Ambicja i medycyna. Jak ukrywano udar Woodrowa Wilsona

Podobno, żeby rozśmieszyć Pana Boga, wystarczy pokazać mu swoje plany na przyszłość.

Publikacja: 10.12.2020 21:00

Tzw. wielka czwórka konferencji pokojowej w Paryżu, 1919 r. Od lewej: David Lloyd George, Vittorio E

Tzw. wielka czwórka konferencji pokojowej w Paryżu, 1919 r. Od lewej: David Lloyd George, Vittorio Emanuele Orlando, Georges Clemenceau i Woodrow Wilson

Foto: Edward N. Jackson/US Army Signal Corps

Historycy nie znają dokumentów świadczących o reakcji Niebios na Ligę Narodów Wilsona, ale sądząc z późniejszych wypadków, styczeń 1918 r. był w raju wyjątkowo wesołym miesiącem.

Projekt spełniał marzenia każdej kandydatki do korony Miss stanu Wisconsin, obiecując wieczny i powszechny pokój, równość i sprawiedliwość na świecie, pomijając tylko głód i choroby. Adekwatnie do idealizmu autora, Woodrow Wilson został politycznym celebrytą swojej epoki, większym niż JFK i Barack Obama razem wzięci, zanim ktokolwiek sprawdził jego obietnice w działaniu. Jeszcze nie wysechł atrament pod traktatem wersalskim, a dano Wilsonowi Nagrodę Nobla za ocalenie świata przed przyszłymi wojnami. I chociaż świat go uwielbiał, europejski sukces stał się największym kłopotem 28. prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Woodrow Wilson tyle walczył o zwycięstwo za oceanem, że zaniedbał poparcie we własnym kraju. Może tak nawykł do monarszego traktowania w Paryżu, że uznał się Królem Słońce także nad Potomakiem? Tak czy owak, zlekceważył istnienie Senatu, bez którego ratyfikacja traktatów nie była możliwa. Potrzebował dwóch trzecich głosów, a nie miał nawet bezwzględnej większości, napytawszy sobie wrogów we własnej partii.

Opór przeciw Lidze Narodów przykrywał osobistą niechęć wobec Wilsona, ale nie brakło merytorycznych powodów sprzeciwu. Istniały obawy przed utratą suwerenności, choćby w zawieraniu traktatów, handlu i arbitrażu, a największą wrogość budził nowy system bezpieczeństwa grożący automatycznym wplątaniem USA w wojnę. Stąd najwścieklejszy atak na Ligę Narodów pochodził od weteranów, a inni chętnie korzystali z okazji.

Jednak sprzeciw nie był totalny i bezwarunkowy. Część opozycji, wystarczająca do przepchnięcia traktatu, oferowała poparcie za poprawkę gwarantującą Senatowi wyłączność decydowania o wojnie. Tyle że najmniejszy choćby kompromis wpychał Wilsona w pułapkę, jaką sam pod sobą wykopał. Przecież to on przekonał Europę, żeby statut Ligi Narodów był integralną częścią traktatu. Przez to USA nie mogły zakończyć wojny z Niemcami, odkładając problematyczne kwestie Ligi Narodów na później, bo zmiana choćby przecinka wymagała nowego otwarcia negocjacji z każdym sygnatariuszem. Jak na kraj aspirujący do roli mocarstwa, wyglądało to mało poważnie, podobnie jak przywództwo samego Wilsona.

Prezydent odrzucił wyciągniętą rękę. Żeby ukryć bezradność, wrzesień 1919 r. zmitrężył w prezydenckim wagonie, skarżąc się narodowi w każdym napotkanym miasteczku. Tak go to wyczerpało, że po kilkunastu tysiącach kilometrów w podróży upadł ze zmęczenia gdzieś w Kolorado. Chociaż podróż przerwano, 2 października żona znalazła prezydenta bez oznak życia w prywatnej łazience. Wbrew obawom lekarza Wilson przeżył, ale udar pozbawił go wzroku, mowy oraz sparaliżował lewą część ciała.

Rzecz jasna, prezydent nie mógł pełnić obowiązków w tym stanie, ale rezygnacji również nie złożył. Po prostu – o udarze nikomu nie powiedziano. Otoczenie – przez co trzeba rozumieć kilka najbliższych osób – ukryło chorobę Wilsona na wiele miesięcy, aż do ustąpienia z urzędu w 1921 r. Zadziwiający pokaz konspiracji na szczytach władzy, a osobliwie w kraju wolnej prasy i informacji. Zarazem ciekawy przyczynek do rozważań, jak komunistyczne satrapie mogły trzymać w tajemnicy śmierć ukochanych przywódców, dysponując policją polityczną i gułagami.

Chorobę dało się ukryć przed opinią publiczną, a nawet członkami rządu Wilsona, z których kilku nie miało pojęcia, gdzie się podział i co robi prezydent. Posiedzenia gabinetu wznowiono dopiero, gdy szef wstał z wózka i mógł posługiwać się laską. Wedle pogłosek bardzo wiarygodnych to żona Wilsona (co sama potwierdziła), przejęła obowiązki męża, łącznie z sygnowaniem urzędowych papierów.

Cóż z tego, że Waszyngton huczał od plotek, gdy „New York Word” opublikował obszerny wywiad w Wilsonem na ważne i aktualne tematy. Materiał był tak wnikliwy i doskonały, że dziennikarz Louis Seibold dostał za niego Pulitzera, choć rozmowę zmyślił od pierwszej do ostatniej litery (z niewielką pomocą Edith Wilson i prezydenckiego adwokata).

Paradoksalnie, przez awanturę o członkostwo w Lidze Narodów Ameryka była w stanie wojny z Niemcami – a nawet Austro-Węgrami! – do połowy 1921 r., aż następca Wilsona ostatecznie rozwiązał problem, odrzucając traktat wersalski.

Historycy nie znają dokumentów świadczących o reakcji Niebios na Ligę Narodów Wilsona, ale sądząc z późniejszych wypadków, styczeń 1918 r. był w raju wyjątkowo wesołym miesiącem.

Projekt spełniał marzenia każdej kandydatki do korony Miss stanu Wisconsin, obiecując wieczny i powszechny pokój, równość i sprawiedliwość na świecie, pomijając tylko głód i choroby. Adekwatnie do idealizmu autora, Woodrow Wilson został politycznym celebrytą swojej epoki, większym niż JFK i Barack Obama razem wzięci, zanim ktokolwiek sprawdził jego obietnice w działaniu. Jeszcze nie wysechł atrament pod traktatem wersalskim, a dano Wilsonowi Nagrodę Nobla za ocalenie świata przed przyszłymi wojnami. I chociaż świat go uwielbiał, europejski sukces stał się największym kłopotem 28. prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie