Czy Egipcjanie, ponad 4000 lat temu, potrafili trzcinowymi statkami docierać do Morza Czarnego? Aby sprawdzić tę hipotezę, niemiecki eksplorator Dominique Görlitz zbudował w Bułgarii koło Warny trzcinową łódź „Arbora IV" i wyrusza szlakiem, którym – jak twierdzi – pływali Egipcjanie, aby zaopatrywać się w metal potrzebny do budowy piramid. Hipoteza jest śmiała, zdaniem uznanych egiptologów wręcz karkołomna, ale eksploratorów nie obowiązują rygory naukowe i metodologia – liczy się przygoda i medialny rozgłos (za którym idą pieniądze).

To nie pierwsza taka eskapada tego eksperymentatora. W 2007 r. jego łódź „Arbora III" wyruszyła z Nowego Jorku i prawie pokonała Atlantyk, po 56 dniach docierając niemal do Azorów. Kres wyprawie położył sztorm. Co ta eskapada miała udowodnić, dokładnie nie wiadomo, pomijając fakt, że w latach 1969–1970 Thor Heyerdahl pływał po Atlantyku trzcinowymi łodziami „Ra" i „Ra II" budowanymi na wzór starożytnych egipskich. „Arborę IV", podobnie jak „Arborę III", zbudowali Fermin Limachi i jego syn Yuri, Indianie znad jeziora Titicaca w Andach boliwijskich – ich plemię kultywuje tę umiejętność (ojciec Fermina Limachi pracował w 1970 r. przy budowie „Ra II").

– Jestem bardzo ciekawy, jak łódź poradzi sobie z silnymi wiatrami wiejącymi niemal zawsze w rejonie Cykladów – zastanawia się niemiecki eksplorator. Byłoby dobrze, gdyby zapoznał się z opisem i wynikami „starożytnego rejsu" po Morzu Śródziemnym z 2009 r. wierną repliką antycznej jednostki nazwaną „Kybele" na cześć bogini płodności i urodzaju czczonej w epoce brązu przez ludność Anatolii (dzisiejsza Turcja). Takim statkiem – właśnie z Anatolii – 600 lat p.n.e. koloniści przybili do miejsca, które wtedy nosiło nazwę Massala, dziś – Marsylia. Statek (istnieje do dziś) ma 19 metrów długości, 4 szerokości, jeden maszt, prostokątny żagiel, dwa rzędy wioseł. Jest to tzw. birema – jednostkami takimi pływali Fenicjanie, Grecy i Rzymianie; służyły do handlu, w razie potrzeby stawały się jednostkami wojennymi. Replikę zaprojektowali specjaliści z francuskiego Centre de Recherches Historiques oraz Uniwersytetu w Stambule, pracami projektowymi kierował prof. Osman Erkut, archeolog i kapitan wyprawy. Jednostkę zbudowała stocznia w Izmirze. Kadłub jest drewniany, podobnie jak maszt i wiosła, liny skręcono z konopi. Przy budowie uwzględniono informacje zgromadzone przez archeologów podczas badań starożytnych wraków, a także źródła ikonograficzne. Trasa wiodła szlakiem, którym mogli płynąć koloniści, założyciele Marsylii. „Kybele" przebyła 2600 km. Starożytni żeglarze nocą szukali schronienia na lądzie lub w bezpiecznej zatoczce, podobnie przebiegał ten eksperymentalny rejs. Archeolodzy na pokładzie „Kybele" przekonali się, że żegluga w starożytności była bardzo trudna, prostokątny rejowy żagiel był użyteczny tylko wówczas, gdy wiatr wiał od rufy (zmieniło się to dopiero w XVII w. po zastosowaniu przez Holendrów miecza). Okazało się także, że birema praktycznie nie jest w stanie płynąć pod wiatr napędzana wiosłami, gdy wieje „czwórka" lub mocniej. Jest bardzo mało prawdopodobne, aby tego rodzaju statek mógł przebyć trasę z Anatolii do Prowansji (Marsylia) w ciągu niespełna dwóch miesięcy – tyle bowiem trwał eksperymentalny rejs. Starożytni potrzebowali na to, kto wie, czy nie dwóch lub nawet więcej sezonów nawigacyjnych (od wiosny do jesieni), co mogło oznaczać, że wyprawa taka trwała po prostu kilka lat.

Życie na wodzie pokazało, że starożytne maszty łamały się z łatwością, urywanie się steru należało do wydarzeń powszednich, podobnie jak pękanie wioseł i strzępienie się żagli. Badacze przekonali się, że na pełnym morzu drewniany 24-tonowy statek jest bardzo trudny do manewrowania. Gdy wiał wiatr z siłą 6 stopni w skali Beauforta, omal nie przełamał się w połowie. Ale nie byli rozczarowani: archeologia eksperymentalna jest bardzo ważną dziedziną, ponieważ pozwala weryfikować hipotezy, w tym przypadku formułowane na podstawie pozostałości starożytnych wraków.

Ale czy przygodę Dominique'a Görlitza można uznać za archeologię eksperymentalną z prawdziwego zdarzenia? Śmiem wątpić. To raczej fantazja na temat starożytnego żeglarstwa egipskiego. Poza tym badacze przeszłości mają już za sobą burzliwą międzynarodową dyskusję merytoryczną i metodologiczną po wyprawie „Kon-Tiki", a potem „Ra" i „Ra II", a konkluzja po tej dyskusji nie straciła ważności: wyprawy takie niczego nie udowadniają, choć rzeczywiście otwierają badaczom oczy na wiele spraw.