Zimna wojna: III wojna światowa

Choć po 1945 r. nie doszło do oficjalnych i bezpośrednich starć zbrojnych między mocarstwami, to tzw. zimna wojna była de facto nieustanną i niekiedy krwawą bitwą USA ze ZSRR.

Aktualizacja: 30.07.2017 07:21 Publikacja: 29.07.2017 00:01

Konflikt koreański w latach 1950–1953 był pierwszą tzw. wojną zastępczą toczoną przez ZSRR i USA.

Konflikt koreański w latach 1950–1953 był pierwszą tzw. wojną zastępczą toczoną przez ZSRR i USA.

Foto: Wikipedia

Polityczną konfrontację pomiędzy ZSRR a wspólnotą demokratyczną zwykliśmy nazywać zimną wojną, ponieważ w jej trakcie nie doszło do globalnego konfliktu militarnego. A jednak w latach 1946–1991 byliśmy świadkami ogromnej liczby incydentów zbrojnych. Dlatego twierdzenie, że III wojna światowa rozgrywała się naprawdę, wcale nie jest pomyłką. Walki powietrzne, zaginięcia samolotów, a nawet bombardowanie terytorium ZSRR to nie elementy scenariusza powieści sensacyjnej, tylko ówczesna rzeczywistość.

Co się działo za żelazną kurtyną?

Jak wiadomo, w latach 1941–1945 kraje demokratyczne pod egidą USA i Wielkiej Brytanii sprzymierzyły się z ZSRR w antyhitlerowskim sojuszu. Alians był motywowany koniecznością pokonania wspólnego wroga, czyli totalitarnej osi Berlin – Rzym – Tokio. Cel zwycięstwa nad agresorami, którzy poprzez rasistowską ideologię stanowili egzystencjalne zagrożenie dla całej ludzkości, odsunęło w cień zasadnicze różnice pomiędzy demokracją i komunizmem. Nie na długo, ponieważ w wyniku II wojny światowej Związek Radziecki podporządkował sobie znaczną część Europy, awansując tym samym do rangi światowego mocarstwa. Józef Stalin nie ukrywał przy tym dalszych ambicji imperialnych, ukrytych pod hasłem pokojowej ekspansji komunizmu. W rzeczywistości ZSRR szykował się do globalnej wojny, której efektem miała być totalna dominacja marksistowskiego imperium nad resztą świata.

Pomimo ogromnych strat ludzkich poniesionych przez Związek Radziecki w czasie wojny, a przede wszystkim na przekór zrujnowanemu potencjałowi gospodarczemu, Moskwa intensywnie rozwijała programy wojskowe o charakterze ofensywnym. Wszystkie siły intelektualne, finansowe oraz niewolniczą pracę milionów więźniów Gułagu rzucono na stworzenie broni atomowej. Niewiele mniejszych środków wymagały programy rakietowy i lotnictwa strategicznego, bez których broń atomowa stawała się bezużyteczna. Na boku nie pozostawiono zbrojeń konwencjonalnych, szczególnie w dziedzinach wojsk pancernych oraz Marynarki Wojennej. Jak wiadomo, Stalin był wielkim fanem klasycznych okrętów, dlatego przeznaczył wielomiliardowe nakłady na budowę ciężkich krążowników, po których miała przyjść kolej na okręty liniowe.

Na początek jednak Moskwa otoczyła swoją część Europy szczelnym kordonem wojskowym i informacyjnym. Dlatego już w 1946 r. były premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill ogłosił podział kontynentu wzdłuż żelaznej kurtyny, która oddzieliła wolny świat od sowieckiego totalitaryzmu. Rzecz także w tym, że choć kraje zachodnie doskonale zdawały sobie sprawę z agresywnych planów Stalina, potrzebowały wiarygodnych informacji o stanie militarnego zaawansowania ZSRR, czyli przygotowań do nieuniknionego – wojny. A ponieważ żelazna kurtyna uniemożliwiała monitorowanie potencjału wojskowego ZSRR oraz jakąkolwiek wymianę informacji, do zbierania danych wykorzystano najnowsze zdobycze technologii, w tym lotnictwo. Z kolei ZSRR nie zamierzał się takiej działalności biernie przyglądać. I nie tylko ZSRR, ale także jego satelici i sojusznicy. Nie można zapominać, że już w 1949 r. przy walnym udziale Moskwy komuniści opanowali Chiny, a po śmierci Stalina zaraza totalitaryzmu zainfekowała Bliski i Środkowy Wschód, Azję Południowo-Wschodnią, na czele z Indochinami, oraz Amerykę Łacińską.

