Zacząć ją możemy od Czerwińska, małego miasteczka nad brzegiem Wisły. Jest tu zaledwie kilka krótkich uliczek rozchodzących się od niewielkiego ryneczku głównego. Zachowała się na nim przedwojenna zabudowa miałomiasteczkowa. W gorące lipcowe dni, kiedy promienie słoneczne zalewają stary, rozpadający się XIX-wieczny dom przy ul. Batorego, a ze wzgórza nad miasteczkiem powoli niesie się sennym nurtem rzeki śpiew dzwonów z romańskiego Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia, trudno uwierzyć, że niegdyś to senne miejsce było świadkiem największej koncentracji wojsk, jaką widziano w ciągu czterech pierwszych wieków istnienia Królestwa Polskiego.
1 lipca 1410 r. tylko na jeden dzień Czerwińsk stał się najbardziej zaludnionym miastem w Polsce. Jego uliczki i okoliczne pola wypełniły setki wozów konnych i tysiące zbrojnych. Wielka armia króla polskiego Władysława Jagiełły przybyła na miejsce spotkania z nadciągającymi od strony Pułtuska i Serocka wojskami litewskimi, które wcześniej przekroczyły Narew i Wkrę. Polacy przeprawili się przez Wisłę po pierwszym w Europie moście łyżwowym. Kilka miesięcy wcześniej, zimą 1410 r., w największej tajemnicy rozpoczęto przygotowania do spływu barek mostowych nurtem Wisły. W czerwcu popłynęły w kierunku Płocka, aby 1 lipca na wysokości Czerwińska utworzyć półkilometrowy most, po którym na prawy brzeg Wisły bez szwanku przejść mogły chorągwie wielkopolskie, małopolskie i ruskie.
Warto dziś wybrać się w to miejsce nad Wisłę i, spoglądając na drugi brzeg rzeki, wyobrazić sobie tę przeprawę. Nawet dzisiaj stanowiłaby ona nie lada wyzwanie. Nie bez przesady historycy nazwali ten most prawdziwym cudem inżynierii wojskowej. Ale nie tylko sam projekt budzi podziw. Także koordynacja działań i logistyka zaopatrzenia wskazują na znakomitą organizację naszych przodków. Bez żadnego zadęcia można powiedzieć, że to była kampania wojskowa wyprzedzająca swoje czasy. Dawna historiografia niemiecka przedstawiała wielką wojnę z Krzyżakami i bitwę pod Grunwaldem jako spontaniczne, niemal przypadkowe i chaotyczne starcie między karną i zorganizowaną armią zakonną z niezbornym wschodnim żywiołem polsko-litewskim. Planowany pochód wielkiej armii Jagiełły zaprzecza temu wizerunkowi. Nie tylko projekt, przewóz i budowa mostu łyżwowego dowodzi koordynacji działań na różnych poziomach. Także utrzymanie jego istnienia w tajemnicy dowodzi sprawności królewskiej służby bezpieczeństwa.
Wybór trasy wojska w kierunku Malborka od strony Mazur, a nie wzdłuż Wisły, wskazywał, że sztab wojsk polskich miał doskonałą orientację w topografii państwa zakonnego, posiadał dobre mapy, znał lokalizacje krzyżackich zamków, miał klarowne rozpoznanie wywiadowcze na terytorium wroga.
Niemniej uważam, że polski sukces w 1410 r. był możliwy przede wszystkim dzięki intuicji polskiego króla. On naprawdę posiadał szósty zmysł taktyczny. Dlatego mimo nacisków swojego otoczenia nie dał się wciągnąć w śmiertelną kurzętnicką pułapkę, gdzie Krzyżacy wznieśli ostrokoły przy brodzie na Drwęcy. Gdyby nie upór króla, to miejsce stałoby się cmentarzyskiem polskich hufców. Warto odwiedzić Kurzętnik, żeby – spoglądając na górę zamkową z niewielkiego mostku nad Drwęcą – zrozumieć, jak wiele zawdzięczamy intuicji tego upartego Litwina.