Złoto, które zrujnowało Hiszpanię

12 października 1492 r. świat zmienił się na zawsze. Odkrycie Ameryki wprowadziło go w erę nowożytną. Dało też początek gospodarce kolonialnej, która przyczyniła się do największego rozkwitu, a później upadku Hiszpanii

Aktualizacja: 19.06.2016 06:56 Publikacja: 16.06.2016 17:05

Krzysztof Kolumb przed królami Hiszpanii, Izabelą Kastylijską i Ferdynandem Aragońskim, po powrocie

Krzysztof Kolumb przed królami Hiszpanii, Izabelą Kastylijską i Ferdynandem Aragońskim, po powrocie z wyprawy do Ameryki

Foto: Wikipedia

We wtorek 29 maja 1453 r. przed świątynię Mądrości Bożej w Konstantynopolu zajechał na białym koniu sułtan Mehmed II Zdobywca. Z zachwytem przyglądał się największej chrześcijańskiej świątyni świata. Po kilku minutach zsiadł ze swojego rumaka i ułożywszy dłonie do modlitwy, wypowiedział koraniczną formułę: ,,Nie ma Boga nad Allacha, a Mahomet jest jego prorokiem". Gest ten oznaczał, że sułtan ustanawia stolicą swojego imperium wzniesione przez Konstantyna Wielkiego siostrzane miasto Rzymu, w którego obronie zginął ostatni bizantyjski cesarz Konstantyn IX.

Wiadomość o upadku Konstantynopola dotarła do papieża Mikołaja V dopiero 8 lipca 1453 r. Przerażony biskup Rzymu postanowił natychmiast ratować chrześcijański świat przed ,,objawionym Antychrystem". 30 września tego samego roku wydał bullę, w której wzywał wszystkich europejskich książąt do świętej krucjaty przeciw ,,apokaliptycznej bestii". Bojaźń papieża pogłębiła przekazana przez kardynała Bessariona opinia znawcy tureckiego dworu, wielkiego humanisty Niccolo Sagudino, który w styczniu 1454 r. miał powiedzieć królowi Neapolu Alfonsowi Aragońskiemu, że Mehmed II nie zamierza poprzestać na podboju Bizancjum. Skoro zdobył ,,córkę", czyli Konstantynopol, to zgodnie z tureckim zwyczajem musi także posiąść ,,matkę", czyli Rzym. Wzywający do wyprawy krzyżowej Mikołaj V doskonale zdawał sobie sprawę, że na jej organizację potrzeba ogromnych ilości złota. Tymczasem zwycięstwa Mehmeda II kruszyły gospodarkę Italii i całej Europy. Na zablokowaniu jedwabnego i korzennego szlaku szczególnie traciły Genua, Florencja i Wenecja. Dlatego to właśnie w tych włoskich miastach 30 lat przed wyprawą Kolumba najtęższe umysły epoki debatowały nad znalezieniem nowego szlaku morskiego do Lewantu.

W Italii swoje nowatorskie poglądy głosili zwolennicy koncepcji kulistości Ziemi. Na uniwersytecie w Padwie powstała nawet katedra astronomii, geometrii i arytmetyki, na której nauczano geografii i matematyki arabskiej. Wbrew pozorom promotorami nowej koncepcji budowy wszechświata głoszącej, że Ziemia nie jest jego centrum, byli nie tylko świeccy profesorowie, tacy jak Leon Battista Alberti, Giovanni Pontano czy jeden z pierwszych „fizyków" Paolo dal Pozzo Toscanelli, ale także wysocy rangą przedstawiciele duchowieństwa, m.in. niezwykle postępowy kardynał Nicola Cusano, którego poglądy w konserwatywnym środowisku kurii rzymskiej były odbierane prawie jak herezja. To właśnie w Padwie, kuźni nowożytnej nauki i wolnej myśli, największą popularnością wśród studentów i profesorów cieszyła się lektura powstałego 200 lat wcześniej monumentalnego ,,Opisania świata" Marco Polo.

