Pierwszym polskim aktem prawnym ograniczającym posiadanie broni palnej i nakładającym odpowiedzialność z tytułu przechowywania jej bez odpowiedniego pozwolenia był dekret naczelnika państwa z 25 stycznia 1919 r. „o nabywaniu i posiadaniu broni i amunicji". Przewidywał on karę jednego roku pozbawienia wolności oraz grzywnę 5 tys. marek za nielegalne posiadanie broni palnej, amunicji lub materiałów wojskowych. Duża część społeczeństwa polskiego, w tym głównie ziemiaństwo, uznało nowe prawo niepodległej Rzeczypospolitej za kontynuację represyjnych ograniczeń narzuconych przez zaborców po powstaniu styczniowym. Tylko na obszarze zaboru rosyjskiego za posiadanie broni palnej groziła bowiem w najlepszym razie kara wieloletniego więzienia. W praktyce po 1863 r. we wszystkich trzech zaborach jedynie nieliczne bractwa łowieckie miały przywilej gromadzenia broni o zastosowaniu wyłącznie myśliwskim.
Zarówno dekret naczelnika państwa z 1919 r., jak i podobne w swej surowości rozporządzenia: prezydenta Rzeczypospolitej z 27 października 1932 r. czy ministra spraw wewnętrznych z 23 marca 1933 r. i ministra spraw wojskowych z 10 grudnia 1933 r., wpisywały się w modną wówczas w Europie politykę ograniczania wolności obywatelskich, zapoczątkowaną przez bolszewików i faszystów. Jakkolwiek, co warto podkreślić, w Związku Radzieckim zakazano prywatnego posiadania broni palnej dopiero w 1929 r. Nie oznaczało to jednak, że wcześniej leninowski terror zezwalał na dostęp do broni wszystkim obywatelom. W rzeczywistości tylko członkowie RPK(b) – Rosyjskiej Partii Komunistycznej (bolszewików), a po 1925 r. WKP(b) – Wszechzwiązkowej Partii Komunistycznej (bolszewików) mieli prawo do noszenia broni palnej w celu zwalczania reakcji politycznej.
Nie wszyscy obywatele II Rzeczypospolitej byli jednakowo traktowani przez prawo. Sanacja stworzyła elitarny system, w którym przyjaciele Józefa Piłsudskiego mogli się cieszyć przywilejem posiadania broni palnej w domu bez żadnych ograniczeń. Kapitan Armii Krajowej Jerzy Bartnik ps. Magik wspominał, że pierwszy sztucer dostał, gdy miał osiem lat, ponieważ jego ojciec, szanowany legionista, posiadał cały arsenał broni, od myśliwskiej po bojową.
Ten orwellowski podział na gawiedź i elitę, równych i równiejszych wobec prawa, został przeszczepiony do PRL. Komuniści demonizowali posiadanie broni, wmawiając Polakom, że to przejaw niedojrzałości społecznej, awanturnictwa, a wręcz wrogości wobec narodu i państwa. 12 lipca 1946 r. wszedł w życie wydany miesiąc wcześniej dekret o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa, nazwany ze względu na swój niezwykle restrykcyjny charakter małym kodeksem karnym. W art. 4 § 1 za samo posiadanie broni palnej lub amunicji albo wyrabianie ich bez pozwolenia przewidywał on karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż pięć lat, dożywocie lub nawet karę śmierci.
Komunistyczna propaganda pokazywała Amerykę jako współczesny Dziki Zachód, gdzie trup ściele się gęsto na ulicach w biały dzień. Nie przeszkadzało to jednak przedstawicielom przeróżnych formacji i uprzywilejowanym członkom partii na posiadanie prywatnej broni palnej bez specjalnych zezwoleń. Michał Jagiełło, zastępca kierownika Wydziału Kultury Komitetu Centralnego PZPR, wyjawił w rozmowie z Teresą Torańską, że w 1980 r. niemal wszyscy członkowie Komitetu Centralnego PZPR chcieli mieć broń palną w domu. Wielu z nich histerycznie bało się wybuchu „kontrrewolucji" i samosądów ulicznych. Byli to ci sami ludzie, którzy wcześniej deklarowali się jako radykalni przeciwnicy wolnego obrotu bronią.