W maju 2013 r. niemiecką opinią publiczną wstrząsnęły rewelacje opublikowane przez dziennikarza Malte Herwiga w książce pt. „Die Flakhelfer". Z odnalezionych przez niego dokumentów wynikało, że największe autorytety polityczne Republiki Federalnej Niemiec zataiły swoją przynależności do organizacji nazistowskich lub pomniejszały swoją rolę w czynnej obronie III Rzeszy pod koniec wojny. Obok bezcennych informacji zawartych w depeszach dyplomatycznych zgromadzonych w waszyngtońskim centrum dokumentacyjnym, Herwig zdołał się „przekopać" przez tony dokumentów berlińskiego archiwum NSDAP, którego zawartość jest jawna dopiero od 1994 r.
Historyk skupił się głównie na losach pokolenia polityków niemieckich urodzonych w latach 1926–1928, a więc na rocznikach, do których należeli tacy przedstawiciele powojennej elity intelektualnej zachodnich Niemiec jak wybitni działacze SPD: profesor Horst Ehmke i Erhard Eppler, kompozytor Hans Werner Henze, historyk literatury Walter Jens, pisarze i dramaturdzy: Siegfried Lenz, Erich Loest oraz Dieter Weller Hoff, filozof Hermann Luebbe, światowej sławy socjolog Niklas Luhmann i wielu innych. Malte Herwig bez emocji dowiódł, że nazwiska tych panów otwierają niezwykle długą listę powojennych urzędników, naukowców, lekarzy, pisarzy, artystów, dziennikarzy, policjantów, samorządowców, duchownych czy oficerów Bundeswehry, którzy byli aktywnymi członkami społecznych, politycznych i militarnych organizacji narodowosocjalistycznych. Ludzie tacy jak były charyzmatyczny szef niemieckiej dyplomacji Hans–Dietrich Genscher, którzy po wojnie bezczelnie, planowo i konsekwentnie wybielali swoje biografie, byli w najlepszym przypadku członkami załóg obrony przeciwlotniczej lub, jak laureat literackiej nagrody Nobla Günter Grass, walczyli w odartych ze wszelkiego honoru mundurach Waffen SS. Dlaczego przez tyle lat ludziom tym udawało się ukryć prawdę o swojej niechlubnej przeszłości? Winna jest elita polityczna RFN, która w 1967 r. uchwaliła obłudną w swojej wymowie ustawę zamykającą dostęp historykom i dziennikarzom do archiwów berlińskiej centrali NSDAP.
Pod koniec lat 60. XX w. w niemieckiej i zachodniej prasie powstał mit o rzetelnie przeprowadzonym procesie denazyfikacji, która w sposób metodyczny i skuteczny oczyściła niemieckie elity z brudów nazistowskiej przeszłości. Prawda historyczna wyglądała jednak zupełnie inaczej. Proces denazyfikacyjny był przeprowadzony niezwykle selektywnie i z przymykaniem oczu na tzw. czyny niskiej szkodliwości. Denazyfikacja nie była procesem ustanowionym przez samych Niemców do rozliczenia własnej przeszłości, ale niechętnie przyjętym i powolnie realizowanym nakazem wynikającym z ustaleń Wielkiej Trójki podczas konferencji poczdamskiej.
W każdej z ustanowionych po wojnie stref okupacyjnych Niemiec procesy denazyfikacyjne przebiegały zresztą z bardzo różnym natężeniem i zaangażowaniem. Formalnie proces ten najszybciej zakończył się w strefie radzieckiej (1949 r.), gdzie z 67 179 oskarżonych o przynależność do organizacji narodowo-socjalistycznych zwolniono z zarzutów jedynie 12 proc., czyli 8214 osób. Najgorszy efekt przyniosła denazyfikacja w okupacyjnej strefie francuskiej, gdzie na 18 963 osoby oskarżone o aktywny udział w polityce hitlerowskich Niemiec aż 42 proc., czyli 8040 osób, zostało uniewinnione.
Skąd wynikały tak duże różnice w liczbie podejrzanych, którym udowodniono powiązania ze zbrodniczym systemem? Każda ze stref okupacyjnych miała inne metody denazyfikacji. Niemieckie komisje składały się z nielicznych ocalałych po wojnie członków przedwojennych partii opozycyjnych. W powojennym bałaganie ciężko było niezaprzeczalnie dowieść, że członkowie takich komisji naprawdę nigdy nie skalali się współpracą z systemem hitlerowskim. W radzieckiej strefie okupacyjnej, którą przekształcono później w NRD, procedurę oczyszczenia społeczeństwa z pozostałości poprzedniego systemu powierzono głównie zadeklarowanym komunistom, którym udało się przeżyć piekło obozów koncentracyjnych i którzy pałali szczerą nienawiścią do wszystkich ludzi związanych z hitlerowskim systemem politycznym. Sowieckie władze okupacyjne pozwoliły na utrzymanie infrastruktury hitlerowskich obozów koncentracyjnych, które po wojnie zamieniono na łagry dla byłych członków NSDAP, SS, SA, Hitlerjugend, a nawet dla członków organizacji społeczno-branżowych takich jak NS-Schwesternschaft – Narodowosocjalistyczny Związek Pielęgniarek, Deutscher Sozialbeamtenbund – Niemiecki Związek Urzędników Społecznych czy Reichsfachschaft Deutscher Hebammen (RDH) – Związek Branżowy Niemieckich Akuszerek Rzeszy. Każda z tych formacji składała się z narodowo-socjalistycznych fanatyków, miała militarną strukturę hierarchiczną, i na swoim odcinku aktywnie wspierała politykę wojenną państwa.