Geniusz Zbigniewa Zapasiewicza odkryłam dla siebie w 1989 r., gdy zobaczyłam go na żywo na scenie warszawskiego Teatru Dramatycznego w roli Pana w adaptacji powiastki filozoficznej Denisa Diderota „Kubuś Fatalista i jego Pan". W tym czasie nie tylko dyrektorował w owym teatrze, ale też reżyserował – jak choćby „Niebezpieczne związki" według Christophera Hamptona (1987 r.) czy właśnie „Kubusia Fatalistę". Zapasiewicz zrealizował „Kubusia..." według pomysłu Witolda Zatorskiego, reżysera, który w 1976 r. na tej samej scenie obsadził aktora w roli Kubusia. Tym razem powstał prześmieszny spektakl, z Zapasiewiczem-Panem i młodymi aktorami Dramatycznego, cieszący się zasłużonym powodzeniem u publiczności. Zapasiewicz i jego zespół grali w myśl dewizy wyrażonej przez aktora na łamach „Teatru" (1/1987): „poza jak najwszechstronniejszym opanowaniem warsztatu obowiązkiem aktora jest wyzbycie się kokieterii, wszelkiej skłonności do ekshibicjonizmu i obrona na scenie każdej postawy ludzkiej". Zapasiewicz nie próbował przypodobać się widzowi, lecz wnikał do głębi w graną przez siebie postać, stawał się nią poprzez specyfikę artykulacji i modulacji głosem oraz przemianę zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną: sposób poruszania się, gesty.
W 2003 r. na rynku wydawniczym ukazała się jego autobiografia, wzbogacona o wypowiedzi współpracowników i krytyków oraz zestawienie wszystkich ról teatralnych i filmowych (oprac. K. Leżeńska, D. Wołodźko), która nie przypadkiem została zatytułowana „Zapasowe maski". Właśnie tam przyznał: „Życie jest zjawiskiem bardzo serio, więc można je traktować z dystansem, natomiast teatr to z założenia instytucja nie serio, więc trzeba ją traktować potwornie poważnie. Ponieważ jest z założenia grą, to znaczy, że trzeba go traktować z przesadną odpowiedzialnością – co nie znaczy, że bez poczucia humoru, tylko odpowiedzialnie".
Niedoszły chemik trafia na scenę
Urodził się 13 września 1934 r. w Warszawie. Ojciec aktora, Zbigniew senior, lewicujący działacz społeczny, zmarł na zapalenie płuc tuż przed wybuchem wojny, gdy mały Zbyszek miał zaledwie trzy lata. Wychowaniem chłopca zajęła się mama Maria, nauczycielka matematyki, która nie wyszła ponownie za mąż. Gdy wybuchła wojna, zamieszkali u braci matki – Jerzego Kreczmara, reżysera teatralnego i filozofa, oraz Jana Kreczmara, wybitnego aktora i pedagoga. Co ważne, w tym mieszkaniu w czasie okupacji ukrywano Żydów, m.in. Erwina Axera, znakomitego reżysera teatralnego (notabene wiele lat później Zapasiewicz został aktorem w jego zespole). Wujowie mieli ogromny wpływ na wychowanie chłopca, zwłaszcza wuj Jan. Jednak wybitny aktor nie dostrzegł talentu u siostrzeńca. „Kiedy po maturze i rocznej przygodzie z chemią Zbigniew postanowił zdawać do szkoły aktorskiej, gdzie Jan był rektorem, poszedł do wuja po poradę. I usłyszał: »Synu, ale ja przecież nawet nie wiem, jak ty mówisz, bo w ogóle się nie odzywasz. Jak chcesz, to zdawaj, ale ja na twój egzamin nie przyjdę«" (za: styl-gwiazd-populada.pl). Po ukończeniu żoliborskiego liceum najpierw zdał na Wydział Chemii Politechniki Warszawskiej, ale już po roku przerwał studia, ponieważ dostał się na Wydział Aktorski PWST. W latach 1952–1956 jego wykładowcami byli m.in. Jan Kreczmar, Marian Wyrzykowski, Bohdan Korzeniewski, Zofia Małynicz, Stanisława Perzanowska, Maria i Edmund Wiercińscy.
Oddał się teatrowi całym sobą. Kiedyś przyznał: „Moim psim obowiązkiem jest odrzucenie wszystkiego, co dotyczy moich problemów prywatnych i poświęcenie się do końca teatrowi. Wiedziałem, że zawsze muszę przyjść do teatru, nie ma możliwości, żebym nie przyszedł. Złamałem tę zasadę tylko raz, kiedy dostałem zawału serca". A owych problemów nie brakowało: pogłębiająca się choroba alkoholowa, kolejne żony (wszystkie były aktorkami: Krystyna Maciejewska, Iwona Słoczyńska, Olga Sawicka). Nie roztrząsajmy tu jednak życia prywatnego aktora i skupmy się na jego zawodowej karierze. A ta była niezwykle bogata, ponieważ Zbigniew Zapasiewicz był tytanem pracy.
Na deskach teatrów
W szczegółowym opracowaniu Michała Bujanowicza (Culture.pl) czytamy, że w 1956 r. Zbigniew Zapasiewicz został zaangażowany do Teatru Młodej Warszawy (w 1957 r. przemianowanego na Teatr Klasyczny, a od 1972 r. jako Teatr Studio). Właśnie tam zagrał Iwana Tarabanowa w przedstawieniu dyplomowym, czyli „Żołnierzu i biedzie" Samuela Marszaka w reżyserii Reny Tomaszewskiej. Na deskach tej sceny w 1956 r. odbył się też jego zawodowy debiut (postać Galois w „Ostatniej nocy" na podstawie „Wybrańców Bogów" Zdzisława Skowrońskiego w reżyserii Stanisława Bugajskiego). W następnych latach zagrał m.in. Śwista w „Bolesławie Śmiałym. Skałce" Wyspiańskiego w reżyserii Emila Chaberskiego i Zbyszka w „Moralności pani Dulskiej" Zapolskiej w reżyserii Jadwigi Chojnackiej.