co do artystycznych aspiracji swego pierworodnego (Édouard miał dwóch młodszych braci, Eugene'a i Gustave'a), dlatego ten w wieku 16 lat próbował dostać się do Wyższej Szkoły Morskiej. Mimo niepowodzenia zaciągnął się na szkoleniowy statek „Hawr i Gwadelupa" płynący do Rio de Janeiro. Z tej podróży przywiózł wiele rysunków ukazujących członków załogi, a także morskie krajobrazy. Gdy w czerwcu 1849 r. wrócił do Paryża, ojciec wreszcie się zgodził na szkołę artystyczną. Tyle że młody Manet nie wybrał akademii, ale pracownię malarza Thomasa Couture'a, który zyskał rozgłos dzięki monumentalnemu obrazowi „Rzymianie okresu upadku". Niepokorny Manet często popadał w konflikt ze swoim nauczycielem, zdecydowanie wolał dokształcać się, kopiując obrazy mistrzów zgromadzone w Luwrze. Podziwiał zwłaszcza dzieła Tycjana, Rubensa, Velázqueza czy Goi – w swoich późniejszych pracach często będzie nawiązywać do ich stylu, a nawet do konkretnych obrazów.

W tym czasie w domu Manetów pojawiła się nauczycielka gry na fortepianie, Suzanne Leenhoff z Holandii. Do dziś nie wiadomo, czy to Édouard był ojcem jej syna Léona, który urodził się w 1852 r. W każdym razie oficjalnie go nie uznał. Aby zaś uniknąć towarzyskiego skandalu, udał się w „twórczą podróż", zwiedzał muzea w Holandii, we Włoszech, w Austrii i Niemczech, podziwiając prace najlepszych malarzy.

Po powrocie do Paryża wiódł życie typowe dla wyższych sfer – zawsze modnie i nienagannie ubrany spotykał się z artystami, m.in. Henrim Theodorem Fantain-Latourem i Edgarem Degasem. W 1859 r. Manet podjął próbę zaistnienia na Salonie Paryskim, corocznej wystawie najlepszych – zdaniem akademickiego jury – płócien, lecz jego „Pijący absynt" został odrzucony. Ale już w 1861 r. „Gitarzysta (Hiszpański śpiewak)" trafił na wystawę, a Manet otrzymał za niego honorowe wyróżnienie. W kolejnych latach artysta odszedł jednak od realizmu, a swymi pracami coraz bardziej szokował szacownych akademików. Pokazane w ramach tzw. Salonu Odrzuconych prowokacyjne „Śniadanie na trawie" oraz „Olimpia" w 1863 r. wywołały oburzenie krytyków i paryskiej publiczności. W październiku tego samego roku Manet poślubił Suzanne Leenhoff, ale zrobił to dopiero po śmierci swego ojca. Z jednej strony więc w swoich obrazach kpił sobie z burżuazyjnych konwenansów, z drugiej – w życiu osobistym nadal się do nich stosował.

Chętnie spotykał się w gronie przyjaciół, których często umieszczał w swych pracach, jak choćby na obrazie „Koncert w ogrodzie Tuileries" (1862 r.). Precyzję i dopracowanie szczegółów artysta poświęcił tu na rzecz dynamicznej sceny, a wśród licznych postaci widoczni są m.in. Charles Baudelaire, Théophile Gautier, Henri Fantin-Latour, Jacques Offenbach, Aurélien Scholl, Zacharie Astruc i Eugene Manet – brat malarza, a nawet on sam.

Fascynacja młodą malarką

W 1868 r. Berthe Morisot miała 27 lat. Pochodziła z zamożnej mieszczańskiej rodziny, od dziecka uczyła się rysunku, ale dopiero pod okiem Maneta rozwinęła skrzydła, stając się jedną z czołowych przedstawicielek impresjonizmu – w przeciwieństwie do swego mistrza z powodzeniem wystawiała prace na Salonie Paryskim (choć dopiero w późniejszych latach). Artysta był nią oczarowany, namalował ją aż 11 razy! Nie mógł jej poślubić, ale w 1874 r. została żoną jego młodszego brata Eugene'a... Manet po raz pierwszy uwiecznił ją właśnie na „Balkonie". A choć na obrazie towarzyszą jej trzy inne postaci, to ona była powodem powstania tego dzieła. Ponieważ jednak była panną z dobrego domu, artysta nie namalował jej siedzącej samotnie na balkonie.

Z drugiej strony jego obraz ewidentnie nawiązywał do dzieła Francisca Goi „Majas na balkonie". Słowo „maja" w języku hiszpańskim oznaczało młodą kobietę pochodzącą z nizin społecznych, modnie i krzykliwie ubraną panienkę lekkich obyczajów. W XIX w. niektóre arystokratki czasem przebierały się za majas, naśladując ich prowokacyjny styl. Majas na obrazie Goi to prawdopodobnie prostytutki, które z balkonu spoglądają na ulicę i wabią przechodzących nią mężczyzn. Dwie piękne kobiety opierają się o żelazną balustradę balkonu, ich postawa jest prowokacyjna, chcą zwrócić na siebie uwagę patrzącego z dołu widza. Za nimi stoją dwaj tajemniczy mężczyźni, przyjmujący konspiracyjne pozy. Być może to stręczyciele? Taka interpretacja jest uzasadniona, ponieważ Goya wykorzystywał temat prostytucji do krytyki społeczeństwa.

Na „Balkonie" Maneta na pierwszym planie widzimy przedstawicieli burżuazji. Niewinności tej scenie dodają piesek przy nogach Berthe i kwiaty w gustownej donicy. Przyciągająca naszą uwagę kobieta jest piękna, ma inteligentną twarz i przenikliwe spojrzenie. Jej białą tiulową suknię, połyskującą w świetle dnia, artysta namalował z niezwykłym pietyzmem. Nie pominął także atrybutów zamożnej mieszczanki: gustownych kolczyków, zawieszonej na zielonej wstążce kamei i wachlarza, ale nie przytłaczają one samej postaci. Berthe jest najważniejsza.

Przyzwoitka i opiekunowie

Kim jest kobieta stojąca obok Berthe? To 22-letnia skrzypaczka Fanny Claus. Co ciekawe, jej twarz jest nieco niewyraźna. Uwagę widza przyciągają: bukiet kwiatów na głowie Fanny, zielona parasolka oraz rękawiczki – atrybuty modnej i dobrze wychowanej panienki, które okazują się ważniejsze od niej samej. Z jej listów wiemy, że czuła się nieszczęśliwa, osamotniona i... stara. Na balkonie pełni funkcję przyzwoitki, damy do towarzystwa dla Berthe.

Pań strzeże postawny młody mężczyzna. To Antoine Guillemet, który wkrótce zostanie uznanym pejzażystą, wystawianym na Salonie Paryskim. Na przełomie lat 1868–1869 musiał jednak cierpliwie znosić pozowanie dla Maneta (według „What Paintings Say" Rose-Marie i Rainera Hagenów odbyli aż 15 sesji!). Na obrazie dumnie pręży pierś, a jego ręce są uniesione niczym u pięściarza, gotowe do walki, mimo że w jednej z nich trzyma papierosa. Uwagę od jego twarzy odciąga granatowy krawat, skontrastowany z bielą koszuli.

Warto odnotować, że każda z wymienionych wyżej postaci spogląda w innym kierunku, nie dotykają siebie nawzajem. Interpretatorzy sugerowali, że być może Manetowi chodziło o ukazanie samotności w grupie i podkreślenie indywidualizmu. Może jednak przyczyna była prozaiczna? Każdą z tych postaci artysta portretował osobno i dopiero w końcowej fazie umieścił je na jednym płótnie. Łączy je zamknięta kompozycja i kolorystyka: zieleń okiennic i balustrady, biel letnich sukni i głęboka czerń pokoju.

O prawdziwej samotności i nieprzystawalności do towarzystwa przebywającego na balkonie możemy mówić w przypadku czwartej z postaci – ledwie widocznej w nienaturalnie zaciemnionym salonie. Po lewej z mroku wyłania się 17-letni wówczas Léon Leenhoff, nieuznany syn Maneta. Przyniósł dla szacownych gości dzban z kawą lub herbatą...

Obraz przez długie lata nie znalazł nabywcy – do śmierci Maneta w 1883 r. wisiał w pracowni artysty. Obecnie możemy go podziwiać w Musée d'Orsay w Paryżu.

Jeszcze w pierwszej połowie XIX w. balkony nie występowały powszechnie na paryskich kamienicach. Zmieniło się to wraz z objęciem prefektury departamentu Sekwany przez barona Georges'a Haussmanna, który na polecenie Napoleona III przygotował plan urbanistycznej przemiany Paryża. W latach 1852–1870 zgodnie z owym planem wyburzono i przebudowano w stolicy Francji kilka dzielnic, wznosząc okazałe kamienice, realizując szerokie aleje, parki (Lasek Buloński), place gwiaździste (Place de l'Étoile) oraz dwa szeregi biegnących okrężnie bulwarów. Nowo budowane kamienice wzbogacano o balkony, których ażurowe balustrady były nie tylko wyrazem nowoczesności – pozwalały przechodniom obserwować pojawiających się na balkonie zamożnych właścicieli. Balkony, choć wąskie, powiększały optycznie przestrzeń mieszkalną. Miały też jeszcze jedną zaletę: panny z dobrych domów, dotychczas skrupulatnie skrywane przed niechcianym przez rodziców wzrokiem obcych, mogły prezentować swoje najnowsze toalety, pozwalały się podziwiać przechadzającym się w dole adoratorom, przełamywały dotychczasowe konwenanse. „Zdemontowanie" barier ubezwłasnowolniających kobiety miało nastąpić dopiero w XX w. Édouard Manet już w 1869 r. potraktował balkonową balustradę niczym ażurową klatkę, z której kobiety miały się wkrótce uwolnić.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Śledczy bada zbrodnię wojenną Wehrmachtu w Łaskarzewie
Historia
Niemcy oddają depozyty więźniów zatrzymanych w czasie powstania warszawskiego
Historia
Kto mordował Żydów w miejscowości Tuczyn
Historia
Polacy odnawiają zabytki za granicą. Nie tylko w Ukrainie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą