Carska Rosja: Zaginiony skarb Demidowów

W latach 70. XVIII w. na mocy dekretu Katarzyny II syberyjskie dobra Demidowów zostały czasowo skonfiskowane. Aby pogrążyć fabrykantów, oskarżono ich także o najcięższe przestępstwo finansowe wszech czasów, czyli bicie własnych rubli.

Aktualizacja: 29.04.2018 16:45 Publikacja: 29.04.2018 00:01

Portret Nikity Demidowa, który w pierwszych dekadach XVIII w. zbił fortunę na kopalniach i hutach

Portret Nikity Demidowa, który w pierwszych dekadach XVIII w. zbił fortunę na kopalniach i hutach

Foto: AFP

Jak obywatel współczesnej Rosji spędza wolny czas? Ze względu na kryzys ekonomiczny wypoczynek zagraniczny to opcja dla coraz węższego kręgu Rosjan. Każdy może jednak kupić wykrywacz metali i ruszyć przez ogromny kraj w poszukiwaniu zagubionych skarbów. A tych, ze względu na burzliwą historię Rosji, jest po prostu mnóstwo. I z każdym, tak jak w przypadku depozytu Demidowów, wiąże się fascynująca opowieść.

Kopalnie króla Syberii

Kim byli Demidowowie? W największym skrócie to rodzina pierwszych kapitalistów nowoczesnej Rosji, czyli epoki budowy imperium, mierzonej panowaniem cara Piotra I. Nazwisko wywodzi się od imienia protoplasty Demida Grigoriewicza Antufiewa, a historia jego kariery przypomina amerykański mit pucybuta, który został milionerem. Oczywiście, w wersji rosyjskiej skazki (bajki), bo praszczur wywodził się z pańszczyźnianych chłopów. Jako że był zręcznym rusznikarzem, został wyznaczony do pracy w tulskiej manufakturze broni, gdzie poznał cara.

Na przełomie XVII i XVIII w. Piotr I zorganizował pierwszą w Europie armię poborową złożoną z tysięcy chłopskich rekrutów. Zamierzał wypowiedzieć wojnę Królestwu Szwecji, aby wywalczyć dostęp do niezamarzających portów Bałtyku. Ale masowa armia potrzebowała nowoczesnego uzbrojenia, podczas gdy Rosja ustępowała Europie pod względem technologicznym. Car rujnował zatem skarb państwa i kieszenie poddanych importem karabinów z Francji, Holandii i Wielkiej Brytanii. Tymczasem Demid Antufiew wraz z trzema synami: Nikitą, Siemionem i Grigorijem, udowodnił, że mogą w Tule wyprodukować broń nie gorszą od zagranicznej, za to z pewnością tańszą. Tak w 1701 r. zaczęła się trwała znajomość Demidowów z carem, bo Piotr, kierując się potrzebami zbrojeniowymi, przyznawał rodzinie kolejne koncesje. Wtedy także ster interesu przeszedł w ręce syna Demida, Nikity. Fabrykant otrzymywał od państwa darmową siłę roboczą oraz ziemie, na których występowały złoża rud żelaza i innych metali. W zamian organizował produkcję, budując kolejne manufaktury oraz huty.

Mimo że początkowo cały biznes należał do państwa, głównymi beneficjentami byli Demidowowie, a po śmierci cara niewyobrażalny majątek przeszedł na ich własność. Jeszcze za jego życia rodzina weszła w posiadanie największych zakładów żelaznych Rosji, zlokalizowanych w ujściu rzeki Newa, świeżo zdobytym na Szwecji. Jednak huty wymagały coraz większej ilości surowca, dlatego z polecenia dworu Demidowowie ruszyli za Ural, aby poszukiwać rud na Syberii. W latach 1702–1725 fabrykanci założyli tam cztery huty, za co Nikita w nagrodę zyskał tytuł najbliższego pomocnika cara podczas budowy nowej stolicy w Petersburgu.

Największa świetność rodu przypadła na okres, gdy głową rodziny został syn Nikity, Akinfij Demidow. Zasłynął tak twardą ręką wobec przydzielonych chłopów, że w syberyjskich hutach dochodziło do krwawo tłumionych buntów. Nic sobie z tego nie robił, jego bezpieczeństwa strzegły specjalne oddziały wojska i kozaków. Z drugiej strony był perfekcyjnym logistykiem i jako pierwszy wykorzystał do transportu syberyjskie rzeki. Można wręcz powiedzieć, że wraz z niemniej słynnym rodem Strogonowów został pionierem kolonizacji i zagospodarowania tego przebogatego regionu. Pozostawił po sobie nie tylko sieć portów na spławnych rzekach i infrastrukturę drogową, ale przede wszystkim dziewięć nowych hut. Był odkrywcą złóż azbestu i zainicjował przemysłowe wykorzystanie tego minerału. Inwestował w kopalnie malachitu i manganu. Jednak oczkiem w głowie Akinfija były przebogate złoża srebra odkryte przez niego w górach Ałtaju. Kopalnie, które stały się początkiem rodzinnych kłopotów.

Czy bili własne ruble?

Carowie zazdrośnie strzegli swojego monopolu na wydobycie metali szlachetnych. Wśród powodów niepoślednie miejsce zajmowało bicie monety, które również było wyłącznym prawem rodziny panującej. Wartość srebrnego rubla zależała od jego wagomiaru, a więc zawartości kruszcu. Jednak zaufanie do Demidowów było tak duże, a ich służba państwu tak wierna, że przez dziesiątki lat nie budzia żadnych wątpliwości. Ba, w uznaniu zasług ród został nagrodzony dziedzicznym szlachectwem, co później otworzyło przed Demidowami drzwi Europy. Jeden z bogatych potomków prowadzący rentierskie życie we Włoszech kupił sobie tytuł książęcy. Ale to było już w XIX w., natomiast nieco wcześniej idyllę dobrych stosunków z carami przerwało zaangażowanie rodu w dworskie intrygi. Jeden z wnuków Akinfija okazał się w latach panowania Katarzyny II zaufanym wszechwładnego faworyta Grigorija Potiomkina. Jak chcą rosyjscy historycy, tak wysoka protekcja zawróciła mu nieco w głowie, dlatego wpadł na pomysł, aby nie dzielić się srebrem po równo z carskim fiskusem. Nic dziwnego, że po śmierci Potiomkina zawistne koterie dotarły z donosem do carskich uszu. W latach 70. XVIII w. na mocy dekretu Katarzyny II syberyjskie dobra Demidowów zostały czasowo skonfiskowane, a zgraja biurokratów spędziła sporo czasu na rewizjach, które miały udowodnić kradzież państwowego srebra. Aby pogrążyć fabrykantów, oskarżono ich także o najcięższe przestępstwo finansowe wszech czasów, czyli bicie własnych rubli.

I w tym miejscu zaczyna się historia zaginionego depozytu ukrytego rzekomo na Syberii. Ma się on składać, bagatelka, z dwóch ton srebra i tony złota, wydobytych bez koncesji, pod pozorem eksploatacji nowych złóż rudy żelaza. Od tego czasu, czyli przez ponad 200 lat, kolejne pokolenia poszukiwaczy skarbów rozkopują rodowe posiadłości Demidowów w poszukiwaniu ukrytego depozytu. Mimo że podejrzenia wobec rodziny zostały wycofane, a majątek zwrócony. Wszystko na próżno, bo aktualnym epizodem poszukiwań stała się afera kupieckiego domu w Kysztymie. Od wielu lat po mieście krążyła pogłoska, że zabytkowy obiekt był własnością Demidowów. Dlatego anonimowy przedsiębiorca nabył nieruchomość w ubiegłym roku tylko po to, aby ją całkowicie wyburzyć. Okazało się, że to najprostsza metoda poszukiwań. Afera nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie lokalni obrońcy architektonicznych pamiątek, którzy złożyli na chciwego przedsiębiorcę zażalenie prokuratorskie. Przywodzi to na myśl innego grabieżcę archeologicznych artefaktów Syberii, współczesnego Demidowom księcia Gagarina. Jego historia dodaje prawdopodobieństwa opowieściom o zaginionych skarbach.

Chciwy namiestnik

Jak się okazuje, Rosja nie tylko kolonizowała, ale także od samego początku grabiła Syberię z pamiątek przeszłości. Słynny kozacki konkwistador Jermak poszukiwał skarbca syberyjskiego chana Kuczumy, którego państwo podbił na polecenie Strogonowów. Jego dzieło kontynuował kniaź Matwiej Gagarin, który został mianowany przez Piotra I gubernatorem regionu. Żył zatem w epoce Demidowów, ale zasłynął nie służbą państwową ani gospodarczymi dokonaniami, tylko rabowaniem kurhanów pogrzebowych Skifów. Kim byli? Na przestrzeni tysiąca lat przed naszą erą Skifowie opanowali Eurazję, dominując nad miejscowymi ludami, w tym przodkami Słowian, Persów i Turków. Można powiedzieć, że ten lud o korzeniach indo-irańskich zbudował pierwsze imperium na pograniczu dwóch kontynentów, o czym świadczy jednolita kultura. Pozostawił po sobie bogate artefakty, najczęściej odnajdowane w kurhanach pogrzebowych. Z ich badań wiemy na przykład o bardzo wysokim poziomie rzemiosł artystycznych, w tym złotnictwa, oraz stosowaniu wyrafinowanych technologii wyrobu broni.

Piotr I bardzo interesował się historią Rosji, utworzył wiele muzeów, a jego priorytetem była tzw. kolekcja skifska, zawierająca wiele unikalnych eksponatów owej kultury. Aby wkraść się w carską łaskę, książę Gagarin masowo rozkopywał syberyjskie kurhany i rabował znalezione przedmioty ze złota i srebra. Przy ówczesnej wiedzy historycznej i archeologicznej wszystko kończyło się kompletną dewastacją, tym bardziej że cechą osobowości Matwieja Gagarina była wybujała ambicja. Oderwanie Syberii od reszty Rosji z powodu niedoskonałej komunikacji sprawiało, że region pozostawał faktycznie w izolacji, a namiestnicza władza księcia stawała się niemal udzielna. Dlatego, jak sądzą dzisiejsi historycy, Gagarin planował odłączenie syberyjskiej kolonii i proklamowanie własnego carstwa. Kto wie, jak potoczyłaby się historia Rosji i świata, gdyby nie pazerność namiestnika. Większość ze zrabowanych artefaktów Skifów pozostawiał dla siebie, o czym doniesiono do Petersburga. Oczywiście, był to jedynie dogodny pretekst ukarania namiestnika, bo wojskowo-policyjna rewizja wykryła nadużycia na ogromną skalę, które kosztowały księcia stanowisko i głowę. Niemniej los zrabowanych artefaktów kultury Skifów, podobnie jak depozytu Demidowów, pozostaje nieznany do dziś. Liczni poszukiwacze od 200 lat spędzają mnóstwo czasu na tropieniu najmniejszych śladów, które doprowadziłyby ich do miejsca ukrycia bajecznych skarbów. O wartości wprost niewymiernej z materialnego i muzealnego punku widzenia. Ale na tym nie koniec, Rosja bowiem ma własny rating cennych zagadek przeszłości.

Topowa lista poszukiwań

Chyba każdy słyszał o zaginionej Bursztynowej Komnacie, zrabowanej przez hitlerowców z carskiej rezydencji pod Petersburgiem. Dużo mniej osób wie o losach złotego zapasu Rosji. Gdy rozpoczęła się I wojna światowa, Mikołaj II nakazał ewakuację 1800 ton złotego depozytu państwa. Gdy wybuchł bolszewicki bunt, skarbiec zmniejszony do 600 ton i przewożony w wagonach kolejowych dostał się w ręce białej armii admirała Aleksandra Kołczaka. Potem depozyt przejął korpus czechosłowacki złożony z jeńców armii austro-węgierskiej. Czechosłowacy oddali złoto bolszewikom w zamian za prawo ewakuacji z Rosji. Ale w międzyczasie z 600 ton kruszcu pozostało 400 t. Gdzie podziała się reszta złota? Od 1918 r. nad rozwiązaniem zagadki głowiły się radzieckie i rosyjskie tajne służby, a także wielu prywatnych poszukiwaczy. Wiadomo jedynie, że część wagonów uległa katastrofie i pewna ilość kruszcu zatonęła w jeziorze Bajkał, którego głębokość sięga kilku kilometrów.

Kto jednak słyszał o złotych koniach chana Batyja? Władca Złotej Ordy kazał odlać ze szczerego złota dwa posągi ulubionych wierzchowców. Rzeźby naturalnej wielkości stały po obu stronach tronu Batyja w stolicy chanatu Saraju. Ostatnie dokumentalne dowody wiążą złote posągi z imieniem innego wodza ordy. Ich ślad zaginał po śmierci chana Mamaja, bo o nim mowa. Czy spoczywają w jednym z tysięcy kurhanów nad rzeką Wołgą w południowej Rosji?

Zagadka bosforskiego złota

Inną zagadkę stanowi los walizek z bosforskim złotem. Gdy w 1941 r. niemiecka armia zbliżała się do Krymu, ewakuowano zbiory muzeum historycznego w Kerczu. Do dwóch walizek zapakowano unikalne eksponaty ze złota, srebra i kamieni szlachetnych. Były to artefakty Bizancjum, Fenicji, a nawet imperium Aleksandra Wielkiego. Łącznie 80 kg bezcennych przedmiotów historycznych, których ślad urywa się podczas wojennego odwrotu. Początkowo sądzono, że zbiory uległy zniszczeniu podczas jednego z niemieckich nalotów. Jednak w 1982 r. wyjaśniono, że zostały przekazane w depozyt miejscowemu oddziałowi partyzanckiemu, który został następnie okrążony i unicestwiony. Wraz nim przepadły wszelkie ślady skarbu. Czy padł łupem oddziałów SS uczestniczących w pacyfikacji?

Na liście najbardziej tajemniczych skarbów jest także polski ślad. Nie chodzi o dobra kultury zrabowane z naszego kraju przez Armię Czerwoną po 1939 r. Ich pełną listę wraz żądaniem zwrotu Rosja otrzymała już dawno, choć bez wyraźnego skutku. Przedstawiona legenda jest związana z czasami, gdy na moskiewskim Kremlu stała polska załoga, a carską koronę przymierzał król Zygmunt III Waza. Trop otwiera list jednego z naszych dowódców wojskowych skierowany na dwór królewski w Warszawie. Można w nim przeczytać, że do Polski udał się konwój z wartościowymi rzeczami i kosztownościami złożonymi na 923 konnych podwodach (wozach). Były to dobra skonfiskowane w carskich siedzibach i rezydencjach ruskich bojarów. Konwój skierował się drogą możajską do Smoleńska, ale nigdy tam nie dotarł. Rozpłynął się bowiem w 1611 r., gdy trwało już antypolskie powstanie. Jedyną wskazówkę stanowi zdanie o czasowym ukryciu zawartości nieopodal cmentarza nad rzeką Hworostianką. Problem w tym, że to bardzo nieprecyzyjna podpowiedź, która po przeszło 400 latach nie pozwala zidentyfikować miejsca ukrycia bajecznych bogactw.

Podobny los spotkał skarb Napoleona. Po zdobyciu Moskwy w 1812 r. francuski imperator zagarnął skarbiec Kremla i zgromadzone w mieście kolekcje sztuki. Wiadomo, że podczas ewakuacji z Rosji Napoleonowi towarzyszyły dwa osobiste tabory: jeden ze złotem i szlachetnymi kamieniami; drugi z kolekcją unikatowej, dawnej broni. Wiadomo, że oba konwoje dotarły do Możajska, ale ich ślad urywa się na rzece Berezyna. Po klęsce zadanej tam przez rosyjską armię Francuzom, ci ostatni nie myśleli już o skarbie – musieli ratować życie. Do dziś między poszukiwaczami toczy się spór o miejsce porzucenia taborów. Rosjanie twierdzą, że dotarły co najmniej do Księstwa Warszawskiego. Białorusini są przekonani, że ładunek został zatopiony w jednym z miejscowych jezior. Dla sprawdzenia tej hipotezy już w latach 60. XX w. podejmowano państwowe ekspedycje poszukiwawcze. Bez rezultatu, ponieważ wytypowane miejsce – dno jeziora Siemieliewskiego – pokrywa wielometrowa warstwa iłu.

Opisane historie to zaledwie ułamek zaginionych bądź jeszcze nieodkrytych skarbów Rosji. Na szczęśliwca czekają łupy Leńki Pantieliejewa, petersburskiego mafiosa lat 20. ubiegłego wieku, czy 60 tys. złotych rubli, które w 1906 r. zatonęły podczas katastrofy statku „Wariagin" na redzie Władywostoku. Na odkrywców czekają skarby grafa Roztopczyna, który w 1812 r. nie tylko podpalił Moskwę, ale także własną rezydencję, ukrywszy najpierw sporą kolekcję jubilerską. A o ilu cennych przedmiotach po prostu nikt nie wie, bo od setek i tysięcy lat spoczywają w dawno zapomnianych miejscach życia i pracy ludzi? Rosja, największe terytorialnie państwo świata, jest pod tym względem prawdziwym eldorado.

Jak obywatel współczesnej Rosji spędza wolny czas? Ze względu na kryzys ekonomiczny wypoczynek zagraniczny to opcja dla coraz węższego kręgu Rosjan. Każdy może jednak kupić wykrywacz metali i ruszyć przez ogromny kraj w poszukiwaniu zagubionych skarbów. A tych, ze względu na burzliwą historię Rosji, jest po prostu mnóstwo. I z każdym, tak jak w przypadku depozytu Demidowów, wiąże się fascynująca opowieść.

Kopalnie króla Syberii

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie