5 sierpnia 1934 r. o godz. 8 rano do Moskwy wkroczył szkolny dywizjon (odpowiednik batalionu) artylerii. Składał się z rezerwistów, którzy doskonalili umiejętności na poligonach Osoawiachimu. Organizacja paramilitarna o tej nazwie odgrywała ważną rolę. Ówczesna RKKA opierała się na nielicznych jednostkach stałej gotowości. Drugi filar stanowiły formacje terytorialne złożone jedynie z kadry, która szkoliła rekrutów w systemie krótkich kursów. Osoawiachim, do którego oddelegowano tysiące dowódców RKKA różnych szczebli, a przede wszystkim specjalistów technicznych, wypełniał strukturalną lukę. Przygotowywał poborowych, a potem utrwalał ich żołnierskie nawyki.
Zryw Nachajewa
Dywizjon został podporządkowany 1. Proletariackiej Dywizji Strzelców. Był to trzeci filar złożony z pojedynczych, elitarnych oddziałów. Moskiewska dywizja wyposażona w najnowszą broń i zrekrutowana z wzorowych komunistów defilowała przed Stalinem na pierwszomajowych paradach. Tym razem jednak czerwonych gwardzistów czekało nieprzyjemne zaskoczenie. Rezerwistami dowodził absolwent Akademii Wojskowej im. Frunzego Artiom Nachajew. Po wejściu do koszar oficer wydał dywizjonowi rozkaz „baczność", po czym zwrócił się do żołnierzy z dramatycznym apelem. Namawiał podkomendnych, aby z bronią w ręku wystąpili przeciwko „władzy radzieckiej i Stalinowi, którzy nie są żadnymi komunistami, tylko uzurpatorami wpychającymi kraj w nędzę". Wyjaśniał: „Cztery lata walczyliśmy o fabryki dla robotników i ziemię dla chłopów, a dziś wszystko zagarnęła klika złodziei". Nachajew wzburzony pytał: „Towarzysze, gdzie jest wolność słowa i dostatek, które wam obiecano w 1917 roku?!". Zakończył płomiennym hasłem: „Precz ze Stalinem! Niech żyje nowa rewolucja! Do broni!". Choć z tą ostatnią było krucho, gdyż rezerwiści mieli jedynie karabiny.
W tym momencie przekaz staje się sprzeczny. Zryw Nachajewa wymazano z pamięci na 85 lat, a dokumenty archiwalne są nadal niedostępne. Pierwsza z wersji mówi, że tylko kilku żołnierzy posłuchało apelu, lecz zostali rozbrojeni przez własnych towarzyszy. Inne źródła podają, że rebeliantów było sporo i doszło do starcia z plutonem alarmowym. Potyczkę wywołała próba wdarcia się do wartowni, gdzie przechowywano amunicję, granaty i broń maszynową. Odgłosy walki sprowadziły posiłki, które otoczyły i rozbroiły buntowników, aresztując dowódcę dywizjonu. Można zapytać, jakie znaczenie miał beznadziejny gest kilku desperatów. To nie tak – chodziło o wyzwanie rzucone systemowi. Rosja 1934 r. była państwem policyjnym, a władza Stalina wydawała się niepodważalna. Proletariacka dywizja stacjonowała w koszarach suchariewskich, a więc rzut granatem od Kremla. Nie był to również odosobniony przypadek buntu z udziałem wojskowych.
Znienawidzona władza
Już w 1921 r. antybolszewickie powstanie w Kronsztadzie rozpoczęła Flota Bałtycka, uznawana wcześniej za podporę nowego reżimu. Bunt załóg potężnych okrętów liniowych zszokował komunistycznych uzurpatorów. Trzeba było krwawych szturmów oraz ognia ciężkiej artylerii, aby zdławić powstanie i rozstrzelać setki marynarzy.
W 1932 r. powstali Kozacy Kubania. Nie dość, że wychowano ich w zmilitaryzowanym środowisku, to wielu przeszło służbę w RKKA lub jeszcze w carskiej armii. Podzieleni na kilka lotnych oddziałów, szybko zdobyli wojskowe arsenały i na kilka tygodni odcięli zbożowy spichlerz od reszty Rosji.