W celu dalszego powstrzymywania komunizmu wspólnota demokratyczna zjednoczyła swój potencjał militarny w sojuszu północnoatlantyckim, a USA dodatkowo utworzyły kilka aliansów wojskowych w innych regionach świata. Do rutynowych zadań zjednoczonych sił zbrojnych należało prowadzenie zwiadu wzdłuż granic ZSRR i tzw. wspólnoty socjalistycznej. Głównym zadaniem było znalezienie metod militarnej odpowiedzi na ewentualny atak. Moskwa odpowiedziała organizacją bariery militarnej zapobiegającej takim działaniom – przestrzeń powietrzna, morska i lądowa na styku obu geopolitycznych biegunów zamieniła się w strefę podwyższonego ryzyka wybuchu III wojny światowej. Jak oceniają amerykańskie źródła, tylko w latach 1946–1970 zachodni sojusznicy, na czele z USA, przeprowadzili ok. 20 tys. (głównie lotniczych) operacji wywiadowczych. W ich efekcie zostało poszkodowanych ponad 200 pilotów i członków zachodniego personelu latającego. Jak się szacuje, 30 osób zginęło, a ponad 50 udało się uratować. Los 118 wojskowych pozostaje nieznany do dziś i są odnotowani w archiwach jako zaginieni w akcji.

Bombardowanie Suchoj Rieczki

Wieloletnia zimna wojna obfitowała także w gorące fazy, czyli lokalne konflikty z pośrednim udziałem obu mocarstw. Współczesna terminologia nazywa takie wydarzenia proxy wars – wojnami zastępczymi. Innym określeniem jest wojna delegowana, w której mocarstwa pragnące uniknąć bezpośredniego konfliktu cedowały taki obowiązek na swoich aliantów, służąc doradztwem wojskowym, a przede wszystkim dostawami broni.

Pierwszą z takich wojen miał być w założeniu Moskwy konflikt koreański toczony w latach 1950–1953. ZSRR wyposażył w broń i przeszkolił do agresji armię Korei Północnej, wspartą przez komunistyczne Chiny, jednak na przeszkodzie stanęła zdecydowana reakcja USA. Pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych Waszyngton utworzył międzynarodową koalicję wojskową, która obroniła suwerenność Korei Południowej. Za to koreańskie niebo stało się widownią zaciętych walk oenzetowskiego i komunistycznego lotnictwa. Październik 1950 r. był już piątym miesiącem wojny. Po początkowych sukcesach komunistycznej ofensywy, która rozbiła armię południowokoreańską, zajmując Seul i większość terytorium napadniętej republiki, karta się odwracała. Amerykański generał Douglas MacArthur, weteran i strateg zwycięskiej wojny z Japonią, zdołał skoncentrować siły międzynarodowe, dokonując zaskakującego desantu morskiego, który najpierw odciął armię Kim Ir Sena od zaopatrzenia, a potem unicestwił komunistów. Wojska ONZ wkroczyły do Korei Północnej, prąc niepowstrzymanie w kierunku chińskiej granicy.

Zaniepokojony obrotem wydarzeń Stalin rozkazał skoncentrować na radzieckim Dalekim Wschodzie, a właściwie na granicach z Chinami i Koreą Północną, specjalną grupę armii i potężne siły lotnicze. 8 października 1950 r. był pochmurnym dniem, słońce z rzadka przebijało się przez niskie obłoki. Nic dziwnego, że gdy dwa odrzutowe samoloty pojawiły się nad lotniskiem wojskowym Suchaja Rieczka, położonym 120 km od Władywostoku, zaskoczenie było kompletne. Pech chciał, że dwa dni wcześniej na miejsce przerzucono pułk lotnictwa myśliwskiego. Jednostka była wyposażona w samoloty pochodzące jeszcze z dostaw lend–lease, czyli amerykańskiej pomocy dla ZSRR w okresie II wojny światowej. Zatem na płycie lotniska równymi szeregami stało 36 śmigłowych samolotów myśliwskich Bell P-63 Kingcobra i to one stały się celem. Intruzi, wykorzystując krótkie rozpogodzenie, oddali salwę, która zniszczyła osiem maszyn, wieżę kontrolną, a cztery bomby uszkodziły betonowy pas startowy. Atakujące samoloty szybko zniknęły, były to bowiem odrzutowe myśliwce bombardujące lotnictwa morskiego USA Lockheed F-80 Shooting Star, każdy uzbrojony w sześć wielkokalibrowych karabinów maszynowych oraz 500 kg bomb.

Nalot wywołał – rzecz jasna – incydent dyplomatyczny w stosunkach radziecko-amerykańskich, tym poważniejszy, że ZSRR mógł potraktować wydarzenie jako formalny powód do wojny z USA. Gdy dowiedział się o nim Stalin, kazał ukarać dowódcę dalekowschodniego okręgu wojskowego oraz zdegradować dowództwo zaatakowanego pułku. Moskwa nagłośniła nalot na forum ONZ, twierdząc, że była to celowa prowokacja USA, która wpisuje się w agresywne zamiary amerykańskiego establishmentu. Według ówczesnego ministra spraw zagranicznych ZSRR Andrieja Wyszyńskiego tym samym potwierdziła, że wojnę koreańską rozpętał Waszyngton. Prezydent Harry Truman, który obawiał się, że Moskwa wykorzysta incydent do zaatakowania Europy, zareagował równie szybko. Do dymisji musiał się podać dowódca lotnictwa morskiego, a obaj piloci zostali odesłani do USA. Jak sami pechowcy zeznali przed komisją śledczą, owego dnia otrzymali zadanie zbombardowania jednego z północnokoreańskich portów i ostrzelania położonego nieopodal lotniska. Z powodu zachmurzenia lecieli na podstawie przyrządów pokładowych, które najzwyczajniej przekłamały współrzędne. Piloci byli zatem pewni, że dotarli do celu, a ich domysły potwierdziło ukształtowanie linii brzegowej zbieżne z fotografiami, jakie studiowali przed atakiem. Ot, i cała tajemnica pomyłki, za którą władze amerykańskie oficjalnie przeprosiły, proponując rekompensatę finansową na pokrycie wszelkich szkód, które spowodował atak.

I na tym można by zakończyć historię Suchoj Rieczki, gdyby nie jej poważne następstwa, kosztujące życie setek lotników amerykańskich i radzieckich. Stalin rozkazał bowiem utworzyć 64. Korpus Myśliwski i wyposażyć jednostkę w najnowsze samoloty odrzutowe MiG-15. Ponadto nakazał przebazowanie korpusu na chińskie lotniska graniczące z Koreą Północną. Zadaniem pilotów była ochrona mostów, przez które docierała chińska i radziecka pomoc wojskowa, oraz obiektów przemysłowych, w tym elektrowni zasilających przemysł obronny obu komunistycznych państw. Zgodnie z danymi radzieckimi sowieccy lotnicy wywalczyli przewagę powietrzną w chronionym regionie, strącając w latach 1950–1953 ponad 1100 samolotów amerykańskich za cenę utraty 300 własnych maszyn i życia ponad 150 pilotów. Dane USA mówią natomiast o strąceniu około 900 MiG-15 latających w barwach chińskich i koreańskich, sowieccy piloci nie występowali bowiem pod własnym sztandarem. To tyle, jeśli chodzi o bezpośrednie skutki bombardowania radzieckiego terytorium. Jednak o wiele ciekawsze są dowody na to, że Stalin szukał wręcz pretekstu do rozpoczęcia III wojny światowej, a amerykańska pomyłka nie była pierwszym i jedynym incydentem zbrojnym pomiędzy ZSRR i Zachodem. I to lotnictwo radzieckie najczęściej bywało agresorem i atakowało jako pierwsze.

Czy Stalin chciał rozpętać III wojnę?

Współcześni historycy badający dzieje ZSRR wskazują na prawidłowości i wydarzenia potwierdzające agresywne plany Stalina. Co prawda publicystyka od dawna przypisuje ideę ataku Winstonowi Churchillowi, na polecenie którego już w lipcu 1945 r. przygotowano jakoby wielką ofensywę aliancką przeciwko ZSRR. W operacji, której celem było odzyskanie Europy Środkowej i Wschodniej oraz zniszczenie komunizmu, rzekomym wsparciem miała być dopiero co pokonana armia niemiecka. Jako dowód służą rozkazy brytyjskiego sztabu generalnego, który nie tylko nie rozformował hitlerowskich dywizji, ale nawet ich nie rozbroił.

Znacznie mniej wiadomo o analogicznych planach Stalina, a przecież 17 lipca 1945 r. satrapa zarządził ściśle tajną naradę dowódców sił stacjonujących w okupowanej Europie. Czy jej celem miała być gra sztabowa dedykowana atakowi na niedawnych sojuszników? W każdym razie Stalin nieoczekiwanie odwołał spotkanie, mimo przybycia do Moskwy wszystkich zainteresowanych. Czy podłożem zmiany decyzji była informacja o udanej eksplozji atomowej w USA? Na pewno sowiecki dyktator nie krył zawodu z powodu wojennego zwycięstwa, a raczej ze skali nabytków terytorialnych. Znamienne, że podczas konferencji poczdamskiej tzw. wielkiej trójki (przywódców ZSRR, Wielkiej Brytanii i USA), która ustanowiła powojenne status quo, jeden z zachodnich dziennikarzy pogratulował Stalinowi militarnego sukcesu. Na co dyktator z niekłamaną złością i zawodem odburknął: „Aleksander I zajął Paryż!". Faktycznie, przecież nie po to militaryzował kraj od lat 30. XX w. i organizował największą armię świata, aby zadowolić się połową kontynentu, a nie całym światem, bo to globalna dominacja komunizmu leżała w jego zamiarach. Na przeszkodzie stanęły USA z bronią atomową, dlatego do czasu jej pozyskania Stalin unikał konfrontacji. Stąd na przykład początkowa odmowa wsparcia ataku Korei Północnej na proamerykańską część półwyspu, z jaką Kim Ir Sen w latach 1946–1949 spotykał się na Kremlu. Nawet udana eksplozja sowieckiej bomby atomowej nie zmniejszyła ostrożności Stalina. Dopiero skonstruowanie bombowców strategicznych zdolnych przenieść ładunki atomowe na kontynent amerykański przywróciło wiarę dyktatora w zwycięstwo nad kapitalizmem.

Zmiana nastawienia wiązała się z coraz agresywniejszym zachowaniem sowieckich sił zbrojnych, a to nie może być przypadkową zbieżnością. W październiku 1949 r. para samolotów myśliwskich Ła-7 zaatakowała amerykański samolot zwiadowczy RB-29. Na szczęście obeszło się bez ofiar. Natomiast w kwietniu 1950 r. czwórka samolotów myśliwskich Ła-11 zestrzeliła nad Morzem Bałtyckim czterosilnikowy samolot PB4Y należący do skrzydła zwiadowczego USA stacjonującego w Wiesbaden. Cała załoga amerykańska, licząca 10 lotników, zginęła. 4 września 1950 r. nieopodal sowieckiej bazy w Port Artur amerykańskie myśliwce pokładowe zestrzeliły samolot zwiadowczy A-20 z trzema lotnikami na pokładzie.

Dwa lata później radzieckie migi zniszczyły nad Morzem Żółtym kolejny samolot PB4Y Marynarki Wojennej USA. Zginęło 13 członków załogi. W tym samym roku dwa migi patrolujące neutralne wody Morza Bałtyckiego zestrzeliły samolot patrolowy C-47 marynarki wojennej Szwecji. Zginęło 10 osób. Trzy dni później w tym samym miejscu lotnictwo sowieckie zestrzeliło szwedzką łódź latającą PBY Catalina wysłaną na poszukiwania zaginionego samolotu. Jeden z pilotów zginął, dwóch innych uratował niemiecki statek. 12 listopada 1952 r. nad Morzem Żółtym doszło do prawdziwej bitwy powietrznej pomiędzy czwórką radzieckich migów i 12 samolotami bazującymi na amerykańskich lotniskowcach. Tym razem odwet wzięli Amerykanie, którzy zestrzelili trzy radzieckie maszyny, a jedną uszkodzili. Rok później para radzieckich myśliwców z bazy we Władywostoku zestrzeliła amerykański samolot zwiadowczy RB-50G lecący z Japonii. Do ataku doszło nad wodami neutralnymi. Los załogi zniszczonego samolotu pozostaje do dziś nieznany.

Jak widać, starcia pomiędzy siłami powietrznymi ZSRR i USA odbywały się niemal regularnie, co doprowadziło rosyjskich historyków do przekonania, że Stalin chciał na bieżąco mieć pretekst do rozpętania wojny. Tak na antenie BBC twierdził publicysta Artiom Kreczetnikow, który na dowód przytaczał strategiczne plany ataku na USA opracowane przez najbardziej utalentowanego stalinowskiego planistę marszałka Aleksandra Wasilewskiego. Według nich 12 dywizji wojsk spadochronowych (zgrupowanych faktycznie na Dalekim Wschodzie w latach 1950–1953) miało poprzez Cieśninę Beringa i Alaskę dokonać desantu na kontynent amerykański. Plan przewidywał, że oddziały radzieckie po opanowaniu wybrzeża zostaną wsparte przez jednostki pancerne i zmechanizowane. 16 dnia operacji radziecka ofensywa miała osiągnąć rubież Chicago – Salt Lake City. Aby operacja lądowa i morska miały szanse powodzenia, przewidziano równoczesny atak atomowy lotnictwa strategicznego. Jego skrytemu działaniu służyła tajna operacja o kryptonimie „Biegun Północny", za którą kryło się przygotowanie lotnisk w strefie podbiegunowej. Samoloty bombowe miały nadlecieć od strony bieguna w celu ich ukrycia przed amerykańskim systemem radarowym. Jednoczesne działania miał rozpocząć front europejski, czyli grupy armii nacierające ze wschodnich Niemiec i Czechosłowacji. Na tym teatrze działań zakładano jeszcze szybsze tempo ofensywy, ponieważ wojska radzieckie miały osiągnąć kanał La Manche i atlantyckie wybrzeże Portugalii w ciągu 72 godzin.

Za dogodny pretekst wojskowy uznawano więc kolejny incydent z udziałem sił powietrznych ZSRR i USA. Pretekstem politycznym miała stać się masowa deportacja radzieckich Żydów do syberyjskich łagrów, a zatem kolejna czystka etniczna. Jej zadaniem było celowe wywołanie międzynarodowej fali krytyki wobec ZSRR, a tym samym sztucznego napięcia o zasięgu globalnym, co tłumaczyłoby rozpoczęcie wojny w oczach radzieckiego społeczeństwa. Jak widać, operacja była przemyślana w każdym szczególe, oprócz jednego – nieoczekiwanej śmierci Stalina w marcu 1953 r. na kilka dni przed zakładanym rozpoczęciem wojny.

Nowi przywódcy ZSRR nie tylko zrezygnowali z III wojny światowej, ale usunęli wszelkie dokumentalne ślady planowanej agresji. Co nie przeszkodziło następcom Stalina w kontynuowaniu strategii prowokacji wojskowych, które do wybuchu globalnego konfliktu mogły się walnie przyczynić. Wystarczy wspomnieć kubański kryzys rakietowy w 1962 r. czy najazd na Afganistan w 1979 r. Jeśli chodzi o wojnę powietrzną, to niebezpieczne starcia samolotów sowieckich i zachodnich miały miejsce niemal co roku. Jeszcze częściej dochodziło do katastrof wywołanych lotniczą brawurą, najczęściej pilotów radzieckich. Smutną spuścizną tego okresu jest długa lista zaginionych samolotów wojskowych, które rozpłynęły się nad wodami światowego oceanu. Ofiarami zimnej wojny był nie tylko personel wojskowy, ale także niewinni cywile, o czym świadczy tragedia południowokoreańskiego boeinga 747 zestrzelonego w 1983 r. nad Kamczatką z 260 pasażerami na pokładzie.

Historia
Śledczy bada zbrodnię wojenną Wehrmachtu w Łaskarzewie
Historia
Niemcy oddają depozyty więźniów zatrzymanych w czasie powstania warszawskiego
Historia
Kto mordował Żydów w miejscowości Tuczyn
Historia
Polacy odnawiają zabytki za granicą. Nie tylko w Ukrainie
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą