Choć właśnie zbliża się jesień, to wiosna jest tą porą roku, której pierwszych oznak za każdym razem wyglądamy z utęsknieniem: soczyście zielonych traw, kwiatów, pąków na drzewach i powracających ptaków – zwłaszcza bocianów, które w polskiej tradycji stały się synonimem corocznego odradzania się przyrody, gwarantem szczęścia i symbolem narodzin. Przed nastaniem ery industrializacji i elektryfikacji to pory dnia i roku wyznaczały rytm życia człowieka. Ludzie, szczególnie na wsi, wstawali wraz ze świtem, a swą pracę kończyli o zachodzie słońca. Poziom ich aktywności wynikał bezpośrednio z pory roku: po srogiej zimie wiosną budzili się do życia – tego wymagała uprawiana przez nich ziemia.
Ilustracja przysłowia
„Bociany" Chełmońskiego są ucieleśnieniem powiedzenia „Jak przylecą bociany, pierwszy zagon zorany". Oryginał obrazu możemy podziwiać w warszawskim Muzeum Narodowym wśród „Zbiorów sztuki polskiej do 1914 r.". Ten olej na płótnie o wymiarach 150 x 198 cm Chełmoński namalował w 1900 r., gdy mieszkał we wsi Kuklówka koło Grodziska Mazowieckiego.
Na pierwszym planie widzimy dwie postaci: chłopa siedzącego na świeżej i usłanej drobnymi kwiatami trawie oraz prawdopodobnie jego syna stojącego u jego boku – zapewne już ponadsiedmioletniego, bo jego włosy są przycięte powyżej ramion. To nawiązanie przez Chełmońskiego do starosłowiańskiego rytuału postrzyżyn, czyli przejścia syna spod opieki matki pod władzę ojca: wraz z obcięciem włosów chłopcom, którzy ukończyli „siedem wiosen", nadawano imię; w ten symboliczny sposób stawali się oni częścią wspólnoty i tym samym zaczynali współuczestniczyć w pracach wykonywanych przez mężczyzn.
Syn z „Bocianów" przyniósł ojcu posiłek – w tzw. dwojakach, które widzimy oparte na nogach włościanina. Lewą ręką chłop przytrzymuje dwojaki, w prawej trzyma drewnianą łyżkę. W złączonych glinianych dzbanach najprawdopodobniej znajdują się ugotowane przez żonę ziemniaki lub kasza oraz zsiadłe mleko, bo właśnie takie proste i tanie potrawy na co dzień jadali chłopi. Okołopołudniowy posiłek jest tylko krótką przerwą w pracy – na prawo od postaci Chełmoński namalował parę wołów zaprzęgniętych do pługa, widać też część zaoranego pola przygotowywanego w ten sposób do wiosennego siewu.
Ale chłop, zamiast jeść, skupia swą uwagę na kluczu bocianów, który kołuje nad głowami obu postaci. Ptaki krążą w poszukiwaniu bezpiecznych siedlisk – jedno z gotowych gniazd widać na wysokiej topoli rosnącej wśród wiejskich chat. Chłopiec z zaciekawieniem obserwuje ten ptasi taniec na błękitnym niebie. Oczy włościanina zaś wyrażają nadzieję: być może jedna z bocianich par zechce zamieszkać przy jego domu, co wróżyłoby rodzinie pomyślność przez kolejny rok.