Połtawa 1709. Rubikon wielkiej wojny północnej

Szwecja na dobre pożegnała się z mocarstwowymi marzeniami. Na wojnie północnej skorzystały Prusy, straciła Rzeczpospolita, a głównym wygranym było carstwo moskiewskie, które przekształcone w Imperium Rosyjskie zawisło jak sęp nad całym kontynentem.

Aktualizacja: 21.02.2019 16:59 Publikacja: 21.02.2019 16:10

Połtawa 1709. Rubikon wielkiej wojny północnej

Foto: Getty Images

Wiek XVIII nie zapowiadał się burzliwie. Pół wieku wcześniej zakończyła się wojna trzydziestoletnia, a w rywalizacji o basen Morza Bałtyckiego na miejsce lidera wysunął się Sztokholm. Tym samym Szwecja urastała do roli europejskiego mocarstwa obok takich potęg, jak Francja i cesarstwo habsburskie. Wielką niewiadomą pozostawało jednak państwo moskiewskie. Piotr I reformował kraj na zachodnią modłę, ale potrzebował niezamarzających portów. Car był wojowniczy oraz niecierpliwy, dlatego wybrał wojnę. Najpierw uderzył na południe, ale Turcja obroniła swoje twierdze czarnomorskie. Wtedy obrócił wzrok na północ i również się pomylił, bo w tym samym czasie na tronie zasiadał Karol XII. Młody i tak samo wojowniczy monarcha chciał dokończyć dzieła przekształcenia Bałtyku w wewnętrzne jezioro Szwecji. Aby poskromić jego apetyt, w 1700 r. powstała zbrojna koalicja Rosji, Danii oraz Rzeczypospolitej, w której panował saksoński elektor. August II Mocny pragnął odbić Szwedom Kurlandię, a Piotr zdobyć szwedzkie prowincje – Ingermanlandię i Karelię wraz z bałtyckim wybrzeżem. Tak doszło do wybuchu wojny północnej, która w latach 1700–1721 przetasowała europejskie karty. Jej kulminacją był rosyjski pochód Karola XII zakończony połtawską bitwą.

Karola XII można porównywać chyba tylko z Napoleonem, ponieważ wydawało się, że szwedzka armia jest niezwyciężona. Był to wynik reformy wojskowej i rewolucyjnej taktyki walki, formacji nazywanej karolińską piechotą. W 1700 r. Szwedzi rzucili na kolana Danię, która jako pierwsza opuściła koalicję. Wkrótce o sile Karola XII przekonał się Piotr I, który napadł na szwedzką twierdzę w Narwie. Carska klęska długo nie miała sobie równych. 60 tys. rosyjskich żołnierzy rozbiegło się przed wielokrotnie słabszym przeciwnikiem... Piotr zreformował jednak armię, a w latach 1703–1706 udało mu się wyjść nad Zatokę Fińską, gdzie rozpoczął budowę nowej stolicy – Petersburga. Lecz w tym samym czasie Karol XII pobił wojska polsko-saksońskie, zmuszając Augusta II do abdykacji, przez co pozbawił Piotra najważniejszego alianta. Na tronie osadził Stanisława Leszczyńskiego i uznał, że przyszła kolej na Rosję.

Podczas strategicznej narady w 1708 r., w litewskich Smorgoniach, Karol XII rozpatrywał kilka scenariuszy kampanii. Wszystkie przewidywały pełne rozgromienie Piotra, król wahał się tylko, czy osadzić na rosyjskim tronie Jakuba Sobieskiego, czy też carskiego syna Aleksieja. Planował zbrojny pochód na Psków i Nowogród, aby po zdobyciu Petersburga oderwać całą północ Rosji. Rozważał także marsz na Smoleńsk, który zamierzał oddać królowi Leszczyńskiemu. Ostatecznie wybrał pochód na Moskwę, bo wywiad doniósł, że rosło wewnętrzne niezadowolenie z cara i kosztów wojny. A te były niemałe. Dla przykładu: w 1721 r. utrzymanie 200-tysięcznej armii kosztowało skarbiec 78 proc. dochodów. W 1706 r. zbuntowała się więc załoga Astrachania, która wyrżnęła oficerów i urzędników. Rok później pod wodzą atamana Buławina bunt podnieśli Kozacy Donu. Wreszcie do Karola XII dotarli emisariusze z moskiewskiej Ukrainy. Kozacki hetman Iwan Mazepa zdradził cara i zaproponował Szwedom oderwanie południa Rosji. Oczywiście Piotr I nie siedział bezczynnie. Już w 1706 r. podczas narady sztabowej w Żółkwi zarysował scenariusz obrony. Planował wojnę na wyczerpanie, wykorzystując tzw. strategię scytyjską, która polegała na unikaniu generalnego starcia i szarpaniu przeciwnika. Jej ważnym elementem był pas fortyfikacji złożony z twierdz oraz leśnych zasieków spowolniających natarcie Szwedów. Plan uzupełniała taktyka spalonej ziemi zakładająca niszczenie żywności i furażu na trasach marszu wrogiej armii.

