W Rzymie zapadł już zmrok, gdy 3 maja 1938 r. na dworzec Roma Ostiense wjechał orszak trzech pociągów z Berlina. W otoczeniu 500-osobowej świty Adolf Hitler składał, jak się później okazało, jedyną zagraniczną wizytę w swojej karierze. Zaplanowana znacznie wcześniej, zamieniła się w wielki wyraz wdzięczności wodza III Rzeszy wobec Benito Mussoliniego. Duce bowiem wyrozumiale przymknął oczy na zgarnięcie przez Niemcy Austrii. Przyłączając małe Niemcy do dużych, Hitler spełniał wszak swoje wielkie marzenia. Rozmowy o kolejnym nabytku, czeskich Sudetach, Führer odłożył do spotkania z Duce w cztery oczy.
Hitler w Rzymie
Narcystyczny Włoch witał Adolfa Hitlera w mieście cezarów jako wskrzesiciel ich antycznego imperium, kipiąc zarazem z zazdrości. Akurat sojusznik z Berlina w ciągu zaledwie czterech lat przyćmił wszystkie zwycięstwa włoskiego reżimu ostatniego 15-lecia. Zgotował jednak Mussolini swojemu gościowi z Berlina przyjęcie godne cesarskiego triumfu. Frenetyczne owacje na ulicach, tysiące pochodni w rękach rzymian i na gmachach antycznych budowli, dziesiątki wspólnie odbieranych defilad – wszystko to oddawało hołd potomków imperium cezarów przed największym wodzem w dziejach ludzkości.
Adolf Hitler przybył do Rzymu z oficjalną wizytą na zaproszenie Benito Mussoliniego (zdjęcie z uroczystego przejazdu dyktatorów ulicami Rzymu 9 maja 1938 r.)
Duce tak bardzo chciał się popisać przed Hitlerem, że podkręcił tempo prac budowlanych – wznoszono gmachy i budowle w stylu faszystowskiej architektury. Jeden z nich, pomnik Mussoliniego, miał sięgać 100 metrów wysokości i zdominować panoramę miasta. Przed wizytą Hitlera włoski rzeźbiarz zdążył jednak ukończyć tylko głowę megaposągu, w której zamierzał umieścić... muzeum. Ukończono natomiast prosty jak polityczna oś Berlin–Rzym i prostacko przejrzysty projekt: aleję prowadzącą do placu św. Piotra w Watykanie. Do tej pory pielgrzymi zmierzający do bazyliki od strony Tybru szli parą równoległych ulic. Obydwie były bardzo wąskie i zabudowane, nie dawały efektownego widoku na gmach świątyni. Na rok przed wizytą Hitlera Mussolini postanowił, że bazylika nie będzie się ukazywać stopniowo, ale odsłoni się z daleka w całej melodramatycznej okazałości. W rezultacie powstała szeroka aleja w stylu nadwornego architekta Hitlera Alberta Speera. Prowadziła wprost do watykańskiego obelisku i fasady bazyliki. Nowa aleja symbolizowała pojednanie między faszystowskim państwem Mussoliniego a centralą Kościoła katolickiego. W swojej nazwie, Via della Conciliazione, upamiętniała bowiem traktaty laterańskie.
Pakt papieża z szatanem
Siedem lat po sławetnym Marszu na Rzym, kiedy zwolennicy niedoszłego nauczyciela podstawówki, na piechotę czy pociągami, w czarnych koszulach, w stylu dzisiejszych kiboli wdarli się do Rzymu, obalając królewskie rządy i wynosząc do władzy Mussoliniego (1922 r.), który zawarł epokową ugodę z Watykanem. Papież Pius XI dzięki traktatom laterańskim stawał się rządcą minipaństewka „wystarczającego papieżom tylko na to, by mogli pochować swoje zwłoki", jak kpił Mussolini, antyklerykał do szpiku kości. Dyktator dorzucał w pakiecie dwie korzyści: wynosił katolicyzm do rangi religii państwowej w Italii, a Watykanowi przekazał sumę 750 mln lirów plus włoskie złoto warte miliard lirów. Ze swojej strony Pius XI uznał państwo włoskie ze stolicą w Rzymie.