Lekcja historii: Góra Mojżesza

Był na tej górze osobiście. On, Mojżesz. Przyprowadził tu swój naród na ofiarę Panu. Wrócił po prostu do miejsca, skąd przemówił do niego Wiekuisty, gdzie go powołał i gdzie kazał się zgłosić z rodakami.

Aktualizacja: 25.01.2019 05:09 Publikacja: 24.01.2019 12:34

Położona w południowej części półwyspu Synaj góra Horeb nazywana jest w Biblii i pismach Józefa Flaw

Położona w południowej części półwyspu Synaj góra Horeb nazywana jest w Biblii i pismach Józefa Flawiusza górą Bożą lub Synajem. Obecnie na jej szczycie znajdują się kramiki z pamiątkami dla turystów

Foto: EAST NEWS

Szli do pastwisk pod górą Horeb przez trzy miesiące. U stóp góry spędzili rok cały. Tu rozstawili namioty, a Mojżesz wspiął się na szczyt.

Zastanawiam się, ile razy doznawał uczucia powtórnego stwarzania świata. Raz? Kilka? A może każdego poranka z tych miesięcy spędzonych na szczycie. Widział wschodzące słońce i dumał nad przyszłością swego narodu. Jakie nadać mu prawa, jak zdefiniować cele, jakie podnieść wartości, by zapewnić mu egzystencję? Czy miał świadomość tego, że jego myśli zmienią koleje dziejów całego globu, że z tych idei narodzi się świat, który my znamy? Że bez nich pewnie by nie było setnego pokolenia jego dzieci, którymi jesteśmy? A może ów czas spędził, wpatrując się w obłok, który krył Wiekuistego, i skrzętnie notował patykiem w pamięci wszystkie decyzje i zalecenia, by potem dać je do publicznej wiadomości i kazać spisać. Wtedy nie świty, choćby najbardziej oszałamiające, i nie zachody, choćby najbardziej magiczne, skupiały jego uwagę, ale jedynie skryte za zasłoną mgły oblicze jego Mentora, Pana, Prawodawcy.

Był na górze dwukrotnie. Zanim jednak wstąpił, przestrzegł swoich: „strzeżcie się wstępować na górę albo dotykać się stoku jej, kto by dotknął się stoku jej stracony będzie". Nie dotykali. Ani góry, ani kobiet, co też mieli nakazane. Aż do dnia trzeciego. „I stało się dnia trzeciego, z nastaniem poranku, że były gromy i błyskawice, i obłok gęsty nad górą, i głos trąby potężny bardzo; a zadrżał wszystek lud, który był w obozie. I wyprowadził Mojżesz lud naprzeciw Boga z obozu; a uszykowali się u stóp góry. A góra Synaj dymiła się cała, przeto, iż zstąpił na nią Wiekuisty w ogniu; i wznosił się dym z niej jakoby dym z topieli, i trzęsła się cała góra bardzo. A głos trąby wzmagał się coraz silniej; Mojżesz przemawiał, a Bóg odpowiadał mu gromem. I zstąpił Wiekuisty na górę Synaj, na szczyt góry; i zawezwał Wiekuisty Mojżesza na szczyt góry, i wstąpił Mojżesz".

Wstąpił raz i drugi. Dwa razy po czterdzieści dni. Pierwsze tablice z prawem, jakie otrzymał, stłukł w przypływie szaleństwa, kiedy nakrył swoich rodaków celebrujących złotego cielca. Wyjaśnienie było rzekomo przekonujące; oto poszedłeś na górę, zostawiłeś nas, nie wiedzieliśmy, co z tobą, ulaliśmy cielca i modliliśmy się do niego. Mojżesz dostał pasji. Pchnął na lud uzbrojonych lewitów, by zabijali, kogo się da, by tą ofiarą odkupić gniew Pana. Cielca „spalił w ogniu i starł go w proch, a rozsypawszy po wodzie, napoił nią synów Izraela".

Pewnie czegoś się nauczyli, pewnie gorzki smak owego złotego zdroju skrzepł jak krew na ich wargach, bo nigdy więcej cielca ani żadnego przedstawienia bóstw już nie czynili. Wrócił Mojżesz na Horeb raz jeszcze i zniósł drugi komplet tablic wraz z tysiącem szczegółowych przepisów i nakazów. Szczegółowych tak bardzo, że zapierają dech po dziś dzień. Wybrał skrybów, którzy spisywali prawo. Wybrał rzemieślników, którzy budowali ołtarz i arkę. Na ich zdobienia, złote cheruby, pierścienie i okucia poszło całe wyniesione z Egiptu złoto. W arce znalazły się tablice, laska Arona i dzban z manną.

Oto mieli więc Hebrajczycy swoje święte prawo i swojego patriarchę. Konstytucja narodu wsparta była na solidnych fundamentach. Mijał rok 1444 przed Chrystusem, choć nikt pod Horebem nie miał wtedy pomysłu, że ten się kiedyś narodzi.

Szli do pastwisk pod górą Horeb przez trzy miesiące. U stóp góry spędzili rok cały. Tu rozstawili namioty, a Mojżesz wspiął się na szczyt.

Zastanawiam się, ile razy doznawał uczucia powtórnego stwarzania świata. Raz? Kilka? A może każdego poranka z tych miesięcy spędzonych na szczycie. Widział wschodzące słońce i dumał nad przyszłością swego narodu. Jakie nadać mu prawa, jak zdefiniować cele, jakie podnieść wartości, by zapewnić mu egzystencję? Czy miał świadomość tego, że jego myśli zmienią koleje dziejów całego globu, że z tych idei narodzi się świat, który my znamy? Że bez nich pewnie by nie było setnego pokolenia jego dzieci, którymi jesteśmy? A może ów czas spędził, wpatrując się w obłok, który krył Wiekuistego, i skrzętnie notował patykiem w pamięci wszystkie decyzje i zalecenia, by potem dać je do publicznej wiadomości i kazać spisać. Wtedy nie świty, choćby najbardziej oszałamiające, i nie zachody, choćby najbardziej magiczne, skupiały jego uwagę, ale jedynie skryte za zasłoną mgły oblicze jego Mentora, Pana, Prawodawcy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Stanisław Ulam. Ojciec chrzestny bomby termojądrowej, który pracował z Oppenheimerem
Historia
Nie tylko Barents. Słynni holenderscy żeglarze i ich odkrycia
Historia
Jezus – największa zagadka Biblii
Historia
„A więc Bóg nie istnieje”. Dlaczego Kazimierz Łyszczyński został skazany na śmierć
Historia
Tadeusz Sendzimir: polski Edison metalurgii