Skąd się wzięli strażnicy rewolucji islamskiej

Nazywanie Iranu „państwem ajatollahów" już od dawna ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Realne stery kraju są w rękach Korpusu Strażników Rewolucji – niegdysiejszych pretorian reżimu. A zabity przez Amerykanów w ataku rakietowym generał Kasem Sulejmani był jednym z najważniejszych pazdarów.

Publikacja: 04.03.2021 21:00

Ajatollah Ruhollah Musawi Chomeini, polityczny przywódca Iranu w latach 1979–1989, witany przez mies

Ajatollah Ruhollah Musawi Chomeini, polityczny przywódca Iranu w latach 1979–1989, witany przez mieszkańców Teheranu po powrocie z wygnania (5 lutego 1979 r.)

Foto: AFP

Rewolucja irańska – tak jak na gorąco widziało ją wielu zagranicznych reporterów, z Ryszardem Kapuścińskim włącznie – trwała właściwie kilka tygodni na przełomie lat 1978 i 1979. W tym samym czasie wśród buntowników toczyła się wewnętrzna walka o realną władzę. Pierwszy rewolucyjny rząd świeckiego liberała i reformatora drżał o swoją pozycję. „Już 18 lutego [Bazargan – red.] narzekał, że komitety rewolucyjne próbują ustanowić paralelny rząd" – wspominają w swoim opracowaniu pt. „The Government of God" autorzy Cheryl Benard i Zalmay Khalilzad (ten drugi odgrywa dziś kluczową rolę w negocjacjach pokojowych dot. Afganistanu). „A najważniejszą wskazówką, że taki proces zachodzi, było sformowanie Korpusu Strażników Rewolucji, bezpośrednio pod nadzorem Chomeiniego" – dodają.

Zaiste już na samym początku rewolucji pazdarzy starali się rozdawać karty w Iranie: ich sądy wydawały wyroki, ich – nieformalne jeszcze – oddziały patrolowały ulice, dostarczały jedzenie potrzebującym, ustalały ceny najważniejszych produktów i wyręczały lokalne władze, które poszły w rozsypkę wraz z upadającym reżimem.

Spotkanie najwyższego przywódcy Islamskiej Republiki Iranu, ajatollaha Alego Chamenei z dowódcami Ko

Spotkanie najwyższego przywódcy Islamskiej Republiki Iranu, ajatollaha Alego Chamenei z dowódcami Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (kwiecień 2016 r.)

khamenei.ir

Emanuele Ottolenghi, badacz specjalizujący się w dziejach i polityce Korpusu, przekonuje, że myśl o stworzeniu tego typu formacji pojawiła się w głowie Chomeiniego na długo przed upadkiem szacha: imam miał się tu inspirować antyfrancuskim ruchem oporu w Algierii. „Zadaniem Korpusu było zatem chronienie rewolucji przed siłami niszczycielskimi oraz kontrrewolucyjnymi" – podsumowuje biograf Chomeiniego, Baqer Moin. „Strażnicy odpowiadali bezpośrednio przed Radą Rewolucji i dysponowali własnym budżetem. Rekrutów starannie monitorowano, by upewnić się, że żadne komunistyczne czy eklektyczne (tak określano zwolenników Mudżahedinów Ludowych) elementy nie zinfiltrują Korpusu. Gdy tylko zaciągali się do formacji, starannie uczono ich lojalności wobec Chomeiniego i ustalanych przez niego reguł" – dorzuca Moin. Nie po raz pierwszy imam (tak nazywa się w Iranie ajatollaha Chomeiniego) wykazał się wyjątkowym instynktem.

Wojna domowa

W gorący czerwcowy dzień 1981 roku 42-letni kleryk i współpracownik Chomeiniego, Ali Chamenei, wrócił z frontu wojny iracko-irańskiej do Teheranu. W meczecie Abuzar miał spotkać się z wiernymi, zwyczajowo odpowiadając na ich pytania i wątpliwości oraz zapewniając o dobrej woli i staraniach nowego reżimu. Pytania wręczano mu na kartkach, między którymi znalazł się również dyktafon pewnego młodego uczestnika spotkania. Po jakiejś minucie, odkąd właściciel włączył nagrywanie, z głośnika zaczął się dobywać świst, po czym rekorder nagle wybuchł, niemalże w twarz duchownego. Do dziś najwyższy przywódca Iranu gestykuluje podczas wystąpień, używając wyłącznie lewej ręki.

