W 1724 r. wydana została w Londynie książka „Dzieje rabunków i mordów popełnionych przez najsłynniejszych piratów". Jej autorem był niejaki kapitan Charles Johnson, o którym wiadomo niewiele. Amerykański językoznawca J.R. Moore uznał w 1939 r., że był to prawdopodobnie pseudonim literacki Daniela Defoe, tego samego pisarza, który w 1719 r. napisał niezapomnianą powieść podróżniczo-przygodową „Dziwne przypadki Robinsona Cruzoe". Książka Charlesa Johnsona była jednym z najbardziej wiarygodnych i wyczerpujących źródeł wiedzy o piratach. Wzbudziła ogromne zainteresowanie i rozpaliła wyobraźnię młodego pokolenia poddanych króla Jerzego I. Jeden z rozdziałów był poświęcony dobrze urodzonemu korsarzowi kapitanowi Williamowi Kiddowi, który w wyniku niefortunnego konfliktu z Kompanią Wschodnioindyjską został piratem.
William Kidd urodził się prawdopodobnie w 1645 r. w szkockim porcie Greenock nad zatoką Firth of Clyde. Jego ojciec był prezbiteriańskim pastorem, ale nie zdążył przekazać synowi swoich surowych zasad moralnych. Zmarł, kiedy syn miał pięć lat. Rodzina Kidda popadła w ogromne długi, a chłopak nie miał innego wyjścia, jak zaciągnąć się na statek. Wkrótce został marynarzem na korsarskim okręcie „Blessed William", którego załoga na królewskie zlecenie napadała na statki handlowe innych państw, kursujące przy wybrzeżach należącej do Francji wyspy Marie Galante w archipelagu Wysp Zawietrznych. Kidd awansował wkrótce na kapitana statku. Po walkach z pięcioma francuskimi okrętami wojennymi i rozlicznych przygodach załoga „Blessed William" postanowiła porzucić korsarstwo i rozpocząć żywot piracki. W lutym 1690 r. podczas postoju w porcie Falmouth na Antigui marynarze przejęli statek i zostawili swojego kapitana na brzegu jednej z pobliskich wysp. Kidd przeżył dzięki pomocy gubernatora wyspy Nevis, który był mu wdzięczny za wygonienie okrętów francuskich z okolicznych wód.
W 1691 r. William Kidd postanowił osiąść w niewielkim wówczas porcie Nowy Jork na wschodnim brzegu Ameryki Północnej. Tam wziął ślub z 20-letnią wdową Sarą Bradley Cox Oort, z którą miał później dwie córki: Elizabeth i Sarę. Na lądzie wytrzymał zaledwie cztery lata. Jak każdy człowiek morza czuł palącą potrzebę powrotu na własny statek. Dzięki wsparciu lorda Bellemonta, członka brytyjskiego parlamentu i nowo mianowanego gubernatora Massachusetts Bay, otrzymał w 1695 r. list kaperski z Londynu. Dzisiaj może to zdumiewać, ale pod koniec XVII wieku rabunek na morzu był zalegalizowaną formą walki z konkurencją handlową obcych potęg, a że Anglia była niemal nieustannie w stanie wojny z Francją, korsarz Kidd miał oficjalne pozwolenie na napadanie statków pływających pod francuską banderą. Zgody na działalność kaperską udzielił mu sam król William III, pod warunkiem wszakże, że 10 proc. łupu trafi do skarbca królewskiego.
Kidd, wraz ze swoim wspólnikiem Livingstonem, kupił wyposażony w 34 działa statek o wyporności 287 ton, któremu nadał nazwę „Adventure Galley". Faktycznie był to okręt stworzony do przygody. Mieścił 150-osobową załogę i był wyposażony w wiosła, dzięki czemu mógł bez przeszkód przemieszczać się w czasie ciszy morskiej. 27 stycznia 1697 r. „Adventure Galley" rzucił kotwicę w Tuléar przy zachodnim brzegu Madagaskaru. Tu zgodnie z listami kaperskimi kapitan William Kidd mógł rozpocząć „polowanie" na francuskie statki handlowe. Niestety, akwen okazał się nieuczęszczany przez francuską żeglugę. Kidd nakazał załodze płynąć w kierunku wyspy Mohéli w archipelagu Komorów, ale jedyne, na co tam trafił, to epidemia jakiejś choroby tropikalnej, na którą zmarło aż 30 marynarzy z jego 90-osobowej załogi. Tutaj także nie pojawił się żaden statek francuski. Oznaczało to, że kapitan nie ma pieniędzy dla swojej załogi. Kontrakt kaperski przewidywał bowiem, że „nie ma zdobyczy, nie ma zapłaty".
Kidd musiał szybko działać, ponieważ załoga zaczęła grozić buntem. Stary żeglarz wiedział doskonale, jak kończy kapitan, który nie dotrzymuje słowa. Postanowił więc złamać umowę zawartą z królem i skierował swój okręt ku Morzu Czerwonemu. Tu po drodze trafił na indyjskie statki handlowe, których z początku nie atakował. Jednak widząc wzburzenie wśród swoich marynarzy, podjął 11 sierpnia 1697 r. fatalną w skutkach decyzję o zaatakowaniu i ograbieniu flotylli indyjskich statków, które – jak się później okazało – były eskortowane przez trzy okręty wynajęte przez Kompanię Wschodnioindyjską. Jednym z nich był uzbrojony w 36 dział okręt „Sceptre", dowodzony przez kapitana Edwarda Barlowa, mianowanego na to stanowisko zaledwie kilka dni wcześniej, po śmierci poprzedniego kapitana. Barlow był znakomitym żeglarzem. Dostrzegł podążający za nim okręt, który miał wciągniętą na maszt czerwoną flagę. Nie była to bandera brytyjska, ale oznakowanie, że okręt ten ma wyższą rangę w konwoju. Podstęp kapitana Kidda się nie udał. Barlow nie ryzykował wciągnięcia w pułapkę i nakazał oddać strzał ostrzegawczy, który nie tylko nie zraził Kidda, ale wręcz zachęcił go do ataku na jeden z najmniejszych statków konwoju. Barlow natychmiast zawrócił i rozpoczął ostrzeliwanie „Adventure Galley". Zdając sobie sprawę, że nie jest w stanie pokonać okrętu królewskiego, Kidd niezwłocznie odpłynął.