Połtawska kampania

Karol XII zdawał sobie sprawę ze znacznej dysproporcji sił, ale wierzył w armię. Z kolei ta wierzyła bezgranicznie królowi i nie dopuszczała myśli o porażce. Historycy twierdzą, że monarcha i jego żołnierze nie znali komendy „Odwrót!", stawiając zawsze na rozstrzygający atak. Przekonanie o własnej sile było racjonalne. W poprzednich kampaniach carska armia zachowywała się pasywnie, często ulegając panice. Rosyjscy generałowie mieli kłopoty z koordynacją, a nawet z poprawnym szykiem formacji. Gdy latem 1708 r. Karol XII wyruszył pokonać Piotra I, był pewny zwycięstwa. Faktycznie: mimo prób oporu Szwedzi sforsowali Berezynę, a następnie Dniepr. Car wydał więc rozkaz spalenia Orszy, Witebska i Mohylowa. Rosjanie cały czas się cofali, nękając jednak Szwedów potyczkami i niszczeniem kolumn zaopatrzenia.

Niestety, nadeszła jesień i palące stawało się pytanie: co dalej? Wobec scytyjskich manewrów przeciwnika Karol XII uznał dalszy atak na Moskwę za nierealny. Wybrał więc pochód na Ukrainę, gdyż Mazepa obiecał żywność i ciepłe zimowiska. Ponadto król oczekiwał kurlandzkiego oddziału gen. Adama Lewenhaupta. Posiłki jednak zostały rozbite w bitwie pod Leśną i do szwedzkiej armii dotarły tylko niedobitki. Na dodatek wbrew obietnicom kozackiego hetmana na Ukrainie Szwedzi nie odpoczęli. Car uprzedzony o zdradzie wysłał kawaleryjski zagon gen. Aleksandra Mienszykowa, który zniszczył zapasy Siczy Zaporoskiej i spalił hetmańską stolicę Baturin. Tymczasem zima 1708/1709 okazała się najmroźniejszą od 500 lat, dlatego choroby i głód zdziesiątkowały wojsko Karola. Gdy w kwietniu 1709 r. Szwedzi przystąpił do oblężenia Połtawy, ich armia była o jedną trzecią mniejsza. Tylko żołnierze po staremu wierzyli w króla i zwycięstwo. Z pomocą dotarli natomiast kozaccy sprzymierzeńcy. Tyle że Mazepa obiecał 50 tys. szabel, a do szwedzkiego obozu przybyło tylko 6–8 tys. jeźdźców, którzy pod artyleryjskim ogniem łatwo szli w rozsypkę.

Przygotowania do bitwy

Nic dziwnego, że oblężenie się przeciągało, a na dodatek zaczynało brakować prochów, co dramatycznie zaważyło na nieobecności szwedzkiej artylerii w decydującym starciu. Piotr I początkowo unikał generalnej bitwy i stanął obozem po drugiej stronie rzeki Worskla. Carski plan zakładał jedynie kawaleryjskie zagony na szwedzkie skrzydła oraz wypady piechoty wspomagające oblężony garnizon. Gdy operacja nie przyniosła rezultatów, car podjął decyzję o przeprawie armii na drugi brzeg, choć chciał to uczynić w bezpiecznej odległości od szwedzkich pozycji. Dopiero gdy roztopy zalały dogodne brody, wydał rozkaz decydującej bitwy. Po udanym sforsowaniu Worskli armia Piotra posuwała się ostrożnie, budując co dzień umocnione obozy. Tak wielka była obawa przed Szwedami.

Wreszcie 25 czerwca główne siły cara zatrzymały się sześć wiorst od Połtawy i otoczyły się ziemnymi wałami. Tym razem jednak Piotr I kazał przed frontem obozu wybudować sześć redut ustawionych w odwróconą literę T. Gdy 26 czerwca Karol dowiedział się o nadejściu przeciwnika, zaplanował nocne natarcie piechoty, która miała przeniknąć przez reduty i zdobyć je od tyłu. Potem miała zaatakować kawaleria, która winna rozbić wrogą jazdę chroniącą flanki carskiego obozu. Drugi etap przewidywał zdobycie głównych fortyfikacji nieprzyjaciela, przy czym kawalerii powierzono odcięcie dróg odwrotu. Na końcu zwycięscy Szwedzi planowali utopić niedobitków w Worskli. A potem wszystko poszło nie tak.

Dlaczego? Po pierwsze, plan Karola był szalony. Trzeba naprawdę wierzyć we własne siły, aby rozgromienie carskiej armii liczącej dziesiątki tysięcy żołnierzy, wspartych artylerią, powierzyć kilku tysiącom piechurów i podobnej liczbie rajtarów. Zgoda, proporcje były identyczne jak pod Narwą, tyle że Piotr już wiedział, jak wykorzystać przewagę liczebną, a przede wszystkim siłę artylerii. Po drugie, na niepowodzeniu zaważyła królewska niedyspozycja. W przeddzień bitwy podczas inspekcji oblężenia zabłąkana kula trafiła Karola XII w stopę. Tymczasem król słynął z genialnego wyczucia strategii, ale plany bitew miał tylko we własnej głowie. Na polu bitwy monarchę zastąpili marszałek Rehnskiöld i gen. Lawenhaupt, co przyczyniło się do zamieszania. Co gorsza, król był szczęśliwym talizmanem armii i wieść o jego ranie podkopała morale żołnierzy. I po trzecie: generałowie oraz ministrowie od dawna wątpili w powodzenie kampanii, doradzając odwrót. Na próżno: 26 czerwca ok. godz. 23 rozkaz króla poderwał śpiące oddziały, aby, korzystając z ciemności, podeszły cicho pod wrogie reduty. Pełną gotowość do ataku udało się osiągnąć dopiero o brzasku, co zniweczyło efekt zaskoczenia. Na dodatek zawiodło rozpoznanie, które wykryło tylko trzy z sześciu rosyjskich fortów obsadzonych mocnymi załogami.

Decydujące starcie

Około godz. 3 cztery kolumny szwedzkiej piechoty ruszyły do ataku, który bardzo utrudnił brak drabin szturmowych. Natarcie wsparła kawaleria, która jednak spotkała się z rosyjskim kontratakiem. Cios kawaleryjski sparowały dragońskie pułki gen. Mienszykowa. Dzięki temu reduty spełniły swoje zadanie i Szwedzi zdobyli tylko połowę z nich. W tym czasie królewska kawaleria pognała za rosyjskimi dragonami, których planowy odwrót zamienił się w ucieczkę z pola bitwy. Ogólny efekt był taki, że dziesięć batalionów szwedzkiej piechoty przedarło się przez reduty i ok. godz. 6 stanęło frontem do obozu cara. Były gotowe do natychmiastowego ataku, ale na rozkaz marszałka zatrzymały się w oczekiwaniu na powrót kawalerii. Czekały także na kolumnę gen. Rossa, która w ferworze walki straciła kontakt wzrokowy z pozostałymi oddziałami. Tym niemniej Karol XII i jego sztab znajdowali się w podniosłym nastroju spodziewanego zwycięstwa. Rzeczywista sytuacja wyglądała inaczej.

Zgrupowanie zatrzymane u wrót rosyjskiego obozu ponosiło ciężkie straty od ognia artylerii oraz na skutek ostrzału w plecy z niezdobytych redut. Prawdziwy dramat spotkał zagubione bataliony gen. Rossa. Car, który dostrzegł przerwę w szwedzkiej linii, natychmiast skierował tam swoje odwody, które otoczyły i rozbiły Szwedów. Z 2,5 tys. wyborowej piechoty do załogi oblegającej Połtawę przedarło się 700 żołnierzy. To była pierwsza porażka Karola XII. Jednak główne siły obu stron ustawiały się do decydującego starcia. Car wyprowadził z obozu i sformował w dwie linie 23 bataliony piechoty i 17 pułków kawalerii, wspartych artylerią. Marszałek Rehnskiöld najpierw nie uwierzył, że Piotr I odważył się walczyć w otwartej bitwie. Potem ustawił w jedną linię wszystkie dziesięć batalionów, czyli ok. 4 tys. żołnierzy, a na skrzydłach umieścił kawalerię. Marszałka nie przerażała liczebność wroga; był pewny, że jego oddziały zgniotą nieprzyjacielskie linie.

Atak szwedzkiego prawego skrzydła na rosyjskie centrum zaczął się o godz. 9. Królewska piechota dwukrotnie dała ognia, po czym ruszyła do walki na bagnety, ale rosyjskie kartacze wyorały krwawe bruzdy w szwedzkich batalionach. Tym niemniej pod wpływem fanatycznego ataku pierwsza linia rosyjska drgnęła, a potem zaczęła odwrót. Sytuację ratował car na czele pułku nowogrodzkiego, kontratakując i stabilizując położenie. Tak było w centrum, podczas gdy na lewym skrzydle inicjatywa należała do Rosjan. Pułki księcia Golicyna zmusiły przeciwnika do odwrotu. I to był decydujący moment bitwy. Szwedzkie linie zostały rozerwane, a przewaga liczebna Rosjan umożliwiła im okrążenie przeciwnika. Walka był tak zacięta, że z 700 żołnierzy Upplandzkiego Batalionu gwardii królewskiej dzień przeżyło tylko 14.

Porażka Szwedów

Około godz. 11 Szwedzi zaczęli odwrót, który pod naciskiem rosyjskiej kawalerii zamienił się w ucieczkę. Na wieść o porażce straż przyboczna ewakuowała Karola XII z pola walki. Niestety, przechodząc przez linię redut, poniosła ogromne straty. Pozostałości szwedzkiej armii uszły do swojego obozu i połączyły z oddziałami oblężniczymi, aby pod królewskim dowództwem wycofać się na południe. Na polu bitwy pozostało ok. 6 tys. poległych Szwedów i ok. 2 tys. jeńców, w tym kilku generałów i pułkowników oraz królewski minister. Car swoim zwyczajem zaczął zwycięską popijawę, ale w pościg za Karolem XII rzucił dziesięć pułków dragonów pod dowództwem wiernego Mienszykowa. Dopadli szwedzkich rozbitków dwa dni później, zmuszając do kapitulacji 12 tys. żołnierzy i oficerów.

Karol XII wraz ze sztabem zdołał zbiec na terytorium Porty Otomańskiej. Mimo dyplomatycznych nacisków cara przez cztery lata przebywał w mołdawskich Benderach jako internowany, lecz honorowy gość sułtana. W 1710 r. zdołał nawet namówić Stambuł do wojny z Rosją, lecz gdy Turcja odniosła zwycięstwo, sułtan stanowczo doradził mu powrót do domu. Wylądował w ojczyźnie w 1713 r. pod wpływem hiobowych wieści. Piotr I zawiązał nową koalicję antyszwedzką. Pod rosyjskimi lufami tron Rzeczypospolitej odzyskał August II Mocny, natomiast Londyn wycofał się z sojuszu ze Sztokholmem. Z takiej sytuacji natychmiast skorzystały Prusy i siłą odebrały Szwedom ich niemieckie i pomorskie zdobycze terytorialne. Na koniec car zajął szwedzką Finlandię. Karol XII próbował powrócić do pełni władzy, ale parlament nie był skory do ustępstw. Król na zawsze opuścił stolicę i w 1718 r. zginął w tajemniczych okolicznościach podczas swojej ostatniej wojny o Norwegię.

Jeśli chodzi o polityczne skutki, to głównym wygranym był car Piotr I. Zmienił nazwę państwa na Imperium Rosyjskie, nadając sobie adekwatny tytuł, który zapowiadał nieustanną ekspansję militarną. Tym samym Rosja stała się potęgą na skalę europejską, a pierwszym krokiem było przekształcenie Rzeczypospolitej w protektorat. Tak zaczął się upadek, który pod koniec XVIII w. doprowadził do rozbiorów Polski. Jak zanotował kronikarz, pół wieku po bitwie pod Połtawą bez zgody Petersburga w Europie nie śmiała zagrzmieć nawet jedna armata. Natomiast Szwecja wyzbyła się mocarstwowych mrzonek i sen o potędze zakończyła statusem neutralnym – na wieki.

Siły Karola XII i Piotra I w bitwie pod Połtawą

Według różnych źródeł Karol XII dysponował armią w sile 126 tys. żołnierzy. Jednak garnizony w niemieckich prowincjach Szwecji, w Kurlandii i Rzeczypospolitej wymagały 80–90 tys. kontyngentu. Korpus ekspedycyjny w Rosji liczył 38 tys. żołnierzy, z których pod Połtawę dotarło ok. 26 tys. wspartych przez 40 dział. Ze względu na prowadzone oblężenie, obronę obozu i przeprawy, w bitwie uczestniczyło nie więcej niż 8 tys. piechoty i podobna liczba kawalerii, bez artylerii. Po stronie Karola XII walczyły także wojska nieregularne złożone z ok. 8 tys. kozaków oraz 1 tys. Wołochów. Car Piotr I dysponował siłą ok. 200 tys. zbrojnych, na którą składały się garnizony twierdz i milicje poszczególnych guberni (pospolite ruszenie). Armia polowa liczyła od 60 do 80 tys. żołnierzy, wspartych 102 lub nawet 302 działami. Bezpośrednio w bitwie brało udział 50 tys. żołnierzy, w tym 25 tys. piechoty, 21 tys. kawalerii oraz pułki grenadierów pieszych i konnych. Ponadto po stronie Piotra I walczył nieregularny czambuł kałmycki liczący 8 tys. jeźdźców.

Piechota karolińska

Szwedzkie doborowe oddziały uderzeniowe. Stworzone w wyniku reformy wojskowej Karola XI (1680 r.), zgodnie z którą wszyscy posiadacze ziemi wystawiali określoną liczbę rekrutów. Tak powstała zawodowa armia, nie mniejsza niż 20 tys. piechoty, 8 tys. kawalerii i 5 tys. marynarzy. Piechota karolińska była filarem sukcesów militarnych Szwecji na przełomie XVII i XVIII w. O sile formacji stanowiła rewolucyjna taktyka. W przeciwieństwie do europejskich armii, które walczyły w szeregach prowadzących ogień ciągły, karolinerzy walczyli na bagnety, oddając uprzednio do nieprzyjaciela tylko dwie salwy, z odległości 70 i 30 kroków. Formacja znana z religijnej żarliwości. Każdy bój poprzedzały wspólne modlitwy, a atakujące oddziały często śpiewały psalmy.

Wiek XVIII nie zapowiadał się burzliwie. Pół wieku wcześniej zakończyła się wojna trzydziestoletnia, a w rywalizacji o basen Morza Bałtyckiego na miejsce lidera wysunął się Sztokholm. Tym samym Szwecja urastała do roli europejskiego mocarstwa obok takich potęg, jak Francja i cesarstwo habsburskie. Wielką niewiadomą pozostawało jednak państwo moskiewskie. Piotr I reformował kraj na zachodnią modłę, ale potrzebował niezamarzających portów. Car był wojowniczy oraz niecierpliwy, dlatego wybrał wojnę. Najpierw uderzył na południe, ale Turcja obroniła swoje twierdze czarnomorskie. Wtedy obrócił wzrok na północ i również się pomylił, bo w tym samym czasie na tronie zasiadał Karol XII. Młody i tak samo wojowniczy monarcha chciał dokończyć dzieła przekształcenia Bałtyku w wewnętrzne jezioro Szwecji. Aby poskromić jego apetyt, w 1700 r. powstała zbrojna koalicja Rosji, Danii oraz Rzeczypospolitej, w której panował saksoński elektor. August II Mocny pragnął odbić Szwedom Kurlandię, a Piotr zdobyć szwedzkie prowincje – Ingermanlandię i Karelię wraz z bałtyckim wybrzeżem. Tak doszło do wybuchu wojny północnej, która w latach 1700–1721 przetasowała europejskie karty. Jej kulminacją był rosyjski pochód Karola XII zakończony połtawską bitwą.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie