Jak rodziła się telefonia mobilna

Trudno dziś w to uwierzyć, ale w latach 70. XX wieku, kiedy powstawały pierwsze cywilne telefony bezprzewodowe, ludzie wcale nie wiedzieli, czy chcą mieć takie urządzenia.

Publikacja: 11.06.2020 17:19

Jak rodziła się telefonia mobilna

Foto: Adobe Stock

O ile w przypadku telefonii tradycyjnej (przewodowej) można było wskazać jednego człowieka, który dokonał przełomowego wynalazku i dał ludzkości narzędzie do głosowej komunikacji na odległość (Alexander Graham Bell), o tyle z popularnymi obecnie urządzeniami telefonii mobilnej, czyli komórkami i smartfonami, jest zdecydowanie trudniej. Postęp techniczny poszedł bowiem w kierunku tworzenia nowych urządzeń przez całe zespoły, więc każda innowacja ma wielu „ojców". Co więcej, produkt końcowy – na przykład smartfon – jest wynikiem setek modyfikacji i modernizacji, bo od najwcześniejszych prototypów do urządzeń dzisiaj produkowanych i używanych wiodła z reguły długa i kręta droga kolejnych udoskonaleń. Trudno powiedzieć, który z „zakrętów" tej długiej drogi był tym decydującym o końcowym sukcesie – i kto personalnie może być wskazany jako jego twórca. Jednak spróbuję wskazać kilka „kamieni milowych" na tej drodze do stworzenia współczesnej komórki i postaram się wymienić kilka nazwisk ludzi, którzy tę drogę wytyczali. Uczynię to z tym większą przyjemnością, że na początku tej listy pionierów telefonii mobilnej mogę wymienić Polaka.

Wojskowe początki

Zanim powstały pierwsze telefony przenośne przeznaczone do celów cywilnych, była już rozwinięta bezprzewodowa łączność w wojsku. Najpierw, w okresie I wojny światowej, w radiostacje wyposażano okręty. Ułatwiało to bardzo koordynację działań i dowodzenie w warunkach wojny na morzu, a dla ogromnego pancernika pokaźny rozmiar i waga tych pierwszych radiostacji nie miały znaczenia. Na początku II wojny światowej dużą rolę odgrywały czołgi i samoloty. Aby mogły one współdziałać i być skutecznie dowodzone, musiały być wyposażone w sprawne radiostacje. Naturalną koleją rzeczy łączność radiowa trafiła potem także do żołnierzy piechoty. Jednak w tym przypadku radiostację musieli nosić ludzie. Trzeba więc było ją zminiaturyzować, chociaż nadal był to sporych rozmiarów bagaż, często przenoszony w kilku oddzielnych częściach i wymagający wiele pracy (np., przy rozkładaniu anteny), zwykle więc jedną radiostację obsługiwało kilku żołnierzy.

Przygotowania do inwazji w Normandii postawiły przed inżynierami łączności nowe zadanie: zbudowania urządzenia łączności, które mógłby przenosić i używać pojedynczy żołnierz. Tak powstała koncepcja walkie-talkie (co można przetłumaczyć – „chodź i rozmawiaj"). Radiostacji w pełni przenośnej, która doskonale zdała egzamin na polu walki, chociaż do bardzo miniaturowych nie należała (był to nadal spory plecak). Tę właśnie radiostację (prototyp radiotelefonu) zaprojektował Polak Henryk Magnuski. Był to polski inżynier, którego postać warta jest tego, by ją pozytywnie pamiętać właśnie tu, w kraju nad Wisłą, dlatego przytoczę kilka informacji na jego temat.

Był on absolwentem Politechniki Warszawskiej i przed wojną pracował w Państwowych Zakładach Tele- i Radiotechnicznych. Gdyby pozostał w tej firmie, to prawdopodobnie by zginął, bo Niemcy zajadle tępili polską inteligencję, żeby łatwiej zapanować nad masami niewykształconych Polaków, którym przeznaczona była rola służebna. Szczególnie chętnie polowali na dobrych polskich inżynierów, nie bez racji sądząc, że mogą oni przygotowywać broń dla Armii Krajowej. Ale Magnuski miał to szczęście, że w czerwcu 1939 r. został służbowo wysłany do USA, zatem wojnę, która tak okrutnie doświadczyła jego ojczyznę, oglądał zza oceanu. Dzięki temu, zamiast bohatersko zginąć w kampanii wrześniowej, w powstaniu albo w jednej z masowych egzekucji – mógł rozwijać swój talent wybitnego elektronika. Robił to w USA, pracując w firmie, która wtedy nazywała się Galvin Manufacturing Corporation, a obecnie jest znana jako Motorola.

I właśnie pracując w tej firmie, Magnuski opracował w 1943 r. radiotelefon SCR-300, popularny walkie-talkie, który został wyprodukowany w liczbie 50 tys. egzemplarzy i który towarzyszył żołnierzom amerykańskim na wszystkich frontach wojny światowej. Od walkie-talkie Magnuskiego do współczesnej komórki droga oczywiście była bardzo daleka, ale nie ulega wątpliwości, że nasz rodak był jednym z pionierów personalnej łączności bezprzewodowej – i powinniśmy się tym szczycić!

Łączność bezprzewodowa

Trudno dziś w to uwierzyć, ale w latach 70. XX wieku, kiedy powstawały pierwsze cywilne telefony bezprzewodowe, ludzie wcale nie wiedzieli, czy chcą mieć takie urządzenia. Gdy powstały w Szwecji pierwsze mobilne telefony systemu MTA, które próbowano spopularyzować, po kilku latach intensywnej reklamy i promocji zdołano zgromadzić... 125 abonentów. Lepiej udało się firmie Motorola, która wprowadziła 3 kwietnia 1973 r. na rynek pierwszy telefon komórkowy DynaTAC i przez dziesięć lat zdołała sprzedać 12 tys. tych urządzeń. Uznano to za sukces! Dzisiaj na świecie działa ponad dwa miliardy telefonów komórkowych.

Warto odnotować zabawny fakt: często w dziejach rozwoju cywilizacji konkretne osiągnięcie techniki było poprzedzane fantazją literatów. „Nautilus" wymyślony przez Juliusza Verne'a wyprzedził budowę prawdziwych łodzi podwodnych, „Kosmokrator" Stanisława Lema wyprzedzał załogowe loty kosmiczne...

Ale wizja milionów równocześnie działających telefonów opartych na komunikacji radiowej nie pojawiała się nawet w utworach pisarzy SF. Wymyślali oni międzygwiezdne podróże, zbuntowane roboty, wszechobecne oczy „Wielkiego Brata" – ale nikt nawet nie fantazjował na temat systemu, w którym każdy człowiek na świecie będzie mógł z dowolnego miejsca porozumieć się z dowolnym innym człowiekiem, używając do tego urządzenia, które swobodnie mieści się w kieszeni lub małej torebce.

Najpierw była „cegła"

Człowiekiem, który zademonstrował światu pierwszy telefon komórkowy, był Martin Cooper. Był on na początku lat 70. ub. wieku dyrektorem pionu badawczego Motoroli, czyli tej samej firmy, w której 30 lat wcześniej Henryk Magnuski zbudował swój walkie-talkie. Te 30 lat w rozwoju elektroniki to była cała epoka, dlatego dzieło Martina Coopera, pierwszy prawdziwy telefon komórkowy, mogło być znacznie mniejsze niż radiotelefon Magnuskiego. Mniejsze to jednak wcale nie znaczy, że małe – rozmiarami i wagą telefon ten przypominał cegłę i tak właśnie był nazywany.

Demonstracja tego pierwszego telefonu komórkowego odbyła się 3 kwietnia 1973 r. W tym dniu, podczas publicznego pokazu zorganizowanego w Nowym Jorku przez firmę Motorola, Martin Cooper zadzwonił do swojego kolegi Joela Engela (z konkurencyjnej firmy telekomunikacyjnej Bell Labs) i powiadomił go, że rozmawia z aparatu telefonicznego, który nie jest podłączony do żadnej sieci przewodowej, czyli jest mobilny (mobile – tak Amerykanie do dzisiaj nazywają telefony komórkowe).

Rzeczywiście rozmowę prowadził z aparatu mającego oznaczenie DynaTAC 8000X, który był prototypem, a zarazem pierwowzorem telefonu komórkowego. Rozmowa została przeprowadzona publicznie, a złośliwość polegała na tym, że odbierający telefon Joel Engel był w firmie Bell Labs odpowiednikiem Coopera, czyli kierownikiem działu badawczego, i z rozmowy dowiedział się, że konkurencja go zdecydowanie wyprzedziła.

Z dzisiejszego punktu widzenia to zwycięstwo nie było zbyt efektowne. Aparat DynaTAC 8000X z punktu widzenia dzisiejszych standardów był bardzo prymitywny. Po pierwsze – bardzo duży (30 x 9 x 5 cm) i ciężki (2 kg). Po drugie – miał bardzo skromne możliwości: tylko mówienie i słuchanie rozmowy i wybieranie numerów. Nic więcej! Po trzecie – bateria wystarczała na pół godziny rozmowy i „trzymała" napięcie przez maksymalnie osiem godzin. Pierwszy model nie miał wcale wyświetlacza, następne – tylko jeden rządek cyferek LED. Tani też on nie był – kosztował 3995 dolarów! Jednak nie da się ukryć, że właśnie to urządzenie otworzyło nową epokę. Dzisiejszy telefon komórkowy jest mały, sprawny i wielofunkcyjny. Ale w istocie działa na tej samej zasadzie jak DynaTAC 8000X, słusznie więc uważamy dzieło zademonstrowane przez Martina Coopera za przodka wszystkich dzisiejszych komórek.

Pierwszy patent i pierwszy SMS

Firma Motorola zadbała o właściwe zabezpieczenie swoich interesów. Wprawdzie trwało to dziesięć lat od sławnego pokazu, ale po dopracowaniu szczegółów przyniosło owoce: 16 września 1983 r. uzyskała patent (numer US 3,906,166) na telefon komórkowy, który jednak nie miał jeszcze swojej nazwy, dlatego na patencie figuruje jako „Radio telephone system". Aparat DynaTAC 8000X został dopuszczony do publicznego użytku przez amerykańską Federalną Komisję Łączności 21 sierpnia 1983 r.

Kolejne innowacje, które formowały dzisiejszy obraz telefonii komórkowej, pojawiały się stopniowo. Na przykład usługę SMS wprowadzono dopiero w 1992 r., przy czym początkowo miała ona służyć wyłącznie operatorom sieci do przesyłania klientom różnych komunikatów technicznych (o awariach, taryfach, warunkach itp.). Człowiekiem, który jako pierwszy użył wiadomości SMS do celów prywatnych, był Anglik Neil Papworth, pracownik Vodafone. 3 grudnia 1992 r. wysłał do swoich znajomych SMS-y z życzeniami z okazji świąt Bożego Narodzenia. I tak to się zaczęło...

O ile w przypadku telefonii tradycyjnej (przewodowej) można było wskazać jednego człowieka, który dokonał przełomowego wynalazku i dał ludzkości narzędzie do głosowej komunikacji na odległość (Alexander Graham Bell), o tyle z popularnymi obecnie urządzeniami telefonii mobilnej, czyli komórkami i smartfonami, jest zdecydowanie trudniej. Postęp techniczny poszedł bowiem w kierunku tworzenia nowych urządzeń przez całe zespoły, więc każda innowacja ma wielu „ojców". Co więcej, produkt końcowy – na przykład smartfon – jest wynikiem setek modyfikacji i modernizacji, bo od najwcześniejszych prototypów do urządzeń dzisiaj produkowanych i używanych wiodła z reguły długa i kręta droga kolejnych udoskonaleń. Trudno powiedzieć, który z „zakrętów" tej długiej drogi był tym decydującym o końcowym sukcesie – i kto personalnie może być wskazany jako jego twórca. Jednak spróbuję wskazać kilka „kamieni milowych" na tej drodze do stworzenia współczesnej komórki i postaram się wymienić kilka nazwisk ludzi, którzy tę drogę wytyczali. Uczynię to z tym większą przyjemnością, że na początku tej listy pionierów telefonii mobilnej mogę wymienić Polaka.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie