Albert Speer. Architekt diabła

Kiedy w październiku 1945 r. Albert Speer opuszczał norymberskie więzienie, ujrzał cmentarzysko ruin, jakie pozostało z niegdyś pięknej Norymbergi. Dopiero wtedy dotarła do niego cała skala zła, jakim były rządy Hitlera. Przez resztę życia próbował się usprawiedliwić, dlaczego mu uległ.

Aktualizacja: 06.08.2020 16:02 Publikacja: 06.08.2020 14:41

Albert Speer (drugi z lewej) należał do ulubieńców Adolfa Hitlera, który już w 1934 r. mianował Spee

Albert Speer (drugi z lewej) należał do ulubieńców Adolfa Hitlera, który już w 1934 r. mianował Speera głównym architektem NSDAP

Foto: bundesarchiv/wikipedia

Zaledwie dziewięć lat wcześniej, w tej samej Norymberdze, Albert Speer zaprojektował olśniewającą oprawę gigantycznych zjazdów NSDAP, które miały zahipnotyzować nie tylko Niemców, ale i cały świat. Dlatego profesor August Köhler, światowej sławy optyk z zakładów Zeissa, nazwał Alberta Speera ojcem architektury świetlnej. Podczas Światowej Wystawy w 1937 r. w Paryżu ulubieniec Hitlera umiejętnie oświetlił reflektorami pawilon niemiecki, tworząc grę światła i kształtów. Na zjazd NSDAP w Norymberdze zaprojektował Trybunę Zeppelinfeld, wokół której kazał ustawić 150 reflektorów strzelających pionowo w niebo słupami światła, dzięki czemu stworzył efekt wizualny „szklanego" zamku. Oszołomiony tym efektem ambasador Wielkiej Brytanii sir Neville Henderson nazwał tę świetlną architekturę „lodową katedrą", a sam Speer nazwał ją największym dziełem architektonicznym jego życia.

Ta niezwykła gra kształtami, cieniami i światłem kłóciła się z poglądami Speera na architekturę. Mimo że w 1927 r. ukończył bardzo nowoczesny jak na tamte czasy Uniwersytet Techniczny w Monachium i berlińską Wyższą Szkołę Techniczną, hołdował gustom tradycjonalistycznym i antymodernistycznym. Ogromne budowle, jakie później Speer tworzył na zlecenie Adolfa Hitlera, miały podkreślać wielkość III Rzeszy i rasy germańskiej. Speera i jego wodza połączyło upodobanie do gigantomanii. Po wojnie Speer przyznał w swoich wspomnieniach: „Po latach daremnych starań byłem przepełniony pasją działania, a miałem dwadzieścia osiem lat. Za wielką budowę sprzedałbym jak Faust własną duszę. Teraz znalazłem swego Mefistofelesa. Wydawał się nie mniej ujmujący niż Mefistofeles Goethego".

Monumentalizm i drobnomieszczaństwo

1 marca 1931 r. wstąpił do NSDAP, a praca nad przebudową Kancelarii Rzeszy zbliżyła go do Adolfa Hitlera, który w 1934 r. mianował go głównym architektem NSDAP.

Wielkie pomieszczenia Kancelarii Rzeszy miały przytłaczać i onieśmielać gości oraz podkreślać potęgę wodza. Wzorowane na starożytnej sztuce greckiej i rzymskiej posągi przedstawiały nie tylko nieskazitelne piękno ludzkiego ciała, ale także dominację „niemieckich nadludzi" nad otoczeniem. Odrzucała ona wszelkie przejawy modernizmu. Zdaniem Hitlera, który najlepiej czuł się w typowo drobnomieszczańskim otoczeniu, sztuka nowoczesna wyrażała „zboczoną formę deformowania rzeczywistości", co w konkluzji sprowadzało się zawsze do pomstowania na Żydów „siejących zarazę zepsucia obyczajowego i dobrego smaku".

Speer dostrzegł ten drobnomieszczański gust wodza podczas wizyty w 1936 r. w jego prywatnym monachijskim mieszkaniu na Prinzregenstraße: „Bogato rzeźbione, masywne dębowe meble gabinetowe, książki w oszklonych szafach, haftowane poduszki z sentymentalnymi napisami albo mocnymi hasłami partyjnymi – zapisał w swoim pamiętniku przyszły minister Rzeszy. – W jednym z kątów pokoju stało popiersie Ryszarda Wagnera, a na ścianach wisiały idylliczne malowidła szkoły monachijskiej w pozłacanych ramach. Nic nie zdradzało, że właściciel tego mieszkania od trzech lat jest kanclerzem Rzeszy Niemieckiej. Pachniało olejem do smażenia i kwaśnymi odpadkami. Hitler miał zwyczaj gimnastykować się rano w sypialni przy otwartym oknie. Jak mi kiedyś powiedział, zmuszał się do codziennych ćwiczeń z ekspanderem. Widząc moje zdumienie, pokazał mi nawet obrazek reklamowy z czasopisma »Jugend«, demonstrujący, jak można w ten sposób osiągnąć muskularne bicepsy. Dodał, że ekspander jest dla niego tak ważny, ponieważ podczas przemarszów SA i SS musi godzinami trzymać wyciągnięte ramię, nie dopuszczając do jego drżenia, a tym bardziej go nie opuszczając".

Ten prowincjonalny gust wodza robił fatalne wrażenie na inteligencji niemieckiej. Podczas wizyty Hitlera w domu Speerów ojciec Alberta – noszący także imię Albert – cały czas milczał, demonstrując tym samym pogardę dla przywódcy partii nazistowskiej.

18 lutego 1942 zginął w katastrofie lotniczej inżynier Fritz Todt, który od 1934 r. sprawował wysoki urząd inspektora Urzędu Techniki, a od 1940 r. był ministrem uzbrojenia i amunicji III Rzeszy. Na jego następcę Hitler natychmiast wyznaczył Alberta Speera. Do zadań, które architekt musiał przejąć po Toddzie, należała m.in. budowa pasów obronnych: Linii Zygfryda i Wału Atlantyckiego. Speer kierował także budową kwatery Hitlera w Wilczym Szańcu pod Kętrzynem. Speer zdobył ogromny zakres władzy związany z utrzymaniem produkcji wojennej państwa. Jego nominacja okazała się strzałem w dziesiątkę. W ciągu dwóch lat podwoił produkcję samolotów, potroił produkcję pojazdów opancerzonych, a produkcję dział artyleryjskich zwiększył czterokrotnie.

Piroman i szaleniec

W swoich zapiskach robionych w Spandau Speer wspomina o sieci intryg i animozji, jakie oplatały nazistowskie elity. Starając się usprawiedliwić przed samym sobą, pisał: „Moja skłonność do tego, by siebie umniejszać i oskarżać, posuwa się chyba czasem jednak za daleko. W końcu nie tylko ja ulegałem magicznym zdolnościom Hitlera do manipulowania ludźmi, ale politycy znaczącej rangi, ludzie tacy jak Hindenburg, Simon, Lloyd George, Mussolini i wielu innych. Bo oddziaływał nie tylko na masy, ale był również mistrzowskim psychologiem w odniesieniu do jednostek. Znał najskrytsze nadzieje i obawy każdego rozmówcy. Być może nie był tak wspaniałym mężem stanu, jak się nam wówczas wydawało, i z pewnością, jak dowiodła druga faza wojny, nie był tak wielkim dowódcą. Ale był i pozostaje psychologiem, jakiego już nigdy więcej nie spotkałem. Potrafię sobie wyobrazić, że historiografia tylko w tym sensie będzie go kiedyś nazywała wielkim. Nawet jako dowódca wojskowy miał na uwadze bardziej psychologiczny niż militarny potencjał broni. (...) To psychologizowanie wszelkiej techniki wojskowej stało się jednak groteskowe, gdy zaklinał Rommla i mnie, żeby skonstruować samoobracające się miotacze ognia na wzór zraszaczy trawników. (...) Nic według jego doświadczeń z pierwszej wojny światowej nie było bardziej przerażające dla żołnierza niż skierowana na niego struga ognia".

Hitler – jak wspominał Albert Speer – miał chorobliwą wręcz obsesję na punkcie ognia: „Nie kochał w nim jednak jego prometejskiego charakteru, lecz niszczycielską siłę – napisał Speer 18 listopada 1947 r. – To, że podpalił świat i skąpał kontynent w ogniu, wydaje się być jedynie metaforą słowną. Ale właśnie ogień, dosłownie i wprost, zawsze wprawiał go w głębokie podniecenie. Pamiętam, jak kazał sobie wyświetlać w Kancelarii Rzeszy filmy z płonącym Londynem, morzem ognia nad Warszawą, eksplodującymi konwojami morskimi i jaka go wtedy za każdym razem ogarniała pożądliwość. Nigdy jednak nie widziałem go tak pobudzonego, jak pod koniec wojny, gdy ogarnięty czymś w rodzaju delirium odmalowywał przed sobą i nami upadek Nowego Jorku w huraganie płomieni".

Na przeciwległym biegunie tej psychopatycznej fascynacji ogniem był u Hitlera wyraźny wstręt do śniegu i lodu. Speer zauważył to u Hitlera jeszcze w czasach pokoju, na długo przed tym zanim setki tysięcy niemieckich żołnierzy zginęło i zamarzło na śmierć pod Stalingradem i w czasie kampanii rosyjskiej. Na sporty zimowe, szczególnie wśród swojego otoczenia w Berchtesgaden, patrzył z najwyższą niechęcią.

Wędrówka „dookoła świata"

20 kwietnia 1945 r. Speer po raz ostatni składał swojemu wodzowi życzenia urodzinowe. Hitler przekonywał go, żeby nie przejmować się zbombardowanymi miastami niemieckimi, gdyż stanowi to impuls do odbudowy. Ta rozmowa utwierdziła Speera, że znajdujący się w fatalnym stanie fizycznym i psychicznym Hitler skazał swój własny naród na zagładę.

Dlatego 23 kwietnia 1945 r., podczas pożegnalnej wizyty w berlińskim bunkrze wodza, minister gospodarki i uzbrojenia zdobył się na odważne i ryzykowne wyznanie, że zbojkotował jego neronowy rozkaz „spalonej ziemi". Tak to opisał w swoim dzienniku: „Otwarcie przeciwstawiając się Hitlerowi i wyznając mu, że sabotowałem jego rozkazy niszczenia, zdawałem się również na swego rodzaju sąd Boży. (...) Kiedy czasem jestem teraz u kresu sił, chce mi się płakać z tego powodu, że Hitler, zmęczony i ugodowo usposobiony, na wyznanie mojego otwartego nieposłuszeństwa zareagował wzruszeniem, a nie rozkazem rozstrzelania. Moje życie miałoby lepsze zakończenie".

W czasie procesu norymberskiego Speer został skazany na 20 lat więzienia. Był szczęśliwy, że ominął szubienicę, ale w miarę upływu lat w celi więziennej zaczął popadać w coraz większą depresję. Żeby nie zwariować, zaczął wyobrażać sobie, że wędruje po świecie. Spacerując po ogrodzie więziennym, który uprawiał z innymi współwięźniami, narzucił sobie zasadę, że musi przejść dystans 10 km. „Odbywałem zatem piesze podróże do całkiem konkretnych miejsc na globie, obliczając za każdym razem ilość przebytych kilometrów" – wspominał po wyjściu na wolność. 18 września 1966 r., na 13 dni przed zwolnieniem, zanotował w pamiętniku: „Dzisiaj zakończyłem ostatni rok swej wędrówki dookoła świata. Prawdopodobnie było to największe osiągnięcie sportowe mojego życia". W ostatnim dniu pobytu w więzieniu przeszedł jeszcze 10 km, żeby zakończyć swoją „podróż" na 31 936 kilometrze. Przez 20 lat z iście niemiecką dokładnością prowadził obliczenia, które dzień po dniu konsekwentnie realizował. Jego rekord w dziennym spacerze wynosił 24,5 km.

Obliczanie wszystkiego przybrało u Speera niemal obsesyjny charakter. Wykonał dokładne wymiary swojej celi, długość ścieżek w ogrodzie, powierzchnię poszczególnych rabat kwiatowych i grządek warzywnych, a nawet ilość zakładanych budek lęgowych dla ptaków. Projektował też domy kreślone na kawałkach papieru: „Moją miłością była architektura i chciałem wejść do historii za sprawą moich dokonań w sztuce budowlanej. Ale moje prawdziwe dzieło polegało na zorganizowaniu potężnego aparatu technicznego". Zapomniał jedynie dodać, że dzięki temu talentowi do perfekcyjnego organizowania słabnącej gospodarki wojna przedłużyła się, przynosząc kolejne niezliczone ofiary.

Albert Speer zakończył odbywanie kary 1 października 1966 r. Dzięki wydaniu pamiętników żył dostatnio. Do końca życia się wybielał. W rzeczywistości ponosił znacznie większą odpowiedzialność za zbrodnie, niż to udowodniono mu w czasie procesu norymberskiego. Zmarł nagle 1 września 1981 r. w Londynie.

Zaledwie dziewięć lat wcześniej, w tej samej Norymberdze, Albert Speer zaprojektował olśniewającą oprawę gigantycznych zjazdów NSDAP, które miały zahipnotyzować nie tylko Niemców, ale i cały świat. Dlatego profesor August Köhler, światowej sławy optyk z zakładów Zeissa, nazwał Alberta Speera ojcem architektury świetlnej. Podczas Światowej Wystawy w 1937 r. w Paryżu ulubieniec Hitlera umiejętnie oświetlił reflektorami pawilon niemiecki, tworząc grę światła i kształtów. Na zjazd NSDAP w Norymberdze zaprojektował Trybunę Zeppelinfeld, wokół której kazał ustawić 150 reflektorów strzelających pionowo w niebo słupami światła, dzięki czemu stworzył efekt wizualny „szklanego" zamku. Oszołomiony tym efektem ambasador Wielkiej Brytanii sir Neville Henderson nazwał tę świetlną architekturę „lodową katedrą", a sam Speer nazwał ją największym dziełem architektonicznym jego życia.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Przemyt i handel, czyli jak Polacy radzili sobie z niedoborami w PRL