Krzysztof Kowalski: Historia mrożąca krew w żyłach

W obecnej przygnębiającej sytuacji (pandemia, zagrożone demokracja i wolność mediów, słabnąca pozycja Polski w UE) wesołość czerpię z oglądania prognoz pogody, gdy urocze pogodynki ostrzegają przed siarczystymi mrozami: „minus 13 stopni na wschodzie kraju!"...

Publikacja: 04.03.2021 21:00

Krzysztof Kowalski: Historia mrożąca krew w żyłach

Foto: Fotorzepa/ Grzegorz Rutkowski

Kolekcja Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku powiększyła się ostatnio o modele 3D narzędzi używanych przez rybaków do połowów podlodowych. Narzędzia te pełniły kluczową rolę w funkcjonowaniu  społeczności rybackich Pomorza podczas srogich zim, gdy gruby lód skuwał Zatokę Pucką, Zalew Wiślany i jeziora kaszubskie. Jak srogie były to zimy?

Pomiary temperatury nie były możliwe przed wynalezieniem termometru. Dokonał tego gdańszczanin Fahrenheit. Najpierw  skonstruował alkoholowy, potem rtęciowy, a w 1725 r. przyjął obiektywny sposób cechowania termometrów, z punktem zero stopni i drugim punktem wrzenia wody. Wcześniej możliwe były jedynie opisy skutków srogich zim. W Polsce zebrał je ksiądz Gabriel Rzączyński w „Historii naturalnej ciekawej Polski i Litwy".

I tak np. w 1709 r. pomarło wielu ludzi, pozdychało dużo bydła, ryby poginęły w stawach pozamarzanych do dna; ptactwo, chroniąc się przed mrozem, wpadało drzwiami do ludzkich siedzib.

W 1499 r. ogromne śniegi i mrozy tak zasypały kilkadziesiąt tysięcy Turków pustoszących okolice Halicza i Sambora, że zdychającym z głodu koniom rozpruwali wnętrzności, aby w nich ogrzewać ręce i nogi. W 1513 r. na Śląsku z powodu mrozu zamarzły i stanęły wszystkie koła młyńskie, co wywołało drożyznę i głód.

W 1655 r. w polskim obozie wojskowym nad Dniestrem jednej nocy zamarzły wina hiszpańskie, trzeba było rozbijać naczynia, żeby je wydobyć, i roztapiać je przy ogniu, żeby pić. Z kolei kroniki szwedzkie, duńskie i norweskie odnotowały, że w 1322 r. od św. Andrzeja aż do „półpościa" następnego roku panował taki mróz, że kupcy saniami i wozami wozili towary po zamarzniętym Bałtyku, na którym stały karczmy sprzedające jadło i piwo.

O tym, że kroniki w niczym nie przesadzają, świadczy zabytkowy sprzęt, jaki można oglądać w Muzeum Rybołówstwa na Helu. Do wyrąbywania przerębli rybacy używali „isaksów", tj. specjalnych siekier o długim ostrzu, siekier pionowo osadzonych (kosynierzy wiedzieliby od razu, o co chodzi) oraz ostro zakończonych łomów – szczególnie przydatnych, gdy grubość lodu sięgała pół metra. Obfite połowy zapewniał niewód – olbrzymia sieć długości nawet do 300 metrów była tak ciężka, że pod lodem przeciągało ją tuzin mężczyzn. Żeby tego dokonać, wyrąbywali w lodzie otwory oddalone od siebie o 20 metrów. Do wyciągnięcia sieci wypełnionej rybami nie wystarczała siła ludzkich rąk, potrzebny był masywny kołowrót umieszczony na potężnych saniach. Nawijano na niego grube liny ciągnące sieć. Zresztą same sieci też były na tyle ciężkie, że trzeba je było przewozić saniami na miejsce połowu. Sanie ciągnęli rybacy uzbrojeni w raki mocowane do podeszew butów. Na dalsze łowiska w Zatoce Puckiej czy na Zalewie Wiślanym rybacy docierali bojerami (!). A lód musiał to wszystko wytrzymać.

Było, minęło. Obecnie łowienie pod lodem to zabawa najbardziej zapalonych amatorów wędkarstwa, lód zaś, sam w sobie, jest powodem utrapienia. Głośno o nim w mediach, gdy kra blokuje koryto Wisły, Odry, Noteci czy Bugu w pobliżu miejsc, w których stoją – a nie powinny – budynki mieszkalne zagrożone zalaniem wodą spiętrzoną przez lód. Gdyby Maria Konopnicka dożyła naszych czasów, piosneczkę dla dziatek o zimie być może rozpoczęłaby zwrotką brzmiącą mniej więcej tak:

„Hu! Hu! Ha!, Hu! Hu! Ha!, nasza zima zła!

Szczypie w nosy, szczypie w uszy,

Lodołamacz zator kruszy, Wisłą spłynie kra!".

W ostatnich dekadach mrozy w naszym kraju zdarzają się sporadycznie. Prawdziwy mróz i jego skutki przedstawił w XIV stuleciu Wenecjanin Marco Polo w dziele „Opisanie świata", w rozdziale o Rosji (Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1954, s. 519): „Kiedy jeden taki z małżonką powracał z pijatyki do domu, wieczorem zdarzyło się, że żona przykucła (!), aby ciecz oddać. Z powodu wielkiego mrozu włosy podudzia przymarzły jej do trawy, tak że kobieta nie mogąc się poruszyć, z bólu krzyczała. Wtedy mąż jej, zupełnie pijany, litując się nad żoną, schylił się i zaczął chuchać, spodziewając się w ten sposób roztopić owo przymarznięcie. I gdy tak chuchał, para natychmiast zamarzała i tak włosy brody wraz z włosami podudzia kobiety zostały unieruchomione, i podobnie ze zbytniego bólu nie mógł się poruszyć, i tak trwał zgięty we dwoje. I musieli czekać, aż ktoś nadejdzie i rozrąbie lód, aby mogli pójść dalej".

Kolekcja Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku powiększyła się ostatnio o modele 3D narzędzi używanych przez rybaków do połowów podlodowych. Narzędzia te pełniły kluczową rolę w funkcjonowaniu  społeczności rybackich Pomorza podczas srogich zim, gdy gruby lód skuwał Zatokę Pucką, Zalew Wiślany i jeziora kaszubskie. Jak srogie były to zimy?

Pomiary temperatury nie były możliwe przed wynalezieniem termometru. Dokonał tego gdańszczanin Fahrenheit. Najpierw  skonstruował alkoholowy, potem rtęciowy, a w 1725 r. przyjął obiektywny sposób cechowania termometrów, z punktem zero stopni i drugim punktem wrzenia wody. Wcześniej możliwe były jedynie opisy skutków srogich zim. W Polsce zebrał je ksiądz Gabriel Rzączyński w „Historii naturalnej ciekawej Polski i Litwy".

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie