Dwa miecze krzyżackie. Czy opis Długosza był rzetelny?

Tę scenę zna niemal każde dziecko polskie: dwóch krzyżackich rycerzy przywozi królowi Władysławowi Jagielle dwa miecze i w sposób zuchwały prowokuje go do rozpoczęcia bitwy na grunwaldzkim polu.

Aktualizacja: 16.07.2020 16:25 Publikacja: 16.07.2020 15:35

„Przed bitwą pod Grunwaldem”, obraz Feliksa Sypniewskiego z 1852 r.

„Przed bitwą pod Grunwaldem”, obraz Feliksa Sypniewskiego z 1852 r.

Foto: Muzeum Narodowe w Krakowie

Ale czy ta sytuacja w ogóle miała miejsce? Czy zniecierpliwieni i wyczerpani czekaniem w gorącym lipcowym słońcu rycerze zakonni ubłagali wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena, aby ten wysłał do króla polskiego swoich heroldów?

Ksiądz kanonik krakowski Jan Długosz w swoich sławnych „Annales seu cronicae incliti Regni Poloniae" zapisał, że król, nie zważając na wieści o nadciągających chorągwiach krzyżackich i wykazując się nadzwyczajnym spokojem, wysłuchał dwóch mszy. „Prosząc o pomoc niebios z większą niż zwykle pobożnością, modlił się w czasie mszy – pisał Długosz. – I nie poprzestając na tym, padłszy na kolana i przez długi czas trwając na modlitwie, prosił Pana niebios, żeby ta wyprawa była pomyślna dla niego i dla jego wojska i by mając zapewnione powodzenie, odniósł pełne zwycięstwo nad wrogiem".

Kronika Jana Długosza była bez wątpienia profilowana ideologicznie. Kanonik krakowski uznawał wyższość Kościoła nad państwem i jawnie okazywał niechęć do przedstawicieli panującej dynastii jagiellońskiej. Należał do obozu kardynała Zbigniewa Oleśnickiego, w którym wierzono, że Jagiełło i Witold świadomie zmarnowali zwycięstwo pod Grunwaldem.

Jak zatem powinniśmy odczytywać opis Długosza wizyty krzyżackich emisariuszy przed królewskim namiotem 15 lipca 1410 r.? Czy jest on rzetelny i dokładny? Dlaczego kronikarz, wbrew swoim poglądom, zdobył się na ukazanie Jagiełły jako mądrego stratega, który nie daje się wciągnąć w pełną cynizmu prowokację rycerzy zakonnych?

Przypuszcza się, że jednym z emisariuszy był komtur tucholski Heinrich von Schwelborn. Dowodził on XIX chorągwią krzyżacką, która dokonała licznych zbrodni na ludności cywilnej. Razem z komturem człuchowskim Gamratem von Pinzenau Schwelborn kazał pustoszyć ziemię złotowską i nakielską na pograniczu Kaszub i Pomorza. Spalił Bydgoszcz, Kamień Krajeński i Sępólno Krajeńskie.

To jego własne miecze trafiły do króla Władysława Jagiełły i jego stryjecznego brata, księcia Witolda. Podobno kiedy stanął przed królem, oświadczył butnie: „Najjaśniejszy królu! Wielki mistrz pruski Ulrich śle tobie i twojemu bratu [...], przez nas heroldów, te dwa miecze w pomoc do zbliżającej się walki, abyś przy tej pomocy i orężu ludu twojego nie tak gnuśnie i z większą niżeli okazujesz odwagą wystąpił do bitwy; a iżbyś się nie chował w tych gajach i zaroślach, ale na otwartym polu wyszedł walczyć [...]". Nie wiemy, w jakim języku emisariusz wygłosił te słowa. Czy użył łaciny, języka niemieckiego czy może zwracał się do króla po polsku. Nie wiemy też, w jakim języku odpowiedział mu Jagiełło. Długosz przekonuje nas, że król zmiażdżył heroldów swoją odpowiedzią, która stanie się jego pierwszym zwycięstwem tego dnia: „Chociaż w wojsku moim mam dostatek oręża i od nieprzyjaciół bynajmniej ich nie potrzebuję, [...] przyjmuję w imię Boże i te dwa przysłane miecze, od wrogów, łaknących krwi mojej i narodu mego. A do tegoż Boga sprawiedliwego, pysznych karmiciela [...], uciekać się będę z prośbą i modlitwą, aby na nieprzyjaciół moich tak dumnych i bezbożnych [...] gniew swój obrócili [...]".

Ta relacja ma charakter propagandowy. Długosz akcentuje butę Krzyżaków. A Jagiełłę, mimo własnej niechęci do tego króla, ukazuje jako wielkiego mówcę. Słowa monarchy mają wydźwięk polityczny i profetyczny. Są zapowiedzią kary, jaka w tym dniu spotka zakon, w tym także emisariusza Heinricha von Schwelborna, który zginie na polu bitwy. Są też formą ponadczasowego apelu do własnego narodu, aby nigdy nie pozwolił się nikomu zastraszyć.

Ten opis świadczy także o znakomitym warsztacie kronikarskim Jana Długosza. Mimo że cytowane słowa króla i emisariuszy są prawdopodobnie zniekształcone przez zawodną ludzką pamięć, to świadczą one, że Długosz z reporterskim zacięciem poszukiwał świadków historii. Był więc pierwszym polskim dziennikarzem historycznym, któremu składamy pokłon.

Ale czy ta sytuacja w ogóle miała miejsce? Czy zniecierpliwieni i wyczerpani czekaniem w gorącym lipcowym słońcu rycerze zakonni ubłagali wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena, aby ten wysłał do króla polskiego swoich heroldów?

Ksiądz kanonik krakowski Jan Długosz w swoich sławnych „Annales seu cronicae incliti Regni Poloniae" zapisał, że król, nie zważając na wieści o nadciągających chorągwiach krzyżackich i wykazując się nadzwyczajnym spokojem, wysłuchał dwóch mszy. „Prosząc o pomoc niebios z większą niż zwykle pobożnością, modlił się w czasie mszy – pisał Długosz. – I nie poprzestając na tym, padłszy na kolana i przez długi czas trwając na modlitwie, prosił Pana niebios, żeby ta wyprawa była pomyślna dla niego i dla jego wojska i by mając zapewnione powodzenie, odniósł pełne zwycięstwo nad wrogiem".

Historia
Tortury i ludobójstwo. Okrutne zbrodnie Pol Pota w Kambodży
Historia
Kobieta, która została królem Polski. Jaka była Jadwiga Andegaweńska?
Historia
Wiceprezydent, który został prezydentem. Harry Truman, część II
Historia
Fale radiowe. Tajemnice eteru, którego nie ma
Historia
Jak Churchill i Patton olali Niemcy