O ile w przypadku telefonii tradycyjnej (przewodowej) można było wskazać jednego człowieka, który dokonał przełomowego wynalazku i dał ludzkości narzędzie do głosowej komunikacji na odległość (Alexander Graham Bell), o tyle z popularnymi obecnie urządzeniami telefonii mobilnej, czyli komórkami i smartfonami, jest zdecydowanie trudniej. Postęp techniczny poszedł bowiem w kierunku tworzenia nowych urządzeń przez całe zespoły, więc każda innowacja ma wielu „ojców". Co więcej, produkt końcowy – na przykład smartfon – jest wynikiem setek modyfikacji i modernizacji, bo od najwcześniejszych prototypów do urządzeń dzisiaj produkowanych i używanych wiodła z reguły długa i kręta droga kolejnych udoskonaleń. Trudno powiedzieć, który z „zakrętów" tej długiej drogi był tym decydującym o końcowym sukcesie – i kto personalnie może być wskazany jako jego twórca. Jednak spróbuję wskazać kilka „kamieni milowych" na tej drodze do stworzenia współczesnej komórki i postaram się wymienić kilka nazwisk ludzi, którzy tę drogę wytyczali. Uczynię to z tym większą przyjemnością, że na początku tej listy pionierów telefonii mobilnej mogę wymienić Polaka.
Wojskowe początki
Zanim powstały pierwsze telefony przenośne przeznaczone do celów cywilnych, była już rozwinięta bezprzewodowa łączność w wojsku. Najpierw, w okresie I wojny światowej, w radiostacje wyposażano okręty. Ułatwiało to bardzo koordynację działań i dowodzenie w warunkach wojny na morzu, a dla ogromnego pancernika pokaźny rozmiar i waga tych pierwszych radiostacji nie miały znaczenia. Na początku II wojny światowej dużą rolę odgrywały czołgi i samoloty. Aby mogły one współdziałać i być skutecznie dowodzone, musiały być wyposażone w sprawne radiostacje. Naturalną koleją rzeczy łączność radiowa trafiła potem także do żołnierzy piechoty. Jednak w tym przypadku radiostację musieli nosić ludzie. Trzeba więc było ją zminiaturyzować, chociaż nadal był to sporych rozmiarów bagaż, często przenoszony w kilku oddzielnych częściach i wymagający wiele pracy (np., przy rozkładaniu anteny), zwykle więc jedną radiostację obsługiwało kilku żołnierzy.
Przygotowania do inwazji w Normandii postawiły przed inżynierami łączności nowe zadanie: zbudowania urządzenia łączności, które mógłby przenosić i używać pojedynczy żołnierz. Tak powstała koncepcja walkie-talkie (co można przetłumaczyć – „chodź i rozmawiaj"). Radiostacji w pełni przenośnej, która doskonale zdała egzamin na polu walki, chociaż do bardzo miniaturowych nie należała (był to nadal spory plecak). Tę właśnie radiostację (prototyp radiotelefonu) zaprojektował Polak Henryk Magnuski. Był to polski inżynier, którego postać warta jest tego, by ją pozytywnie pamiętać właśnie tu, w kraju nad Wisłą, dlatego przytoczę kilka informacji na jego temat.
Był on absolwentem Politechniki Warszawskiej i przed wojną pracował w Państwowych Zakładach Tele- i Radiotechnicznych. Gdyby pozostał w tej firmie, to prawdopodobnie by zginął, bo Niemcy zajadle tępili polską inteligencję, żeby łatwiej zapanować nad masami niewykształconych Polaków, którym przeznaczona była rola służebna. Szczególnie chętnie polowali na dobrych polskich inżynierów, nie bez racji sądząc, że mogą oni przygotowywać broń dla Armii Krajowej. Ale Magnuski miał to szczęście, że w czerwcu 1939 r. został służbowo wysłany do USA, zatem wojnę, która tak okrutnie doświadczyła jego ojczyznę, oglądał zza oceanu. Dzięki temu, zamiast bohatersko zginąć w kampanii wrześniowej, w powstaniu albo w jednej z masowych egzekucji – mógł rozwijać swój talent wybitnego elektronika. Robił to w USA, pracując w firmie, która wtedy nazywała się Galvin Manufacturing Corporation, a obecnie jest znana jako Motorola.
I właśnie pracując w tej firmie, Magnuski opracował w 1943 r. radiotelefon SCR-300, popularny walkie-talkie, który został wyprodukowany w liczbie 50 tys. egzemplarzy i który towarzyszył żołnierzom amerykańskim na wszystkich frontach wojny światowej. Od walkie-talkie Magnuskiego do współczesnej komórki droga oczywiście była bardzo daleka, ale nie ulega wątpliwości, że nasz rodak był jednym z pionierów personalnej łączności bezprzewodowej – i powinniśmy się tym szczycić!