„Z punktu widzenia finansowego, moralnego i politycznego sprawa jest zamknięta"– oświadczył dziennikarzowi działu zagranicznego „Rzeczpospolitej" anonimowy informator z kręgów rządu niemieckiego. Cóż za zdumiewający popis buty i arogancji. W czasie okupacji niemieckiej w latach 1939–1945 na każdy tysiąc mieszkańców zabitych zostało 220 osób. W niemieckich kazamatach zamordowano ponad 80 proc. polskiej inteligencji.
Polska straciła 38 proc. przedwojennego majątku narodowego. – 90 proc. dóbr kultury narodowej i 90 proc. infrastruktury przemysłowej, a niemiecki urzędnik uważa, że „sprawa z punktu widzenia moralnego" jest uregulowana. Polecam członkom gabinetu Angeli Merkel lekturę ,,Sprawozdania Biura Odszkodowań Wojennych w przedmiocie strat i szkód wojennych Polski 1939–1945" sporządzonego przez Biura Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów w 1947 r. Ta lektura budzi grozę. Trudno oprzeć się refleksji, że cztery lata okupacji niemieckiej nie mają swojego odpowiednika w jakiejkolwiek katastrofie humanitarnej w naszych dziejach.
Raport i późniejsze badania historyczne nie pozostawiają złudzeń. Według niektórych szacunków Republika Federalna Niemiec mogłaby wypłacić Polsce zadośćuczynienie będące ekwiwalentem 50 mld dol. o sile nabywczej z 1939 r., co po uwzględnieniu inflacji wynosi ok. 1 bln dol. o wartości z 2013 r.
Z góry należy sobie także wyjaśnić, że dokonane po 1945 r. przesiedlenia ludności niemieckiej z terenów przejętych przez Czechosłowację, Polskę i Węgry nie stanowią ekwiwalentu odszkodowań wojennych, lecz są suwerenną decyzją zwycięskich mocarstw zawartą w tzw. deklaracji poczdamskiej. Z tego punktu widzenia uznanie polskiej granicy zachodniej przez rząd RFN w 1970 r., na co powołują się urzędnicy gabinetu Angeli Merkel, jest aktem czysto symbolicznym i bez znaczenia dla powojennego ładu w Europie.
Politycy niemieccy powinni sobie przypomnieć, że 73 lata temu, na wieść o wybuchu powstania w Warszawie, Adolf Hitler rozkazał Reichsführerowi SS Heinrichowi Himmlerowi oraz szefowi sztabu generalnego Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH), generałowi Heinzowi Guderianowi zrównać Warszawę z ziemią i wymordować wszystkich jej mieszkańców. Wyznaczony do tego celu Obergruppenführer SS Erich von dem Bach-Żelewski twierdził po wojnie, że rozkaz Führera brzmiał następująco: „każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy". Realizacja tego apokaliptycznego scenariusza rozpoczęła się już w pierwszych dniach sierpnia na warszawskiej Woli. Łamiąc konwencje haskie, Niemcy wykorzystywali polskich cywilów, w tym głównie kobiety i dzieci, jako żywe tarcze osłaniające natarcie ich oddziałów.