W bunkrze Hitlera na chwilę zapanowała względna normalność. Eva Braun poprosiła swoją służącą Liesl Ostertag o ułożenie fryzury. Następnie przygotowała długą czarną suknię ozdobioną wokół szyi srebrnymi cekinami, ulubiony zegarek z brylantami i czarne zamszowe buty z ekskluzywnej włoskiej kolekcji Ferragamo.
Kwadrans po północy Adolf Hitler zaprosił do gabinetu swojego kamerdynera obersturmbannführera Heinza Lingego. Grzecznie poprosił go o przygotowanie w saloniku dwóch dużych koców i zdobycie benzyny, która miałaby posłużyć jako paliwo do kremacji zwłok dwóch osób. Na koniec rzucił niedbale, żeby Linge przygotował niewielkie przyjęcie weselne dla kilku osób.
O godzinie 1 w nocy Adolf Hitler wziął pod rękę Evę Braun i uroczyście wyszedł ze swojego pokoju. Wódz miał na sobie szary mundur, ona była ubrana na czarno – tak jak dawniej Niemki ubierały się do ślubu. Młoda para usiadła naprzeciwko zdumionego notariusza Walthera Wagnera, który powitał ich nerwowym salutem i okrzykiem „Heil Hitler". Kilka minut później udzielił im ślubu.
Kiedy o 5 rano małżonkowie udali się do sypialni na spoczynek, Rosjanie rozpoczęli nową kanonadę. Wróg znajdował się zaledwie kilkaset metrów od bunkra, kiedy Adolf Hitler z pietyzmem przebrał się w białą koszulę nocną. Wkrótce do sypialni weszła jego żona ubrana we włoską koszulę nocną z niebieskiego jedwabiu. Ta groteskowa scena wywołała rozbawienie niektórych mieszkańców bunkra. Pijani żołnierze i oficerowie, którzy piętro wyżej dosłownie wyżerali zgromadzone zapasy, bez względu na rangę głośno rzucali sprośne uwagi pod adresem swojego wodza. Jedyny trzeźwy porucznik Gerhardt Boldt nie wytrzymał i krzyknął do śmiejących się generałów: „Panowie, czyście postradali rozum, że tak bez szacunku wyśmiewacie się z najwyższego przywódcy waszego kraju?".
Kiedy Hitlerowie spędzali swoją noc poślubną, w niemieckiej stolicy działy się dantejskie sceny. Berlińczycy płacili rachunek za lata wojny. Przypuszcza się, że co najmniej 100 tys. kobiet zostało zgwałconych w czasie walk o niemiecką stolicę. Sowieci nie kryli się z tym sposobem rozliczeń. Jugosłowiański komunista Milovan Dżilas ośmielił się nawet zapytać o to Stalina. Ten bez najmniejszego oburzenia spokojnie wyjaśnił: „Wyobraźcie sobie człowieka, który bił się tysiące kilometrów od własnego zniszczonego kraju, który maszerował po martwych ciałach swoich towarzyszy i swoich najbliższych! Jak taki człowiek może reagować normalnie? I cóż jest takiego strasznego w tym, że po takich okropnościach zabawi się z kobietą?".