Nowy Ład, czyli antykryzysowy plan Roosevelta

Był jedynym prezydentem Stanów Zjednoczonych, który sprawował najwyższy urząd w państwie przez więcej niż dwie kadencje. Ale Franklin D. Roosevelt nie przejmował się demokracją.

Publikacja: 01.07.2021 21:00

Franklin Delano Roosevelt (1882–1945), 32. prezydent Stanów Zjednoczonych, wybierany na ten urząd w

Franklin Delano Roosevelt (1882–1945), 32. prezydent Stanów Zjednoczonych, wybierany na ten urząd w latach 1933–1945 aż czterokrotnie

Foto: Getty Images

W 1932 r. demokrata Franklin D. Roosevelt spektakularnie pokonał w wyborach prezydenckich republikanina Herberta Clarka Hoovera. Nikt wówczas nie wiedział, że nowy prezydent wprowadzi się do Białego Domu aż na 12 lat. Gdyby nie ciężka choroba, zasiadałby na fotelu prezydenta przez kolejną kadencję.

Współcześnie Franklin D. Roosevelt jest zaliczany do panteonu wielkiej trójki amerykańskich prezydentów, niemalże deifikowanych po śmierci. Obok Jerzego Waszyngtona i Abrahama Lincolna twórca Nowego Ładu (New Deal) jest uznawany przez większość Amerykanów za najwybitniejszego prezydenta w historii – przywódcę, który uratował Amerykę przed niemieckim nazizmem i japońskim imperializmem.

Dla większości Amerykanów jest on także ojcem wielkiej odnowy społeczno-gospodarczej, którą znamiennie nazwano Nowym Ładem. Niewielu historyków amerykańskich ośmiela się wyrażać negatywnie o osiągnięciach 32. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Tylko nieliczni zwracają uwagę, że twórca Nowego Ładu był ekonomicznym dyletantem, który dawał posłuch ludziom zwyczajnie krzywdzącym społeczeństwo amerykańskie.

Roosevelt został wybrany na prezydenta, ponieważ obiecał rozprawić się z bezrobociem. W rzeczywistości, wbrew lewicowej propagandzie gloryfikującej Nowy Ład, reformy spowodowały utrzymanie bezrobocia w latach 1933–1940 na zatrważająco wysokim poziomie 18 proc.

Pewien biograf Roosevelta napisał, że ustawodawstwo, które stanowiło trzon Nowego Ładu, było jedynie zlepkiem sprzecznych ze sobą absurdalnych pomysłów, które jedynie przedłużyły tzw. wielki kryzys.

w rolnictwie

Forsowana przez demokratyczną administrację Roosevelta ustawa o uzdrowieniu przemysłu (National Industrial Recovery Act – NIRA), ustanawiająca Krajową Radę Odbudowy (National Recovery Administration), zawierała wiele sprzeczności. Z jednej strony wprowadzała w życie setki związków zawodowych, czyli usankcjonowanych prawnie karteli kontrolujących różne branże gospodarki i całe przedsiębiorstwa, którym wolno było decydować o wysokości płacy standardowej i godzinach pracy. Z drugiej strony utrzymywała płace na wysokim poziomie, aby rzekomo stworzyć „siłę nabywczą". Wbrew zasadzie konkurencji cenowej prawo to opierało się na zasadzie, że żadna cena „nie mogła być niższa od ustalonego minimum". Wymuszone przez związki zawodowe wyższe płace i wysokie ceny były doskonałym przepisem na utrzymanie wysokiego bezrobocia, z którym Roosevelt zobowiązał się walczyć od pierwszego dnia swojej prezydentury.

Nie tylko naruszająca mechanizmy wolnego rynku regulacja cenowo-płacowa wzbudzała gorące debaty wśród ekonomistów. Także polityka agrarna w kraju ogarniętym kryzysem gospodarczym wzbudza do dzisiaj ożywioną dyskusję. Roosevelt zaproponował, że rząd federalny będzie dopłacał farmerom do niższych zbiorów. Nie chodziło o wsparcie w czasach klęski nieurodzaju, ale o sytuację dokładnie odwrotną. Prezydent chciał płacić farmerom za niższe zbiory! Był przekonany, że zmniejszenie podaży produktów rolnych przyniesie wzrost ich cen, a co za tym idzie – znaczne zwiększenie opłacalności rolnictwa i poprawę życia na prowincji. Wtedy właśnie, za namową sekretarza rolnictwa Henry'ego Wallace'a, administracja Roosevelta podjęła jedną z najbardziej kontrowersyjnych decyzji – w czasie, kiedy po raz pierwszy w historii przez Amerykę przetaczała się fala głodu, rząd nakazał zniszczyć ogromne zapasy produktów rolnych, w tym także najnowsze zbiory. Spalono miliony ton zbóż oraz warzyw pastewnych. Sześć milionów świń trafiło pod nóż, a ich mięso zostało zutylizowane. Wallace, którego historyk ekonomii Thomas E. Woods nazwał „największym sowieckim naiwniakiem", określił masowe niszczenie płodów rolnych i trzody chlewnej jako „największe sprzątanie resztek z dawnego okresu niezrównoważonej produkcji". Oczywiście ten „okres niezrównoważonej produkcji" był czasem, kiedy obowiązywały zdrowe mechanizmy wolnego rynku.

Kiedy zniszczono zbiory, Departament Rolnictwa przeprowadził badania wśród Amerykanów na temat ich sposobu odżywiania. W ankietach przedstawiono cztery przykładowe diety: bogatą, przeciętną, minimalną i krytyczną. Ta ostatnia była poniżej poziomu koniecznego do przeżycia. Tym raportem Departament Rolnictwa strzelił sobie w stopę. Okazało się bowiem, że Ameryka wcale nie produkuje takich nadwyżek żywności, żeby zapewnić wszystkim obywatelom dietę minimalną. Opozycja republikańska grzmiała, pytając, jakim cudem specjaliści z Departamentu Rolnictwa doszli do wniosku, że najlepszym sposobem na podniesienie jakości żywienia obywateli jest zniszczenie milionów ton produktów rolnych i mięsa oraz wynikłe z tego powodu podniesienie cen żywności?

Jeszcze gorzej miała się sprawa z bawełną – podstawowym produktem rolnym Południa. Na początku pierwszej kadencji Roosevelta Amerykańska Rada Rolnictwa (American Agriculture Administration, AAA) podjęła decyzję o spaleniu aż 10 milionów akrów bawełny. Jednak w 1936 r. okazało się, że była to decyzja kompletnie niepotrzebna. Biuro Ekonomiki Rolnictwa (Bureau of Agricultural Economics, BAE) wyliczyło bowiem, że dochód farmerów produkujących bawełnę byłby równie wysoki, gdyby AAA nie podjęło swojej kontrowersyjnej decyzji. Koszty działalności takiej instytucji jak AAA mogłyby pokryć różnice podażowo-popytowe na rynku bawełny. Kiedy gazety opublikowały raport BAE, w Ameryce zawrzało. Ekonomista James E. Boyle z University of Cornelia opublikował na łamach miesięcznika „Atlantic" artykuł, w którym nie zostawił suchej nitki na rządzie Roosevelta. Boyle stwierdził, że AAA ponosi odpowiedzialność za bezrobocie przynajmniej 2 milionów Amerykanów, w tym głównie farmerów dzierżawiących ziemię.

Historyk Jim Powell napisał: „w rzeczywistości ci farmerzy znaleźli się w jeszcze gorszej sytuacji niż przed rządami demokratów, ponieważ Rooseveltowska Rada Odbudowy Narodowej odniosła jeszcze większe sukcesy w zawyżaniu cen, które musieli płacić konsumenci, w tym również farmerzy, za dobra przetworzone".

Konkurs złych rozwiązań

Przez wiele lat po wojnie propaganda lewicowa przedstawiała rooseveltowskie metody walki z kryzysem jako wzór rozwiązywania problemów gospodarczych. Na przeciwległej stronie pokazywano pomysły, jakie zastosowali w Niemczech narodowi socjaliści. W rzeczywistości obie metody walki z bezrobociem miały te same lewackie założenia. Jeżeli za 100 procent przyjąć produkcję przemysłową z 1928 r., to w 1932 roku niemiecka produkcja wyniosła 54 proc., a w Ameryce 58 proc. Eksport amerykańskich towarów spadł o 14 proc. Podobnie jak na całym świecie, także w USA i w Niemczech zachwianiu uległ system walutowy, tyle że niemiecką inflację wywołał kryzys w bankowości, którego przyczyną był upadek jednego z wielkich banków austriackich.

Zarówno w Ameryce, jak i w wielu krajach Europy poszukiwano równowagi między wielkością produkcji a możliwością jej zbytu. Natychmiast pojawiły się koncepcje planowania gospodarki oraz ingerencji w politykę cenową, rzekomo wymuszoną koniecznością ochrony cen artykułów powszechnego użytku. Kraje skandynawskie i Wielka Brytania wprowadzały zasady państwa opiekuńczego, a Niemcy i USA zaczęły eksperymentować z interwencjonizmem państwowym. Za główne niemieckie i amerykańskie remedium na bezrobocie uznano organizację robót publicznych.

Mimo że administracja Roosevelta uruchomiła takie prace przy budowie dróg, mostów i regulacji rzek, do 1940 r. bezrobocie nadal utrzymywało się na poziomie powyżej 14 proc. Dopiero wojna przyniosła radykalne rozwiązanie tego problemu – w 1944 r. bezrobocie w USA osiągnęło zaledwie 1,2 proc., najniższy poziom w historii tego kraju. Natomiast w 1932 r. co czwarta osoba w wieku produkcyjnym nie miała zatrudnienia.

Tymczasem w Niemczech, wbrew nazistowskiej legendzie o zemście za „zdradę listopadową 1918 roku", głównym czynnikiem prowadzącym NSDAP do zwycięstwa w lipcu 1932 r. był także wielki kryzys gospodarczy. Wbrew hasłom wypisanym na swoich sztandarach narodowi socjaliści zaczęli układać się z przemysłowcami i bankierami zaniepokojonymi rosnącą wśród Niemców sympatią do marksizmu.

4 stycznia 1933 r. koloński bankier Kurt von Schroeder odbył długą i brzemienną w tragiczne dla świata skutki rozmowę z kanclerzem Franzem von Papenem i szykującym się do przejęcia władzy Adolfem Hitlerem. Von Schroeder miał za zadanie wybadać rzeczywiste zamiary Hitlera i przekazać je zainteresowanym kręgom niemieckich przemysłowców i bankierów. Mimo że w czasie wyborów prezydenckich w 1932 r. stanęli oni murem za Hindenburgiem, teraz byli skłonni wspomóc nowego kanclerza, obiecującego oczyścić Niemcy z komunistów. W całych Niemczech za dotacje środowiska przemysłowego były rozklejane plakaty z napisem „Hitler: nasza ostatnia nadzieja" („Unsere letzte Hoffnung: Hitler"). Niektórzy historycy uważają, że propagandziści NSDAP wzorowali się na plakatach wyborczych Herberta Hoovera z 1928 r. z napisem „Kto jak nie Hoover?" („Who but Hoover?"). Podczas gdy w Ameryce sztab wyborczy Franklina D. Roosevelta posługiwał się sloganem „Niech powrócą szczęśliwe dni" („Happy Days Are Here Again"), naczelnym hasłem nazistowskiej kampanii wyborczej było: „Niemcy, obudźcie się! Dajcie władzę Hitlerowi!" („Deutschland erwache! Gebt Adolf Hitler die Macht!").

Początkowo, przez dwa lata po przejęciu władzy, niemieccy naziści i amerykańscy demokraci obrali podobne sposoby walki z recesją. Wspólnym rozwiązaniem była koncepcja prac publicznych, które spożytkowałyby siłę setek tysięcy bezrobotnych robotników przemysłowych i rolnych. Niemcy poszły jednak w zdecydowanie bardziej centralistyczno-rozdzielczy model państwa. Po czterech latach okazało się, że ten narodowo-socjalistyczny plan robót publicznych i zbrojeń niemal całkowicie wyczerpał zapasy surowcowe i żywnościowe. Wbrew często powtarzanym bredniom o „niemieckim cudzie gospodarczym Hitlera", już w 1936 r. kraj ten był na skraju największego wyczerpania gospodarczego w swojej historii. Kiedy Ameryka powoli, ale skutecznie wyciągała się z otchłani wielkiego kryzysu, gospodarka III Rzeszy wymagała natychmiastowej reanimacji. Hitlerowi groziła wielka kompromitacja przed własnym narodem. Dlatego 18 października 1936 r. powierzył on Hermannowi Göringowi kierownictwo czteroletniego planu gospodarczego (Der Vierjahresplan) mającego zagwarantować realizację dwóch celów: osiągnięcia w ciągu czterech lat stanu gotowości bojowej i przystosowania gospodarki do warunków wojennych. Do tego potrzebne było jednak postulowane przez prezesa Banku Rzeszy Hjalmara Schachta włączenie Niemiec do systemu handlu światowego. Hitler niechętnie zgadzał się na rezygnację z koncepcji samowystarczalności gospodarczej. Żądał od właścicieli kopalni i hut nierentownego zwiększenia wydobycia rud żelaza oraz pozyskiwania surowców i materiałów zastępczych, co zmuszało i tak wyczerpanych kryzysem Niemców do coraz większych wyrzeczeń. W listopadzie 1937 r. Hjalmar Schacht uświadomił sobie, że Hitler na ślepo prowadzi swój kraj ku wojnie światowej. Za wyrażenie swoich wątpliwości został 26 listopada 1937 r. usunięty ze stanowiska. Dwa miesiące później zastąpił go Walter Funk, bardziej spolegliwy wobec wodza. Teraz Niemcy nie miały już wyjścia. Tylko i wyłącznie wojna o nieprzewidywalnych rozmiarach i skutkach mogła uratować III Rzeszę przed totalną katastrofą gospodarczą.

amerykańskie krowy

Wbrew temu, co głoszą apologeci Nowego Ładu, rooseveltowska koncepcja walki z wielkim kryzysem wcale nie okazała się bardziej skuteczna od niemieckiego sposobu „na zbrojenia". Ogromne wydatki z budżetu wcale nie stworzyły nowych miejsc pracy. Jak słusznie zwrócił uwagę Thomas J. Woods, zastosowano prostacką redystrybucję tych samych środków poprzez zabranie podatków „produktywnym" obywatelom w celu przekazania tym, którzy niczego nie tworzą, co oznaczało, że nie było tzw. bodźca netto. Z kolei ekonomiści John J. Wallis i Daniel K. Benjamin podkreślali, że „miejsca pracy stworzone za te pieniądze w sektorze publicznym z pieniędzy budżetowych wyparły lub wręcz zniszczyły miejsca pracy w sektorze prywatnym".

Pod tym względem Nowy Ład okazał się całkowitą porażką. Także polityka rolna stworzona przez pionierów Nowego Ładu okazała się bardziej szkodliwa niż pożyteczna. Niestety, w prawie niezmienionej formie przetrwała do naszych czasów. Nawet za prezydentury takiego zwolennika wolnego rynku, jakim był Ronald Reagan, programy rolne pochłaniały 30 miliardów dolarów rocznie. Były to pieniądze wyrzucone w błoto, ponieważ dwie trzecie pochłaniały dotacje, a pozostałe pieniądze szły na utrzymacie wyższych cen coraz tańszych produktów rolnych. Rooseveltowski Nowy Ład stworzył więc mechanizm, który irytuje każdego zwolennika wolnego rynku: rząd federalny USA płaci farmerom określoną kwotę za produkt i po tej cenie kupuje od nich każdą ilość, jaką tylko oni chcą sprzedać. Naczelnym zadaniem tego programu wcale nie jest podwyższenie krajowej konsumpcji, ale utrzymanie wyższych cen. Absurdem wydaje się fakt, że cena rynkowa jest zazwyczaj niższa od tej, którą proponuje rząd.

Oczywiście, to rodzi kolejny problem, z którym od początku nie umiała sobie poradzić administracja Roosevelta: jak pozbyć się skupionych produktów, żeby nie obniżyć cen? Od czasów Roosevelta w Waszyngtonie podejmuje się tę samą najprostszą z możliwych decyzję: skupione płody rolne należy zniszczyć. Nie zmagazynować, nie oddać biedniejszym regionom świata, nie przerobić na paliwa, ale zwyczajnie zniszczyć.

Jak wyliczył historyk Thomas E. Woods, w samych tylko latach 80. XX w. Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych nakazał zniszczenie 25 tys. ton cytryn, pół miliona ton pomarańczy, 22,5 tys. ton rodzynek. A to przecież tylko początek długiej listy produktów rolnych, które nie wiadomo po co wyhodowano. Do każdej krowy mlecznej w USA rząd federalny dopłaca 700 dolarów rocznie, co oznacza, że każda amerykańska krowa „zarabia" więcej niż połowa ludzi na świecie. Oto spuścizna intelektualna rooseveltowskiego Nowego Ładu.

W 1932 r. demokrata Franklin D. Roosevelt spektakularnie pokonał w wyborach prezydenckich republikanina Herberta Clarka Hoovera. Nikt wówczas nie wiedział, że nowy prezydent wprowadzi się do Białego Domu aż na 12 lat. Gdyby nie ciężka choroba, zasiadałby na fotelu prezydenta przez kolejną kadencję.

Współcześnie Franklin D. Roosevelt jest zaliczany do panteonu wielkiej trójki amerykańskich prezydentów, niemalże deifikowanych po śmierci. Obok Jerzego Waszyngtona i Abrahama Lincolna twórca Nowego Ładu (New Deal) jest uznawany przez większość Amerykanów za najwybitniejszego prezydenta w historii – przywódcę, który uratował Amerykę przed niemieckim nazizmem i japońskim imperializmem.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Stanisław Ulam. Ojciec chrzestny bomby termojądrowej, który pracował z Oppenheimerem
Historia
Nie tylko Barents. Słynni holenderscy żeglarze i ich odkrycia
Historia
Jezus – największa zagadka Biblii
Historia
„A więc Bóg nie istnieje”. Dlaczego Kazimierz Łyszczyński został skazany na śmierć
Historia
Tadeusz Sendzimir: polski Edison metalurgii