Nieopodal Gorlic, na wiejskim cmentarzu parafialnym w Sękowej, już od drogi widać rzeźbiony tympanon nad dorycką kolumnadą, która upodabnia wielki grobowiec do greckiej świątyni. Rodzinne mauzoleum i zespół pałacowy w Siarach, to bodaj wszystko, co zostało z potęgi Władysława Długosza – naftowego magnata, który podczas zaborów trząsł austriackim rządem, miał spory udział w odrodzeniu Polski, a nade wszystko – umniejszył nędzę w Galicji.
Zapach nafty
Władysław Długosz urodził się dokładnie dziesięć lat po tym, kiedy w 1854 r. Łukasiewicz przywiózł tu swoją lampę naftową. Wkrótce potem wiejski krajobraz zasłonił las szybów wiertniczych i płonących pochodni, a odór rozlanej ropy był tożsamy z zapachem wielkich pieniędzy.
Szansa zwabiła Długosza z Krakowa, gdy próbował samodzielności po śmierci rodziców. Jako absolwent szkoły technicznej w Pradze miał nadzieję, że kwitnące kopalnie czekają na niego z otwartymi rękami. Okazało się jednak, że nowa branża nie przyjmowała kandydatów z ulicy i miała za nic uczelniane dyplomy. Po przyjeździe do Gorlic przez rok uczył gimnastyki w gimnazjum, zanim dano mu szansę w kopalni.
Szefowie wymagali, aby przyszły kierownik potrafił wszystko, co umieli jego podwładni. Toteż Długosz schował dyplom w szufladzie i zakasał rękawy, gdy baron Brunicki – dawny wspólnik Łukasiewicza – pozwolił mu zacząć praktykę w Klęczanach. Staż trwał trzy lata, zanim adept przeszedł szczeble naftowej kariery, zaczynając od pomocnika kowala. Równocześnie zaś Długosz kończył kurs w Szkole Wiercenia Kanadyjskiego w Ropiance, poznając technologie zza oceanu.
Z patentem kierownika kopalni w kieszeni Długosz zaczął pracę w Siarach – krytej strzechą wiosce koło Sękowej, gdzie jedyną atrakcją były cztery karczmy pozwalające robotnikom przepuścić wypłatę. Właścicielem wsi był Władysław Dembowski, który – jak niemal wszyscy w okolicy – próbował sił w naftowym biznesie. Wszakże Długosza bardziej interesowała jego najstarsza córka, Kamila. Zaloty skończyły się połowicznym sukcesem. Wprawdzie panna odwzajemniła uczucie, lecz zdaniem Dembowskiego Długosz celował ponad możliwości i zerwał znajomość.