Bitwa nad Niemnem, drugie wielkie zwycięstwo nad bolszewikami

Miesiąc po Cudzie nad Wisłą polska armia odniosła drugie wielkie zwycięstwo nad bolszewikami. Ten sukces zmusił Tuchaczewskiego do ostatecznego odwrotu, zapewnił też Polakom wygraną w całej wojnie i granicę wschodnią na prawie 20 lat.

Aktualizacja: 14.08.2020 22:57 Publikacja: 13.08.2020 16:17

„Bitwa nad Niemnem” – obraz Wojciecha Kossaka z 1935 r.

„Bitwa nad Niemnem” – obraz Wojciecha Kossaka z 1935 r.

Foto: ALAMY LIMITED/BE&W

W specjalnym telegramie do Lenina dowódca Frontu Zachodniego marszałek Michaił Nikołajewicz Tuchaczewski napisał: „Klęska pod Warszawą nie przesądza jeszcze o wyniku wojny". Z jego raportu wynika, że Cud nad Wisłą to chwilowa zmiana wojennych losów, a polska kontrofensywa wyczerpała siły Piłsudskiego i możliwości bojowe Polaków, dlatego kolejny sowiecki atak jest tylko kwestią czasu. Z dokumentów znanych historykom wynika, że Tuchaczewski nie zraził się porażką na przedpolach polskiej stolicy, zaplanował przegrupowanie wojsk i ponowne uderzenie. W swoim dzienniku zapisał: „Przegrana operacja wzbudzała pragnienie ponownego natarcia. Mieliśmy wszystkie szanse na przechylenie szali szczęścia na naszą stronę. Chodziło o to, kto będzie gotowy i kto pierwszy ruszy do natarcia". To oznaczało, że bieg wojny mógł się jeszcze odwrócić, a skutki polskiego zwycięstwa obrócono by wniwecz.

Wielkie przygotowania

Z tego, że sytuacja może się jeszcze odwrócić, doskonale zdawało sobie sprawę także polskie dowództwo z Józefem Piłsudskim na czele. „Dzień ten (18 sierpnia – przyp. LS) dla naszej armii, a właściwie dla jej dalszego pościgu, był prawie stracony" – zanotował Piłsudski. Istotnie, po nagłym natarciu 15, 16 i 17 sierpnia, impet Polaków opadł i nierozbite do końca sowieckie jednostki zaczęły się ponownie grupować w regularne armie. Wszystko wskazywało więc na to, że kolejne decydujące starcie jest kwestią czasu.

Tymczasem Tuchaczewski z ogromną energią zaczął zbierać pogrążone w chaosie i rozbite oddziały. Już dwa dni później przegrupował je na linię Niemna, gotowe do rozpoczęcia ponownego ataku na zachód. Czas działał na ich korzyść, bo Moskwa słała na front wagony zapasów, a także nowe siły – żołnierzy, którzy do niedawna walczyli z „białymi" oraz tych wysyłanych do tłumienia powstania fińskiego. W ten sposób armię bolszewicką wsparły 70-tys. odwody, spragnione grabieży i mordów. Mimo zapału do bitwy nie przedstawiały one jednak większej wartości bojowej. Tuchaczewski wspominał później: „Uzupełnienia nie miały mundurów i butów, a była już jesień. Natarcie można było podjąć dopiero po otrzymaniu umundurowania, bez natarcia zaś nie mogło być mowy o wartości bojowej wojsk. Gdyby nieprzyjaciel ubiegł nas w przejściu do natarcia, nie mogło być wątpliwości, że zostalibyśmy rozbici".

Strona polska górowała nad wrogiem tylko pod względem morale. Po kontrofensywie znad Wieprza i zwycięstwie na przedpolach Warszawy żołnierze byli zdyscyplinowani i spragnieni walki jak nigdy wcześniej. Zaopatrzenie pozostawiało jednak wiele do życzenia: brakowało broni, amunicji, szpitale polowe zmagały się z niedostatkiem leków i opatrunków, a kuchnie z trudem potrafiły wyżywić dziesiątki tysięcy żołnierzy. Na to wszystko nakładały się problemy geopolityczne: Lenin obiecał Francji i Anglii, że jego rząd spłaci długi po carskiej Rosji (oczywiście nie miał zamiaru dotrzymać słowa). Oba państwa uznały więc, że w ich interesie leży wspieranie bolszewików, a nie „białych", i nie chciały udzielać pomocy walczącej Polsce. Blokowano nawet dostawy broni dla polskiej armii. Wszystkie te trudności nie były jednak w stanie zgasić bojowego ducha. Ten bowiem umacniał się z każdym, nawet minimalnym polskim zwycięstwem.

Kierunek: Suwalszczyzna

Piłsudski i Śmigły-Rydz zgadzali się, że drugą część wojny trzeba zacząć od wyzwolenia Suwalszczyzny, zagarniętej przez wojska litewskie kilka tygodni wcześniej, gdy polskie wojska cofały się przed bolszewikami. Litwini porozumieli się z Sowietami. Uzgodnili, że po upadku Polski włączą te ziemie do swojego kraju. Porozumienie nie miało szans powodzenia, było bowiem oczywiste, że Armia Czerwona szybko zajęłaby Litwę. Szczęśliwie nagły zwrot akcji po bitwie warszawskiej udaremnił ten pomysł. Piłsudski chciał włączyć do Polski zarówno Suwalszczyznę, jak i Wilno wraz z okolicami. Chciał też zapobiec ewentualnemu połączeniu sił litewskich i radzieckich. To ostatnie było prawdopodobne, gdyż 27 sierpnia cofająca się Armia Czerwona oddała Litwinom Wilno.

Litewskie dowództwo nie miało złudzeń, że konfrontacja zbrojna z polską armią musi się zakończyć całkowitą klęską. Wydało więc rozkaz do odwrotu. Oddziały zaczęły cofać się w stronę Wilna i Kowna, doszło do kilku nieznacznych potyczek z Polakami. 28 sierpnia cała Suwalszczyzna była w polskich rękach. Dla Piłsudskiego oznaczało to stworzenie mocnego lewego skrzydła, gotowego do uderzenia na bolszewików. Cały front rozciągał się wówczas od Suwałk do błot poleskich. Tuchaczewski obsadził linie Niemna, Świsłoczy i Szczary. Miał do swojej dyspozycji 73 tys. żołnierzy i 220 dział. Zamierzał uderzyć na Białystok i Brześć, a potem zająć Lublin i wyprowadzić kolejną ofensywę na Warszawę. Tymczasem Piłsudski zaplanował uderzenie na Grodno i Wołkowysk, związanie walką głównych sił wroga, a potem wyjście II Armii na tyły i okrążenie bolszewików.

Ważną rolę w tym planie odegrał generał Władysław Jung, jeden z najbardziej doświadczonych oficerów sztabowych. Przypadło mu kierować uderzeniem na Wołkowysk, którego broniła 27. Dywizja Strzelców, jedna z najlepszych jednostek sowieckich. Celem operacji było nie tyle zdobycie miasta, ile zajęcie grup armii sowieckich, aby nie przyszły z odsieczą Tuchaczewskiemu w Grodnie. Dwie brygady piechoty dowodzone przez pułkownika Gałeckiego wzięły w pierwszym ataku ponad tysiąc bolszewickich jeńców, bez żadnych strat własnych. Na tym sukcesy się skończyły. Kontrataki sowieckie zmusiły Polaków do opuszczenia miasta, ale jednostki Armii Czerwonej nie były zdolne do dalszej walki. 700 żołnierzy zginęło, a 1300 dostało się do polskiej niewoli. Generał Jung stracił 53 ludzi. Wołkowyska nie zdobył, ale uniemożliwił zgromadzonym w nim krasnoarmiejcom pójście z odsieczą Tuchaczewskiemu.

Od Grodna do Lidy

Nad Niemnem bitwa rozpoczęła się wczesnym rankiem 20 września. Ponad 11,5 tys. polskich żołnierzy, wspartych 107 działami, uderzyło z wielkim impetem na przedpola Grodna. Rosjanie wycofali się, a Tuchaczewski uznał, że właśnie zaczęła się druga faza wojny. Ściągnął posiłki, aby utrzymać miasto, odeprzeć atak i rozpocząć kontrofensywę. W ten sposób w okolicach miasta znalazły się jednostki planowane wcześniej do ataku na Lublin i Brześć. Zacięte walki o Grodno trwały cztery dni i były bardzo krwawe. Jedna tylko dywizja piechoty pod miejscowością Brzostowica Mała odparła kilkanaście szturmów bolszewickich. Rankiem 24 września przy polskich okopach zaczęli się pojawiać czerwonoarmiści pochodzenia ukraińskiego i białoruskiego. Chcieli się przyłączyć do Polaków i walczyć przeciwko siłom bolszewizmu. Te dezercje (łącznie kilkaset przypadków) wzmocniły jeszcze morale polskiej armii.

22 września grupa uderzeniowa wyruszyła w stronę Druskienik, aby stamtąd zaatakować Lidę. Okazało się jednak, że walki o Grodno nie są rozstrzygnięte. Piłsudski nakazał więc grupie zmienić plany i zamiast na Lidę nacierać na Grodno od strony północnej. Do kluczowego starcia doszło nad brzegiem Niemna, gdzie słabe oddziały bolszewickie uległy polskiej przewadze. 25 września Tuchaczewski wydał rozkaz do odwrotu na wschód. Piłsudski powrócił więc do pierwotnego planu i wydał rozkaz ataku w kierunku Lidy. 28 września 4. Brygada Jazdy i 1. Dywizja Piechoty wdarły się do miasta i po kilku godzinach zmusiły bolszewickie dowództwo do odwrotu.

Po zajęciu Lidy Piłsudski wydał rozkaz okrążenia Tuchaczewskiego w rejonie Baranowicz. Nie doszło do tego, bo sowieckie wojska zaczęły się cofać na całej linii. Regularna wojna zamieniła się w pościg za armią maruderów, którzy chętnie korzystali z okazji, aby dostać się do polskiej niewoli. Idący za nimi Polacy zajmowali więc jedno miasto po drugim: Pińsk, Słomin, Szczarę, Baranowicze i Mołodeczno. Zwieńczeniem tych działań było zajęcie Mińska 14 października. W tym samym czasie na południu generał Juliusz Rómmel zajął miejscowość Korosteń, z której mógł rozpocząć atak na Kijów.

Historycy sprzeczają się dziś, czy zatrzymanie polskiej ofensywy było trafnym posunięciem. Po bitwie nad Niemnem Armia Czerwona de facto nie istniała. Piłsudski mógł wyprawić się na Moskwę, zająć ją i obalić bolszewicki reżim, jednak nie zdecydował się na taki krok. Nie chciał nadwyrężać sił swojego wojska. Działa umilkły, a obie strony przystąpiły do rokowań. Zakończyły się one w marcu 1921 r. w Rydze podpisaniem traktatu pokojowego. Uzgodniona w nim granica przetrwała aż do II wojny światowej. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wielkie zwycięstwo Polaków nad Niemnem w drugiej najważniejszej bitwie wojny 1920 r.

W specjalnym telegramie do Lenina dowódca Frontu Zachodniego marszałek Michaił Nikołajewicz Tuchaczewski napisał: „Klęska pod Warszawą nie przesądza jeszcze o wyniku wojny". Z jego raportu wynika, że Cud nad Wisłą to chwilowa zmiana wojennych losów, a polska kontrofensywa wyczerpała siły Piłsudskiego i możliwości bojowe Polaków, dlatego kolejny sowiecki atak jest tylko kwestią czasu. Z dokumentów znanych historykom wynika, że Tuchaczewski nie zraził się porażką na przedpolach polskiej stolicy, zaplanował przegrupowanie wojsk i ponowne uderzenie. W swoim dzienniku zapisał: „Przegrana operacja wzbudzała pragnienie ponownego natarcia. Mieliśmy wszystkie szanse na przechylenie szali szczęścia na naszą stronę. Chodziło o to, kto będzie gotowy i kto pierwszy ruszy do natarcia". To oznaczało, że bieg wojny mógł się jeszcze odwrócić, a skutki polskiego zwycięstwa obrócono by wniwecz.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Śledczy bada zbrodnię wojenną Wehrmachtu w Łaskarzewie
Historia
Niemcy oddają depozyty więźniów zatrzymanych w czasie powstania warszawskiego
Historia
Kto mordował Żydów w miejscowości Tuczyn
Historia
Polacy odnawiają zabytki za granicą. Nie tylko w Ukrainie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą