Paweł Korczagin jest bohaterem powieści Nikołaja Ostrowskiego „Jak hartowała się stal" (pierwsze wydanie: 1934 r.). Utwór opisujący losy pierwszego pokolenia sowieckiej młodzieży został wydrukowany w niewiarygodnym nakładzie 36 mln egzemplarzy. Na przykładzie Korczagina propagował rewolucyjny zapał i altruistyczną postawę komsomolca, czyli aktywisty Komunistycznego Związku Młodzieży. Oczywiście był to altruizm swoiście pojmowany. Literacki guru był najpierw bolszewickim dywersantem podczas wojny domowej na Ukrainie. Następnie trafił do policji politycznej, aby nieco rozczarowany brakiem społecznego zapału budować potęgę sowieckiego przemysłu za cenę własnego zdrowia. Spowiedź dziecięcia owych czasów zaczyna się i kończy na szpitalnym łóżku. Sparaliżowany Korczagin jest tragicznie samotny, miłość do kobiety poświęcił wszak dla dobra ZSRR.
Komsomolcy gwałciciele
Bohater prozy Ostrowskiego stał się metrycznym wzorcem życiowej postawy sowieckiej młodzieży tak potrzebnej w komunistycznym ustroju. Przecież w 1920 r. Włodzimierz Lenin na zjeździe komsomołu podkreślał, że: „stare społeczeństwo może tylko zniszczyć burżuazyjny kapitalizm. Budować komunizm musi nowe pokolenie wychowane przez bolszewików".
W kilka lat później wtórował mu Józef Stalin: „znaczenie robotniczo-chłopskiej młodzieży wynika z tego, że jest ona żyzną glebą budowy szczęśliwej przyszłości". Dyktator w rozmowach z zachodnimi dziennikarzami dodawał: „mamy radosną i spełnioną młodzież, bo państwo nie szczędzi sił i środków na wychowanie dzieci sowietów".
Tyle oficjalna propaganda, rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Na przełomie lat 20. i 30. XX w. ZSRR wstrząsała fala gwałtów znana jako „czubarowszczyna". Nazwa pochodzi od leningradzkiej uliczki, w której 40 komsomolców zgwałciło młodą chłopkę po raz pierwszy przybyłą do metropolii. I nie był to odosobniony przypadek zezwierzęcania, tylko norma, co podkreślała prasa. Jeśli w 1927 r. tylko moskiewski sąd karny rozpatrywał 546 przypadków gwałtów, to dwa lata później już prawie 900.
Jednak problem nie polegał tylko na skali zwyrodnialstwa. Oskarżonymi byli komsomolcy, którzy ze względu na komunistyczne wychowanie w ogóle nie rozumieli przestępczego znaczenia popełnionych czynów. „Kobieta nie jest człowiekiem, a wszyscy komsomolcy, tak jak my, chcą dochodzić swoich praw i potrzeb seksualnych", twierdził podczas procesu jeden z oskarżonych. Niejaki Fiodor Sołowcew był młodzieżowym działaczem komunistycznym, przekonanym, że właściwa postawa polityczna daje mu prawo dowolnego rozporządzania kobietami.