W tym roku przypada 280. rocznica urodzin kobiety, która jako pierwsza przedstawicielka swojej płci opłynęła ziemski glob. Nazwisko Louisa Antoine'a de Bougainville'a – dowódcy wyprawy, z którą wyruszyła – zna cały świat. Jej nazwiska nie zna niemal nikt, mimo że jest to historia godna filmu z gatunku serce i mikroskop (gdyby taki istniał).
Zwłaszcza druga połowa XVIII wieku przebiegała pod znakiem zażartej rywalizacji korony francuskiej z koroną brytyjską i Niderlandami w odkrywaniu i zawłaszczaniu nowych ziem – terytoriów zamorskich. „Gwiazdą" tego wyścigu stał się James Cook. Jego nawigacyjnych i kartograficznych osiągnięć oraz zawłaszczeń podczas rejsów dookoła świata Francuzi zazdrościli do tego stopnia, że z królewskiego rozkazu pod trójkolorową banderą wyruszyła w podróż dookoła świata fregata „La Boudeuse" (Kapryśna). 5 grudnia 1766 r. wypłynęła z portu Brest; pół roku później, już po drugiej stronie Atlantyku, dołączyła do niej „L'Etoile" (Gwiazda), statek zaopatrzeniowy.
Rejs miał charakter odkrywczy, co oznaczało zawłaszczanie odkrywanych wysp, i naukowy, dlatego wzięli w nim udział: przyrodnik i botanik Commerson, astronom Veron, kartograf Routier de Romainville i książę von Nassau-Siegen, który po latach został admirałem w służbie rosyjskiej carycy Katarzyny II.
Gdy Bougainville wpłynął na Pacyfik, wśród załogi „La Boudeuse" zaczęły się szepty, że na pokładzie jest kobieta. Kobiety nie miały prawa pływać na francuskich okrętach królewskich, ani nawet na nich przebywać podczas postojów w portach, a przecież „La Boudeuse" została wysłana jako okręt królewski. Oficerowie początkowo ignorowali te pogłoski, nie zwracali uwagi na wypowiadane półgłosem, teatralnym szeptem uwagi o wyglądzie młodego służącego, jakiego zabrał ze sobą przyrodnik Philibert Commerson. Służący miał bardzo delikatne rysy, cienki głos, wąską talię, szerokie biodra, wypukłą pierś, ale poza tym wszystko było w porządku: nosił się po męsku, za pasem miał nóż, dźwigał ciężary, usługiwał przy stole, dbał o ubrania i kabinę swojego chlebodawcy, respektował polecenia kapitana, a w wolnych chwilach pomagał w gromadzeniu botanicznych okazów. Chodzący anioł.
I może tak by trwało do końca rejsu, gdyby nie pobyt na Tahiti. Francuzi rozpoczęli tam konieczny handel, potrzebowali świeżej żywności, owoców. Ale jak wyglądał ten handel? Bougainville zanotował: „Zdarzyło się, że w jednej z piróg przypłynęła młoda i śliczna dziewczyna, prawie naga, która w zamian za kilka gwoździ rozchylała uda i pokazywała swoje przyrodzenie. Załogę ogarnął szał. Wielu bez zezwolenia popłynęło na ląd, żeby spółkować. Pytam się: Jak, pośród takiego spektaklu, skłonić do pracy czterystu [na obu statkach – przyp. KK] młodych Francuzów, marynarzy, którzy od sześciu miesięcy nawet z daleka nie oglądali kobiety?".