Brutalnie przerwana prezydentura Jamesa A. Garfielda

Wydawało się, że zabójstwo Lincolna jest taką traumą dla młodego narodu, że zamach na prezydenta nigdy już się nie powtórzy. Niestety, koszmar powrócił zaledwie 16 lat później.

Publikacja: 17.01.2019 18:00

?2 lipca 1881 r. Charles J. Guiteau przeprowadził zamach na prezydenta Jamesa Garfielda

?2 lipca 1881 r. Charles J. Guiteau przeprowadził zamach na prezydenta Jamesa Garfielda

Foto: BIBLIOTEKA KONGRESU USA

Prezydentura Jamesa Abrama Garfielda przypadła na okres szybkiej industrializacji Ameryki. Świat zdawał się zmieniać w oszałamiającym tempie. Nadeszła epoka wielkich rekinów finansowych, takich jak John D. Rockefeller, Andrew Carnegie czy J.P. Morgan, którzy skupili w swoich rękach niewyobrażalne bogactwo i kapitał przemysłowy. W 1870 r. John D. Rockefeller wraz ze swoim bratem Williamem Rockefellerem założyli w Ohio niewielką spółkę naftową znaną jako Standard Oil Company. Po zaledwie dziesięciu latach ta z początku niewielka firma wydobywcza zamieniła się w najpotężniejszą korporację paliwową świata przerabiającą powyżej 90 proc. światowego wydobycia ropy naftowej.

Trzy najbogatsze rody

Rockefellerowie stali się bajecznie bogaci. Niemal w tym samym czasie, kiedy bracia Rockefellerowie zakładali swoją spółkę naftową, pewien 33-letni amerykański finansista, John Pierpont Morgan, wraz z Anthonym Josephem Drexelem założyli Bank Drexel, Morgan & Co. 14 lat później Morgan był tak bogaty, że kupił zrujnowane linie kolejowe, które zamienił w jedną z największych linii transportowych Ameryki, a w 1901 r. odkupił za astronomiczną wówczas kwotę 480 mln dolarów od amerykańskiego przemysłowca szkockiego pochodzenia Andrew Carnegiego (który rozpoczął przygodę z biznesem, tworząc linie telegraficzne podczas wojny secesyjnej) kompanię stalową Carnegie Steel Corporation i przekształcił ją w monopolistyczny trust akcyjny o nazwie United States Steel Corporation. Zanim się to jednak stało, w dwóch ostatnich dekadach XIX w. ci ludzie stworzyli najpotężniejsze trio przemysłowo-finansowe wszech czasów. I to oni realnie rządzili Ameryką w czasie dwóch ostatnich dekad XIX w., wywierając niewyobrażalny wpływ na gospodarkę, ale także na naukę, kulturę i politykę.

Tworzyli fundacje naukowe i kulturowe. Jako pierwsi zakładali parki narodowe na ogromnych przestrzeniach, które kupowali za ułamek swoich rocznych dochodów. Nieformalnie należały do nich zarówno wielkie miasta, w których mieli wykupione całe ulice i dzielnice, jak i senne, prowincjonalne amerykańskie miasteczka. To oni tak naprawdę decydowali, a nie Biały Dom czy Kongres, gdzie zostaną wysłane wojska amerykańskie w ochronie ich interesów. Poprzez niezwykle złożoną sieć powiązań finansowo-biznesowych trzymali partie polityczne, organizacje społeczne, stanowe legislatury, Kongres i Biały Dom w swoich kieszeniach. Mogli wywoływać kryzysy gospodarcze, ale byli też ostatnią deską ratunku dla rządu, kiedy finansom publicznym groziła katastrofa. Do nich należały większe i mniejsze banki, które emitowały dolara. I to oni mieli w przyszłości stworzyć System Rezerwy Federalnej, która przejęła w XX i XXI w. całkowitą kontrolę nad pieniądzem i rezerwami złota w Ameryce.

To ci trzej mężczyźni jak nikt inny kształtowali kierunki rozwoju gospodarczego poprzez potężne naciski na giełdę papierów wartościowych. Ale budowali także teatry i wspierali kulturę, kupowali gazety, kontrolowali przemysł telegraficzny, tworzyli sieci maklerskie oplatające giełdy na całym świecie, kupowali bajeczne latyfundia w Ameryce Środkowej i Południowej, kształtowali rozwój handlu morskiego i decydowali o kierunkach rozwoju naukowego, finansując uczelnie i instytuty badawcze. Dość przypomnieć, że Rockefellerowie wsparli w 1892 r. zbudowany z ich inicjatywy Uniwersytet Chicagowski olbrzymią kwotą 600 tys. dolarów, a w 1913 r. utworzył Fundację Rockefellerów z bajecznym kapitałem założycielskim 250 mln dolarów.

Zanim jednak Rockefeller, Morgan i Carnegie stali się największymi filantropami w historii Ameryki, byli agresywnymi kapitalistami, których początki działalności biznesowej przypadły na okres prezydentury Rutherfoda Bircharda Hayesa, Jamesa Abrama Garfielda i Chestera Alana Arthura. I to o tym drugim prezydencie jest ta opowieść.

?James A. Garfield piastował urząd 20. prezydenta USA przez zaledwie 199 dni. Zmarł 19 września 1881

?James A. Garfield piastował urząd 20. prezydenta USA przez zaledwie 199 dni. Zmarł 19 września 1881 r. w wyniku ran zadanych mu przez Charlesa J. Guiteau

BIBLIOTEKA KONGRESU USA

Ostatni prezydent urodzony w chacie z bali

James Abram Garfield urodził się 19 listopada 1831 r. w jednoizbowej chacie na przedmieściach miejscowości Orange, w stanie Ohio, jako najmłodsze z pięciorga dzieci Abrama i Elizy Garfieldów. Rodzina ojca 20. prezydenta USA pochodziła z Nowej Anglii. Garfieldowie z dumą podkreślali, że są potomkami Edwarda Garfielda, który przybył do Ameryki z Anglii już w 1630 r., a więc należał do jednych z pierwszych europejskich osadników w Nowym Świecie.

Ojciec przyszłego prezydenta, Abram Garfield, urodził się w nowojorskim mieście Worcester. Kiedy ukończył 20 lat, postanowił wyjechać do Ohio w poszukiwaniu swojej ukochanej z dzieciństwa, Mehitabel Ballou. Gdy jednak przyjechał do Ohio, okazało się, że dziewczyna ma już męża. Zamiast więc z Mehitabel, Abram ożenił się z jej siostrą, Elizą. Państwo Garfield żyli w ubóstwie, ale mimo trudności życiowych byli kochającym się i wiernym sobie małżeństwem. James Garfield był ich najmłodszym i najukochańszym dzieckiem.

Abram był ubogim farmerem, który dorabiał jako kopacz kanałów wodnych. Dopóki żył ojciec, rodzina jakoś wiązała koniec z końcem. W 1833 r., kiedy Jimmy miał zaledwie dwa latka, Abram Garfield zmarł na zapalenie płuc, które złapał podczas gaszenia pożaru w pobliskim lesie. Poszukująca pocieszenia matka wstąpiła do grupy nazywającej się Kościołem Chrystusa. Ta społeczność dała jej silne wsparcie, kiedy musiała wychowywać syna i spłacać farmę. Dziewięć lat później Eliza ponownie wyszła za mąż. Jej najstarszy syn Thomas wyjechał do Michigan, gdzie przy pracy sezonowej zarobił 75 dolarów. Za te pieniądze Garfieldowie postanowili zbudować nowy dom. Mały James szybko nauczył się stolarki, dzięki czemu pomagał bratu i dorabiał przy różnego typu pracach w okolicy.

Chłopiec praktycznie nie chodził do szkoły. Tym bardziej należy podziwiać jego niezwykłą determinację w zdobywaniu wiedzy na własną rękę. W dzisiejszych czasach, kiedy ciągle debatuje się nad poziomem edukacji i szkolnictwa, warto przypomnieć sobie takich ludzi jak James Garfield, którzy w każdej wolnej chwili pochłaniali wszystkie książki, jakie szczęśliwym trafem wpadały w ich ręce. Pod wpływem książek o podróżach morskich postanowił w 1848 r. dotrzeć do morza, aby zaokrętować się na statku. Miał zaledwie 17 lat i ani centa w kieszeni. Żeby zarobić na podróż, zatrudnił się jako kopacz przy budowie kanału Ohio. Niestety, do morza nie dotarł. Jego podróż skończyła się w Pittsburghu, skąd wrócił do Ohio całkowicie wyczerpany i bez centa w kieszeni. To doświadczenie oduczyło go młodzieńczej brawury, ale jednocześnie stanowiło ważny element poznania własnego kraju i problemów jego mieszkańców.

Człowiek wielu talentów

Dopiero w wieku 18 lat James Garfield rozpoczął regularną naukę w Geauga Seminar – szkole średniej o charakterze seminarium duchownego dla baptystów. Przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych był człowiekiem głęboko religijnym. Często sięgał po Biblię i cytował jej fragmenty podczas rozmów z przyjaciółmi. Bez wątpienia wyróżniał się talentem oratorskim, co w połączeniu z głęboką religijnością czyniło go wspaniałym kaznodzieją. Był bardzo zdolnym uczniem. Przez rok pracował nawet jako nauczyciel kolegów z młodszych roczników.

James Garfield nigdy nie bał się ciężkiej pracy. Należał do Kościoła Wyznawców Chrystusa (Disciples of Christ), którego wspólnota głosiła zgodną z etyką protestancką apoteozę pracy jako środka ku zbawieniu. Dlatego w letnie wakacje zawsze ciężko pracował na farmie, a w czasie roku szkolnego dorabiał jako woźny. Dzięki własnej zaradności zaoszczędził pieniądze na studia w prestiżowym William College w Massachusetts. W 1856 r. powrócił do Ohio jako człowiek znakomicie wykształcony. Mimo że nie był profesorem, już rok później otrzymał propozycję objęcia stanowiska rektora lokalnej uczelni Western Reserve Electric Institute. Jednak o poziomie jego wszechstronnej wiedzy świadczy fakt, że prowadził wykłady z łaciny, historii i filozofii oraz z matematyki wyższej, literatury angielskiej i retoryki. Ten ostatni przedmiot był jego pasją. Ludzie, którzy mieli okazję słuchać wykładów Jamesa Garfielda, podkreślali w swoich wspomnieniach, że miał niezwykle ciepły i melodyjny głos, a jego wykłady oraz płomienne kazania religijne urzekały słuchaczy.

W czasie kiedy był rektorem WREI, zaczął się spotykać z młodszą od niego o rok uczennicą szkoły Geauga Academy w hrabstwie Meigs, 26-letnią Lucretią Rudolph. Rok później, 11 listopada 1858 r., wzięli ślub, który zapoczątkował ich niezwykle zgodne i szczęśliwe, trwające 21 lat małżeństwo. Owocem tego związku było siedmioro dzieci. Jednak los wyznaczył Lucretii Rudolph Garfield smutną rolę. Jako druga z pierwszych dam Ameryki miała zostać wdową na skutek zamachu na życie męża.

Przyszła pierwsza dama Ameryki urodziła się w 1832 r. na farmie w Garretsville w stanie Ohio w niezamożnej rodzinie Zebulona Rudolpha. Po studiach na Western Reserve Electric Institute (obecnie Hiram College) podjęła pracę jako nauczycielka. Jak na córkę ubogiego farmera była osobą znakomicie wykształconą. Znała doskonale grekę i łacinę, ale nie gorzej mówiła po francusku, hiszpańsku i niemiecku. James Garfield był jej wykładowcą. Po pierwszym wykładzie przypomniała mu, że byli przyjaciółmi w dzieciństwie. Doskonale do siebie pasowali.

W czasie kampanii wyborczej 1880 r. prezydent Rutherford Hayes tak opisał osobowość kandydata na prezydenta Jamesa Garfielda: „wywodząc się ze skromnego środowiska i dzięki ciężkiej pracy oraz wrodzonym talentom, osiągnąwszy wysokie stanowisko, ma w tej sferze większe zasługi niż jakikolwiek inny prezydent, wliczając Abrahama Lincolna".

Kaznodzieja, żołnierz i polityk

Pod koniec lat 50. XIX w. James Garfield stał się znanym na cały kraj kaznodzieją, który uczestniczył w ożywionej debacie na temat teorii ewolucji. W tym czasie do Ameryki przyjechał z serią wykładów o ewolucjonizmie wybitny angielski biolog John Denton. Dla głęboko religijnego społeczeństwa amerykańskiego jego poglądy były wstrząsające. Kiedy Denton odwiedził Ohio, kaznodzieja James Garfield postanowił rzucić mu wyzwanie. Jednak w przeciwieństwie do innych homilistów Garfield dokładnie przestudiował prace Karola Darwina i poglądy głoszone przez Johna Dentona. Z tym drugim przeprowadził słynną debatę, która trwała aż pięć dni. Sala mieszcząca tysiąc słuchaczy była szczelnie wypełniona. Garfield wygłosił tak płomienną mowę religijną, że nawet sam Denton przyznał, że był on najtrudniejszym adwersarzem, jakiego dotychczas spotkał. Dyskusja wzbudziła ogromne zainteresowanie mediów krajowych. Na fali ogromnego sukcesu Garfield postanowił odbyć podróż z cyklem wykładów zatytułowanych „Religia i geologia". Z dzisiejszego punktu widzenia uznalibyśmy jego poglądy za bardzo naiwne. Wówczas jednak cieszyły się ogromną popularnością, którą dostrzegli przywódcy Partii Republikańskiej. Garfield nie tylko głosił, że wszechświat i rządzące nim prawa są dziełem Stwórcy, ale przede wszystkim, że wszyscy ludzie są równi. Przemawiał w kościołach, szkołach, bibliotekach i w ratuszach. Nienawidził niewolnictwa i nie ukrywał swojej pogardy dla niewolniczego ustroju Południa. W 1859 r., mając zaledwie 29 lat, został mianowany stanowym senatorem w izbie wyższej parlamentu Ohio i członkiem najwyższych władz Partii Republikańskiej w tym stanie. Rok później uzyskał samodzielną licencję prawniczą.

Jego życie, podobnie jak setek tysięcy innych Amerykanów, całkowicie się zmieniło, kiedy wybuchła wojna domowa. Głoszący miłość bliźniego kaznodzieja włożył mundur, i to od razu z epoletami podpułkownika. Mimo że nie miał żadnego doświadczenia wojskowego, w krótkim czasie awansował do stopnia pułkownika i dowódcy 42. pułku piechoty w Ohio, który składał się głównie z jego studentów. Chociaż nie był zawodowym żołnierzem, wykazał się niemałym bohaterstwem w czasie bitwy pod Middle Creek w Kentucky, pokonując oddziały nie byle kogo, bo samego generała Humphreya Marshalla, który był wybitnym absolwentem Akademii Wojskowej w West Point. Te niezwykłe zdolności dowódcze Garfielda zostały od razu dostrzeżone przez sztab generalny. 11 stycznia 1862 r. niedawny spokojny nauczyciel akademicki i pobożny kaznodzieja został mianowany generałem brygady. W tym samym roku dowiódł w czasie bitwy pod Shiloh, że ten awans mu się naprawdę należał.

Bohater wojenny

Pod koniec 1862 r. James Garfield zachorował i wyjechał na urlop zdrowotny. W tym czasie, we wrześniu 1862 r., republikanie z Ohio uznali Jamesa Garfielda za najgodniejszego reprezentowania ich partii w Izbie Reprezentantów Kongresu USA. Garfield zwyciężył w wyborach i zdobył mandat, ale oświadczył, że póki trwa wojna, nie zamierza wyjeżdżać do Waszyngtonu, ale wraca na front, żeby kontynuować służbę ojczyźnie. Niezwykłe jest, jak ten człowiek bez elementarnego przeszkolenia wojskowego błyskawicznie uczył się wojskowego rzemiosła. W lutym 1863 r. został mianowany szefem sztabu armii dwugwiazdkowego generała majora Williama Starke'a Rosecransa.

Rosecrans był absolwentem West Point i zdawał się górować wiedzą nad szefem swojego sztabu. Jednak w bitwie pod Chickamauga popełnił wiele błędów, które stały się powodem antagonizmu między tymi dwoma generałami. „Kiedy Garfield przybył do mojej kwatery, muszę przyznać, byłem uprzedzony do niego. Uważałem go za kaznodzieję, który rozpoczął karierę polityczną. Kiedy jednak bliżej go poznałem, polubiłem go" – wspominał w swoich pamiętnikach głównodowodzący Armii Cumberlandu. Mimo tej deklaracji Rosecrans stale kopał dołki pod Garfieldem. Wiele lat po wojnie, w czasie kampanii wyborczej, często występował na wiecach Partii Demokratycznej. Niechęć Rosecransa nie przeszkodziła jednak Garfieldowi awansować do stopnia dwugwiazdkowego generała majora. 5 grudnia 1863 r. opuszczał armię jako bohater wojenny.

Teraz wreszcie mógł zasiąść w Izbie Reprezentantów. Swój mandat pełnił przez kolejne 17 lat, aż do 1880 r. Na Kapitolu związał się z radykalnym skrzydłem Partii Republikańskiej, która postawiła w stan oskarżenia o korupcję następcę Abrahama Lincolna, prezydenta Andrew Johnsona. Garfield rzadko zabierał głos w sali obrad Izby Reprezentantów. Jego głos wybrzmiewał dopiero w niedziele, kiedy wygłaszał płomienne kazania w waszyngtońskich kościołach.

Ze względu na swoją krystaliczną uczciwość został wybrany na członka komisji badającej prawidłowość wyboru prezydenta Rutherforda B. Hayesa, który podobnie jak Garfield pochodził z Ohio. Komisja uznała, że wybory przebiegły zgodnie z planem, a Garfield, który poparł prezydenta, stał się jego silnym stronnikiem w Kongresie. W zamian za udzielenie pomocy prezydentowi legislatura Ohio wybrała w styczniu 1880 r. Garfielda na senatora. Jego kadencja miała się rozpocząć 4 marca 1881 r. Jednak Garfield nigdy w Senacie nie zasiadł, ponieważ 8 czerwca 1880 r. został mianowany kandydatem Partii Republikańskiej na prezydenta.

Kandydat republikanów

Delegaci na Narodową Konwencję Republikańską uznali Jamesa Garfielda za najbardziej uczciwego polityka w kraju. Ciekawostką jest, że on sam był przewodniczącym delegacji stanu Ohio i wcale nie spodziewał się nominacji, którą otrzymał dopiero w 35. głosowaniu delegatów. Dla Partii Republikańskiej, która dopiero co straciła przewagę w Izbie Reprezentantów, sprawa zwycięstwa w wyścigu do Białego Domu miała znaczenie nadrzędne. Od 1860 r. w Białym Domu zasiadali niemal wyłącznie prezydenci republikańscy. Przegrana oznaczałaby wielką porażkę prestiżową. Republikanie nie dokonywali wielkich reform, byli zachowawczy, aczkolwiek politycznie skuteczni. Słynny rysownik Thomas Nast skarykaturował republikanów jako powolnego aczkolwiek bardzo lojalnego słonia. Rysunek ten tak spodobał się władzom partii, że uczyniły go swym logo, które jest stosowane do dzisiaj.

W czasie kampanii wyborczej demokraci próbowali uwikłać Garfielda w afery korupcyjne rządu Ulyssesa Granta. Nie zdołali jednak znaleźć żadnych poszlak wiążących tego polityka z byłym prezydentem. W wyścigu do Białego Domu demokraci wystawili przeciwko Garfieldowi bohatera wojny secesyjnej, generała Winfielda Hankocka, którego sam Grant nazywał w czasie wojny „wielkim żołnierzem".

Wybory 1880 r. wzbudziły wielkie emocje społeczne. Ameryka stała się krajem dwóch partii politycznych, które całkowicie zdominowały scenę polityczną. Czasy koalicji kilku stronnictw minęły bezpowrotnie. Nawet prasa relacjonowała wyłącznie walkę Garfielda z Hancockiem, zbywając milczeniem kandydatów innych partii. 2 listopada 1880 r. przy urnach wyborczych zjawiło się aż 78 proc. osób uprawnionych do głosowania. Wynik był niezwykle wyrównany. Na Jamesa Garfielda głosowało 4 446 158 wyborców, a na Winfielda Hancocka 4 444 260. Mimo że głosy różniły się marginalnie stosunkiem 48,27 proc. do 48,25 proc., to różnica w głosach elektorskich była jednak znacząca: 214 do 155 na korzyść Garfielda.

Klątwa Tenskwatawa

4 marca 1881 r. 49-letni James Garfield został zaprzysiężony na 20. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Tuż przed uroczystością nad Waszyngton napłynęła niespodziewanie wielka burza śnieżna. Zdawało się, że sama natura przepowiadała, iż ta prezydentura będzie krótka, burzliwa i tragicznie się skończy. Rozpowszechniona w Ameryce legenda mówi, że indiański wódz plemienia Szaunisów, Tenskwatawa (zwany także prorokiem), rzucił w zemście za śmierć swojego brata w bitwie pod Tippecanoe klątwę na prezydenta Harrisona i przyszłych mieszkańców Białego Domu. Tenskwatawa miał ogłosić, że każdy prezydent wybrany w roku kończącym się cyfrą zero umrze przed zakończeniem swojej kadencji. Nie ma żadnych dokumentów historycznych, które potwierdzałyby takie słowa indiańskiego wodza, ale zdumiewające jest, że przez następne 120 lat prezydenci wybrani w roku kończącym się na cyfrę zero umierali podczas sprawowania urzędu. Pierwszym z nich był właśnie zwycięzca spod Tippecanoe, William Henry Harrison, który zmarł w Białym Domu, a ostatnim wybrany w 1960 r. John F. Kennedy, zastrzelony w Dallas. Dopiero wybrany w 1980 r. Ronald Reagan, mimo bardzo poważnych ran odniesionych w zamachu, żył jeszcze kilka lat po opuszczeniu Białego Domu.

2 lipca 1881 r. prezydent James Garfield planował wyjazd do Nowej Anglii, gdzie chciał pokazać synom swoją uczelnię William College i wziąć udział w uroczystościach Dnia Niepodległości (4 lipca). Nie zdążył jednak opuścić stolicy. Na dworcu w Waszyngtonie podszedł do niego 40-letni prawnik Charles Julius Guiteau. Mężczyzna zaszedł prezydenta od tyłu, krzyknął: „Jestem Stalwart (konserwatysta republikański – przyp. red.) i obecnie Arthur jest prezydentem", po czym dwukrotnie strzelił prezydentowi w plecy. Podczas późniejszego procesu o zabójstwo głowy państwa twierdził, że Bóg kazał mu zamordować Garfielda. Pierwsza kula zatrzymała się na grubym płaszczu prezydenta, ale druga utkwiła mu między żebrami w plecach. Garfield został natychmiast przewieziony do Białego Domu. Przez kolejne dwa miesiące prezydent leżał w łóżku, walcząc z zakażeniem wywołanym przez tkwiącą w plecach kulę, której lekarze nie byli w stanie wyjąć. 6 września 1881 r. na prośbę prezydenta wywieziono go nad morze, gdzie liczono, że klimat pomoże mu wyzdrowieć. Prawdopodobnie powstała cysta, która wywołała zakażenie krwi. Prezydent James Garfield zmarł 13 dni później w straszliwej agonii.

Był prezydentem przez zaledwie 199 dni, z czego dwa ostatnie miesiące swojej prezydentury spędził na łożu śmierci. Jego prezydentura nie zdążyła się wyróżnić niczym specjalnym, choć należy pamiętać, że pragnął społeczeństwa równego pod każdym względem. Opinia publiczna była tak wstrząśnięta tym zabójstwem, że postanowiono zrobić aż trzy uroczystości pogrzebowe: w Elbron, w Waszyngtonie i w Cleveland, gdzie James Garfield spoczął na miejscowym cmentarzu. Jego zabójca, Charles Julius Guiteau, został skazany na śmierć i powieszony. Lucretia Rudolph Garfield przeżyła męża o 36 lat. Zmarła 14 marca 1918 r.

Prezydentura Jamesa Abrama Garfielda przypadła na okres szybkiej industrializacji Ameryki. Świat zdawał się zmieniać w oszałamiającym tempie. Nadeszła epoka wielkich rekinów finansowych, takich jak John D. Rockefeller, Andrew Carnegie czy J.P. Morgan, którzy skupili w swoich rękach niewyobrażalne bogactwo i kapitał przemysłowy. W 1870 r. John D. Rockefeller wraz ze swoim bratem Williamem Rockefellerem założyli w Ohio niewielką spółkę naftową znaną jako Standard Oil Company. Po zaledwie dziesięciu latach ta z początku niewielka firma wydobywcza zamieniła się w najpotężniejszą korporację paliwową świata przerabiającą powyżej 90 proc. światowego wydobycia ropy naftowej.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Tortury i ludobójstwo. Okrutne zbrodnie Pol Pota w Kambodży
Historia
Kobieta, która została królem Polski. Jaka była Jadwiga Andegaweńska?
Historia
Wiceprezydent, który został prezydentem. Harry Truman, część II
Historia
Fale radiowe. Tajemnice eteru, którego nie ma
Historia
Jak Churchill i Patton olali Niemcy