Ile jeszcze nasza przeszłość kryje takich zapomnianych historii; w ilu domach, poupychane gdzieś na dnie starych biurek i szaf, leżą bezcenne dzienniki i zdjęcia dokumentujące niezwykłe wyprawy; jakim zaskoczeniem może być lektura archiwalnych gazet i czasopism, publikujących relacje ludzi, którzy wbrew wszelkim przeciwnościom odważyli się ruszyć w nieznane? Polska nie miała wielkich tradycji w zapełnianiu białych plam na mapach świata, a takie postacie, jak Benedykt Polak, Krzysztof Arciszewski, Maurycy Beniowski czy Stefan Szolc-Rogoziński, były raczej wyjątkami potwierdzającymi regułę. Co prawda Europę nasi przodkowie od wieków przemierzali wzdłuż i wszerz, ale egzotyczne wojaże ich nie pociągały. Oczywiście w jakimś stopniu tłumaczy ich fakt, że Polska nie posiadała terytoriów zamorskich. O wiele łatwiej było podejmować odważne eskapady Hiszpanom, Anglikom czy Francuzom, którzy mieli dogodne bazy wypadowe w postaci kolonii, niż ruszyć w świat znad Wisły.
Prawdziwy przełom nastąpił dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym. Odzyskanie niepodległości dało Polakom potężną dawkę pozytywnej energii i impuls, by sięgać marzeniami poza horyzont. Nikomu nieznani polscy podróżnicy, zwykle na własną rękę, bez wsparcia państwa, organizowali spektakularne wyprawy, które w normalnych warunkach przyniosłyby im sławę i pieniądze. Niestety, skomplikowane polskie dzieje (mam tu na myśli przede wszystkim II wojnę światową i czasy komunizmu) sprawiły, że wiele z tych wspaniałych wyczynów zostało zapomnianych, a przygotowywane do druku wspomnienia z podróży nigdy nie zostały wydane.
Komuniści odgórnie zakazali wszelkich publikacji traktujących o dokonaniach Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego. Niewiele osób dowiedziało się o szalonej wyprawie dwóch młodych ludzi – Tomasza Perkitnego i Leona Mroczkiewicza, którzy bez grosza przy duszy i szczegółowych planów ruszyli w trwającą cztery lata włóczęgę po świecie i zdołali go objechać dookoła. Zapomniany został także niezwykły wyczyn Kazimierza Nowaka, który w latach 1931–1936 samotnie na rowerze przemierzył Afrykę wzdłuż i wszerz. Nowak zmarł jednak niespełna rok po powrocie do kraju, wycieńczony chorobami, których nabawił się podczas wyprawy, a jedynym świadectwem jego dokonań były publikacje w przedwojennych czasopismach oraz nieopublikowane listy pisane z Afryki do żony Marii. Dopiero ponad 60 lat później postać tego wybitnego podróżnika przywrócił pamięci potomnych Łukasz Wierzbicki.
Podobny los stał się udziałem Haliny Korolec-Bujakowskiej, której spisane na gorąco wspomnienia z pionierskiej wyprawy motocyklowej do Chin, jaką odbyła z mężem Stanisławem Bujakowskim w latach 1934–1936, przeleżały 70 lat w domowym archiwum. Dopiero determinacja siostrzeńca podróżniczki Huberta Twardowskiego, którego wsparł wspomniany Łukasz Wierzbicki, pozwoliła wydać je w formie książkowej.
Pionierzy
Bujakowscy pochodzili z Druskiennik, uroczego uzdrowiska położonego nad Niemnem, w którym przed wojną bywała cała śmietanka towarzyska II Rzeczypospolitej. Stanisław Bujakowski urodził się 10 marca 1906 r., Halina przyszła na świat 8 października 1907 r. Ojciec Stanisława, Walery Bujakowski, był lekarzem zdrojowym, jednym z najbogatszych ludzi w mieście, właścicielem okazałej willi w centrum Druskiennik. Ojciec Haliny, Józef Korolec, sprawował z kolei funkcję prezesa Towarzystwa Ubezpieczeniowego „Przezorność" oraz Zarządu Polskiej Macierzy Szkolnej.