Jak Adolf Eichmann uciekał przed karą

Założona przez Himmlera pod koniec wojny organizacja ODESSA stworzyła wzorcowy logistycznie system przerzucania byłych członków SS do krajów neutralnych lub przyjaznych III Rzeszy. Z tej możliwości skorzystał m.in. Adolf Eichmann.

Aktualizacja: 01.10.2016 17:18 Publikacja: 30.09.2016 00:01

Jak Adolf Eichmann uciekał przed karą

Foto: Wikimedia Commons

21 listopada 1945 r. w Pałacu Sprawiedliwości w Norymberdze rozpoczął swą działalność Międzynarodowy Trybunał Wojskowy. Na ławie oskarżonych zasiadło 22 najbardziej prominentnych nazistów. 3 stycznia 1946 r. jako świadek pojawił się były kapitan SS Dieter Visliceny, który był przyjacielem rodziny Adolfa Eichmanna, a przez 11 lat członkiem jego sztabu. W odpowiedzi na pytania oskarżyciela ppłk. Smitha Brookharta o rolę Eichmanna w eksterminacji Żydów europejskich Visliceny wyjaśnił, że jego szef doskonale znał i rozumiał rozkaz Himmlera dotyczący „ostatecznego rozwiązania", a który w istocie oznaczał biologiczną anihilację społeczności żydowskiej. Od tego momentu pojmanie głównego „architekta zagłady" stało jednym z naczelnych priorytetów alianckich śledczych tropiących nazistów.

Uwiedziony przez nazizm

Adolf Eichmann urodził się w Solingen w Niemczech 19 marca 1906 r. Około 1914 r. Eichmannowie, rodzina wyznania kalwińskiego, przenieśli się do Linzu, uzyskując obywatelstwo austro-węgierskie. Tam Adolf uczęszczał do tej samej szkoły, którą 15 lat wcześniej ukończył inny Adolf – Hitler. Mieli zresztą tego samego nauczyciela historii. Obaj uwielbiali muzykę klasyczną, choć Eichmann grał na skrzypcach szeroki repertuar, a Hitler w słuchaniu muzyki ograniczał się w zasadzie do utworów trzech kompozytorów: Ryszarda Wagnera, Ryszarda Straussa i Franciszka Lehara.

Młody Adolf wychowywany w duchu surowej kalwińskiej moralności, która przejawiała się choćby codziennym wspólnym czytaniem Pisma Świętego, nie zdradzał pociągu do nauki. Wykazywał za to talent do organizowania pracy w firmie dostarczającej paliwo do stacji benzynowych. Z uwagi na jego „niearyjski" wygląd niektóre osoby z jego otoczenia nazywały go „małym Żydkiem". Nikt jednak nie widział, że Maria Eichmann, matka przyszłego podpułkownika SS, faktycznie miała dalekich krewnych pochodzenia żydowskiego. Adolf umożliwił tym ludziom wyjazd do Szwajcarii w czasach, kiedy sam aktywnie kierował deportacjami Żydów do obozów zagłady.

Eichmann zetknął się z ideologią nazistowską po raz pierwszy na przełomie lat 20. i 30. XX w. Wcześniej jego pasją był skauting, w którego programie znajdowało się m.in. wiele postulatów antysemickich. Do pracy w austriackim oddziale partii nazistowskiej wciągnął młodego Eichmanna późniejszy szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa III Rzeszy Ernst Kaltenbrunner – olbrzym o twarzy pospolitego bandyty, mentalności sadysty, z wykształcenia prawnik, który wiele lat później, po śmierci Reinharda Heydricha, z powodzeniem przejął kierowanie zbrodniczą machiną policyjną państwa nazistowskiego.

Po zakończeniu II wojny światowej Austria starała się marginalizować rolę, jaką odegrali jej obywatele w koszmarze II wojny światowej, a Holokaustu w szczególności. Statystyki podają jednak, że ok. 8 proc. wszystkich funkcjonariuszy mundurowych w siłach zbrojnych III Rzeszy stanowili Austriacy i ok. 40 proc. strażników w obozach koncentracyjnych. Wielu z nich wyróżniało się szczególnym okrucieństwem oraz zezwierzęceniem w traktowaniu więźniów, w tym kobiet i dzieci. Część z nich, jak choćby zwyrodnialcy pokroju Amona Gotha czy Marii Mandel, poniosła w pełni zasłużoną śmierć na szubienicy. Innych masowych morderców, w tym m.in. „kata Warszawy", generała policji Franza Kutscherę, dopadły wyroki śmierci wydane przez organizacje ruchu oporu w krajach okupowanych przez Niemcy. Tym zaś, których nie zdołano aresztować lub zlikwidować, udało się ukryć, uciec lub w inny sposób zatrzeć za sobą ślady nazistowskiej przeszłości.

Adolf Eichmann był znakomicie przygotowany do wykonania zadania, które zostało mu przydzielone podczas konferencji w Wannsee 20 stycznia 1942 r. Jeszcze w latach 30., w ramach swojej kariery w SS, specjalizował się w tematyce żydowskiej. Zaczął się nawet uczyć języków: hebrajskiego i jidysz, studiował Torę oraz odbył incognito podróż do będącej wówczas pod protektoratem brytyjskim Palestyny. Do 1942 r. istniała coraz bardziej mglista i słabnąca koncepcja wyekspediowania Żydów europejskich na Madagaskar czy do innego państwa afrykańskiego, ale niedługo przed konferencją w Wannsee szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Reinhard Heydrich przekazał Eichmannowi poufną informację o prawdopodobnym rozkazie Hitlera dotyczącym fizycznej eliminacji wszystkich europejskich Żydów. Po ponurym spotkaniu w Wannsee machina masowej zbrodni ruszyła naprzód. Skromny podpułkownik SS Adolf Eichmann stał się teraz bardzo ważnym decydentem w procesie przemysłowego zabijania i przywłaszczania majątków ofiar na rzecz III Rzeszy. W odróżnieniu od działań likwidacyjnych, jakie na wschodzie Europy stosowały Einsatzgruppen, podczas których zabijano jednorazowo po kilkadziesiąt lub kilkaset osób, zdegustowany Eichmann zaczął wcielać w życie nowy diabelski plan bezbłędnie dopracowanej pod względem logistycznym przemysłowej zagłady setek tysięcy ludzi. ,,Fenomenalną" organizacją tych makabrycznych operacji udowodnił Reichsführerowi SS Himmlerowi, że w pełni zasłużył na nadane mu przez kompanów z SS miano „mistrza", choć sam lubił się nazywać „psem gończym".

Fanatyczny morderca zza biurka

Eichmann okazał się swoistym perfekcjonistą w manipulowaniu obietnicami wobec społeczności żydowskich. Roztaczał przed nimi wizje dostatniego życia gdzieś na wschodzie Europy, kiedy ostatnim krajobrazem, jaki widzieli u końca swej podróży, były dymy snujące się nad krematoriami. Wszędzie, gdzie to było możliwe, Eichmann stosował zawsze ten sam schemat działania wobec społeczności żydowskiej. Najpierw izolował ją od reszty społeczeństwa „aryjskiego" państw okupowanych szeregiem ograniczeń prawnych, takich jak np. zakaz podróżowania wspólnymi środkami komunikacji miejskiej, oznakowanie żółtymi gwiazdami Dawida, zakaz przebywania w miejscach publicznych (np. kawiarnie czy parki), używania telefonu i posiadania radia. Konta bankowe Żydów były natychmiast zamrażane, a im samym nie wolno było podejmować pracy w administracji państwowej ani w jakichkolwiek instytucjach publicznych. Kolejnym etapem usidlania ofiar było stłoczenie kilkuset tysięcy ludzi w niewielkich gettach, gdzie podlegali surowej kontroli swojego własnego samorządu. Potem były spotkania z przedstawicielami rad żydowskich, z którymi prowadził pewien rodzaj negocjacji o niemal czysto handlowym charakterze. W zamian za dostarczenie np. dużej ilości kosztowności, dzieł sztuki czy innego haraczu Eichmann gwarantował przez pewien czas bezpieczeństwo i dobrą pracę. Była to oczywiście gra pozorów, ponieważ już wcześniej ustalał z komendantami obozów koncentracyjnych w Generalnej Guberni, Austrii czy Niemczech konkretne terminy nowych transportów więźniów przeznaczonych do zagłady.

Logistyka transportu kolejowego była kolejnym przejawem „organizacyjnego geniuszu" Eichmanna. Transporty z ludźmi jadącymi do komór gazowych traktował tak priorytetowo, że robił wszystko, aby uzyskały one pierwszeństwo nawet przed składami wiozącymi sprzęt wojskowy na linię frontu. Eichmann traktował swe zadanie jako misję życiową i potrafił wpaść w furię, kiedy dochodziły do niego informacje, że inny wojskowy eszelon zdobywał pierwszeństwo przejazdu na szlaku komunikacyjnym przed jego „transportem".

Swoje diabelskie zdolności organizacyjne okazał Eichmann zwłaszcza w kwietniu 1944 r., kiedy rozpoczęła się akcja deportacyjna 800 tys. węgierskich Żydów. Powstanie w getcie warszawskim, które wybuchło rok wcześniej, czy masowa ucieczka duńskich Żydów do Szwecji uświadomiły kierownictwu SS, że podczas deportacji Żydów węgierskich, cieszących się dotychczas względną „ochroną" admirała Miklosa Horthy'ego, należy używać bardzo wyrafinowanych i nierzucających się w oczy Węgrów metod. Przy wsparciu zaledwie 150 esesmanów Eichmann rozpoczął akcję, która zakończyła się w jego opinii wielkim „sukcesem". Jego fanatyczny antysemityzm był tak silny, że nawet w grudniu 1944 r., kiedy sam Heinrich Himmler nakazał zaprzestanie deportacji, Eichmann zignorował rozkaz przełożonego i nakazał kontynuowanie makabrycznego marszu 50 tys. węgierskich Żydów do obozów pracy w Austrii. Marsz ten był w istocie marszem śmierci, ale Eichmanna niewiele to obchodziło. Himmler, któremu w obliczu klęski III Rzeszy zaczęło świtać w głowie, że pozostali przy życiu Żydzi mogą stać się kartą przetargową w przyszłych negocjacjach kapitulacyjnych z zachodnimi aliantami, wezwał Eichmanna do kwatery w Czarnym Szańcu i nakazał zaprzestanie represji lub wręcz pomaganie Żydom. Dla głównego nazistowskiego „spedytora śmierci" taki rozkaz był szokiem. Nagle zdał sobie sprawę, że zbliża się kres III Rzeszy i należy zacząć myśleć o zapewnieniu sobie w miarę bezpiecznej przyszłości.

Czas zemsty

W 1945 r. wywiady amerykański i brytyjski utworzyły Grupę do spraw Zbrodni Wojennych. Na podstawie zdobycznych informacji personalnych sporządzono listę 70 tys. osób podejrzanych o zbrodnie wojenne. Przy armii brytyjskiej powstała specjalna grupa operacyjna pod nazwą Brygada Żydowska, w skład której wchodzili osadnicy z Palestyny, uratowani więźniowie obozów koncentracyjnych i członkowie ruchu oporu. Oficjalnie byli żołnierzami brytyjskiej żandarmerii wojskowej, ale ich jedynym celem było pomszczenie pamięci zamordowanych w bestialski sposób pobratymców, wśród których byli ich bliscy i przyjaciele. Grupy mścicieli wchodzące w skład Brygady Żydowskiej krążyły po terenach wyzwolonych, tropiąc, demaskując i wyłapując ukrywających się esesmanów i gestapowców. Pojmanych zbrodniarzy nie stawiano przed sądem. W ustronnych miejscach brygada natychmiast wykonywała egzekucje, a zwłoki zakopywano w bezimiennych dołach. Nienawiść do nazistowskich oprawców była powszechna. Niektóre akcje odbywały się także z inicjatywy Hagany – tajnej żydowskiej organizacji samoobrony. Wiadomo, że Brygada Żydowska chciała dokonać otrucia arszenikiem posypanym na chleb 15 tys. jeńców niemieckich internowanych pod Norymbergą. Zatruciu uległo 2 tys. jeńców, ale Brytyjczykom udało się ich odratować.

W 1944 r. Agencja Żydowska na rzecz Palestyny – organizacja będąca zalążkiem pierwszego rządu państwa Izrael – rozpoczęła tworzenie list poszukiwanych zbrodniarzy hitlerowskich. Na czele Agencji stanął Dawid Ben Gurion, nieugięty zwolennik wyłapywania i karania nazistowskich oprawców (później zaś pierwszy premier Izraela). Także z inicjatywy tej agencji działała tajna organizacja Birchy, która, omijając brytyjskie blokady, umożliwiała Żydom z całej Europy przedostanie się do Palestyny. Jeden z agentów Birchy – kapitan Choter-Ischai – jako pierwszy zainteresował sprawą poszukiwania Eichmanna ocalałego z Holokaustu inżyniera Szymona Wiesenthala, który, pracując w Linzu dla amerykańskiego Biura Służb Strategicznych, zaciekle tropił ukrywających się obozowych oprawców. Wiesenthal miał ku temu osobiste powody. Podczas wojny Niemcy zabili prawie całą jego rodzinę. Odnalezienie ukrywających się nazistowskich zbrodniarzy i postawienie ich przed sądem stało się dla niego po wojnie misją życiową. Jej ukoronowaniem był ważny współudział w ujęciu takich morderców, jak Obersturmbannführer Adolf Eichmann czy komendant obozu w Treblince Franz Stangl.

Drogi ucieczki

W kwietniu 1945 r. w berlińskiej siedzibie Gestapo przy Kurfürstennstrasse 116 panował gorączkowy ruch. Oficerowie SS, SD i Gestapo otrzymywali fałszywe dokumenty mające ich chronić przed aresztowaniem przez aliantów. W nowych życiorysach w rubryce zawód wpisywane były wszelkie możliwe profesje niekojarzące się ze służbą w organach bezpieczeństwa III Rzeszy. W ostatnich dniach wojny nawet posiadanie prawdziwej opaski z żółtą gwiazdą Dawida mogło uwiarygodnić aliantom, że było się ofiarą nazizmu. Sam szef SS Heinrich Himmler zalecał esesmanom przenikanie do struktur Wehrmachtu i podawanie się za zwykłych żołnierzy. Dzięki tej prostej metodzie wielu nazistowskich oprawców uniknęło początkowego aresztowania. Prawdziwą tożsamość ukrywających się esesmanów zdradzały jednak tatuaże z grupą krwi pod lewym ramieniem lub ślady ich chirurgicznego usunięcia. W późniejszych miesiącach esesmanów demaskowano także na podstawie przejętych kartotek policyjnych, fotografii, zeznań członków rodziny, sąsiadów, znajomych i byłych więźniów. Adolf Eichmann początkowo odrzucił sugestię szefa Gestapo Heinricha Müllera, aby przybrać nową tożsamość. Postanowił, zgodnie ze swoim wyobrażeniem honoru esesmana i nazisty, walczyć do końca. W przeciwieństwie do innych dygnitarzy SS, którzy, zdając sobie sprawę z nieuniknionego upadku III Rzeszy, cynicznie i bezwzględnie gromadzili fortuny z zagrabionego mienia żydowskiego, Eichmann nigdy nie przygotował sobie środków na czarną godzinę. Być może w przeciwieństwie do większości swoich kolegów naprawdę wierzył w zwycięstwo Niemiec.

Jakież musiało być jednak jego rozgoryczenie, kiedy 2 maja 1945 r. spotkał się w podgórskiej miejscowości Altaussee z szefem RSHA Ernstem Kaltenbrunnerem, od którego dowiedział się o śmierci Hitlera, a dzień później posłaniec przekazał mu wydany przez Himmlera zakaz walki z Amerykanami i Anglikami. Ten sam Kaltenbrunner, który 12 lat wcześniej namówił Eichmanna do przyłączenia się do austriackiej partii nazistowskiej, teraz oznajmiał mu szokujące wieści, łącznie z tymi o bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy i utworzeniu przez aliantów Międzynarodowego Trybunału mającego osądzić zbrodnie państwa nazistowskiego. W tych okolicznościach Eichmannowi pozostała jedynie ucieczka z podbitych Niemiec. W czasie przekradania się przez podalpejskie miejscowości Blaa Alm, Altaussee, Bad Isch w kierunku austriackiego Salzburga, Eichmann miał okazję spotkać się i pożegnać ze swoją żoną Veroniką Eichmann (z domu Liebl). Żona zbrodniarza była z pochodzenia Czeszką i gorliwą katoliczką, podczas gdy Adolf wychował się w rodzinie kalwińskiej. Małżeństwo Eichmannów doczekało się trzech synów.