Chamenei mógł mówić o szczęściu. Następnego dnia wybuch bomby ukrytej w ścianie sali konferencyjnej w budynku nowej reżimowej partii rozerwał na strzępy jednego z najbliższych współpracowników imama Chomeiniego – zwierzchnika rewolucyjnych sądów ajatollaha Mohammada Behesztiego. Zginęło 74 aparatczyków, jeżeli można ich tak nazwać. 30 sierpnia bomba ukryta w ścianie rządowego budynku rozerwała wybranego ledwie kilka tygodni wcześniej prezydenta Mohammada Alego Radżaiego i premiera Mohammada Dżawada Bahonara wraz z kilkunastoma ministrami i współpracownikami.

Ataki te były dziełem Mudżahedinów Ludowych, najbardziej obytych z wojaczką aliantów, a potem adwersarzy Chomeiniego. „Latem i jesienią 1981 r. w zamachach zginęło ponad 1000 członków struktur rządowych – w tym duchowni, sędziowie, funkcjonariusze policji, liderzy Islamskiej Partii Republikańskiej i współpracownicy Chomeiniego" – kwituje Sandra Mackey, pisarka i ekspertka w dziedzinie Bliskiego Wschodu w książce „The Iranians". „Wszyscy stanowili ogniwa w łańcuchu dowodzenia, poprzez który Chomeini wprowadzał swoją wolę w życie. Kiedy wzmocniono ochronę tych, którzy jeszcze pozostali przy życiu, mudżahedini uderzali w mniejszych graczy: urzędników rządowych czy pazdarów" – dodaje Mackey.

Siła tych ostatnich rosła proporcjonalnie do zagrożenia. Imam nie wierzył konwencjonalnej armii, mimo że ta zdecydowała się w czasie rewolucji pozostać w koszarach. Ci wojskowi, którzy w więzieniu przeżyli, teraz zaczęli wychodzić z więzienia. Nowe władze w Teheranie uświadomiły sobie bowiem, że pazdarzy nie poradzą sobie z wojskami Saddama Husajna, które 22 września 1980 r. przekroczyły granicę z Iranem w nadziei, że w trzy tygodnie zabiorą targanemu już wojną domową państwu ajatollahów roponośne przygraniczne prowincje.

Narzędzie eksportu

Co cię nie zabije, to uczyni cię silniejszym – to nadużywane zazwyczaj powiedzenie w przypadku Korpusu pasuje jak ulał. „Wojna ukształtowała strażników i uczyniła z nich armię z prawdziwego zdarzenia" – przekonuje Ottolenghi. „Dzięki niej powstało otoczenie, w którym siła i waga formacji rosła w dramatycznym tempie" – dorzuca Dilip Hiro, dziennikarz i historyk, uchodzący za kronikarza wydarzeń na Bliskim Wschodzie. Według niego profesjonalizacja Korpusu nastąpiła szczególnie po 1984 r., kiedy to Teheran zaczął inwestować w szkolenie i wyposażenie jednostek. Z drugiej strony formacja pełniła też rolę porównywalną z NKWD, kontrolując i równoważąc tradycyjne siły zbrojne. Dorobiła się własnej piechoty, lotnictwa, marynarki wojennej, a wreszcie – osobnego resortu w strukturach rządowych. „Z czasem Korpus zmienił się z bandy rewolucyjnych radykałów, których zadania obejmowały polityczne zabójstwa, kontrolę tłumu czy wewnętrzne represje, w profesjonalną armię – podkreślał Ottolenghi. – Pomimo relatywnie niewielkiej liczebności: 130 tys. żołnierzy piechoty, 20 tys. marynarzy i 5 tys. lotników, Korpus Strażników Rewolucji pozostaje fundamentalnym instrumentem systemu obrony narodowej Iranu" – konkluduje. Zresztą liczebność tej formacji dobija już do 190 tys. rekrutów.

Najwyższy przywódca Islamskiej Republiki Iranu ajatollah Ali Chamenei odznacza gen. Kasema Sulejmani

Najwyższy przywódca Islamskiej Republiki Iranu ajatollah Ali Chamenei odznacza gen. Kasema Sulejmaniego, 10 marca 2019

AFP

Ale nie tylko o obronę tu chodziło. Korpus miał być też kluczowym narzędziem eksportu rewolucji irańskiej do innych krajów regionu. „Pasem transmisyjnym" – zarówno ideologii, jak i materialnego wsparcia pod postacią broni i pieniędzy – stała się 15-tysięczna jednostka Kuds. Ta elitarna formacja narodziła się co prawda już w 1980 r., ale dosyć długo – poza operowaniem za granicami kraju – nie odróżniała się od pozostałych części Korpusu. W latach 90. zaczęła jednak nabierać rozmachu. „Reżim używa Kuds do potajemnego wywierania militarnego, politycznego i ekonomicznego wpływu, by realizować irańskie interesy na świecie" – oceniał dekadę temu amerykański Departament Obrony. Do zadań Kuds miało należeć zbieranie taktycznych danych wywiadowczych, potajemna dyplomacja, szkolenie, zbrojenie i finansowanie rozmaitych grup oraz organizacji terrorystycznych, a nawet realizacja niektórych zadań z obszaru pomocy humanitarnej czy gospodarczej. Do listy należałoby też dopisać irański program nuklearny: przez kilkanaście lat pazdarzy z Kuds skrupulatnie „wyławiali" na świecie elementy instalacji i uran, potrzebne do uruchomienia procesu wzbogacania.

Kuds to do dziś oczko w głowie najwyższego przywódcy i największa tajemnica reżimu. Liczebność i budżet jednostki są utajnione. Nie wiadomo nawet, kiedy dokładnie Sulejmani objął dowództwo formacji – według rozmaitych źródeł były to lata 1997–1998. Choć członkowie formacji często oficjalnie zajmują stanowiska dyplomatyczne, w rzeczywistości irańscy ambasadorowie nie mają wglądu w ich działalność. Choć dowódcy Korpusu chętnie i otwarcie wyrażają swoje zdanie w publicznych sporach w Iranie, to kadra Kuds pozostaje w cieniu – a po ataku na Sulejmaniego zapewne będzie trzymać głowy jeszcze niżej.

Słowo o moim synu...

Ta scena miała podobno miejsce 8 czerwca 2009 r., w studiu trzeciego kanału IRTV w Teheranie. Iran po raz pierwszy eksperymentuje z debatami telewizyjnymi kandydatów na prezydenta. Bryluje ubiegający się o reelekcję Mahmud Ahmadineżad: na swoich rywali ma teczki, z których wywleka mniej lub bardziej prawdziwe brudy na ich temat. W ostatniej debacie ma się zmierzyć z Mohsenem Rezaji'em, komendantem Korpusu Strażników Rewolucji w latach 1981–1997, któremu zamarzyła się prezydentura.

Na pulpicie Ahmadineżada leży teczka opisana nazwiskiem syna Rezajiego: u progu XXI wieku miał on wyjechać do USA i poprosić tam o azyl. Nie zagrzał tam jednak długo miejsca i po kilku miesiącach wrócił do ojczyzny, a było nie było kompromitującą sprawę dyskretnie wyciszono, żeby zanadto nie ekscytować rodaków. Wzrok byłego dowódcy pazdarów pada na teczkę zaraz po wejściu do studia. Irański pisarz Hooman Majd pisze w swojej książce „Demokracja ajatollahów", że zanim kamery zostały włączone, Rezaji miał powiedzieć do swojego konkurenta: „Słowo o moim synu, a dobiorę się do całej twojej rodziny. Wydaje ci się, że tylko ty masz teczki?". Tego wieczoru debata była najnudniejsza w czasie tamtej kampanii wyborczej.

Majd usłyszał tę historię z drugiej ręki. Nie twierdzi, że jest prawdziwa. Nie ulega jednak wątpliwości, że wpływy pazdarów w ostatnich latach dalece przekraczają bramy koszar. „Spośród 21 członków gabinetu, jakich Ahmadineżad przedstawił we wrześniu 2009 roku (a zatem trzy miesiące po opisywanym wyżej incydencie – red.), siedmiu to byli członkowie Korpusu" – przypomina Ottolenghi. Nie chodzi o byle resorty: byli strażnicy przejęli teki ministrów m.in. handlu, obrony, wywiadu, spraw wewnętrznych, ropy. W owym czasie co trzeci deputowany Madżlisu – irańskiego parlamentu – miał być weteranem Korpusu. To samo dotyczyło nominacji na stanowiska w instytucjach centralnych, a także stanowiska dowódcze w tradycyjnej armii, która wciąż funkcjonuje w cieniu pazdarów.

Eksperci podejrzewają, że za czasów, gdy formacją dowodził Mohsen Rezaji, zawarto nieformalny układ: następca Chomeiniego, Ali Chamenei, nie był ani czołową postacią reżimu (choć piastował przez jedną kadencję stanowisko prezydenta), ani też nie posiada szczególnego autorytetu religijnego. Za czasów Chomeiniego i po jego śmierci znalazłoby się wielu duchownych cieszących się znacznie większym posłuchem. „W 1989 r. Chamenei był relatywnie młodym klerykiem, bez większego dorobku teologicznego, charyzmy imama i jego autorytetu. Musiał więc szukać innych źródeł władzy i wpływów. Strażnicy wydawali się oczywistym wyborem" – sugeruje Ottolenghi. Układ wydaje się jasny: najwyższy przywódca nie miesza się do spraw Korpusu, a ten zapewnia mu bezpieczeństwo i spokojne rządy.

Obok twierdzy militarnej i politycznej pozwoliło to zbudować jeszcze jedną: gospodarczą. Już w chwili śmierci Chomeiniego Korpus miał kontrolować około 5 proc. irańskiego PKB, głównie za sprawą projektów powojennej odbudowy. Po kolejnych 20 latach analitycy byli zdania, że pazdarzy kontrolują od 25 do 40 proc. PKB. Formacja oparła się na dwóch specyficznych organizacjach o pozornie charytatywnym charakterze: Fundacji Żyjących w Opresji (Bonayad-e Mostazafan) oraz Fundacji ds. Męczenników i Weteranów.

W plątaninie spółek, jakie stworzono na bazie tych fundacji, są takie, które budują i remontują drogi, ale także: producenci lodówek i motocykli, wytwórcy ceramiki i dywanów. W ten sposób Korpus zaopatruje Irańczyków zarówno w ich ulubiony lokalny odpowiednik coca-coli, znany jako zamzam (40 proc. rynku), jak i nieformalnie przemyca na rodzimy czarny rynek tureckie piwo (jak najbardziej alkoholowe).

Być może w tej wielopłaszczyznowej potędze Korpusu kryje się odpowiedź na pytanie o przyszłość irańskiej rewolucji. Po 40 latach istnienia Iran stopniowo i bez pośpiechu zdaje się zmierzać w stronę reżimu zdominowanego przez swoich dawnych pretorian: wojskowych (bo trudno uważać dziś pazdarów za formację paramilitarną). Politycznie i gospodarczo Korpus zaczyna pełnić podobną rolę, jak wojskowi w Egipcie i Pakistanie, a do pewnego momentu również w Turcji. Dopiero okaże się jednak, czy Amerykanie – eliminując jednego z najważniejszych graczy – przyspieszyli czy zablokowali ten proces.

Rewolucja irańska – tak jak na gorąco widziało ją wielu zagranicznych reporterów, z Ryszardem Kapuścińskim włącznie – trwała właściwie kilka tygodni na przełomie lat 1978 i 1979. W tym samym czasie wśród buntowników toczyła się wewnętrzna walka o realną władzę. Pierwszy rewolucyjny rząd świeckiego liberała i reformatora drżał o swoją pozycję. „Już 18 lutego [Bazargan – red.] narzekał, że komitety rewolucyjne próbują ustanowić paralelny rząd" – wspominają w swoim opracowaniu pt. „The Government of God" autorzy Cheryl Benard i Zalmay Khalilzad (ten drugi odgrywa dziś kluczową rolę w negocjacjach pokojowych dot. Afganistanu). „A najważniejszą wskazówką, że taki proces zachodzi, było sformowanie Korpusu Strażników Rewolucji, bezpośrednio pod nadzorem Chomeiniego" – dodają.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie