za noc, za dzień, doczekasz się,
wstanie świt”.
Był rok 1964, gdy Edmund Fetting po raz pierwszy zaśpiewał balladę „Nim wstanie dzień”, napisaną specjalnie dla niego przez Agnieszkę Osiecką (do muzyki Krzysztofa Komedy), która rozpoczyna film Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego „Prawo i pięść”. Dla Fettinga ten świt nastał znacznie wcześniej.
W poszukiwaniu własnej drogi
Zanim wybrał ścieżkę aktorską, zakochał się w muzyce jazzowej. Dzięki bratu pianiście nauczył się gry na fortepianie i akordeonie. W 1947 r. założył zespół jazzowy Marabut, który wraz z nim współtworzyli: Jerzy Herman, Wojciech Piętowski, Mirosław Ufnalewski, Zenon Woźniak, Andrzej Zborski, Antoni Zdanowicz. Występowali m.in. w warszawskiej siedzibie YMCA przy ul. Marii Konopnickiej 6, a zapowiadał ich... Leopold Tyrmand. Niestety, w 1949 r. Związek Młodzieży Chrześcijańskiej Polska YMCA został uznany przez władze komunistyczne za „narzędzie burżuazyjno-faszystowskiego wychowania, popierane przez zagranicznych mocodawców i sanacyjne czynniki rządzące”. Zakazano działalności organizacji, a jej majątek znacjonalizowano.
Ponieważ Fetting nieźle grał na fortepianie, był przystojny i miał ciepły głęboki tembr głosu, a także zawsze ciągnęło go do teatru, postanowił zostać aktorem. Ale ludzie teatru nie od razu się na nim poznali. „Wyleciał” ze szkoły teatralnej, a profesor Aleksander Zelwerowicz powiedział mu: „Pan się do teatru nie nadaje, bo pan jest zbyt smutny”. Fetting nie zraził się tą oceną i nie poddał – egzamin aktorski zdał eksternistycznie w warszawskiej PWST w 1951 r. Grał już nawet wcześniej, tyle że nie w stolicy, a na deskach Teatru Ziemi Opolskiej. Notabene 3 listopada minęło 71 lat od jego debiutu w sztuce Companeesa „Przyjaciel przyjdzie wieczorem” w reżyserii Zbigniewa Koczanowicza.
Zaczynał od epizodów i ról drugoplanowych – przez dwa sezony w Opolu wystąpił w kilkunastu sztukach. W 1952 r. przeniósł się do Kalisza, do Teatru im. Bogusławskiego. Tam nie tylko występował na scenie, ale też asystował reżyserom. Potem były trzy sezony na deskach Teatru Jaracza i Nowego w Łodzi. Nim dobiegł trzydziestki, przeniósł się do gdańskiego Teatru Wybrzeże, gdzie pod okiem Zygmunta Hübnera rozwijał swoje umiejętności aktorskie. To w spektaklach reżyserowanych przez Hübnera został dostrzeżony i doceniony przez krytyków, m.in. Aleksander W. Kral na łamach „Teatru” napisał: „Edmund Fetting, który mocno mnie zainteresował jako Benko w »Makbecie«, w »Zbrodni i karze« mógł niemal zachwycić. Był niespodzianką aktorską przedstawienia, które Raskolnikow istotnie prowadził, nie schodząc niemal ze sceny. Idealny w sylwetce zewnętrznej, o napiętych gorączką nerwach, dynamiczny, chorobliwie skupiony, a jednocześnie rozdygotany wewnątrz i wybuchowy – potrafi przetransponować genialną analizę Dostojewskiego na gest, nerwowy odruch, rytm kroku, spojrzenia, ruchy głowy czy wreszcie poszczególne intonacje”.