Ostatni raz w roli dowódcy

Ostatnia zbrojna grupa esesmanów, którą dowodził Eichmann, rozpadła się w zajętym przez Amerykanów Rettenbach Alm. Oficerowie, wiedząc, że dowodzi nimi człowiek znajdujący się na szczycie listy zbrodniarzy wojennych, dla własnego bezpieczeństwa odmówili posłuszeństwa Eichmannowi i zażądali od niego opuszczenia ich grupy. Dla zbrodniarza oznaczało to dalszą ucieczkę jedynie w towarzystwie adiutanta, SS-Sturmbannführera Rudolfa Jänischa, z którym dotarł do Salzburga. Tam, przedstawiając się patrolom amerykańskim jako kapral Luftwaffe Adolf Barth, dzięki pomocy pewnej pielęgniarki zdołał przejść do Bawarii, gdzie poddał się amerykańskiej żandarmerii. Umieszczony w jenieckim obozie przejściowym, gdzie pomocnikiem komendanta był były oficer niemiecki, uzyskał nową tożsamość jako Otto Eckman, podporucznik 22. Dywizji Kawalerii SS i pod tym nazwiskiem został przekazany dalej do obozu jenieckiego dla esesmanów w Weiden, zaledwie 80 km od Norymbergii.

W maju 1945 r. Amerykanie przeprowadzili w tym obozie jedną z wielu konfrontacji mających na celu rozpoznawanie przez ocalałych więźniów obozowych oprawców. Dziwny to był widok, kiedy przed szeregami pokornie stojących esesmanów powoli przechadzały się ich niedawne ofiary, uważnie przypatrujące się ich twarzom. Za więźniami stali amerykańscy oficerowie z oddziałów śledczych Korpusu Kontrwywiadu, którzy także pilnie przyglądali się zarówno reakcjom esesmanów, jak i byłych więźniów. Niestety, nikt nie rozpoznał twarzy byłego szefa IV Wydziału RSHA, który do niedawna decydował o życiu i śmierci milionów europejskich Żydów. Dlaczego były Oberststurmbannführer SS Adolf Eichmann, teraz podporucznik SS Otto Eckman, nie został rozpoznany? Ponieważ w przeciwieństwie do innych swoich kolegów z SS nigdy nie pozwalał się fotografować i przezornie niszczył negatywy filmów, na których go uwieczniono. Mimo że wśród śledczych Korpusu Kontrwywiadu rozesłano w miarę dokładny opis wyglądu Eichmanna, to brak jakichkolwiek fotografii bardzo utrudniał identyfikację zbrodniarza. Zdjęć męża nie miała nawet jego przesłuchiwana żona Veronika. Eichmannowi, alias podporucznikowi SS Otto Eckmanowi, udawało się pozostać nierozpoznanym mimo licznych przesłuchań, którym był poddawany. W pewnym momencie uznał jednak, że podczas kolejnych konfrontacji na pewno ktoś go rozpozna.

Nadszedł dla niego czas na kolejną zmianę tożsamości: na początku 1946 r. z pomocą kilku współwięźniów, byłych esesmanów, wyposażony w podrobione dokumenty, wystawione na nazwisko Otto Henninger, uciekł z obozu jenieckiego. Tym razem kierunkiem jego ucieczki stała się odludna Pustać Lüneburska w Dolnej Saksonii, region pełen łąk i torfowisk. Tam rozpoczął pracę przy wyrębie lasu, prowadził proste lub wręcz prymitywne życie wśród drwali. Kiedy zbankrutowała firma, która go zatrudniała, postanowił wydzierżawić kawałek ziemi od gospodyni, u której wynajmował pokój i założyć kurzą farmę. Jajka, będące wówczas towarem reglamentowanym, sprzedawał m.in. brytyjskim żołnierzom i byłym żydowskim więźniom ocalałym z pobliskiego obozu koncentracyjnego w Bergen-Belsen.

Dziesięć lat spokoju w Argentynie

W połowie 1948 r. dokumenty Eichmanna na nazwisko Otto Henningera utraciły swoją ważność. Eichmann miał jednak niewiarygodne szczęście: akurat w tym czasie Brytyjczycy ogłosili zaprzestanie poszukiwań zbrodniarzy nazistowskich. Były spedytor śmierci uznał, że jest to jedyny moment na ucieczkę z Europy. Mając pewne oszczędności, zarobione na kurzej farmie, ruszył w niebezpieczną przeprawę przez Austrię i przełęcz Brenner do północnych Włoch. Tam z pomocą pewnego księdza dostał się do schroniska nazistów w zamku Merano, gdzie otrzymał nowe dokumenty wydane przez ratusz miasteczka Termeno. Tym razem Adolf Eichmann stał się Ricardem Klementem. Dzięki pomocy organizacji ODESSA i kanałom przerzutowym Watykanu – na czele których stał posiadacz złotej odznaki NSDAP, austriacki biskup Alois Hudal – Eichmann otrzymał 1 czerwca 1950 r. w siedzibie Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Genui paszport uchodźcy wojennego. W ostatnim etapie ucieczki z Europy pomógł mu węgierski franciszkanin, ksiądz Eduard Dömöter, bliski współpracownik biskupa Aloisa Hudala. 17 czerwca 1950 r. pobłogosławiony przez węgierskiego franciszkanina uchodźca wojenny Ricardo Klement wypłynął na pokładzie statku pasażerskiego „Giovanna C" w swą przedostatnią podróż do sprzyjającej nazistom peronowskiej Argentyny.

Adolf Eichmann nie był jedynym zbrodniarzem hitlerowskim, któremu w ucieczce przed sprawiedliwością pomogła siatka zorganizowana przez biskupa Hudala. Austriacki purpurat pomógł zbiec do krajów arabskich lub do Ameryki Południowej m.in. oświęcimskiemu lekarzowi Josefowi Mengele, katowi z Treblinki Franzowi Stanglowi czy „rzeźnikowi z Rygi" Edwardowi Roschmannowi. Z pomocą chorwackiego teologa, księdza Krunoslava Draganovića, organizacja Hudala zorganizowała nawet schronienie dla dr. Ante Pavelicia, przywódcy chorwackich ustaszy mającego na sumieniu życie tysięcy Serbów, bałkańskich Żydów i Cyganów.

W 1950 r. Eichmann dotarł do Buenos Aires. Po zarejestrowaniu się na komendzie policji i otrzymaniu nowych argentyńskich dokumentów wyjechał do niewielkiej górskiej miejscowości w prowincji Santiago del Estero, gdzie dostał pracę w firmie budowlanej CAPRI należącej do byłego agenta wywiadu SS Hauptsturmführera Horsta Carlosa Fuldnera. Świat zapomniałby o Eichmannie, gdyby nie upór Szymona Wiesenthala, który dzięki swoim informatorom uważnie obserwował zachowanie żyjącej w Niemczech żony Eichmanna. W 1950 r. Veronika Eichmann popełniła błąd, składając podanie o wizę argentyńską dla siebie i trzech synów. W formularzu wizowym wpisała swoje panieńskie nazwisko Liebl i podała się jako rozwódka. Jej wyjazd z Altaussee i Europy był dla Wiesenthala sygnałem do uruchomienia siatki obserwatorów w Argentynie.

Wieloletnie wysiłki Szymona Wiesenthala, rozmaitych grup śledczych w Izraelu i na świecie oraz silne wsparcie rządu Dawida Ben Guriona zaowocowało aresztowaniem zbrodniarza. 22 maja 1960 r. agenci Mosadu samolotem izraelskich linii El Al „uprowadzili" obywatela Argentyny Ricarda Klementa do Izraela. Człowiek odpowiedzialny za organizację procesu przemysłowej zagłady sześciu milionów ludzi miał w końcu odpowiedzieć za swoje czyny. Ucieczka Adolfa Eichmanna do Argentyny, a następnie dziesięć spokojnych lat życia w tym kraju w otoczeniu wielu poszukiwanych niemieckich zbrodniarzy wojennych, dowodzi, jak znakomicie zorganizowana była siatka samopomocowa byłych funkcjonariuszy SS. Ilu nigdy nie zostało ukaranych, pozostanie tajemnicą.

21 listopada 1945 r. w Pałacu Sprawiedliwości w Norymberdze rozpoczął swą działalność Międzynarodowy Trybunał Wojskowy. Na ławie oskarżonych zasiadło 22 najbardziej prominentnych nazistów. 3 stycznia 1946 r. jako świadek pojawił się były kapitan SS Dieter Visliceny, który był przyjacielem rodziny Adolfa Eichmanna, a przez 11 lat członkiem jego sztabu. W odpowiedzi na pytania oskarżyciela ppłk. Smitha Brookharta o rolę Eichmanna w eksterminacji Żydów europejskich Visliceny wyjaśnił, że jego szef doskonale znał i rozumiał rozkaz Himmlera dotyczący „ostatecznego rozwiązania", a który w istocie oznaczał biologiczną anihilację społeczności żydowskiej. Od tego momentu pojmanie głównego „architekta zagłady" stało jednym z naczelnych priorytetów alianckich śledczych tropiących nazistów.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie