Śladami Lawrence’a z Arabii

W Jordanii legenda Lawrence'a urosła do państwowego mitu założycielskiego. Ale jego wielki sen o zjednoczonym państwie Arabów nigdy się nie spełnił.

Aktualizacja: 05.05.2019 20:46 Publikacja: 05.05.2019 00:01

Wizyta emira Faisala w Wersalu (1919); trzeci od prawej płk Thomas Edward Lawrence

Wizyta emira Faisala w Wersalu (1919); trzeci od prawej płk Thomas Edward Lawrence

Foto: Wikipedia

Jest lipiec 1917 r. Armia beduińska z odzianym z arabska Lawrence'em zdobywa Akabę. Potem siły powstańcze przemieszczają się na północ w kierunku Damaszku. Turecka ofensywa na Kanał Sueski zostaje zatrzymana. Anglicy wiosną 1918 r. opuszczają swoje stanowiska w okolicach Gazy i podejmują równoległą ofensywę na Damaszek. Na ich czele stoi gen. Allenby, którego – gdyby nie to, że ktoś zawłaszczył to miano ćwierć wieku później – można by bez chwili wahania nazwać „lisem pustyni". Był tego miana wyjątkowo godny. Oto więc gen. Allenby zdobywa Jerozolimę. Potem kieruje się na Damaszek, ale gdy dochodzi do miasta, stolica Syrii jest już zajęta przez Arabów Lawrence'a.

Czytaj także:

Bliski krewny Indiany Jonesa

Oaza Siwa: Kim byli osadnicy sprzed 10 tys. lat

Jest 1 listopada 1918 r. Brytyjczycy ze zdumieniem obserwują działania zebranej przez Lawrence'a Rady Arabskiej. Nie ma defilad ani feerii sztucznych ogni. Angielski Camel Corps może się tylko przyglądać, jak rodzą się zręby arabskiej państwowości. Tak kończy się kampania bliskowschodnia 1918 r. Lawrence wraca do ojczyzny.

Jego wielki sen o zjednoczonym państwie Arabów nigdy się nie spełni. Mocarstwa zadecydują inaczej. Ale nie ma porażki. Na miejscu imperium osmańskiego powstają haszymidzkie królestwa Syrii, Iraku i Jordanii. Jedno z nich istnieć będzie jeszcze na początku XXI wieku. I to w niezłej kondycji. Fajsal przyjmuje koronę Syrii, a potem Iraku. Auda ibu Tayi buduje pałac w Al-Jafr, wykorzystując tanią siłę roboczą niewolników tureckich. Umiera przed zakończeniem swojej ostatniej inwestycji w 1924 r.

A Lawrence? Obija się beznadziejnie między armią i gazetami w ojczyźnie, by zginąć ostatecznie w absurdalnym wypadku motocyklowym w 1935 r. Nie chcąc zabić dwóch rowerzystów, hamuje nieumiejętnie, przelatuje przez kierownicę motoru i odnosi ciężkie rany. Umiera 19 maja, sześć dni po wypadku. Ma zaledwie 46 lat.

Legenda Lawrence'a wyrasta w Jordanii na państwowy mit założycielski. Lawrence jest tu obecny w każdym niemal calu przestrzeni. Przewodnicy z pietyzmem pokazują ruiny zamku Qasr al-Azraq w pustynnej oazie na wschód od Ammanu, gdzie Lawrence zimował przed atakiem na Damaszek. Zamczysko jest posępne, z ciemnego bazaltu. W jego konstrukcji widać ślady myśli fortyfikacyjnej krzyżowców, ale budowali go ponoć jeszcze Rzymianie, co w lokalnych realiach świadczy o dużo dłuższej genealogii. Lawrence mieszkał w dwóch obszernych pomieszczeniach nad południowo-zachodnią bramą. Dziś nie mają dachu, śladu podłogi ani mebli. Wypada wierzyć.

Na Wadi Rum Beduini pokazują źródło Lawrence'a. To bajorko chłodnej wody schowane głęboko pod megalityczną skałą, jakieś sto metrów nad poziomem pustyni. Trzeba tam leźć dobre pół godziny, niewiele krócej schodzić, by na chwilę zanurzyć dłonie w brudnej, bogatej we wszystkie formy życia roślinnego i zwierzęcego wodzie, popatrzeć na nabatejskie runy na brunatnej skale i na koniec przeczytać w przewodniku, że źródło, które właśnie się „zdobyło", to nie źródło Lawrence'a, tylko inne (Ain Abu coś tam), a to prawdziwe Ain al-Shalalah, opisywane przez Lawrence'a w „Siedmiu filarach mądrości", jest niewielkim wodospadem, znajduje się zupełnie gdzie indziej, przy wiosce, i prowadzi do niego wielbłądzia ścieżka.

Podobnych wątpliwości nie ma przynajmniej w przypadku domu Lawrence'a. To resztki potwornej rudery, dość głęboko na pustyni. Z trzech ścian (czwartą była naturalna skała) ocalały dwie, nadburzone, bez dachu i podłogi; kryją się jak termitiera w cieniu czerwonych gór. Wokół mocne słońce i czerwony, żelazisty piasek. Dość łatwo wyobrazić tu sobie przebranego w arabski strój Anglika o błękitnych oczach (stara Arabka powiedziała mu kiedyś, że wyglądają jak skrawki nieba w przestrzelonych oczodołach czaszki), który siedzi po turecku na plecionej macie, pije herbatę i konferuje z władcą pustyni Audą abu Tayi. W popiele grzeje się czajnik z herbatą. W chłodne powietrze bucha aromatyczna para. Lawrence mówi o imperiach, Auda zaś o wolności. Lawrence przekonuje, że trzeba walczyć rozumnie, Auda pyta, w imię czego. Lawrence obiecuje, że Fajsal odbuduje kalifat, Auda mówi, że to mrzonki. A może było zupełnie inaczej, a autor tych słów błądzi?

Jest lipiec 1917 r. Armia beduińska z odzianym z arabska Lawrence'em zdobywa Akabę. Potem siły powstańcze przemieszczają się na północ w kierunku Damaszku. Turecka ofensywa na Kanał Sueski zostaje zatrzymana. Anglicy wiosną 1918 r. opuszczają swoje stanowiska w okolicach Gazy i podejmują równoległą ofensywę na Damaszek. Na ich czele stoi gen. Allenby, którego – gdyby nie to, że ktoś zawłaszczył to miano ćwierć wieku później – można by bez chwili wahania nazwać „lisem pustyni". Był tego miana wyjątkowo godny. Oto więc gen. Allenby zdobywa Jerozolimę. Potem kieruje się na Damaszek, ale gdy dochodzi do miasta, stolica Syrii jest już zajęta przez Arabów Lawrence'a.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Nie tylko Barents. Słynni holenderscy żeglarze i ich odkrycia
Historia
Jezus – największa zagadka Biblii
Historia
„A więc Bóg nie istnieje”. Dlaczego Kazimierz Łyszczyński został skazany na śmierć
Historia
Tadeusz Sendzimir: polski Edison metalurgii
Historia
Szańce konfederacji barskiej. Jak polska szlachta wystąpiła przeciw Rosji