Radzieckie władze podpisywały międzynarodowe konwencje o zakazie produkcji broni biologicznej, co nie przeszkadzało w przygotowywaniu ofensywnej wojny z jej wykorzystaniem. Pod koniec XX w. wojskowy kompleks biologiczny ZSRR był najpotężniejszy na świecie, a bojowe użycie drobnej części stworzonych tam mikroorganizmów mogło sprowadzić na ziemię zagładę porównywalną ze skutkami globalnego konfliktu jądrowego. To prawdziwy paradoks, że jedynymi, którzy odczuli na sobie skutki działania tej strasznej broni, byli obywatele ZSRR. Mało kto wie, że w 1979 r. na Syberii wybuchł biologiczny Czarnobyl.
Czy na ziemi może się wydarzyć coś straszniejszego niż zaraza, której ofiarami stają się miliony ludzi, a nauka jest bezsilna wobec agresji nieznanej bakterii? Zmora epidemii przez wieki prześladowała ludzkość, a każda realna zaraza cofała wręcz całe kontynenty w rozwoju cywilizacyjnym. W XIV w. epidemia dżumy uśmierciła trzecią część ludności Europy. Pandemia grypy zwanej hiszpanką, jaka ogarnęła kulę ziemską po I wojnie światowej, zabrała życie ok. 100 mln osób. Wraz z postępem nauki powiększała się oczywiście wiedza o zabójczych mikroorganizmach, ale medycyna zawsze była opóźniona w metodach ich zwalczania.
Łatwość zarażania ludzi i przerażające skutki epidemii praktycznie od zawsze nęciły patologiczne umysły wojskowych i polityków. W 1710 r. w czasie wojny szwedzko-rosyjskiej wojska Piotra I zarażały terytorium przeciwnika, celowo pozostawiając niepogrzebane trupy ofiar dżumy. Dlatego nierzadkie były przypadki zagłady całych armii. Świadczy o tym los francuskiego korpusu ekspedycyjnego, który Napoleon wysłał na Haiti w celu zdławienia powstania. W 1802 r. po fali żółtej febry z 30 tys. żołnierzy generała Leclerca nie pozostał prawie nikt.
Monastyry śmierci
Pokusa sprowadzenia na przeciwnika biologicznej zagłady nie ominęła także bolszewickiego kierownictwa. W szalonych planach światowej rewolucji zawsze majaczyło pragnienie posiadania broni ostatecznej, której użycie przyniosłoby upragnione zwycięstwo proletariatu. W 1927 r. Rosja Radziecka, będąc członkiem Ligi Narodów, podpisała protokół genewski, który zakazywał użycia broni biologicznej, ale nie zabraniał jej produkcji. Dlaczego? Ponieważ ówcześni eksperci nie wierzyli do końca w prawdopodobieństwo stworzenia tak śmiercionośnego narzędzia wojny. Korzystając jednak z dyplomatycznej osłony, radzieccy wojskowi natychmiast zintensyfikowali prace nad bronią biologiczną rozpoczęte już w 1924 r. Czynnikiem stymulującym było rozstrzygnięcie doktrynalnej dyskusji na temat charakteru wojny, jaką miała prowadzić robotniczo-chłopska armia. W pojedynku ze stronnikami obrony górę wzięli zwolennicy działań ofensywnych na cudzym terytorium, odpadła więc troska o los własnej ludności cywilnej.
Radzieccy bakteriolodzy prowadzili badania nad zarazkami dżumy, ospy, tężca, duru brzusznego i tyfusu plamistego, a więc chorób, które dziesiątkowały armie I wojny światowej. Jednak szczególne upodobanie żywili do bakterii sibirskoj jazwy, czyli gorączki syberyjskiej. Ta groźna choroba zakaźna zawdzięcza swoją nazwę miejscu wykrycia pierwszej epidemii, która wybuchła na Syberii w XVIII w. Bakteria zwróciła uwagę wojskowych łatwością przenoszenia się na zwierzęta i ludzi drogą skórną, płucną i pokarmową. Dwie ostatnie formy niosły z sobą pewną śmierć. Źródłem epidemii było początkowo bydło domowe. Jak udowodniono, samoistne ogniska zarazy w postaci niedokładnie wyizolowanych miejsc pogrzebania padłych zwierząt utrzymywały aktywność nawet po 100 latach. Takich ognisk wykryto na terenie ZSRR co najmniej kilka tysięcy, a zatem materiału do pracy było dość.