Zapłata za zbrodnie w Warszawie

Między 5 a 7 sierpnia 1944 r. oddziały zbrodniarza wojennego generała Reinera Stahela zamordowały ok. 65 tys. mieszkańców Woli.

Aktualizacja: 08.08.2020 10:09 Publikacja: 06.08.2020 14:46

SS-mani z 36. Dywizji Grenadierów SS „Dirlewanger” maszerują ul. Chłodną w kierunku Śródmieścia. Byl

SS-mani z 36. Dywizji Grenadierów SS „Dirlewanger” maszerują ul. Chłodną w kierunku Śródmieścia. Byli to głównie przedwojenni kryminaliści, którzy zasłynęli ze szczególnego okrucieństwa w okupowanej Polsce

Foto: German Federal Archives wikipedia

Większość historyków uważa, że była to największa jednorazowa zbrodnia na ludności cywilnej w czasie II wojny światowej i być może jedna z największych zbrodni tego typu w dziejach świata. Była ona wstępem do realizacji osobistego rozkazu Adolfa Hitlera wydanego Reichsführerowi SS Heinrichowi Himmlerowi oraz szefowi Sztabu Generalnego Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) generałowi Heinzowi Guderianowi. Wódz III Rzeszy zażądał zrównania Warszawy z ziemią i wymordowania wszystkich jej mieszkańców.

Realizacja tego apokaliptycznego scenariusza rozpoczęła się już w pierwszych dniach sierpnia właśnie na warszawskiej Woli. Dodatkowo Niemcy, łamiąc konwencje haskie, wykorzystywali polskich cywilów, w tym głównie kobiety i dzieci, jako żywe tarcze osłaniające natarcie ich oddziałów.

W międzynarodowej debacie historycznej dotyczącej odpowiedzialności przywódców III Rzeszy za zbrodnie wojenne często pojawia się argument, że Adolf Hitler nie wiedział o zbrodniach popełnianych przez jego wojska i że nie istnieje żaden pisemny rozkaz mordowania ludności cywilnej. Jednak rzeź Woli jest dobitnym przykładem, że ludobójstwo odbywało się z nakazu tego człowieka.

Argumentacja wszelkiej maści negacjonistów zbrodni niemieckich, w tym przede wszystkim Davida Irvinga, który od lat przekonuje, że Hitler nie wiedział o zagładzie Żydów, Polaków, Romów czy innych narodowości, rozpada się w pył wobec zeznań złożonych przez wysokich rangą przedstawicieli SS biorących udział w pacyfikacji polskiej stolicy.

W przypadku zbrodni dokonanych w Warszawie dysponujemy chociażby zeznaniami Obergruppenführera SS Ericha von dem Bacha-Zelewskiego, dowódcy sił wyznaczonych do stłumienia powstania, który twierdził, że już wieczorem 1 sierpnia 1944 r. podczas narady z Reichsführerem SS i szefem Sztabu Generalnego Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych Adolf Hitler wydał ustny rozkaz: „Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy".

Uczestnicy tej narady doskonale zdawali sobie sprawę ze skali planowanych zbrodni i z odpowiedzialności, jaka na nich spadnie. Jednak żaden z nich nie poniósł za swoje decyzje należnej kary. Pierwsi dwaj tchórzowsko odebrali sobie życie, uciekając przed sprawiedliwością. Guderian, którego sumienie obciążały także zbrodnie na radzieckich jeńcach wojennych i wspieranie masakry w Babim Jarze, został jedynie świadkiem w czasie procesów norymberskich. Żył przez nikogo nieniepokojony w bawarskim Schwangau do 14 maja 1954 r.

Skala realizacji każdego zbrodniczego rozkazu zależy jednak przede wszystkich od posłuszeństwa i gorliwości wykonawców. A trzeba podkreślić, że zadanie wymordowania mieszkańców polskiej stolicy zostało przydzielone wyjątkowemu łajdakowi. Brigadeführer Ernst Rode zeznał po wojnie, że Himmler napisał ołówkiem na kartce upoważnienie dla Oberführera Oskara Dirlewangera do „zabijania kogo zechce, według swego upodobania". Wiedział, komu powierza to zadanie. Oddziały Dirlewangera zasłynęły w Polsce i na terytorium dzisiejszej Białorusi ze szczególnego okrucieństwa – część ofiar, w tym głównie dzieci, paliły żywcem. Trudno było więc wybrać gorszą bestię od Dirlewangera, w którego łapy oddano życie warszawiaków. Za niewyobrażalne zbrodnie podczas tłumienia powstania warszawskiego Dirlewanger dostał od Hitlera 30 września 1944 r. Krzyż Rycerski Żelaznego Krzyża. Ze względu na „doświadczenie" w październiku 1944 r. skierowano go do tłumienia antyniemieckiego powstania na Słowacji.

Oskar Dirlewanger nie doczekał procesu za swoje zbrodnie. Został aresztowany w czerwcu 1945 r. we francuskiej strefie okupacyjnej w Altshausen. Okoliczności jego śmierci są nieznane. Przypuszcza się jednak, że w więzieniu został skatowany. Krąży pogłoska, że dokonali tego współwięźniowie. Myślę jednak, że Francuzi świadomie oddali go pod straż młodych Polaków służących w 1. Armii Francuskiej. Ci chłopcy zapłacili mu za to, co zrobił w Warszawie.

Większość historyków uważa, że była to największa jednorazowa zbrodnia na ludności cywilnej w czasie II wojny światowej i być może jedna z największych zbrodni tego typu w dziejach świata. Była ona wstępem do realizacji osobistego rozkazu Adolfa Hitlera wydanego Reichsführerowi SS Heinrichowi Himmlerowi oraz szefowi Sztabu Generalnego Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) generałowi Heinzowi Guderianowi. Wódz III Rzeszy zażądał zrównania Warszawy z ziemią i wymordowania wszystkich jej mieszkańców.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Przemyt i handel, czyli jak Polacy radzili sobie z niedoborami w PRL