Ale wbrew rozpowszechnionej współcześnie opinii o wstecznictwie Kościoła najwięcej informacji o tajemniczych krainach wschodu posiadali w tamtych czasach papieże. Świadczą o tym bogate watykańskie archiwa, gdzie do dziś zachowały się sprawozdania kupców, którzy dotarli daleko w głąb Azji. Wśród nich cenniejsze od wspomnień Marco Polo były relacje wenecjanina Niccolo da Conti, który jako pierwszy Europejczyk dotarł do środkowych Indii, Cejlonu i południowo-wschodniej Azji.

Czas konkwistadorów

Współczesne badania historyczne wskazują, że wybór na kapitana ekspedycji żeglarza, którego znamy dzisiaj pod imieniem Krzysztof Kolumb, nie był przypadkowy. Długo przed 1492 r. dopłynął on do Irlandii, Islandii, Gwinei Równikowej, na Wyspy Kanaryjskie, a nawet na Grenlandię. Szkolne podręczniki nadal przedstawiają go jako osamotnionego idealistę i marzyciela pragnącego przekonać europejskich monarchów o możliwości dopłynięcia do krain dalekiego wschodu drogą na zachód. Tymczasem opublikowane w dzienniku „Il Tempo" badania włoskiego dziennikarza Ruggero Marino z 2005 r. wskazują, że podpisujący się jako Christo Ferens żeglarz Krzysztof Kolumb był prawdopodobnie od lat przygotowywany do pokierowania ekspedycją o charakterze typowo rozpoznawczo-handlowym.

Mitem jest twierdzenie, że pod koniec XV wieku naukowa elita Europy powszechnie akceptowała terracentryczny opis wszechświata. Nieprawdą jest też opinia, że Kościół za wszelką cenę próbował zablokować wyprawę Kolumba. Pogląd, że Ziemia jest kulą, był bardziej powszechny, niż nam się dziś wydaje. Liczne badania dowodzą, że Kolumb nie był samotnym wizjonerem, ale przedstawicielem szerokiego kierunku o charakterze naukowym, politycznym i gospodarczym. Celem jego wyprawy nie było dowiedzenie, że świat ma określony kształt lub strukturę, ale zdobycie złota niezbędnego do sfinansowania krucjaty. Ekspedycja Kolumba była więc dobrze przemyślaną inwestycją, która miała wzmocnić katolicką Europę. Sam Kolumb miał jedynie otworzyć bramę do krainy niezmierzonych bogactw.

2 stycznia 1492 r. król Ferdynand II Aragoński wraz ze swą małżonką Izabellą Kastylijską wkroczył w uroczystej procesji do Grenady. Zajęcie stolicy emiratu Nasrydów zakończyło trwającą 700 lat walkę chrześcijan o wyparcie Maurów z Półwyspu Iberyjskiego. Przez siedem wieków hiszpańska szlachta walczyła o powrót Andaluzji do chrześcijańskiej macierzy. Wraz z końcem rekonkwisty większość drobnej szlachty, która stanowiła aż 7 proc. społeczeństwa XV-wiecznej Hiszpanii, utraciła cel swojego istnienia. Wygnanie muzułmanów i zjednoczenie Hiszpanii pod berłem królów katolickich oznaczało utratę zatrudnienia dla takich ludzi jak Hernán Cortés czy Francisco Pizarro. Odkrycie nowych lądów przez Krzysztofa Kolumba skierowało wojenne zapędy tej kasty na podbój ogromnych obszarów nowego świata. Takie awanturnicze ekspedycje jak zapoczątkowana w 1519 r. przez Cortésa konkwista imperium Azteków okazały się najtańszą i najskuteczniejszą metodą kolonizowania nowych ziem i zapewnienia stałego dopływu złota do skarbca cesarza Karola V.

W ciągu zaledwie pół wieku od dnia, w którym Kolumb postawił nogę na plaży Wyspy Watlinga, Hiszpanom udało się skolonizować Hispaniolę, Puerto Rico, Kubę i Jamajkę, a także podbić Meksyk, dzisiejszą Gwatemalę, Ekwador, Argentynę, Peru, Chile, Urugwaj i Paragwaj. Nawet przy zastosowaniu dzisiejszych środków transportu i komunikacji przedsięwzięcie to może budzić jedynie absolutny podziw. Tym bardziej że podboju zachodniej półkuli dokonała w rzeczywistości armia awanturników, samouków i wagabundów. Podzielone przez nich na dwa wicekrólestwa olbrzymie hiszpańskie imperium kolonialne zajmowało obszar kilkanaście razy większy od iberyjskiej macierzy.

Przeklęte złoto

Napływ złota z nowego świata nie tylko zmienił gospodarkę hiszpańską, ale także wzmocnił kruszące się pod naporem reformacji fundamenty Kościoła katolickiego. Trudno się dziwić, że Kolumb, który w wielu dokumentach podpisywał się jako Xpo (Christo) Ferens (ten, który niesie Chrystusa), przeszedł do historii pod imieniem Cristoforo. Imię będące połączeniem greckich słów Christos i phoros (nosiciel) kojarzyło się też z włoskim słowem oro, czyli złoto. Oznaczało więc tego, który niesie wiarę, a w zamian przywozi złoto. Doskonale symbolizowało to hiszpańską politykę kolonialną, polegającą na grabieniu majątku Indian i tworzeniu niewolniczych faktorii. Jak wielka była skala tej grabieży, świadczy fakt, że w ciągu zaledwie trzech lat od podboju imperium Inków hiszpańscy zdobywcy wysłali do Madrytu aż 6 ton złota i 56,5 tony srebra. Straty były przy tym niewyobrażalne. Blisko 90 proc. transportów złota i srebra zatonęło z przyczyn naturalnych lub w wyniku ataku wrogich jednostek.

Nowe odkrycia poszerzyły granice intelektu i wyobraźni XVI-wiecznych Europejczyków, przyniosły także ogromne fortuny hiszpańskiej szlachcie oraz jej katolickim monarchom, ale czy przyczyniły się do rozkwitu gospodarczego Hiszpanii? Wbrew pozorom największy hiszpański sukces stał się powodem upadku tego państwa. Najlepiej opisał ten stan rzeczy Michel del Castillo w „Hiszpańskich czarach": „Temu krajowi nie udaje się nic przeciętnego. Potrzebuje on wielkich planów do realizowania. Jeżeli Hiszpanie nie dokonują podboju Ameryki, stają się niczym i Hiszpania się rozpada". Przyjęcie dewizy ,,wszystko albo nic" spowodowało szybki wzrost bogactwa i równie gwałtowny regres hiszpańskiej gospodarki. Jak bardzo odmieniło naturę Hiszpanów odkrycie Ameryki, świadczyć mogą słowa Martina Gonzaleza de Cellorigo: „Wydaje się, że chciano zrobić z tego państwa kraj ludzi zaczarowanych, żyjących poza naturalnym porządkiem rzeczy". A przecież był to czas, kiedy do portu w Sewilli przypływały statki szczelnie wypełnione złotem lub srebrem. W latach 1531–1660 ilość srebra w europejskich skarbcach zwiększyła się trzykrotnie, a złota przybyło o 20 proc. Karol V, władca Hiszpanii i cesarz rzymski, był bliski stworzenia pod swoim berłem jednolitego państwa obejmującego niemal całą zachodnią Europę.

Dlaczego więc zajmujące blisko czwartą część naszej planety imperium od początku XVII wieku chyliło się ku upadkowi? Istnieje kilka hipotez tłumaczących proces dekadencji XVI-wiecznej Hiszpanii, ale bez wątpienia główną przyczyną było właśnie osławione indiańskie złoto, którego napływ doprowadził do gwałtownego wzrostu inflacji, destabilizacji wartości pieniądza, łatwego zadłużania się skarbu państwa, a co za tym idzie – upadku najważniejszych gałęzi przemysłu Hiszpanii, jakimi były włókiennictwo i budowa statków.

Nowy porządek świata

Tezę uzasadniającą związek między napływem złota i upadkiem gospodarki Hiszpanii w XVII wieku sformułował m.in. znakomity amerykański historyk Earl J. Hamilton, który pisał: „Przyzwyczajeni do skali współczesnej inflacji nie potrafimy zrozumieć, czym dla człowieka żyjącego w XVI wieku była średnia roczna inflacja na poziomie 2 proc., która przez cały wiek dawała aż 500 proc. wzrostu cen. W porównaniu z końcem średniowiecza, charakteryzującym się deflacją, była to prawdziwa cenowa rewolucja".

Co prawda metale szlachetne nie były jedynym bogactwem, które Ameryka podarowała staremu światu. Wraz z napływem upraw ziemniaków, manioku, fasoli, papryki, pomidorów, arbuzów, chili, kukurydzy czy tytoniu przestano tęsknić za przysmakami z Azji. Teraz to Europejczycy mieli dostęp do skarbów, o których mogły jedynie marzyć ludy żyjące pod jarzmem Osmanów. Zadziwiające jest jednak, że najmniej skorzystali na tym sami Hiszpanie. W 1600 r. prawie jedna trzecia ziem uprawnych w Hiszpanii leżała odłogiem, co było efektem masowej migracji chłopów na gigantyczne plantacje w Ameryce. Wraz z masowym odpływem ludzi i gwałtownym wzrostem inflacji załamały się wielkie ośrodki handlowe Półwyspu Iberyjskiego, w tym Medina del Campo i Burgos.

Trafnie ten stan rzeczy opisał iberysta Leszek Biały: „Stopniowo Hiszpania stawała się przedziwnym krajem, w którym nikomu nie opłacała się działalność produkcyjna. Nikomu prócz cudzoziemców". A ci nie próżnowali. Przyciągani obietnicą sowitej zapłaty przybywali do hiszpańskich miast i wsi pozbawionych lokalnej taniej siły roboczej.

„Przyzwyczajenia wzięły górę – notował w swoich zapiskach sekretarz króla Filipa II. – Okoliczności sprawiły, że Hiszpania żyła ponad stan, bez wystarczającej produkcji własnej. Pozornie bogata we wszystkie skarby amerykańskie, ubożała bezustannie, a kiedy zdała sobie z tego sprawę, nie miała już ani środków, ani ochoty, by się podnieść". Złote stulecie Hiszpanii kończyło się finansową zapaścią, której przejawem było nieznane dotąd zjawisko wielkiej inflacji oraz kulturowego marazmu przejawiającego się w skrajnym konsumpcjonizmie. Ceną za kryzys była utrata wielu kolonii na rzecz brytyjskiej, holenderskiej i francuskiej konkurencji. W 1825 r., kiedy rozrastało się imperium brytyjskiego króla Williama IV Hanowerskiego, Hiszpania utraciła swoją ostatnią zamorską kolonię. Obłożone klątwą Inków i Azteków złoto nowego świata stało się siłą sprawczą pierwszego tak silnego impasu europejskich finansów. Ale po każdej burzy zaczyna świecić słońce. Wraz z pierwszym kryzysem finansowym narodziła się nowa ekonomia globalna i nowy porządek polityczny świata.

We wtorek 29 maja 1453 r. przed świątynię Mądrości Bożej w Konstantynopolu zajechał na białym koniu sułtan Mehmed II Zdobywca. Z zachwytem przyglądał się największej chrześcijańskiej świątyni świata. Po kilku minutach zsiadł ze swojego rumaka i ułożywszy dłonie do modlitwy, wypowiedział koraniczną formułę: ,,Nie ma Boga nad Allacha, a Mahomet jest jego prorokiem". Gest ten oznaczał, że sułtan ustanawia stolicą swojego imperium wzniesione przez Konstantyna Wielkiego siostrzane miasto Rzymu, w którego obronie zginął ostatni bizantyjski cesarz Konstantyn IX.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Śledczy bada zbrodnię wojenną Wehrmachtu w Łaskarzewie
Historia
Niemcy oddają depozyty więźniów zatrzymanych w czasie powstania warszawskiego
Historia
Kto mordował Żydów w miejscowości Tuczyn
Historia
Polacy odnawiają zabytki za granicą. Nie tylko w Ukrainie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą