Wojna hybrydowa podporucznika Palucha

Powstanie wielkopolskie zakończyłoby się wielkim fiaskiem, gdyby nie grupa wojskowych, na czele których stali m.in. Mieczysław Paluch i Bohdan Hulewicz – skonfliktowani z politycznymi przywódcami powstania.

Publikacja: 20.02.2020 16:05

Foto: Muzeum Niepodległości/EAST NEWS

16 lutego minęła 101. rocznica wymuszonego na Niemcach przez francuskiego marszałka Ferdinanda Focha rozejmu w Trewirze, który zakończył główną fazę walk powstania wielkopolskiego. Zakończył ją, oddając Polakom niemal całą Wielkopolskę. Zryw mieszkańców tej prastarej polskiej dzielnicy przyniósł spektakularne zwycięstwo nad znienawidzonym niemieckim zaborcą. Po tym zwycięstwie lokalne elity polityczne skupione w Naczelnej Radzie Ludowej zajęły się kreacją własnej kombatanckiej legendy mówiącej, że to dzięki ich geniuszowi zdołano zorganizować powstanie i pokonać Niemców.

Po latach mało kto już pamiętał, że zryw Wielkopolan wybuchł wbrew woli Naczelnej Rady Ludowej i że jeszcze w pierwszym tygodniu stycznia 1919 r. wzywała ona powstańczych dowódców do zakończenia walk oraz przekonywała władze w Berlinie, że powstanie to tylko lokalne zamieszki. Te wstydliwe fakty sprawiły, że później pomijano zasługi prawdziwego organizatora i w rzeczywistości pierwszego komendanta powstania – podporucznika Mieczysława Palucha.

Operacja „Celestyn"

Polakowi niezwykle trudno było uzyskać stopień oficerski w kajzerowskiej armii. Byliśmy nacją jawnie dyskryminowaną i jeżeli już jakiś Polak dosłużył się stopnia wyższego niż sierżant, to musiał być naprawdę zdolnym człowiekiem. I takim wielkim talentem dysponował na pewno Mieczysław Paluch. Urodzony w 1888 r. w Trzemżalu pod Trzemesznem już jako nastolatek zaangażował się w działalność niepodległościową w Towarzystwie Tomasza Zana. Relegowany za to z gimnazjum, dostał się jednak dzięki swoim zdolnościom do berlińskiej szkoły handlowej. W trakcie I wojny światowej służył na froncie zachodnim w artylerii, a więc w broni technicznej, tam gdzie premiowano inteligentów. Był weteranem bitwy pod Verdun.

Dosłużył się stopnia podporucznika, ale jesienią 1918 r. zdezerterował i udał się do Poznania. Tam spotkał swojego kolegę, Bohdana Hulewicza, podporucznika kajzerowskiej piechoty morskiej i zarazem byłego instruktora Polskich Drużyn Strzeleckich. Hulewicz włączył go do wojskowej polskiej konspiracji pracującej nad zbrojną insurekcją w zaborze pruskim.

Grupa Palucha–Hulewicza współpracowała z Komendą Polskiej Organizacji Wojskowej Zaboru Pruskiego kierowaną przez Mieczysława Andrzejowskiego oraz radykalną grupą Stanisława Nogaja, organizatora strajku szkolnego w 1905 r. i zarazem twórcy pierwszych konspiracyjnych grup zbrojnych w Poznaniu. Nawiązała również kontakty z lokalnymi elitami politycznymi oraz posłem do Reichstagu Wojciechem Korfantym. Korfanty nie był przekonany do planów powstańczych. Uważał, że bardziej realne jest zajęcie Wielkopolski i Pomorza siłami Armii Hallera i z pomocą mocarstw zachodnich. Mimo to był zdania, że na wszelki wypadek nie należy przeszkadzać konspiratorom takim jak Paluch czy Nogaj w budowie armii konspiracyjnej. Na inicjatywy konspiratorów krzywo patrzyło jednak wielu poznańskich polityków (którzy wejdą później do utworzonej na początku grudnia Naczelnej Rady Ludowej). Uważali te inicjatywy za zbyt blisko związane z Warszawą i obozem piłsudczykowskim.

Warszawa rzeczywiście ostro mieszała w Wielkopolsce. Polska nie posiadała sił, by zbrojnie zająć Wielkopolskę i zaangażować się w regularną wojnę przeciwko niemieckiej potędze. Sięgnęliśmy więc po wojnę hybrydową. Za wywołaniem zbrojnego przewrotu w Poznaniu opowiadał się członek Rady Regencyjnej Zdzisław Lubomirski.

Poznański historyk Ludwik Gomolec natrafił wiele lat później na rozkazy Sztabu Generalnego Wojsk Polskich wydane jeszcze przed 11 listopada 1918 r. mówiące o utworzeniu oddziałów wojskowych na granicy z zaborem pruskim, mających wesprzeć powstanie. Zygmunt Wieliczka znalazł zaś dokumenty podpisane przez płk. Włodzimierza Ostoję-Zagórskiego mówiące o formowaniu oddziałów z dezerterów z armii niemieckiej w ramach Operacji „Celestyn": w listopadzie 1918 r. mieszkańcy Ostrowa Wielkopolskiego samodzielnie wyzwalają swoje miasto i zaczynają w nim formować pułk Wojska Polskiego. Kilka tygodni później Naczelna Rada Ludowa nakazuje im rozwiązać tę formację i oddać władzę niemieckiej administracji. Centralny Komitet Obywatelski z Poznania nawiązuje rozmowy z władzami w Warszawie. Nie chce ich uznać, ale zgadza się na dołączenie do Sejmu Ustawodawczego grupy posłów z Wielkopolski, w tym pierwszego marszałka Sejmu Wojciecha Trąmpczyńskiego. Piłsudski formalnie oddaje inicjatywę w sprawie ziem zachodnich paryskiemu Komitetowi Narodowemu Polskiemu i mocarstwom sprzymierzonym, ale trzyma rękę na pulsie. „Starał się jednak monitorować sytuację w Wielkopolsce poprzez kontakt z miejscową POW i grupą ppor. Palucha, a także przez własną siatkę wywiadowczą, która już działała w Wielkopolsce", pisze płk Lech Wyszczelski.

Zryw za pieniądze Niemców

Grupy, z którymi utrzymuje kontakt Piłsudski, to spiritus movens szykowanego powstania. To one podejmują kluczowe decyzje, bez których nie byłoby możliwe dobre przygotowanie zrywu. 13 listopada 1918 r. ppor. Paluch wkracza wraz z oddziałem polskich konspiratorów do poznańskiego ratusza na zebranie niemieckiej Rady Robotników i Żołnierzy. Pod ratuszem rozpoczyna się strzelanina, a na klatce schodowej wybucha granat. Członkowie Rady są sterroryzowani, a Paluch domaga się dołączenia Polaków do tego ciała na równych prawach z Niemcami. Mając już tam swoich ludzi, zyskuje dużo większą swobodę w tworzeniu podziemnej armii. Wykorzystuje to, że władze w Berlinie zaczynają tworzyć na terenach wschodnich uzbrojone bojówki mające bronić niemieckich roszczeń do tych terenów. Ludzie Palucha... włączają się w budowę tych jednostek zwanych Służbą Straży i Bezpieczeństwa. Wysyłają do Berlina zmanipulowane raporty i domagają się pieniędzy i broni na walkę przeciwko Polakom. Niemcy łapią się na ten fortel i dostarczają polskim oddziałom konspiracyjnym broń, amunicję, mundury i pieniądze. Nie orientują się w oszustwie, gdyż w dokumentacji przysyłanej z Poznania wszystko się zgadza. Dowódcy oddziałów Służby Straży i Bezpieczeństwa mają niemiecko brzmiące nazwiska, nie są więc przez wojskowych biurokratów z Berlina traktowani jako Polacy. W ten sposób Paluch i Hulewicz tworzą wielotysięczną armię, która ma na ich rozkaz rozpocząć powstanie. Ich ludzie służą również w armii niemieckiej, w kluczowych punktach poznańskiego garnizonu, takich jak centrala telefoniczna czy radiostacja. Trwają też intensywne przygotowania sztabowe. Drobiazgowo opracowywane zostają plany szturmu na kluczowe gmachy Poznania. W stolicy Wielkopolski w grudniu gotowych do walki jest 1,8 tys. żołnierzy Służby Straży i Bezpieczeństwa. Wspierać ich może 180-osobowy oddział wywiadowczo-rozpoznawczy POW, a także 5,8 tys. słabo przeszkolonych i uzbrojonych członków Straży Ludowej, konkurencyjnej formacji podległej Naczelnej Radzie Ludowej.

NRL nie planuje powstania, uważając je za szaleństwo: „po wyroku konferencji pokojowej cały zabór pruski wpadnie w polskie ręce jak dojrzały owoc". Ks. Stanisław Adamski mówi 3 grudnia 1918 r. na Sejmie Dzielnicowym: „Czekaliśmy na ziszczenie marzeń naszych lat nieomal sto pięćdziesiąt; będziemy umieli czekać jeszcze tych kilka tygodni, które nas dzielą od ostatecznego uregulowania państwowości polskiej". Korfanty już w pierwszych dniach powstania deklaruje: „Nie chcemy przesuwać słupów granicznych przed konferencją pokojową".

Walki powstańcze wybuchają wieczorem 27 grudnia 1918 r. wbrew woli NRL. Jest ona przerażona tym, co się stało, i w swoim komunikacie podkreśla, że „ze strony polskiej zrazu nie odpowiadano, usiłowano dojść do jakiegoś porozumienia i uniknąć krwi rozlewu. Gdy jednak strzały nie ustawały, gdy szereg osób odniosło rany, Straż Ludowa poczęła odpowiadać na strzały i zarządziła środki bezpieczeństwa mające chronić przechodniów". Już jednak o godzinie 16.00, czyli przed wybuchem walk, rozpoczyna się zarządzone przez ppor. Palucha pogotowie bojowe Służby Straży i Bezpieczeństwa. Jej członkowie ochraniają Paderewskiego i szykują się do ataku na niemieckie punkty oporu. To ppor. Paluch wydaje rozkaz do rozpoczęcia bitwy o Poznań. Bitwy, którą dokładnie wcześniej przećwiczono.

Polskie uderzenie spada na zaskoczonych Niemców i szybko dezorganizuje ich obronę. W akcji szczególnie wyróżnia się Stanisław Nogaj, który organizuje uderzenie na prezydium policji i sztab V Korpusu. Przerażeni politykierzy z NRL wzywają do zaprzestania walk i, by udobruchać Niemców, poszerzają władze miasta o dwóch hakatystów. Mianowany przez NRL komendant miasta Poznania wzywa do zachowania spokoju, ale nikt go nie słucha. W nocy z 27 na 28 grudnia Paluch wydaje telefoniczne dyspozycje do rozpoczęcia powstania na wielkopolskiej prowincji. W ciągu niecałego tygodnia niemal cała Wielkopolska jest opanowana przez powstańców. NRL musi zaakceptować powstanie, ale wciąż próbuje się dogadać z Niemcami. Wywołuje to szemranie wśród powstańców. Korfanty słyszy od jednego z żołnierzy: „Nigdy rozpoczętej walki nie zaprzestaniemy, a wszyscy, którzy są przeciwni – są naszymi wrogami i tym kula w łeb".

Poznańskie gniazdo żmij

28 grudnia Komisariat NRL decyduje się na utworzenie Dowództwa Głównego Sił Powstańczych. Próbuje przejąć kontrolę nad powstaniem i je wyhamować, odsuwając Palucha i Hulewicza od kierowania operacjami zbrojnymi. Na dowódcę wojsk powstańczych zostaje wyznaczony po konsultacjach z Piłsudskim i warszawskim Ministerstwem Spraw Wojskowych kpt Stanisław Taczak. To były oficer armii niemieckiej służący w Sztabie Generalnym WP, przebywający w Poznaniu „na urlopie" i będący do politycznego zaakceptowania przez poznańskich endeków. (Był bratem popularnego poznańskiego prałata Teodora Taczaka zaprzyjaźnionego z ks. Adamskim). Taczak dostaje do pomocy z Warszawy grupę oficerów sztabowych na czele z kpt. Stanisławem Nilskim-Łapińskim (a później z ppłk. Julianem Stachiewiczem). Zrobią oni wiele dla podtrzymania powstania i przekształcenia lokalnych oddziałów w regularną armię, ale de facto zaczną kierować zrywem dopiero w drugim tygodniu stycznia. Do tego czasu faktyczne dowództwo będzie spoczywało na ludziach Palucha i Hulewicza. To ppor. Paluch będzie 9 stycznia 1919 r. dowodził błyskotliwą operacją zajęcia poznańskiego lotniska Ławica, na którym zdobyto 70 samolotów i wielkie ilości materiałów wojennych.

NRL obawia się jednak Palucha i załatwia mu przeniesienie na boczny tor kariery. Początkowo Paluch ma szkolić powstańczą artylerię. Rwie się jednak do akcji, dlatego mjr Taczak kieruje go na prowincję – do Grupy Północ płk. Kazimierza Grudzielskiego. Bierze tam udział w dwóch bitwach pod Szubinem, jednych z najcięższych starć powstania wielkopolskiego. Szczególnie wyróżnia się w drugiej z tych bitew, nazywanej przez Niemców „rzezią pod Kcynią". Niemieckie wojska ponoszą tam ciężkie straty, a ich ofensywa mająca zdusić powstanie zostaje powstrzymana.

Formalnie od 16 stycznia nowym, przysłanym z Warszawy, dowódcą wojsk powstańczych jest gen. Józef Dowbór-Muśnicki. Paluchowi nie podoba się styl jego dowodzenia, uważa go za zbyt kunktatorskiego. Odwiedzając sztab Dowbora-Muśnickiego w Poznaniu, zamiast konkretnych wytycznych wojskowych słyszy tyrady głównodowodzącego o tym, jakim Piłsudski jest dyletantem, a Muśnicki geniuszem. Paluch angażuje się więc w spisek przeciwko dowódcy Wojsk Wielkopolskich. Gdy spiskowcy wpadają, Muśnicki okazuje się człowiekiem wielkodusznym i rezygnuje z wymierzenia im kary. Mniej szczęścia ma Nogaj. Wsławiony w Poznaniu, pod Ławicą i Szubinem zostaje w lutym 1919 r. aresztowany pod absurdalnym zarzutem „bolszewizmu".

Nawet gdy powstanie jest już de facto zwycięskie, NRL postępuje wciąż kunktatorsko. Dopiero w kwietniu 1919 r. znosi wypłacanie dodatków antypolskich niemieckim urzędnikom, a w maju wprowadza polski jako oficjalny język administracji.

Zapomniany bohater

W marcu 1919 r. Paluch został szefem sztabu 2. Dywizji Strzelców Wielkopolskich, a dwa miesiące później dostał awans na kapitana. W lipcu przeniesiono go na stanowisko dowódcy 8. Pułku Strzelców Wielkopolskich, ale odszedł ze stanowiska po konflikcie z dowódcą dywizji. W lutym 1920 r. Korfanty ściągnął go na Górny Śląsk. Paluch stanął na czele Centrali Wychowania Fizycznego, czyli ośrodka potajemnie organizującego armię powstańczą. Był jednym ze współtwórców sukcesu II i III powstania śląskiego.

W 1922 r. ten doskonały oficer przeszedł jednak do rezerwy. O przyczynach jego odejścia z wojska pisał później Hulewicz: „Jako oficer miał jedyną wadę: nie zawsze potrafił się podporządkować swoim zwierzchnikom. Dlatego nie namawiałem go później do pozostania w wojsku". W 1924 r. został awansowany na majora. W II RP odznaczono go: Orderem Virtuti Militari, Krzyżem Niepodległości, Orderem Polonia Restituta, Orderem Zasługi oraz Krzyżem na Śląskiej Wstędze Waleczności i Zasługi. Działał w organizacjach kombatanckich i piłsudczykowskim BBWR, ale kariery politycznej nie zrobił. Zajmował się prywatną działalnością gospodarczą, dochodząc do stanowiska prezesa Browarów Książęcych w Pszczynie. W 1939 r. nie brał udziału w walkach, a po ewakuacji do Francji został uznany za wroga nowego rządu i trafił do obozu internowania w Cerizay. Wraz z wieloma innymi niesłusznie prześladowanymi oficerami trafił później do obozu na wyspie Bute u wybrzeży Szkocji, gdzie zmarł 18 lipca 1942 r. W ten sposób rząd gen. Władysława Sikorskiego potraktował człowieka, który oddał ogromne zasługi w walkach o polskość Wielkopolski, Kujaw i Śląska.

Po latach zapomnienia Mieczysław Paluch zaczyna jednak powoli zdobywać należne mu miejsce w historii. Został m.in. przypomniany w filmie „Hiszpanka", a Poczta Polska na 100. rocznicę wybuchu powstania wielkopolskiego wydała kartkę pocztową z fotografią mjr. Palucha w otoczeniu towarzyszy broni.

16 lutego minęła 101. rocznica wymuszonego na Niemcach przez francuskiego marszałka Ferdinanda Focha rozejmu w Trewirze, który zakończył główną fazę walk powstania wielkopolskiego. Zakończył ją, oddając Polakom niemal całą Wielkopolskę. Zryw mieszkańców tej prastarej polskiej dzielnicy przyniósł spektakularne zwycięstwo nad znienawidzonym niemieckim zaborcą. Po tym zwycięstwie lokalne elity polityczne skupione w Naczelnej Radzie Ludowej zajęły się kreacją własnej kombatanckiej legendy mówiącej, że to dzięki ich geniuszowi zdołano zorganizować powstanie i pokonać Niemców.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie